​Nowotworowa infekcja: Czy można zarazić się rakiem?

Co roku lekarze diagnozują nowotwór u prawie 20 mln osób na świecie. Nawet co szósty przypadek to wynik zarażenia się wirusem onkogennym /123RF/PICSEL
Reklama

Tak jakby sam w sobie nie był potwornym wyrokiem, powodowanym przez większość rzeczy, które otaczają nas w codziennym życiu, rakiem można zarazić się za sprawą tzw. wirusów onkogennych. Lekarze alarmują: co szósty nowotwór złośliwy jest wywoływany przez infekcję. Czego unikać, na co uważać i jakim szczepieniom się poddać, żeby tego uniknąć?

Prawdopodobnie najbardziej znanym przykładem wirusa onkogennego jest wirus brodawczaka ludzkiego (HPV). Ocenia się, że ryzyko zainfekowania nim u osób o normalnej aktywności seksualnej wynosi co najmniej 50%. W większości przypadków dochodzi do samoistnego wyleczenia, lecz nie powoduje to nabycia odporności. 

Sama obecność wirusa w organizmie nie wywoła nowotworu - konieczne są czynniki środowiskowe, np. palenie papierosów czy zakażenie bakteryjne chlamydią. Ale kiedy one wystąpią, sytuacja robi się poważna.

Związek między HPV a rakiem szyjki macicy jest 10 razy większy od związku między paleniem papierosów i  rakiem płuc! W Polsce na raka szyjki macicy zapada 3200 kobiet rocznie. Niestety, nie ma skutecznych leków, które pozwalałyby na wyeliminowanie wirusa z organizmu. Ważne jest regularne wykonywanie cytologii oraz szczepienia przeciwko HPV (od 9. roku życia, najlepiej przed inicjacją seksualną).

Reklama

Groźny jest też jeden z najczęściej występujących mikrobów na świecie: wirus Epsteina-Barr (EBV). Jego nosicielem jest niemal każdy z nas - ma go aż 90% populacji, a zarazić można się przez ślinę, choćby w trakcie pocałunku. Nie ma leków, które byłyby w stanie usunąć go z organizmu, zwłaszcza że potrafi się on ukrywać przed układem odpornościowym.

Zakażenie zazwyczaj przebiega bezobjawowo, a mimo to potrafi być śmiertelnie groźne. Badania dowodzą, iż istnieje związek między EBV a rozwojem niektórych nowotworów. Obecność wirusa stwierdzono w ok. połowie przypadków chłoniaka Hodgkina w państwach zachodnich i prawie każdego w krajach rozwijających się.

Nosicielami Helicobacter pylori jest dwóch na trzech dorosłych. Można się nią zarazić jedząc skażoną żywność, ale również poprzez pocałunek. Dla wszystkich chorych mamy zarówno dobre, jak i złe wiadomości. Zacznijmy od tych drugich. Infekcja ta (choć często przebiega bezobjawowo) może powodować wrzody, które, gdy są nieleczone, stanowią jeden z czynników rozwoju raka żołądka.

***Zobacz także***

Statystyki wskazują, że aż do 80% nowotworów tego organu przyczyniają się bakterie. Czas na pozytywną informację: Helicobacter pylori może też działać... ochronnie. Istnieją dowody sugerujące, że jej nosiciele są mniej narażeni na ryzyko rozwoju innych nowotworów, choć nie do końca wiadomo, jaką rolę odgrywają w tym bakterie.

Ponad jedna trzecia Polaków zarażonych jest mikrobem Chlamydia trachomatis, niekiedy nawet nie zdając sobie z tego sprawy, bo infekcja często przebiega bezobjawowo. Może ona zostać przekazana podczas kontaktów seksualnych. Badania wykazały, iż kobiety, które przeszły zakażenie w swoim życiu, są bardziej narażone na rozwój raka szyjki macicy niż te, które nie chorowały.

Co więcej, Chlamydia trachomatis czasem współdziała z innymi drobnoustrojami - takimi jak wirus zapalenia wątroby - zwiększając ryzyko wystąpienia nowotworu. To właśnie dlatego każdą zdiagnozowaną chlamydiozę trzeba leczyć przy pomocy antybiotyków, by mieć pewność, że bakteria całkowicie zniknie z ciała. Co to oznacza? Osoby, które chorowały na EBV, są 3-4 razy bardziej narażone na rozwój związanego z nimi raka niż te, które nie przebyły infekcji.

Pacjentem onkologicznym można się też stać w wyniku wizyty w... szpitalu. To tam zwykle zarażamy się wirusami zapalenia wątroby typu B i C, które odpowiadają za 70-80% raka wątrobowokomórkowego (HCC), jednego z najczęstszych nowotworów tego narządu. Jak się przed tym obronić? Najlepszy sposób to szczepienia ochronne. Podawane są one wszystkim noworodkom oraz dorosłym z grup podwyższonego ryzyka. Zapewniają skuteczność ponad 90% przez okres 15 lat (pełna ochrona to trzy dawki preparatu).

Warto wspomnieć także o wirusie ludzkiej białaczki z komórek T (HTLV), którym zarażonych jest 15-25 milionów osób na świecie. Ma on zdolność wbudowywania swojego materiału genetycznego do genomu gospodarza i może wywoływać chłoniaki, białaczki T-komórkowe dorosłych czy białaczki włochatokomórkowe. Wirusy z rodziny HTLV (zidentyfikowano cztery ich rodzaje) są przenoszone z matki na dziecko, drogą płciową, przez kontakt z zakażoną krwią albo transfuzje.

Naukowcy z Holandii i Niemiec przytaczają na łamach "American Journal of Transplantation" przypadek pewnej 53-latki, która zmarła wskutek udaru mózgu w 2007 roku. Nie miała zdiagnozowanych schorzeń, które wykluczałyby ją jako dawcę narządów, a liczne testy nie wykazały żadnych oznak nowotworu - dlatego lekarze przeszczepili jej organy różnym osobom.

***Zobacz także***

Kobieta, która otrzymała nowe płuca, 16 miesięcy po transplantacji zachorowała na raka. Analiza komórek chorobowych wykazała, iż tak naprawdę były to komórki raka piersi, a DNA pochodziło od... dawczyni. Pacjentka zmarła rok po diagnozie. W tym czasie o zagrożeniu powiadomiono troje innych biorców. W 2011 roku u kobiety po przeszczepie wątroby zidentyfikowano komórki raka piersi - zmarła po trzech latach.

U pacjentki, która dostała lewą nerkę, w 2013 roku także zdiagnozowano raka piersi. Nowotwór rozprzestrzenił się na inne części ciała i doprowadził do jej zgonu dwa miesiące później. U 32-latka, który otrzymał prawą nerkę, w 2011 roku również wykryto komórki raka piersi w nerce. Finalnie została ona usunięta - a mężczyzna żyje do dziś.

Do przeniesienia tkanek nowotworowych podczas transplantacji dochodzi na szczęście niezwykle rzadko. Według amerykańskiego Narodowego Instytutu Nowotworów ryzyko wynosi ok. 0,02%. Przeszczepy organów są z reguły bezpieczne, ponieważ narządy dawców przechodzą rygorystyczne badania przesiewowe - w tym wywiad rodzinny pod kątem chorób oraz wiele testów laboratoryjnych.

Tak też było w przytoczonym przypadku 53-latki. Poddano ją m.in. USG jamy brzusznej i serca, prześwietleniu klatki piersiowej, a także badaniom dróg oddechowych. Ale nie da się sprawdzić wszystkiego, więc istnieje zagrożenie, że dawca będzie miał ukryte schorzenie - w tym przypadku był to niezdiagnozowany rak piersi. 

W raporcie medycznym napisano, iż pacjentka mogła mieć tzw. mikroprzerzuty, które wydostały się z pierwotnego guza do innych części ciała. Nie dało się ich wykryć za pomocą standardowych testów.

Nowotwór może rozwinąć się u każdego, niezależnie od wieku i kondycji. Są jednak substancje, których nadmiar w naszym organizmie zwiększa ryzyko jego wystąpienia. Tak jak należy unikać palenia papierosów, nadużywania alkoholu czy jedzenia wysoko przetworzonej żywności, warto też uważać na bakterie, wirusy, pasożyty i grzyby, które mogą przyczyniać się do zachorowania.

Tekst: Marcin Powęska

Konsultacja naukowa: dr Joanna Anna Walczak

Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy