Abelard Giza: Żart zawsze kogoś zaboli

Chyba nie mam problemu z takimi żartami: rasistowskimi, szowinistycznymi, antysemickimi czy anty-Gizowymi - pisze stand-uper Abelard Giza w książce "Łapy precz od żartów". - Żart zawsze kogoś zaboli. Ale kiedy jest dobry, a ty umiesz myśleć, to boli mniej i więcej mu wybaczasz.

Fragment książki "Łapy precz od żartów" Abelarda Gizy i Jacka Stramika:

Giza pisze

A ja Mam pro­blem ze słabymi. Jak mnie rozbawi żart rasistowski, to się za­śmieję.

I tyle. Nie pójdę wieszać żadnego Somalijczyka.

Ty masz luz, żeby drwić z uczuć religijnych - ktoś inny może drzeć łacha z praw człowieka... Pewnie widzisz różnicę ("religia to gówno!"), ale ja nie bardzo.

Żart zawsze kogoś zaboli.

Ale kiedy jest dobry, a ty umiesz myśleć, to boli mniej i więcej mu wybaczasz. Jak kumplowi na scenie.

A czy jest dobry, czy nie, to już jest rozmowa o gustach? Wolisz pomidorową czy szczawiową? "J**ać pomidorową! Wszystkie prostaki, które lubią makaron, powinny umrzeć!". "Jajko w zupie? Żenada!". E tam, szkoda czasu.

Reklama

Nadal trzymam kciuki za wszystkich. Zwłaszcza za kumpli. Ich lubię.

Gdyby szczawiowa miała zniknąć z po­wierzchni ziemi, pewnie bym nawet nie za­uważył.

Właściwie nie zauważyłbym pewnie nicze­go, co wydarzyłoby się w tym tygodniu. Bo kręcimy. Papież mógłby napaść na Rosję. Sam. Wysmarowany dżemem. Nie zoriento­wałbym się. Od rana do nocy z bandą zajebi­stych ludzi robimy serial.

To brzmi dumnie. Strach zniknął. Teraz jest tylko plan zdjęciowy. Prawie nie śpię, ale ja­ram się okrutnie. Gdyby nie to, że wczoraj miałem sceny z innymi komikami (i to, że odbieram od Ciebie SMS-y raz na dobę), nie wiedziałbym, co takiego strasznego na swoim Facebooku napisał Cejrowski. A napi­sał, że w Polsce jest dwóch stand-uperów. Bałtroczyk i on. A cała reszta to nieśmieszni i wulgarni uzurpatorzy.

No. I co?

W środowisku zawrzało.

Jezus Maria... Kogo to, k**wa, obchodzi, co napisał Cejrowski!?

Czy widzowie stand-upowi, którzy do tej pory przychodzili na nasze występy, przesta­ną?

Czy Piotr Bałtroczyk nie zaśnie teraz, podnie­cony tym wyróżnieniem?

Czy może boli nas prawda? Jedna z tysiąca prawd na temat tego, co robimy.

Kilka lat temu zaprosiliśmy Łonę do jury stand-upowego festiwalu i on odmówił. Wte­dy mnie zabolało. Pomyślałem: szkoda wiel­ka, że ten inteligentny kumaty gość ze świet­nym poczuciem humoru mówi, że stand-up to nie jego bajka.

Ale dziś...

Szósty dzień zdjęciowy!

PS Do jutra, widzimy się na planie!

Stramik pisze

Nie ma czegoś takiego, jak dobry żart rasistowski, Abelard!

To tak, jak powiedzieć, że jestem fanem piosenek disco polo, o ile są dobre!

Jest dobry żart zabawiający się społecznym postrzeganiem ra­sizmu na przykład. Pisałem już o Sarah Silverman, która robiła swego czasu takie rzeczy wcieleniowo, trochę udając durną Amerykankę. Mówiła chociażby, że według niej Jezusa zabili... czarni.

Etc.

Albo, nawet znajdę Ci w oryginale: "I dated a guy who was half-black, but he dumped me because I’m such a loser. Wow, I shouldn’t say things like that, I’m such a pessimist... he’s actually half-white".

Przy tego rodzaju żartach ważna jest intencja mówiącego. Cho­ciaż jakość także. Prawdziwie rasistowskie rzeczy są proste, by nie rzec - prostackie.

A wiesz, na czym polega różnica między drwieniem z religii a drwieniem z koloru skóry? Jest bardzo prosta. Religię sobie wybieramy, możemy ją odrzucić, kroczenie z nią przez życie to wybór, według mnie niezbyt mądry. Z kolei rasy nie wybieramy.

Chyba że jesteśmy Michaelami Jacksonami.

U podstaw drwienia z religii stoi ateizm. U podstaw drwienia z rasy - rasizm. Z ateizmu nigdy nie wynikły żadne dziejowe tra­gedie. Z rasizmu: a i owszem.

Nie można powiedzieć, że środowisko oburzyło się na słowa Cejrowskiego.

Na forum dyskusyjnym, na którym głównie wypowiadają się open-micerzy, wywiązała się raczej dyskusja, której najgoręt­szym elementem była zaczepka Czarka Jurkiewicza, piętnujące­go Rafała Paczesia.

Pacześ odpowiedział dosyć agresywnie. Ku uciesze obserwują­cych. Pierwsza jawna eskalacja jakiegoś konflikciku w "środowi­sku".

J**ać to "środowisko". Ja mam kilka osób, którym ufam. To wy­starczy. Są nawet funkcje rodzinne. Błażej to chrześniaczek, Ko­łecki - synek, Boras - wujek Kołeckiego. Do tego jeszcze kilka osób. Jest ich niewiele.

Ogólnie chyba w Polsce jest ciągle niewielu stand­-uperów.

A stand-uperek to już jak na lekarstwo.

Właściwie ile ich jest?

Wymień wszystkie polskie stand-uperki.

Pacześ na to pytanie odpowiedziałby milczeniem. Albo jebnął coś seksistowskiego.

(Właśnie jadę pociągiem do Gdańska na Twój plan. Spoko po­ciąg, klimatyzacja, dużo miejsca na nogi. Pewnie nie byłoby ta­kich pociągów, gdyby myślenie, że "Murzyni" są podludźmi, było oficjalnie akceptowalne. Chyba że w III Rzeszy, która - gdyby Hi­tler wygrał wojnę - funkcjonowałaby jak w zegarku. Lecz bez różnic rasowych, zlikwidowanych za sprawą masowych mor­dów).

Żarty znajdziesz na kolejnej stronie >>>

Giza pisze

Samochodem jedzie Murzyn i Meksykanin.

Kto prowadzi auto?

Policjant.

Co to jest: czterech Murzynów na plantacji bawełny?

Stare, dobre czasy.

O.

To mówisz, że nie ma rasistowskich kawałów? Moim zdaniem te dwa są rasistowskie. Wykorzystują i pogłębiają stereotypy.

No i?

Zaśmiałem się.

Nie żebym się kulał ze śmiechu czy bawił lepiej niż na Stanhopie - na którym byliśmy razem. Ale konstrukcja mnie zaskoczyła i spowodowała uniesienie kącika ust. Czy to znaczy, że chcę te­raz zmasakrować jakiegoś obcokrajowca, albo uważam, że biała rasa jest lepsza? A może jestem idiotą i prostakiem? Może...

Często żart to wyolbrzymienie. Od banałów rekwizytowych w rodzaju wielkich nożyczek u fryzjera po piętrowy, metaforycz­ny żart z zawsze hałaśliwego zabierania śmieci (w pierwszej sce­nie bodajże drugiego sezonu Louiego śmieciarze najpierw jak zwykle hałasują pod oknem, ładując śmieci, kiedy C.K. śpi, po­tem zaczynają się rzucać kubłami, a na końcu hałaśliwie wskaku­ją mu przez okno do mieszkania i rozpieprzają cały pokój).

Stereotypy to też jakiś zbiór wyolbrzymień, skojarzeń i uprosz­czeń.

Czy nie to właśnie wykorzystujemy do budowania żartów?

Uogólnienia są złe, jeśli wypowiadamy je na poważnie. Kiedy na przykład naprawdę myślisz, że wszyscy księża to pedofile (co są­dzisz, Jacku?).

Ale:

a) skądś one się biorą (czy krąży gdzieś stereotyp o tym, że Norwegowie to gorący kochankowie, a Niemcy to naród leniwy? Na pewno istnieje jakiś Olaf, który po­trafi doprowadzić do ekstazy nie jeden fiord, ale mimo wszystko "gorący kochanek" kojarzy się z Włochem lub Hiszpanem. Co jest pewnie krzywdzące dla Olafa, ale GENERALNIE rzecz biorąc...

b) jak bardzo trzeba być głupim, żeby myśleć, że WSZYSCY Cyganie kradną albo wszyscy członkowie ZOMO byli podli. Czytałem ostatnio historię esesmana z Auschwitz, który uratował wiele osób, a był tym, kim był, bo bał się jechać na front i robił wszystko, żeby przeczekać wojenną zawieruchę w ciepłym i suchym miejscu (dziwne to przymiotniki w zestawieniu z Au­schwitz, ale w porównaniu z okopami...).

Tak jak wspomniałeś - kluczem jest intencja. Co żartujący ma na myśli? Ja nie wiem. Nie jestem w stanie wejść w mózg żadnego komika. Może typ mówi światłe, feministyczne rzeczy, a potem napierdala w domu żonę? Czy tu intencje są spoko?

Moją intencją w bicie o Żydach było zupełnie co innego, niż po­tem czytałem w komentarzach.

Tak czy inaczej... To wciąż są tylko żarty.

Tylko żarty.

Nie sądzę, żeby to żarty kierowały kimś, kto kogoś pobił, okradł, zgwałcił i opluł.

Musisz mieć w sobie coś zepsutego, żeby zrobić krzywdę dru­giej osobie.

Musisz być smutny, samotny, niewykształcony, zły, niewyspany albo po prostu głupi...

Stramik pisze

Chyba się nie rozumiemy. Być może problem wynika z nomen­klatury.

Nie pochwalam żartów rasistowskich, które mają na celu poka­zanie, że osoba o odmiennym kolorze skóry jest gorsza, a opo­wiadający jest lepszy.

Pochwalam żarty zabawiające się społecznym postrzeganiem rasizmu.

O, i teraz dotarłem u Ciebie do zdania: "Uogólnienia są złe, jeśli wypowiadamy je na poważnie".

I to jest też klucz do naszego wzajemnego zrozumienia. Ważne, kto mówi i jak mówi oraz do kogo. Czy będą to wyborcy Trum­pa, czy obamowcy.

Jeśli ci pierwsi, to można j**ać proste rzeczy o Murzynach i ba­wełnie. Niczym Daniec o Whitney Houston. Do polactwa wie­rzącego, że Polska to coś więcej niż po prostu jeden z krajów świata. Jeżeli ci drudzy, to można nieco bardziej pobawić się niuansami.

Ja nie lubię stereotypów, dlatego unikam mówienia "my chło­pacy, wy dziewczyny, my Polacy, wy Niemcy". Dla mnie istnieje człowiek, w całej swojej ch**owości! Rodzaj ludzki, który zasłu­guje na pogardę!!! Czy biały, czy czarny, czy żółty, czy brązowy.

Wszyscy idziemy do piekła. Za Holocaust, za Bałkany, za Afrykę, za wszystko, co wcześniej i później.

Giza pisze

Hmm... Chyba nadal nie kumam...

Już nie wiem, co to żart rasistowski.

Przecież jadących samochodem Cygana czy Murzyna ze wspomnianego dowci­pu możemy interpretować dwojako. Albo jako wykorzystanie stereotypów i ich roz­powszechnianie, albo jako zabawę nimi. Takie wykorzystanie stereotypów jest śmieszne. Przynajmniej dla mnie. I nie pro­wadzi do niczego złego.

Mnie dziś - jak już kiedyś mówiłem ze sce­ny - bolą czyny, a nie słowa. Czyli wraca­my do tego, kto żartuje, w jakim kontek­ście i czy żart jest słaby, czy nie. I do kogo on trafia. A nad tym nie ma kontroli.

Wrzuciłem wczoraj kawałek o uchodź­cach. Wychodzi na to, że jestem anty. I prawa strona odżyła, bo już prawie stra­ciła we mnie wiarę. A ja mówię tam tylko o tym, że grupa ludzi, która próbuję się u nas zatrzymać, powinna się zacząć we­wnętrznie kontrolować. Bez tego wszelkie regul...

Po co właściwie to tłumaczę. Powiedzia­łem, co powiedziałem. Wyrzuciłem to w przestrzeń i straciłem nad tym kontrolę. Każdy zinterpretuje to po swojemu. Zgod­nie ze sobą, ze swoim doświadczeniem i światopoglądem.

Lubię pluralizm. Mam luz, żeby na weselu skakać do disco polo.

A może dla dobra stand-upu warto walczyć o jego czystość? O tylko jeden słuszny kierunek. Eliminować wszystko, co nie­zgodne z linią Rady Komików. I za rok zrobić "noc długich noży".

Zamknęliśmy wczoraj główny etap zdjęć do Kryzysu. Zosta­ło nam jedno ujęcie na Mariusza Kałamagę - który zgodził się wystąpić. Gra siebie zakochanego w telewizyjnych show. Czyli właściwie nic nie gra. Szacunek za dystans. Ludzie telewizji nie lubią niczego, co psuje ich idealny obraz. Na szczęście Mariusz ma jeszcze w sobie nieobsiane cekinami pole w serduchu i do gwiazd przez duże "gie" trochę mu brakuje. A umówmy się - zdecydowana większość telewizyjnego firmamentu to gwiazdy przez naprawdę duże "gie". Duże i rzadkie "gie".

Dlatego odechciało mi się robić roastów w telewizji.

Kiedy dowiaduję się z pierwszej ręki, że większość osób postrze­gana jako wyluzowane i obrazoburcze okazuje się pizdami z bó­lem dupy większym niż ego Edyty Górniak, to tracę wiarę w to, że możemy kiedyś choćby otrzeć się o rozrywkę zza oceanu.

Chciałem jakoś spuentować, ale spojrzałem na zegarek i muszę iść.

PS A dobry kawałek disco polo to Jesteś szalona. Według mnie. Fajnie huśta nogą.

Fragment książki "Łapy precz od żartów" Abelard Giza, Jacek Stramik. Wydawnictwo Wielka Litera. Premiera: 19 października 2018 r.

Gwiazdki pochodzą od redakcji.

Fragment książki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy