Niepokojący symbol postępu. Czy 5G zabija?

Znaki przeciw wprowadzeniu 5G widać na niebie i ziemi nie tylko w Polsce... /East News
Reklama

Spory dotyczące nowych technologii bardzo rzadko przenoszą się na ulice. Tym razem jest inaczej - protesty przeciwko 5G organizowane są w miastach Polski, Niemiec, Stanów Zjednoczonych i wielu innych krajów. Czy telefonia piątej generacji faktycznie zagraża naszemu zdrowiu i życiu?

We wrześniu ubiegłego roku mieszkająca w Londynie Susanne Small  została przetransportowana z domu do szpitala psychiatrycznego - w asyście policji. Kobieta od kilku tygodni cierpiała na szereg niezbyt specyficznych dolegliwości, takich jak bóle głowy, apatia i osłabienie. Gdy zorientowała się, iż w pobliżu jej domu stanął maszt telefonii komórkowej, powiązała fakty i postanowiła zbadać sprawę.

W końcu ze stertą danych na temat szkodliwości promieniowania elektromagnetycznego odwiedziła swoją internistkę. Ta podobno zbagatelizowała problem, a kiedy Small wyszła, uznała, że pacjentka ma objawy paranoi - i stanowi zagrożenie dla siebie i otoczenia. Dwa dni później przewieziono ją do ośrodka zamkniętego. Czy diagnoza była trafna? To kwestia sporna, lecz jest niemal pewne, iż podobnych incydentów będzie przybywać. Wszystko za sprawą 5G - nowego symbolu postępu, który wzbudza społeczne niepokoje o sile przywodzącej na myśl protesty przeciwko ACTA.

Aktywiści ze Stowarzyszenia Centrum Informacji o Zdrowiu Dobrostan pisali o procedowanym niedawno przez polski parlament projekcie ustawy mającej uregulować działanie sieci 5G, że jest "niezgodny z konstytucją, prawami człowieka i obywatela". Czy rzeczywiście powinniśmy się bać?

Reklama

Nowa technologia, nowe obawy

5G to skrót odnoszący się do technologii mobilnej piątej generacji. Aktualny standard sieci komórkowej, znany jako 4G, pozwala na przesyłanie danych z prędkością od 100 Mb/s do 1 Gb/s. Jego następca umożliwi zwiększenie tej prędkości do 20 Gb/s. To sporo: w ciągu paru sekund będziemy mogli pobrać z sieci film o jakości Blu­ray!

Po co nam tak szybka tele komunikacja? Chodzi o internet rzeczy: 5G to fundament pod rozwój sieci łączącej ze sobą przedmioty. Niebawem w cyber przestrzeni zaczną funkcjonować nie tylko smartfony i komputery, ale równie powszechnie pralki, lodówki, grzejniki, samochody, kosze na śmieci oraz wiele innych urządzeń codziennego użytku. By było to możliwe, niezbędna jest rozbudowa infrastruktury. Według szacunków do wprowadzenia sieci 5G konieczne jest zwiększenie liczby stacji bazowych o 5-10 razy. Pozwoli to na obsługę do stu urządzeń na metr kwadratowy.

Co znamienne, przekaźniki będą miały niższą moc od tych działających w ramach sieci 3G/4G. Będą jednak emitowały fale elektromagnetyczne o wyższej częstotliwości - w przedziałach od 600 MHz do 26 GHz, a w planach jest wykorzystanie pasm nawet do 76 GHz. I tu zaczyna się problem. Zdaniem jednych realny, zdaniem drugich - zupełnie wydumany.

W obu obozach znajdują się zarówno laicy, jak i eksperci. Przeciwnicy 5G są zaniepokojeni do tego stopnia, że wychodzą na ulice: do protestów dochodziło w Polsce i za granicą. Pierwszym miastem w Europie, które odrzuciło pilotażowy projekt telefonii piątej generacji, była Bruksela. Czego obawiają się oponenci? Nowotworów, schorzeń neurodegeneracyjnych, chorób serca, zaburzeń układu hormonalnego, bezpłodności - a to tylko fragment długiej listy negatywnych skutków przypisywanych narażeniu na promieniowanie emitowane przez nadajniki telekomunikacyjne.


PEM podgrzewa tkanki

Bo cały spór rozbija się właśnie o ocenę wpływu promieniowania elektromagnetycznego na zdrowie. Niektórzy naukowcy wolą zresztą unikać tego określenia i mówić raczej o falach lub polu elektromagnetycznym (PEM). Dlaczego? Ponieważ wielu osobom sam termin "promieniowanie" kojarzy się z katastrofą nuklearną, a takie połączenia nie służą poczuciu bezpieczeństwa. Tymczasem promieniowanie elektromagnetyczne to bardzo szerokie pojęcie.

- Zaczyna się od promieniowania gamma, poprzez X, ultrafiolet, światło widzialne, podczerwień i dopiero kolejne pasmo to fale radiowe, do których zaliczane są również mikrofale - wyjaśnia dr hab. Grzegorz Tatoń z Katedry Fizjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Te pierwsze mają największą energię, te ostatnie - najmniejszą. Bardzo dobrze znane są negatywne skutki zdrowotne działania promieniowania jonizującego, czyli tego o najwyższych częstotliwościach: gamma, rentgenowskiego i częściowo UV. W dużych dawkach powoduje ono chorobę popromienną, w małych i przy częstym narażeniu może np. zwiększyć ryzyko rozwoju nowotworów.

- Jeśli natomiast chodzi o skutki zdrowotne promieniowania elektromagnetycznego z niskoenergetycznych zakresów, w szczególności fal radiowych, to jedynym obecnie znanym, potwierdzonym i bezdyskusyjnym efektem jest oddziaływanie termiczne - tłumaczy dr hab. Tatoń.

Mowa o wpływie PEM na wzrost temperatury tkanek. W stopniu powodowanym przez umiarkowane korzystanie z Wi­Fi czy smartfona jest on właściwie niegroźny. Organizm ludzki ma zdolność termoregulacji, potrafi więc radzić sobie z drobnymi zmianami temperatury. Problemy zaczynają się przy wyższych wartościach, lecz są one uwzględnione w zaleceniach dotyczących norm emisji tego typu promieniowania. W Polsce limity bezpieczeństwa należą do najostrzejszych w Europie, choć firmy telekomunikacyjne planujące rozbudowę infrastruktury na użytek sieci 5G intensywnie lobbują ich liberalizację. Stąd też biorą się protesty.



Za, a nawet przeciw

Tego, że oddziaływanie termiczne jest jedynym obecnie znanym, potwierdzonym i bezdyskusyjnym efektem działania mikrofal na organizm, przeciwnicy 5G właściwie nie kwestionują. Przynajmniej ci z tytułami naukowymi. Kłopot w tym, iż między dziedziną bezdyskusyjnych faktów a czczych spekulacji istnieje dość rozległa "szara strefa" poszlakowych danych pochodzących z rozmaitych badań ekspertów. Ich liczba jest trudna do zbagatelizowania: już w 1973 roku w raporcie przygotowanym na zlecenie U.S. Navy powoływano się na ponad 2300 opracowań wskazujących na możliwą szkodliwość fal radiowych Dziś jest ich ok. 6000!

Ale ilość nie przekłada się na jakość. Wiele analiz da się zakwestionować ze względu na niedociągnięcia metodologiczne lub małą próbę badawczą. Inne to eksperymenty na zwierzętach, których wyników nie da się odnieść wprost do ludzi. Część jednak faktycznie pozostawia wątpliwości odnośnie do bezpieczeństwa mikrofal. Przykładowo metaanaliza z 2009 roku wykazała istnienie związku między używaniem komórek przez co najmniej 10 lat i zwiększonym ryzykiem rozwoju nowotworów mózgu. Na podobną zależność wskazuje publikacja z 2017 roku. W opisie testów stwierdzono zależność między narażeniem na mikrofale z telefonów mobilnych i podwyższonym ryzykiem rozwoju glejaka w płacie skroniowym.

Problem w tym, że istnieje wiele innych analiz sugerujących, iż PEM nie stanowi zagrożenia. Jedno z ostatnich pochodzi z Australii. Uczeni wykazali, że w ciągu niemal trzech dekad funkcjonowania telefonii komórkowej w tym kraju wskaźniki zachorowalności na raka mózgu właściwie się nie zmieniły. - Wyniki badań są sprzeczne - podkreśla dr hab. Tatoń. To jednak pozostawia przestrzeń do dywagacji. Jak daleko można się w nich posunąć na gruncie naukowym?

Kąpiel w morzu mikrofal

- Powstawanie wolnych rodników w efekcie bezpośredniego oddziaływania fal radiowych jest wykluczone. Natomiast możliwe, że tego typu oddziaływania są w stanie nieznacznie wydłużać czas życia wolnych rodników, co z kolei może zaburzać równowagę w komórkach naszego ciała - wyjaśnia dr hab. Tatoń.

Wolne rodniki, czyli atomy lub cząsteczki zawierające niesparowane elektrony, przyczyniają się do degradacji DNA oraz starzenia się organizmu i sprzyjają rozwojowi wielu chorób przewlekłych. To jednak "szkodniki", od których nie da się uwolnić - powstają w trakcie naturalnych procesów biochemicznych, takich jak oddychanie. Ich ilość w organizmie zwiększa ponadto palenie papierosów, kontakt z zanieczyszczeniami powietrza, stres, zła dieta, a nawet intensywny trening.

Ale kropla może przelać czarę. Budowa sieci 5G wymaga instalacji nadajników w ogromnym zagęszczeniu. Urządzenia mają być rozstawione nawet co kilkadziesiąt metrów. Choć będą one mniejsze i słabsze niż obecne stacje bazowe, to jednak będą emitowały PEM o znacznie wyższej częstotliwości. Ich zasięg obejmie też dużo większy obszar niż dzisiejsza sieć. W praktyce oznacza to, że wszyscy będziemy "kąpać się" w morzu mikrofal - a ciągłe narażenie na promieniowanie może nie być obojętne dla zdrowia. To stosunkowo nowy czynnik w naszym środowisku. Niestety nie istnieją żadne dowody, które potwierdzałyby, że nam nie zagraża, są natomiast podstawy do podejrzeń, iż jest zupełnie odwrotnie.

Z takiego założenia wyszła Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem, która uznała fale radiowe za możliwy czynnik kancero genny. Wiadomo także, iż przewlekłe narażenie na PEM o wysokim natężeniu może powodować patologiczne zmiany w ludzkim  ciele. Wyrazem tego jest ujęcie w Polsce tzw. choroby mikrofalowej na liście chorób zawodowych służb ochrony kraju (wojsko, wywiad, więziennictwo). Co ciekawe, do 2002 roku figurowała ona również wśród chorób zawodowych dla osób cywilnych. Zniknęła z niej w niejasnych okolicznościach...

Jak zbadać nieuchwytne?

Naukowcy, którzy nie dostrzegają zagrożenia w 5G, podkreślają, że negatywne skutki biologiczne działania fal radiowych, niezwiązane z ich wpływem termicznym, nie zostały dowiedzione - przynajmniej w stopniu, przy którym można by mówić o szkodliwości zdrowotnej. Ich adwersarze w dużym stopniu właściwie zgadzają się z tym stanowiskiem. Ale jest tak tylko dlatego, że obie strony przyznają, iż dowiedzenie takiego wpływu graniczy z niemożliwością. Wszystko przez złożoność organizmu człowieka.

 - Trudność oceny skutków biologicznych związanych z działaniem PEM wynika z faktu, że oddziaływania elektromagnetyczne w naszym ciele cechuje ogromny stopień skomplikowania. W  ludzkim ustroju funkcjonuje kilkadziesiąt organów i tkanek o różnej budowie morfologicznej i składzie chemicznym, które w związku z tym charakteryzują się parametrami dielektrycznymi o odmiennych wartościach - wyjaśniała prof. Alicja Bortkiewicz na zorganizowanej w  Sejmie konferencji
 Szanse i zagrożenia wprowadzania technologii 5G.

Nietermiczne skutki narażenia na mikrofale nie są zatem dostępne do bezpośredniej obserwacji podczas analiz eksperymentalnych. W ich ocenie naukowcy muszą polegać na badaniach epidemiologicznych, które - przypomnijmy - dają sprzeczne rezultaty. Część z nich jest jednak na tyle niepokojąca, że skłoniła do daleko posuniętej ostrożności we wdrażaniu innowacyjnej technologii.

Do najbardziej miarodajnych, choć i najtrudniejszych do przeprowadzenia, zaliczane są testy prospektywne. Polegają one na rozpoczęciu obserwacji danej grupy osób przed narażeniem na daną zmienną, a następnie monitorowaniu ich zdrowia w trakcie ekspozycji na nią. - Jeżeli w środowisku pojawia się nowy czynnik i dochodzi do zmiany stanu zdrowia populacji, to jest to najbardziej przekonujący dowód, że wpływa na to ten właśnie czynnik - tłumaczyła prof. Bortkiewicz.


Jedno z takich badań przeprowadzono w Bawarii w latach 2004-2005. Naukowcy przez półtora roku monitorowali stan zdrowia mieszkańców miejscowości, w której wcześniej nie działała żadna stacja bazowa GSM. Po sześciu miesiącach od uruchomienia anteny w próbkach moczu uczestników eksperymentu stwierdzono znaczący wzrost stężenia hormonów stresu i spadek poziomu dopaminy (odpowiedzialnej m.in. za procesy zapamiętywania) oraz fenyloetyloaminy. Po kolejnym roku ekspozycji poziom neuroprzekaźników nie uległ normalizacji, co wskazywało, że organizmy badanych pozostają w przewlekłym stresie. Co istotne, przeciętna maksymalna gęstość mocy, na którą byli narażeni mieszkańcy, była relatywnie niska: wynosiła od poniżej 60 do powyżej 100 µW/m2. Tymczasem telekomy walczą o zwiększenie limitów w Polsce do... 10 W/m2. W efekcie poziom narażenia na PEM może być o blisko milion razy większy niż w przypadku populacji opisanej w badaniu!

Nie ma podstaw do... spokoju

Ministerstwo Cyfryzacji w opublikowanej niedawno "białej księdze 5G" przekonuje, że innowacyjna technologia nam nie zaszkodzi. Podobne stanowisko zajmuje resort zdrowia. Jednak podstawy do takiej opinii nie wydają się solidne.

 - Na moje pytanie dotyczące dowodów potwierdzających bezpieczeństwo 5G Ministerstwo Zdrowia odpowiedziało wprost, że nie ma ani jednych badań epidemiologicznych na świecie, które by dotyczyły konkretnej grupy osób, konkretnego narażenia, czasu oraz ekspozycji i takie bezpieczeństwo potwierdzały - alarmuje  Zbigniew Gelzok, prezes stowarzyszenia Prawo Do Życia. Od lat angażuje się on w spory sądowe z operatorami naruszającymi prawo telekomunikacyjne.

Urzędnicy powołują się na dane przytaczane przez Światową Organizację Zdrowia, które jednak dotyczą skutków termicznych. Jednocześnie stwierdzają, iż ocena związku między występowaniem problemów zdrowotnych a ekspozycją na PEM jest trudna ze względów metodologicznych - chodzi o dolegliwości nie specyficzne, które można powiązać z innymi czynnikami. Przydałyby się zatem badania prospektywne. Tyle że ich... nie ma, ponieważ nie wykonano ich na odpowiednio wczesnym etapie, czyli w początkowym okresie wdrażania telefonii komórkowej.

 - Kilka lat temu próbowaliśmy wpłynąć na operatorów, by sfinansowali badania ludności, ale przy stacjach bazowych, a nie wyrywkowe, bo w takim trybie w życiu niczego nie sprawdzimy - mówi Gelzok.

Niestety żaden z nich nie był zainteresowany. Na podobne analizy trudno więc liczyć w odniesieniu do 5G. Tym bardziej że sieć znajduje się już na etapie testów. Z sukcesem przeprowadzono je m.in. w Gliwicach i Zakopanem.

Szybkim wdrożeniem przełomowej technologii zainteresowane są zarówno telekomy, jak i rząd. Chodzi oczywiście o pieniądze: Ministerstwo Finansów szacuje, że w 2020 roku łączne wpływy z dystrybucji częstotliwości 5G oraz 800 MHz wyniosą od 3,5 do 5 miliardów złotych. Sieć piątej generacji ma też sprzyjać innowacjom oraz rozwojowi biznesu. Głosy sprzeciwu części społeczeństwa oraz niektórych naukowców raczej nie zdołają powstrzymać realizacji tych planów. Obywatele muszą więc pogodzić się z rolą "królików doświadczalnych".

- Uruchomienie sieci 5G stanowi gigantyczny eksperyment na zdrowiu nie tylko ludzi, ale w ogóle wszystkich istot żywych - twierdzi psycholog społeczny dr Joel Moskowitz z Uniwersytetu Kalifornijskiego. - Sieć piątej generacji będzie wykorzystywać fale wysokiej częstotliwości, które mogą oddziaływać na oczy, skórę, gruczoły potowe i obwodowy układ nerwowy - zauważa ekspert. Jakie będą skutki tego oddziaływania? Przekonamy się na własnej, nomen omen, skórze... 


Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy