Bradl tom 2 - kawał dobrej historii [recenzja]

Fragment okładki drugiego tomu komiksu "Bradl" /materiały prasowe
Reklama

Tobiasz Piątkowski i Marek Oleksicki wystawili na próbę naszą cierpliwość każąc nam czekać długie miesiąca na kolejny tom ich wspólnego dzieła - komiksu Bradl. Możemy się uspokoić - było warto!

Bradl, czyli Kazimierz Leski - żołnierz działający w konspiracyjnej organizacji Muszkieterzy i późniejszy powstaniec warszawski, powraca w kontynuacji niezwykle udanego komiksu. Akcja tomu oznaczonego cyfrą 2 zaczyna się niedługo po wydarzeniach z pierwszego albumu, w którym to zadebiutowało komiksowe alter-ego rzeczywistego bohatera.

W skutecznej walce z niemieckim okupantem głównemu bohaterowi skutecznie przeszkadzają Helmut Radke - prawdziwie komiksowy czarny charakter, jak i... życie miłosne.

Już na jednym z pierwszych kadrów Kazimierz dostaje w twarz od swojej "randki" za pomylenie jej imienia. To z pozoru błahe i humorystyczne wydarzenie jest jednocześnie świetną wizytówką całego "Bradla". Autorzy serii uczynili z niego postać prawdziwie ludzką i niepozbawioną wad, dzięki czemu z "naszym" agentem jest się łatwiej utożsamić.

Reklama

Co więcej, jego zwyczajne, niekonspiracyjne życie prowadzone głównie w warszawskich klubach i knajpach jest równie ciekawe, jak działalność konspiracyjna. Piątkowskiemu i Oleksickiemu udało się tym samym świetnie zbalansować ich dzieło. Pompującej do krwi adrenalinę akcji i dobrze napisanych dialogów jest tu w sam raz.

W drugim tomie zebrano dwa zeszyty - "Jaskinia Smoka" i "Diabeł w pudełku". 64 strony komiksu pochłania się w około godzinę ciągle mając w głowie myśl, że byłby z tego kapitalny serial. Akcja toczy się wartko, a uwaga czytelnika co chwilę wystawiana jest na próbę. W tym miejscu zaznaczę, że pierwsza z zebranych tu historii moim zdaniem zbyt mocno opiera się na retrospekcjach. Nie mogę jednak nie pochwalić pomysłowego umiejscowienia rzeczonych "powrotów do przeszłości". Zrobiono to w iście filmowy sposób.

Podobnych problemów nie miałem za to z "Diabłem w pudełku", w którym występ gościnny zalicza sam Mieczysław Fogg. Gorący romans łączy się tu z mrożącymi krew w żyłach momentami. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pewna decyzja scenarzystów dotycząca wspomnianego już nemesis Leskiego. Nie chcę psuć wam przyjemności z lektury, dlatego ograniczę się do stwierdzenia, że zmarnowano tu pewien potencjał.

Inaczej niż w samych pochwałach nie da pisać o stronie graficznej Bradla. Pozostały stylistyka noir i charakterystyczny "realistyczny, ale jednak komiksowy" styl Oleksickiego, który nie ma prawa się nie podobać. Rysownik umiejętnie buduje gęstą atmosferę nie zapominając przy tym o czytelności scen akcji, których w komiksie nie brakuje. Dobra robota to mało powiedziane!

Bradl jest obecnie jedną z najciekawszych rodzimych serii komiksowych. Poznawanie tkanej przez duet Piątkowski i Oleksicki historii jest czystą przyjemnością, której nie powinno się sobie odmawiać.

Michał Ostasz

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

Bradl - bohater, którego wypada znać [recenzja pierwszego tomu]

Tobiasz Piątkowski: Trzeba wlać polskie paliwo w popkulturowy silnik

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama