Wirus Homo sapiens: Czy matka natura chce nas zabić?

Niektórzy spekulują, że śmiertelne wirusy to reakcja Ziemi na działalność człowieka /Beata Zawrzel /East News
Reklama

Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney ostrzegają, że nie posiadamy zbyt wielu informacji o chorobach odzwierzęcych, które mogą ewoluować i stanowić zagrożenie dla ludzkiego zdrowia. Epidemiolog dr Siobhan Mor zwraca uwagę, iż dane, jakie mamy o groźnych schorzeniach występujących na styku zwierząt gospodarskich i dzikich, często pochodzą sprzed pół wieku.

- Nie wiemy, ile jest nowych wirusów w ich organizmach - komentuje specjalistka. To niepokojące, ponieważ choroby odzwierzęce mogą stanowić dla nas ogromne zagrożenie. W przypadku koronawirusa naukowcy wciąż nie są pewni, jakie było pierwotne źródło zakażenia. 

Reklama

Wielce prawdopodobne, iż "ogniwem pośrednim" między nietoperzami a człowiekiem były łuskowce, które od dawna są wykorzystywane w tradycyjnej medycynie chińskiej. Przez lata nikt nie zdawał sobie sprawy, że koronawirusami możemy się zarażać od zwierząt. Odkrycie to "zawdzięczamy" zespołowi ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej (SARS).

- Koronawirusy powodują przeziębienie, z którym walczymy co roku, lecz istnieją wysoce zjadliwe szczepy mogące powodować więcej problemów. Widzieliśmy to na przykładzie SARS i MERS - dodaje dr Mor.

Choroby wirusowe są szczególnie niebezpieczne z dwóch powodów. Po pierwsze nie można leczyć ich antybiotykami, a po drugie - wywołujące je patogeny szybko mutują, co widać choćby po grypie sezonowej. Warto zaznaczyć, że z jej powodu w samych Stanach Zjednoczonych od października ubiegłego roku zmarło aż 20 tysięcy osób! Rok 2018 w USA był najgorszym w historii pod kątem zgonów z powodu grypy - zabiła ona aż 80 tysięcy ludzi.

W świecie, w którym mnóstwo chorób uznaje się za zwalczone, pojawienie się nowego, groźnego koronawirusa z Wuhan dla wielu było zaskakujące. Okazuje się jednak, iż nie jest to sytuacja odosobniona. 

W ostatnich latach odnotowujemy coraz więcej przypadków drobnoustrojów przenoszących się na człowieka ze zwierząt: wirus ebolaz Afryki Zachodniej, MERS-CoVz Półwyspu Arabskiego, SARS-CoVz Azji czy australijski wirus hendra to tylko kilka przykładów.

Poważnym zagrożeniem, które także może być traktowane jako mechanizm obronny naszej planety, są superbakterie - oporne na wiele antybiotyków lub zawierające enzym NDM-1 powodujący oporność na wszystkie antybiotyki. 

Pierwszym patogenem, u którego go wykryto, był wywołujący zapalenie płuc mikrob z gatunku Klebsiella pneumoniae (przedostał się do Europy z Indii). Superbakterie są szczególnie niebezpieczne dla osób z obniżoną odpornością, a dla chorych na AIDS lub białaczkę mogą być zabójcze.

Inny bardzo groźny patogen odzwierzęcy to wirus ebola, którego obecna epidemia w Demokratycznej Republice Konga zabiła aż dwie trzecie spośród 3400 zarażonych. Tak wysoka śmiertelność może dziwić, biorąc pod uwagę, że gorączka krwotoczna wywoływana przez tego mikroskopijnego zabójcę pojawia się w krajach afrykańskich od lat 60. XX wieku, więc powinniśmy już nauczyć się z nią walczyć. 

Natura wykazuje się jednak pod tym względem niebywałą perfidnością: mikrob wciąż mutuje, a pierwotnym źródłem zakażenia jest liczna populacja nietoperzy. Ale te latające ssaki, odpowiedzialne także za rozprzestrzenianie się w Australii groźnego wirusa hendra, to niejedyni przedstawiciele fauny, którzy wydają się być narzędziem zemsty przyrody za dokonywaną przez człowieka hekatombę gatunków.

Globalne ocieplenie, do którego sami przecież doprowadziliśmy, powoduje topnienie wiecznej zmarzliny i lodowców na całym świecie. Te z kolei mogą uwalniać stare wirusy oraz bakterie nieznane ludzkości - także takie, na które nasz układ odpornościowy nie jest przygotowany. Chorobą taką przypuszczalnie będzie nieznany wcześniej patogen w rodzaju SARS, MERS czy chińskiego koronawirusa 2019-nCoV.

W 2004 roku amerykańscy naukowcy z powodzeniem ożywili wirusa grypy, który wywołał jedną z najbardziej zabójczych pandemii w dziejach ludzkości, potocznie nazywaną hiszpanką. Patogen pobrano z fragmentu płuca zwłok zamrożonych na Alasce. 

Ryzyko pojawienia się niebezpiecznych wirusów oraz bakterii przez topnienie wiecznej zmarzliny i lodowców - choć przypomina scenariusz głośnego horroru "Coś" z 1982 roku - jest realne. Ale problemem może być także fakt, że wraz z globalnym ociepleniem kraje północne staną się bardziej podatne na wybuchy chorób "południowych", 2016 roku 12-letni chłopiec z północnej Rosji zmarł po infekcji wąglikiem. 

Ognisko niewielkiej epidemii, w wyniku której hospitalizowano ponad 20 osób, pojawiło się w związku z anormalnie wysokimi temperaturami na kole podbiegunowym. Bacillus anthracis pochodził z zakażonych zwłok reniferów, które były zakopane głęboko w lodzie, ale przy 35-stopniowych upałach w tundrze syberyjskiej doszło do uwolnienia bakterii. W wyniku jej powrotu zginęło do 2300 reniferów, a cała społeczność pasterzy - której członkiem był śmiertelnie zarażony chłopiec - musiała zostać ewakuowana.

W 2015 roku chińscy i amerykańscy naukowcy wykonali 50-metrowy odwiert w liczącym 15 tysięcy lat topniejącym lodowcu Guliya na Wyżynie Tybetańskiej - i pobrali z niego dwie próbki rdzenia lodowego. Po przeprowadzonej w laboratoriach żmudnej analizie w tym roku opublikowano szokujące wyniki badań: znaleziono w nich 33 wirusy, spośród których aż 28 wcześniej nie znano.

Niestety to nie koniec. W 2014 roku zespół naukowców pod kierownictwem prof. Jeana-Michela Claviere’a z Uniwersytetu Aix-Marseille odkrył w liczącej 30 tysięcy lat zmarzlinie nowego "gigantycznego wirusa" - Pithovirus sibericum. Mierzy 1500 nanometrów i jest ponad 10 razy większy od HIV. Co najciekawsze, okazało się, że nadal może zarażać... 

Na szczęście dla nas jego celem są tylko ameby, więc nie stanowi on żadnego zagrożenia dla człowieka. Ale przecież w wiecznej zmarzlinie - topniejącej w wyniku zmian klimatycznych lub przemysłowej eksploatacji regionów okołobiegunowych - może kryć się zagrożenie dla zdrowia ludzi i zwierząt. Na razie globalne ocieplenie nie uwolniło jeszcze żadnych nowych patogenów szkodliwych dla Homo sapiens. Przyczyniło się natomiast do eksplozji chorób, które uważaliśmy za całkowicie zwalczone.

Eksperci ostrzegają, że nadejście kolejnej pandemii to tylko kwestia czasu. Koronawirus z Wuhan udowodnił, jak szybko nieznani wcześniej mikroskopijni zabójcy mogą się rozprzestrzeniać w zglobalizowanym świecie. Symulacja przeprowadzona przez Instytut Modelowania Chorób wykazała, iż nowa grypa (podobna do hiszpanki, która zabiła 21-100 milionów ludzi w latach 1918-1919) najprawdopodobniej pochłonęłaby 30 milionów ofiar w ciągu pierwszych sześciu miesięcy.

Marcin Pawęska

Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy