Wiemy, gdzie była Atlantyda!

Legenda Atlantydy powraca do łask w świecie akademickim. Dziś poszukiwaniem zatopionego lądu zajmują się nie tylko entuzjaści, ale też naukowcy wielu dziedzin.

Platon, grecki filozof, (427-347 p.n.e.), w swych dziełach "Timaos" i "Kritias" jako pierwszy opisał Atlantydę. Jest to najstarsze i właściwie jedyne źródło informacji o tym zatopionym lądzie, co nie przeszkadza legionowi badaczy poszukiwać od stuleci ruin legendarnego imperium.

Według wielu znawców tematu, do katastrofy doszło w X lub XI tysiącleciu p.n.e. Współcześnie wielu naukowców odrzuciło dawną niechęć do "atlantologii" i przy okazji rozmaitych badań publikują wyniki wskazujące, że Platon mógł mieć rację.

Jednym z naukowców, który twierdzi, że zlokalizował Atlantydę, jest geolog dr Marc-Andre Gutscher z Brestu. Według jego ustaleń, Atlantydę zatopiła przed 12 tys. lat tsunami - wielka powstrząsowa fala morska. Legendarną krainą była, jak twierdzi dr Gutscher, wyspa Spartel w Cieśninie Gibraltarskiej, która znajduje się dziś

Reklama

pod wodą na głębokości 60 m.

Zdaniem francuskiego naukowca, kataklizm opisany przez Platona mógł rzeczywiście mieć miejsce. Podobny był do trzęsienia ziemi, jakie w 1755 r. zniszczyło Lizbonę, wywołując jednocześnie fale morskie - tsunami - wysokie na ok. 10 m. Tego rodzaju potężne trzęsienia ziemi powtarzają się w rejonie Gibraltaru, głównie w Zatoce Cadiz, gdzie leży Spartel, dość regularnie co 1,5-2 tys. lat. Dr Gutscher prowadził badania geologiczne dna morskiego w tamtym rejonie i ustalił, że faktycznie 12 tys. lat temu miało tam miejsce wielkie trzęsienie ziemi.

Lokalizację Atlantydy w tym właśnie miejscu wskazał wcześniej prof. Jacquesa Collina-Girarda z Uniwersytetu Prowansji w Aix-en-Provence. Wyniki jego badań opublikowało we wrześniu 2001 r. naukowe czasopismo "New Scientist". Prof. Collina-Girard wpadł na ślad Atlantydy analizując migrację ludzi w Europie z północy na południe, która miała miejsce

19 tys. lat temu,

w trakcie ostatniego zlodowacenia. W tamtej epoce poziom wód oceanu światowego był niższy o 120 m od współczesnego.

Francuski badacz opracował mapy zachodniego wybrzeża Morza Śródziemnego sprzed 19 tys. lat. Ustalił, że wtedy Cieśnina Gibraltarska była wąskim przesmykiem szerokim na 20 i długim na 80 km, łączącym Morze Śródziemne z Atlantykiem. W tej cieśninie istniał archipelag wysp. Największa, długa na 14,5 km i szeroka na prawie 5 km, mogła być legendarną Atlantydą. Dziś resztki tej wyspy znane są współczesnym żeglarzom jako Majuan lub Spartel - mielizna na Atlantyku około

35 km od Gibraltaru.

Jak ustalił Collina-Girard, 19 tys. lat temu rozpoczęło się ocieplanie klimatu i poziom oceanu światowego podnosił się o ok. 2 m na stulecie. Wreszcie, 11 tys. lat temu ostatnia, największa wyspa archipelagu, czyli Atlantyda, znalazła się pod wodą.

By ustalić, czy francuscy naukowcy mają rację, potrzebne są, niestety, wielkie środki i dużo czasu. Spartel jest bowiem obszarem niegościnnym, trudnym do badania. Jeśli jednak znajdą się odważni badacze i odpowiednie fundusze, to ruiny Atlantydy mogą zostać odkryte właśnie tam, na odwiecznym szlaku wędrówek ludów między Afryką i Europą.

Tadeusz Oszubski

O zaginionych wyspach i kontynentach czytaj też w Faktach INTERIA.PL

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy