Ziemia obiecana uchodźców

"Kim jest uchodźca" - to pytanie wraca nie tylko z okazji obchodzonego w czerwcu Światowego Dnia Uchodźcy. Co kilka dni media donoszą o kolejnych uciekinierach zatrzymanych przy nielegalnym przekraczaniu polskiej granicy. Jaki jest ich los? Kim są?

- Uchodźcy? Proszę pani, uchodźcy to są biedni ludzie - podaje definicję pani Teresa, pracująca w sklepie warzywnym w krakowskiej dzielnicy Nowa Huta. - Oni, jak my kiedyś, uciekają przed wojnami, przed niesprawiedliwością, przez jakieś lasy, pieszo. A potem muszą sobie życie na drugim końcu świata na nowo układać. Oczywiście nie mówię tu o Cyganach - doprecyzowuje swoją definicję sprzedawczyni.

- Uchodźcy, pewnie - dodaje, "chcąca zachować nazwisko dla siebie" klientka pani Teresy. - Teraz nie ma już tylu konfliktów co kiedyś, nie ma tylu ucieczek. To są zwykli imigranci, zarobkowi. Jak się w jednym kraju nie uda, to jadą do następnego i tak w kółko, aż znajdą w końcu tą swoją ziemię obiecaną.

Reklama

- No pewnie, a ta rodzina z Wietnamu, która mieszka w Krakowie? Ta z tymi uzdolnionymi chłopakami? 11 żyli tutaj, pomagali, polskiego się nauczyli lepiej niż niejeden, a potem ich chcieli wyrzucić. Co, oni też niby pazerni imigranci? - zdenerwowała się pani Teresa.

- No nie, oni nie, oni są nasi - zaprzeczyła klientka. Naszym rozmówczyniom pomylili się wprawdzie Wietnamczycy z Mongołami, ale o gehennie mongolskiej rodziny, która z powodów proceduralnych, była zmuszana do wyjazdu z Polski, w Krakowie wiedzą wszyscy.

Migrant, imigrant, uchodźca

Katarzyna Przybyszewska, prezes krakowskiego Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć, uważa, że mylenie "uchodźcy" z "imigrantem" jest dość powszechne. Imigranci to (zazwyczaj) osoby, które dobrowolnie opuściły swój kraj, aby w innym rozpocząć naukę lub pracę. "Zazwyczaj", ponieważ imigracja ma również inne oblicze.

- Istnieją migracje przymusowe - tłumaczy Przybysławska. - Ludzie przemieszczają się, ponieważ w ich kraju jest wojna lub prześladowania, a więc sytuacje, które mogą zagrażać ich życiu. W takiej sytuacji nie mówimy o "wyjeździe", ale raczej o nieplanowanej "ucieczce". Takie masowe ucieczki mogliśmy ostatnio zaobserwować podczas Rewolucji Arabskiej.

Czym zatem różni się imigrant przymusowy od uchodźcy?

- Uchodźcy stanowią tylko niewielki odsetek migrantów przymusowych - kontynuuje Przybysławska. - Nie każdy, kto wyjeżdża z kraju ogarniętego wojną jest uchodźcą. W znaczeniu prawnym "uchodźca" to ktoś, kto wyjeżdża ze swojego kraju w obawie przed prześladowaniami ze względu na rasę, religię, narodowość, przynależność do określonej grupy społecznej lub poglądy polityczne.

- Uchodźca jest osobą, która poszukuje ochrony przed niebezpieczeństwem jakie jej grozi w kraju pochodzenia [...] - podsumowuje Jacek Białas, prawnik pracujący w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przy programie "Pomocy prawnej dla migrantów i uchodźców".

Uchodźca czy niewolnik?

- Dużą część [imigrantów przymusowych - przyp.red.] stanowią kobiety i dzieci, bezbronne i często bezradne - mówi Joanna Garnier z zarządu Fundacji "La Strada". - Kiedy ktoś obiecuje, że zabierze ich do kraju bezpiecznego, gdzie jest praca i gdzie stosunkowo łatwo jest zacząć nowe życie - dla nich może to być spełnienie marzeń. Ale może się zdarzyć tak, że "pomocnik" zabiera takich uciekinierów do innego kraju nie po to, żeby im pomóc, ale żeby ich sprzedać - kobiety do domów publicznych, mężczyzn do prac przymusowych - dodaje Garnier.

Zdanie Garnier potwierdza Przybysławska, która, pracując w Centrum Pomocy Prawnej, codziennie ma do czynienia ze sprawami dotyczącymi uchodźców oraz handlem ludźmi.

- [...] niebezpieczeństwo wiąże się z tym, że takie uciekające osoby oddają swoje życie i bezpieczeństwo w ręce przemytników. Przekazują im swoje dokumenty, wiec łatwo nimi manipulować, zastraszać ich, znęcać się nad nimi. Może zdarzyć się i tak, że dla przemytnika bardziej opłacalne okaże się nie doprowadzenie uciekinierów do umówionego miejsca, ale ich sprzedaż - tłumaczy Przybysławska. - Przekazanie młodych kobiet do domów publicznych wiąże się z większym zarobkiem, niestety.

- W szczególnym niebezpieczeństwie znajdują się dzieci - twierdzi Przybysławska. - W Europie prężnie się rozwija handel dziećmi związany z produkcją materiałów pornograficznych, a także handel w celu pozyskania organów. Nierzadko Europejczycy są skłonni kupić afrykańskie dziecko, które pełni rolę służby domowej, a więc - współczesnego niewolnika - podsumowuje.

Bilet do normalności

Od dawna wiadomo, że przemyt ludzi, chcących wydostać się ze swojego kraju, stał się dla wielu niezłym sposobem zarobku. Czy można jednak nazwać ten proceder zorganizowanym biznesem?

- Oczywiście to jest biznes - potwierdza Katarzyna Przybysławska. - Przemytnicy mają swoje stałe trasy przerzutowe, chociaż są one zmieniane, głównie pod wpływem częstszych kontroli straży granicznej. Trzeba sobie uświadomić, że osoby, które uciekając z krajów ogarniętych wojną ratują życie, są w stanie zapłacić niemal każdą cenę za pomoc w przedostaniu się do bezpieczniejszego kraju. Te pieniądze są dla nich biletem do normalności.

Polska ziemia obiecana

- W Polsce mamy garstkę uchodźców, oczywiście biorąc pod uwagę liczebność naszego kraju - mówi Przybyszewska. - Osób starających się o status jest znacznie więcej, jednak rocznie władze przyznają ochronę ok. 200-300 osobom. W zeszłym roku 84 osoby otrzymały status uchodźcy, a 229 tzw. ochronę uzupełniającą.

Wśród osób, którym w 2010 roku przyznano status, znalazło się, jak wynika z danych opublikowanych przez Polską Agencję Prasową, 42 obywateli Federacji Rosyjskiej, 19 Białorusinów, 5 Irakijczyków i 4 Afgańczyków.

Kto jeszcze przyjeżdża do "polskiej ziemi obiecanej"?

- Od lat przyjeżdżają do nas głównie Czeczeni i Gruzini - wylicza Przybysławska. - Prócz nich znacznie mniejsze grupy Białorusinów, Ormian, Afgańczyków, Irakijczyków, Wietnamczyków, a także osób z krajów afrykańskich np. z Nigerii. Ostatnio pojawiły się osoby uciekające przed rewolucją arabską. Zresztą część z nich mieszkała w Polsce przed zamieszkami np. z powodu studiów, a teraz boją się do ogarniętych walkami krajów wracać - wyjaśnia.

Obszarem, z którego trafia do nas najwięcej potencjalnych uchodźców, jest Północny Kaukaz (Czeczenia, Inguszetia, Dagestan). Agnieszka Kosowicz, Prezes Fundacji "Polskie Forum Migracyjne" dodaje do tej listy także Somalię. Jak udaje się pokonać takie odległości?

Ciężarówką z pomarańczami

- Uchodźcy, np. z Afganistanu, nie mają możliwości kupienia biletu na samolot i bezpiecznego przelotu do wybranego kraju - zaczyna Przybyszewska. - Muszą uciekać się do alternatywnych ścieżek - podróży ciężarówkami, pociągami lub przechodzenia sporych dystansów na piechotę. Są w tym czasie narażeni na zmiany temperatur, klimatu, kultur. To wyczerpuje, szczególnie dzieci. Sama znam przypadek mężczyzny, który przejechał potężny dystans zamknięty w tirze z pomarańczami - przeżył, bo się nimi odżywiał. To jest przykład niesłychanej determinacji - ocenia Przybyszewska.

Polska miejscem specyficznym

Choć o przyznanie statusu uchodźcy może starać się każdy, procedura ta jest skomplikowana i stosunkowo rzadko kończy się sukcesem.

- To prawda, że w Polsce trudno zdobyć status uchodźcy - zgadza się Jacek Białas. - Jest to w dużej mierze związane z dowodami, które trzeba przedstawić - indywidualnego zagrożenia życia, prześladowań, tortur. Samo pochodzenie z kraju objętego działaniami wojennymi nie uprawnia jeszcze do zdobycia statusu, ponieważ można przecież żyć poza terenami objętymi walkami i bezpośrednim zagrożeniem.

Przybysławska i Kosowicz również uważają, że w Polsce wyjątkowo trudno zdobyć status. Czy Polska jest wyjątkiem na tle innych państw Unii?

- Nasz kraj jest miejscem dość specyficznym, już wyjaśniam dlaczego - zaczyna Białas. - Według regulacji UE osoba ubiegająca się o status uchodźcy może starać się o niego tylko w jednym kraju członkowskim. Najczęściej tym krajem jest kraj, w którym po raz pierwszy cudzoziemiec przekroczył granicę UE. Więc może być tak, że ktoś, kto przez Polskę jedzie do Niemiec, a później do Belgii, gdzie stara się o status, jest odsyłany do Polski. Jesteśmy krajem granicznym, mamy granicę wschodnią, przejście w Terespolu. W Polsce znajduje się też granica Unii.

Jak wynika z danych opublikowanych przez PAP, spośród cudzoziemców, którzy w 2010 roku złożyli w Polsce wniosek o nadanie statusu uchodźcy i wyjechali do innych krajów, ok. 4,6 tys. wróciło. Najwięcej osób wróciło do nas z Francji, Niemiec, Belgii, Austrii i Holandii.

Procedury - udowodnij tortury

Jak wspominali rozmówcy, procedura, która ma doprowadzić do przyznania statusu uchodźcy, jest skomplikowana, długotrwała i podzielona na kilka etapów.

- Najpierw cudzoziemiec składa wniosek o status i oddaje w depozyt swój paszport - wylicza Agnieszka Kosowska. - Następnie rozmawia z pracownikiem Urzędu do Spraw Cudzoziemców o tym, dlaczego ubiega się o status uchodźcy. Ta rozmowa (tzw. wywiad statusowy) ma przekonać urzędnika, że cudzoziemiec był w swoim kraju prześladowany i wymaga ochrony.

- Cudzoziemiec może też do akt sprawy załączać różne dokumenty, które potwierdzają jego zeznania - kontynuuje Kosowska. Mogą to być obdukcje medyczne potwierdzające pobicia lub tortury, dokumenty potwierdzające działalność opozycyjną, fakt bezprawnego więzienia, itp. Następnie Urząd weryfikuje informacje cudzoziemca w oparciu o własne źródła informacji o jego kraju pochodzenia - kończy Kosowska.

Trudna integracja

Jeżeli procedura zakończy się sukcesem, uchodźca otrzymuje prawo do pracy, opieki socjalnej i podróży (nie na podstawie paszportu Rzeczpospolitej, ale tzw. dokumentu podróży wydanego przez Rzeczpospolitą).

- Przez pierwszy rok pobytu w Polsce ma możliwość pomocy socjalnej ze strony państwa - w zakresie szukania mieszkania, pracy, uczenia się języka polskiego, pomocy finansowej - wylicza Kosowska. - Jakość tej pomocy w ostatnich latach znacznie się poprawiła, nadal jednak nie spełnia potrzeb uchodźców, którzy mają ogromne trudności w znalezieniu pracy czy mieszkania.

- Po tym etapie mogą pojawić się problemy z integracją i rozpoczęciem życia na własna rękę - wtóruje Kosowskiej Katarzyna Przybysławska. - Głównie spowodowane są one tym, że Polacy dość niechętnie wynajmują mieszkania cudzoziemcom, szczególnie wyglądającym na przybyszy "ze wschodu". To duży problem, bo brak stałego miejsca zamieszkania utrudnia stabilizację i znalezienie pracy.

- Oczywiście władze polskie robią co mogą, ale Polska ma niewielkie rezerwy mieszkaniowe, a właścicieli mieszkań nie można zmusić do wynajmu, można tylko wpływać na opinię publiczną - przekonuje.

W ubiegłym roku w Polsce złożono ok. 3,5 tys. wniosków o przyznanie statusu uchodźcy. Przyznano go 82 osobom. Co dzieje się z ludźmi, którzy czują się w swoich krajach zagrożeni, ale nie przyznano im w Polsce statusu uchodźcy?

- W decyzji o odmowie statusu uchodźcy orzeka się jednocześnie o przyznaniu lub odmowie tzw. ochrony uzupełniającej oraz zgody na pobyt tolerowany - tłumaczy Przybysławska. - W przypadku gdy cudzoziemcowi nie przyznaje się żadnej z tych form ochrony, zostaje wydana decyzja o wydaleniu go z Polski. Pobyt tolerowany jest to swego rodzaju humanitarne traktowanie osób, które nie mogą, ze względu na swoje bezpieczeństwo, wrócić do swojego kraju, udzielenie pobytu tolerowanego może być też uzasadnione np. potrzebą ochrony życia rodzinnego lub ochroną praw dziecka.

Ratunkiem abolicja

Bywa tak, że osoby, które otrzymały nakaz opuszczenia naszego kraju, decydują się zostać. Nielegalnie.

- Znamy takie sytuacje, że osoby przebywają w Polsce wiele lat, mają tu pracę, rodzinę, znają doskonale język - słowem, są doskonale "spolonizowani", jednak przebywają w naszym kraju nielegalnie - potwierdza Przybysławska. - Przykładem mogą być np. Ormianie, którzy przybyli do Polski podczas wojny w Górskim Karabachu i doskonale zintegrowali się ze społecznością (być może pomógł fakt, że w Polsce mamy mniejszość ormiańską). Są to ludzie niebywale pracowici, samodzielni, obrotni, a przy tym Polacy są im bardzo przychylni. Kolejną dużą grupą o często nieuregulowanym statusie są Wietnamczycy - dodaje.

- Szansą na pobyt dla takich ludzi jest abolicja - wyjaśnia Przybysławska. - Trzeba udowodnić, że przebywa się na naszym terytorium określoną liczbę lat, że ma się stałe i odpowiednio wysokie (wystarczające na utrzymanie rodziny) zarobki, mieszkanie. Słowem - że jest się odpowiednio niezależnym. W Polsce abolicję przeprowadzono już dwukrotnie, mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku, bądź na początku przyszłego, będzie trzecia.

Polska bliska uchodźcom ze Wschodu

Polska nie jest krajem, który chętnie przyznaje status uchodźcy. Mimo to co roku trafiają do nas ludzie, którzy są przekonani, że mogą rozpocząć tutaj lepsze życie. Jak traktują ich Polacy?

- Relacje między Polakami a uchodźcami są bardzo różne - mówi Kosowska. - Część Polaków pamięta jeszcze czasy, gdy oni sami byli prześladowani i szukali ochrony. Żyją przecież w Polsce ludzie, którzy kilkadziesiąt lat temu sami byli uchodźcami i korzystali z pomocy Austrii, Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Inni widzą w uchodźcach po prostu potrzebujących ludzi, którym trzeba pomóc.- Jeszcze inni - czują niechęć do uchodźców, nie wiedzą, czego się po nich spodziewać, widzą w nich tych "niechcianych gości" - kontynuuje Kosowska.

- Badania opinii publicznej pokazują, że stosunek Polaków do uchodźców jest lepszy w grupie, która miała z uchodźcami bezpośrednio do czynienia. Taki wynik wskazuje chyba na to, że uchodźcy nie są tacy źli, jak się niektórym Polakom wydaje i zyskują przy bliższym poznaniu. Po prostu - ludzie w potrzebie.

Podobnego zdania jest Katarzyna Przybysławska, która zwraca uwagę na fakt, że uchodźcy ze Wschodu chętnie wybierają Polskę za swój kraj docelowy.

- Dla części imigrantów ze Wschodu Polska jest krajem obiecanym - bliższym od krajów zachodnich, także kulturowo - wyjaśnia. - Mamy wiele cech zachodnich społeczeństw, ale nadal ważna jest dla nas tradycja i wartości - religia, rodzina. Solidarność, walka o niepodległość, papież - to nadal są ważne symbole, które sugerują, że Polacy będą gościnniejsi niż obywatele innych krajów.

Polacy, czujcie się dumni

Przybysławska uważa, że chociaż w Polsce nadal zdarzają się incydenty podobne do tego w Łomży, gdzie w zeszłym roku wybuchły zamieszki na tle rasowym związane z położonym niedaleko ośrodkiem dla cudzoziemców, Polacy są wyczuleni na krzywdę innych i starają się pomagać.

- Obserwujemy duże zainteresowanie pomocą obcokrajowcom - dzwonią do nas ludzie zatroskani o los sąsiadów, przyjaciół, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji - rozpoczyna Przybysławska. - Kiedy rodzina Batdavaa (mongolska rodzina, która po 11 latach nielegalnego pobytu w Krakowie miała zostać deportowana. Do deportacji jednak nie doszło) trafiła do ośrodka, przychodziło do nas dużo studentów AGH, którzy pytali jak mogą pomóc koledze, bardzo się z nim solidaryzowali i starali się za wszelką cenę znaleźć rozwiązanie. To nie są rzadkie postawy. Myślę, że Polacy mogą się czuć dumni ze swojego postępowania. A że czasem zdarzy się parę negatywnych reakcji? One zawsze będą. Niestety te negatywne zachowania są zwykle bardziej widoczne niż pozytywy - podsumowuje Przybysławska.

Zobacz film z Angeliną Jolie:

Katarzyna Pruszkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: uchodźcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy