​Mamuty wrócą na Syberię? Nie mamuty, a ich imitacja

Czym naprawdę będą mamuty, które próbują odtworzyć naukowcy? /HANDOUT/AFP/East News /East News
Reklama

Próba odtworzenia wymarłych w epoce lodowcowej mamutów przypomina nieco próby wskrzeszenia wytępionego 400 lat temu tura. Rzeczywiście, powstało zwierzę do złudzenia go przypominające. Nadal jednak nim nie było.

O pomyśle wskrzeszenia do życia mamutów pisaliśmy na łamach Interii. 15 milionów euro grantu przyznanego naukowcom z Colossal ma pomóc odtworzyć kopalnego trąbowca epoki lodowcowej na bazie komórek macierzystych słonia indyjskiego, czyli najbliższego krewnego wymarłych gatunków mamutów - zarówno żyjącego niegdyś w Europie (w tym w Polsce) oraz na Syberii mamuta włochatego, jak i półnoamerykańskiego mamuta kolumbijskiego.

Reklama

Pierwsze mamuciątko ma się urodzić już za sześć lat. A zatem nie mamy mieć w tym wypadku do czynienia z klasycznym klonowaniem, jak w wypadku owcy Dolly i wielu innych zwierząt. Naukowcy dostali grant na stworzenie hybrydy mamuta i słonia indyjskiego.

Mówi o tym zresztą dość wyraźnie na łamach "Guardiana" profesor Georg Church, specjalista genetyki w szkole medycznej uniwersytetu harvardzkiego, który wraz z przedsiębiorcą Benem Lammem założył firmę Colossal, której celem jest opracowanie metody ożywiania mamutów przy użyciu techniki edycji genów CRISPR. - Naszym celem jest stworzenie słonia odpornego na zimno (nawet -40 st. C), który będzie wyglądał i zachowywał się jak mamut.

"Będzie wyglądał i zachowywał się jak mamut" to kluczowe w tej sytuacji stwierdzenie, bowiem dość literalnie wskazuje na to, że nie będziemy mieli do czynienia ze wskrzeszeniem wymarłego gatunku. Powstanie zupełnie nowe stworzenie, stanowiące imitację dawnego mamuta.

Mamut pójdzie śladem nadkrowy Hitlera?

Mocno to przypomina próby odtworzenia tura, które w czasie drugiej wojny światowej podjęli na polskich ziemiach naziści. Tur był dzikim przodkiem domowego bydła, który od epoki lodowcowej żył w europejskich lasach. Jego zasięg stopniowo się kurczył, aż wreszcie Polska okazała się jego ostatnim skansenem. W 1627 roku w Puszczy Jaktorowskiej niedaleko Żyrardowa między Warszawą a Łodzią zabito ostatniego osobnika tura.

Wydawało się, że podobny los spotka inny relikt dawnej przyrody Europy - żubra, ale jego w okresie międzywojennym udało się uratować. W czasie drugiej wojny światowej narodził się więc pomysł, aby przywrócić europejskim puszczom także tura.

Na ten pomysł wpadli Niemcy. Bracia Lutz i Heinz Heckowie prowadzili badania na ten temat od lat dwudziestych, jeszcze w Republice Weimarskiej. Lutz Heck był dyrektorem zoo w Berlinie, a jego brat kierował ogrodem zoologicznym w Monachium. Uważali oni, że chociaż współczesne bydło domowe oraz wymarły tur należeli do odmiennych gatunków, to jednak łączy je spore pokrewieństwo. Tur to Bos primigenius, a bydło domowe to Bos taurus. W niektórych krajach do dzisiaj hoduje się bydło, które przypomina nieco wyglądem dawne tury, z ich potężną sylwetką, masywnym łbem i długimi, charakterystycznymi rogami skierowanymi ku przodowi. Do takich ras należy np. bydło z Kamargii we Francji czy bydło z Wielkiej Niziny Węgierskiej, a także włochate krowy ze Szkocji.

Niemcy zaczęli więc kompletować najbardziej zbliżone do tura rasy krów, by następnie krzyżować je i wydobywać geny najmocniej odpowiadające pierwowzorowi. Zakładali, że tak mogą cofnąć ewolucję, która doprowadziła do wyłonienia się hodowlanych krów z leśnego, potężnego tura.

Tur - mityczne zwierzę Germanii

Po dojściu do władzy Hitlera ich kontrowersyjne badania zyskały mocne wsparcie Trzeciej Rzeszy. Niemcy uważali tura za zwierzę niemal totemiczne, symbol germański nawiązujący jeszcze do starożytności.

- Te zwierzęta, które są zwane uri, są nieco poniżej rozmiaru słonia i o wyglądzie, barwie i kształcie byka. Ich siła i szybkość są nadzwyczajne; nie oszczędzają ani męża, ani dzikiego zwierza, którego dostrzegły - opisywał je Juliusz Cezar w "Wojnie galijskiej", a legendy związane z nieudaną próbą ujarzmienia przez Rzym ziem germańskich wiązały się także z tym wielkim ssakiem. Germańscy wojownicy mieli mierzyć się w dawnych lasach z turami, by dowieść swego męstwa. Nawet u Henryka Sienkiewicza na starożytnej rzymskiej arenie w czasach Nerona siłacz Ursus walczy z wielkim bykiem, zapewne turem.

Zwierzęciem zajęła się więc Ahnenerbe, czyli organizacja powołana przez nazistów do badania aryjskiej spuścizny i historii. Jej zadaniem było szukanie czegokolwiek na uzasadnienie germańskiej dominacji, łącznie ze św. Graalem i turami.

Hitler był bardzo zainteresowany powrotem tura do lasów Niemiec, a z czasem - do lasów całej podbitej Europy. I on, i entuzjasta tego pomysłu Hermann Göring (zapalony myśliwy) dali się omamić Heckom, że to możliwe. To właśnie w prywatnym rezerwacie marszałka w Puszczy Rominckiej w Prusach Wschodnich (dzisiejsze pogranicze Polski i rosyjskiego obwodu kaliningradzkiego) jesienią 1938 roku wypuszczono pierwsze krzyżowane zwierzęta, złożone z części zebranych przez Hecków ras.

To nie był prawdziwy tur

Zwierzęta przypominały wyglądem tury, to znaczy miały muskularne ciała, potężne i skierowane do przodu rogi, zachowany został dymorfizm płciowy w rozmiarach i ubarwieniu ciała. Było jednak wyraźnie mniejsze od wymarłych turów, których samce osiągały trzy metry długości i niespełna dwa metry wysokości w kłębie. Z czasem na wierzch wychodziły wiele innych "niedostatków" - zwierzęta Hecków były chorowite, z kruchymi kośćmi, słabo radziły sobie same w lesie i wymagały dokarmiania. Stawały się także agresywne, atakowały ludzi i inne zwierzęta. 

Trwały więc dalsze prace nad krzyżówkami, ich odporność i wytrzymałość się poprawiała, ale zdenerwowany Göring nakazał ich wypuszczenie do innych lasów. W 1942 roku wypuszczono je w Puszczy Białowieskiej. Niemcy chcieli ją połączyć z Puszczą Augustowską i Knyszyńską, aby stworzyć największy pierwotny las w Europie - taki, w jakim żyli starożytni Germanie, pogromcy Rzymu. Oczywiście, z turami.

Kontroli nad stadem już nie było i nie wiemy, co stało się z nim dalej. Prawdopodobnie większość zwierząt wybiła wkraczająca na polskie ziemie Armia czerwona, ale miejscowi chłopi z Podlasia widywali podobne do turów zwierzęta nawet grubo po wojnie. Dzisiaj małe stadka hodowlane tego bydła istnieją w Niemczech, Holandii, a nawet Polsce, gdzie trzyma się je w Dobrosułowie w Lubuskiem.

Do dzisiaj te krzyżówki nazywane są bydłem Hecka, krową Hitlera albo nadkrową nazistów. Stanowią one dowód na to, że ewolucji cofnąć się nie da. Hitlerowskie nadkrowy były bowiem bardzo podobne do dawnych turów, na pierwszy rzut oka - niemal identyczne. Cóż z tego jednak, skoro nimi nadal nie były. Bydło Hecka pozostawało nadal zwykłą krową, imitującą tura i pozująca na swego przodka. Nie należało jednak wciąż do jego gatunku, bo to niemożliwe.

Obecnie od kilkunastu lat trwają w Poznaniu prace nad odtworzeniem materiału genetycznego tura, aby go sklonować. Z rogów, kości, zębów i zachowanych fragmentów udało się stworzyć wiele łańcuchów. To prawdziwy materiał genetyczny tura, a nie jego hodowlanych następców.

Mamut w 99,6 procentach jak słoń

W wypadku mamutów mamy mieć do czynienia nie z klonowaniem zwierząt z pozyskanego materiału genetycznego, ale stworzeniem hybrydy genów dwóch różnych gatunków. I to niespokrewnionych ze sobą nawet na poziomie rodzaju, bo jednak słonie indyjskie należą do innej grupy trąbowców niż mamuty. Są ich najbliższymi krewnymi, ale to jednak inna grupa. Inne sylwetka, inne zwyczaje i środowisko, inna epoka.

Naukowcy z Colossal zamierzają bowiem użyć 99,6 procent genomu słonia indyjskiego i 0,4 procent genów odpowiadających za mamucie cechy, takie jak wielkie i zakręcone ciosy, znacznie większe niż u obecnych słoni, futro, małe uszy czy odporność na zimno. Ciąża ma mieć miejsce w organizmie współczesnego słonia (zapewne afrykańskiego, który jest większy), a zatem trzeba się też liczyć z ingerencją organizmu matki w ciało płodu.

Naukowcy nie odtwarzają zatem mamuta, ale go projektują genetycznie. Tworzą jego imitację według ustalonego wzoru. Powstanie nie mamut, ale twór mamutokształtny, zbliżony do oryginału tak, jak krowa Hitlera do tura.

Warto też pamiętać, że wraz z mamutami zniknęło ich środowisko - podobne do tundry otwarte stepy Eurazji i Ameryki Północnej, rosnące na przedpolu lodowca. Dzisiaj takie zwierzęta nie miałyby już warunków do życia w zmienionym drastycznie i wciąż ocieplającym się klimacie. Ich epoka odeszła, odeszły także i one.

Radosław Nawrot

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: mamuty | radosław nawrot | nauka | zwierzęta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy