Doomsday Clock. Zegar zagłady zaczął tykać

Pierwszy numer serii, która ma odmienić oblicze uniwersum najsłynniejszych superbohaterów trafił do rąk czytelników /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

Na to wydarzenie czekali wszyscy fani komiksów DC. Zegar zagłady zaczął powolną wędrówkę. Wybije północ dopiero za rok, ale złowróżbne werble biją już dziś. Pierwszy numer serii, która ma odmienić oblicze uniwersum najsłynniejszych superbohaterów trafił do rąk czytelników.

"Doomsday Clock" rozpoczyna się w świecie "Strazników" Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa. Stanowi swoistą kontynuację, hołd dla docenianego pierwowzoru i preludium do wydarzenia zasygnalizowanego w uniwersum DC serią "Odrodzenie" - połączenia światów "Strażników" i DC.

Rozpisany przez Geoffa Johnsa i narysowany przez Gary’ego Franka i Brada Andersona, komiks został wpisany w estetykę legendarnego wydawnictwa z lat 80. XX wieku. Podział na kadry, sposób narracji i prowadzenia dialogów, a nawet kolorystyka, są bezpośrednim nawiązaniem do stylu "Strażników". Pojawiają się też znani bohaterowie, którzy ponoszą konsekwencje swych działań. W tym miejscu pojawią się pewne spoilery, więc jeśli chcecie ich uniknąć, zachęcamy do przejścia do ostatniego akapitu.

Reklama

Wydarzenia nie idą po myśli Veidta, czyli Ozymandiasza. Dziennika Rorschacha został upubliczniony i wielkie oszustwo wyszło na jaw. Świat już wie, że pojawienie się w Nowym Jorku, gigantycznego pozaziemskiego potwora było uknutym przez bohatera spiskiem, którego celem było zaprowadzenie pokoju na świecie. Kosztem ponad trzech milionów ofiar. Teraz Veidt jest najbardziej poszukiwanym człowiekiem na ziemi.

Ukrywa się w domu Nocnego Puchacza, a do pomocy zwerbował Rorschacha - którego rolę przyjął ktoś nowy. Jak pamiętamy, bohater ten został zabity przez Dr Manhatana pod koniec "Strażników". Pod koniec opowieści przenosimy się do świata DC, gdzie Superman jest dręczony koszmarami sennymi. Clark przeżywa noc śmierci swoich rodziców. Jego złe sny, które dotąd mu się nie zdarzały, budzą niepokój nie tylko jego, ale i Lois. Coś nadciąga i nie będzie to nic dobrego.

Pierwszy zeszyt "Doomsday Clock" to niespieszne rozstawianie pionków na planszy. Całościowy obraz ukaże nam się zapewne dopiero za rok, ale już teraz uważni czytelnicy będą cieszyć się z wielu smaczków. Mamy odniesienia do Polski, która zostaje najechana przez Rosję, totalną cenzurę mediów w USA i widmo trzeciej wojny światowej na horyzoncie. Dzięki nawiązaniom scnenariuszowym i wizualnym, od razu przenosimy się do znanego świata "Strażników".

Pierwszy numer "Doomsday Clock" zaostrza nam apetyt, wywołuje niepokój i zapowiada dużo więcej. Przez rok czytelnicy będą trzymani w niepewności. Czy wielki finał będzie wydarzeniem pokroju finału "Strażników"? Na razie ciężko powiedzieć, ale stawka jest wysoka. Nie możemy już doczekać się kolejnych numerów.

Komiks recenzujemy dzięki uprzejmości Atom Comics.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy