Od bieguna do bieguna. Sukces ekstremalnej ekspedycji elektrykiem

To się nazywa hobby ekstremalne! Małżeństwo Chris i Julie Ramsey jako pierwsze przejechało samochodem elektrycznym z bieguna północnego na południowy, udowadniając, że elektryki nie są na straconej pozycji nawet w bardzo trudnych warunkach.

To się nazywa hobby ekstremalne! Małżeństwo Chris i Julie Ramsey jako pierwsze przejechało samochodem elektrycznym z bieguna północnego na południowy, udowadniając, że elektryki nie są na straconej pozycji nawet w bardzo trudnych warunkach.
Udało im się! Przejechali elektrykiem drogę z bieguna północnego na południowy /Instagram/poletopoleev /Instagram

Niewiele osób może się pochwalić zdobyciem jakiegokolwiek bieguna, a oni mają na koncie zarówno północny, jak i południowy, a do tego oba w ramach Pole to Pole Electric Vehicle Expedition odwiedzili swoim... Nissanem. Nie był to jednak zwykły Nissan, ale elektryczna wersja Ariya EV, zasilana głównie energią słoneczną i wiatrową, która podczas wyprawy pokonała łącznie 33 800 tys. kilometrów. Chris i Julie Ramsey wyruszyli w swoją podróż w marcu z magnetycznego bieguna północnego, czyli punktu na powierzchni półkuli północnej Ziemi, w którym pole magnetyczne planety jest skierowane pionowo w dół.

Reklama

Elektrykiem od bieguna do bieguna

Po drodze odwiedzili 14 krajów Ameryki Północnej i Południowej, zmierzyli się z wieloma trudnościami, jak fatalne warunki drogowe i niedźwiedzie polarne, ale ostatecznie misja zakończyła się pełnym sukcesem, bo udało im się dotrzeć na magnetyczny biegun południowy. Warto jednak pamiętać, że Ramseyowie nie są w temacie elektryków zupełnymi amatorami - wcześniej ukończyli swoją Ariyą inną wymagającą ekspedycję, a mianowicie Mongol Rally. To międzykontynentalny rajd samochodowy, który rozpoczyna się w Europie, a kończy w Ułan-Ude w Rosji i często nazywany bywa "największą motoryzacyjną przygodą na Ziemi".

Żeby jednak Nissan Ariya był w stanie wytrzymać takie wymagające wyprawy, został poddany kilku modyfikacjom, których dokonali islandzcy specjaliści z Arctic Trucks. Mamy tu do czynienia z dwusilnikowym pojazdem z napędem na wszystkie koła, który został wyposażony w 39-calowe opony umożliwiające poruszanie się w trudnym terenie i śniegu, przełożenia na lód i wzmocnienia nadwozia.

Najciekawiej wygląda tu jednak kwestia zasięgu pojazdu, który teoretycznie może przejechać na jednym ładowaniu ok. 435 km, ale po obciążeniu niezbędnym wyposażeniem realnie 240-320 km. I tu do akcji wkracza wspomniana już wcześniej energia solarna i wiatrowa, a także firma Enel X Way, która we współpracy z małżeństwem zainstalowała w Ameryce Środkowej i Południowej stosowne ładowarki, przyczyniając się do rozwoju panamerykańskiego korytarza ładowania elektrycznego.

Małżeństwo zmuszone było wprawdzie dodatkowo dbać o samochód, m.in. budować ściany ze śniegu, aby chronić pojazd przed arktycznymi wiatrami czy korzystać ze składanego namiotu zapewniającego ciepło, ale sukces ich wyprawy pokazał, że podróżowanie elektrykiem jest możliwe nawet w trudnych warunkach. Co więcej, biorąc pod uwagę postępujące zmiany klimatyczne, udowodnił, że pojazdy elektryczne mogą zastąpić pojazdy z silnikiem diesla w regionach polarnych na potrzeby badań i wypraw.

Polecamy na Antyweb: Koniec nowych filmów i seriali. Witamy w erze odgrzewanych kotletów

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne | biegun pólnocny | biegun południowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy