Incognito: Polskie noir [recenzja]

Trzy zeszyty Incognito pożera się w niecałą godzinę. Po zakończonej lekturze chce się więcej! /INTERIA.PL
Reklama

Miłośnikom polskiego komiksu postać Pawła Kamińskiego i jego "niesamowity przypadek" są dobrze znane od kilku lat. Nie kojarzycie Incognito? To błąd, który warto naprawić kupując zeszytowe wydanie jego przygód.

Nawet główny bohater nie wie, dlaczego posiada moc stawania się niewidzialnym. Jest jednak świadomy tego, że taki dar, to również wielka odpowiedzialność. Stąd też jego obietnica walki z przestępczością, odpowiedni kostium i kilka innych superbohaterskich klisz. Standard? Owszem, ale w przypadku Incognito to naprawdę nic złego.

Autorzy serii - scenarzysta Piotr Czarnecki i rysownik Łukasz Ciżmowski - nie silą się na reinterpretację gatunku. Przeszczepiają go za to na polski grunt i efekt ich starań jest naprawdę intrygujący.

Incognito najbliżej jest do kryminału i thrillera, ale obecność obdarzonych supermocami postaci dodaje całości smaczku. Podobnie jest z "polską rzeczywistością", która atakuje bohaterów równie często, co czarne charaktery. Paweł K. musi więc mierzyć się nie tylko z tajemniczym monstrum zamieszkującym kanały jednego z polskich miast, ale i... spłatą czynszu za wynajmowane mieszkanie.

Reklama

Podobne motywy widzieliśmy oczywiście w Spider-Manie, ale w mroczniejszej i znacznie bardziej brutalnej rzeczywistości, w której przyszło działać Incognito wypadają one równie przekonująco. Co najlepsze, autorzy nie zapominają o rozładowaniu rosnącego napięcia celnymi żartami, które nadspodziewanie często nawiązują do popkultury.

Mrok opowiadanej historii podkreślają czarno-białe rysunki Ciżmowskiego. Kiedy w komiksie już pojawia się kolor, to jest ku temu odpowiedni powód, co świetnie buduje klimat i jest przy tym hołdem złożonym klasykom kina noir. Zastrzeżenia można jednak mieć do kreski, która choć spójna i czytelna, nie powala jednak na kolana. W mojej opinii finalne plansze wciąż za bardzo przypominają szkice, na których bazowały. Z pewnością nie zabraknie jednak osób, dla których ten nieco karykaturalny i "amatorski" styl przypadnie do gustu.

Ze smacznych składników trudno jest ugotować danie, które nie byłoby pyszne. Incognito jest właśnie niczym taki posiłek - dobrze nam już znany, ale jednocześnie niepozwalający powiedzieć "nie" kolejnej porcji. Odmówilibyście jeszcze jednego kawałka ulubionej pizzy? No właśnie... Po przeczytaniu trzech zeszytów mam ogromną ochotę na więcej!

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy