Legendarna chupacabra: Czym to właściwie jest?

Mityczna chupacabra w niektórych wierzeniach przedstawiana jest jako "wysysacz kóz" /East News
Reklama

​Na naszej planecie nie brakuje tajemniczych stworzeń. W przypadku niektórych ewolucja sprawiła, że dla ludzkiego oka niekiedy wyglądają dziwnie, a nawet upiornie.

Dla przykładu gwiazdonos amerykański (Condylura cristata) przez budowę pyszczka przypomina niebezpiecznego intruza z odległej galaktyki. Z kolei przez swoje wielkie oczy, podobne do tych, które mają obcy w filmach science-fiction, przerażać mogą także ssaki wyrakowate (Tarsiidae).Tamaryna cesarska (Saguinus imperator) wyglądem przypomina dawnych cesarzy japońskich lub mnichów buddyjskich.

Dlaczego więc nie może istnieć krwiożercza bestia, która żywi się krwią zwierząt hodowlanych?

Po śladach okapi

Teoretycznie istnienie takiego zwierzęcia jest możliwe. Żywienie się krwią innych gatunków nie jest w świecie przyrody niczym szczególnym. Komary, kleszcze, nietoperze, pijawki, to tylko niektóre z gatunków, których pożywieniem jest krew. Według legend do tej grupy należy również legendarna chupacabra.

Pomimo rozwoju nauki oraz techniki nasza planeta nadal nie została do końca zbadana, a jej biosfera może zaskakiwać. W przeszłości istniało wiele gatunków uważanych za spektrum kryptozoologiczne, ale ich istnienie zostało później potwierdzone.

Na przykład pokrewna żyrafy okapi (Okapia johnstoni), zapomniana przez ewolucję istota z trzeciorzędu, została odkryta dopiero w 1901 roku. Do tego czasu była uważana za zwierzę mityczne.

Doniesienia o indonezyjskich smokach wyśmiewało wielu, natomiast później okazały się smokami, czyli waranami z Komodo (Varanus komodoensis).

Reklama

A co z chupacabrą? W tym przypadku prawdopodobnie jest to tylko legenda.

Upiór, który rzeczywiście żywi się krwią!

Jak wiadomo, wampiry dosłownie kochają krew. Nie mowa tutaj o arystokratach, którzy spędzają dzień w trumnie i wyruszają w nocy w poszukać białej dziewczęcej szyi, w której mógłby zatopić swoje ostre zęby.

Prawdziwych krwiopijców znajdziemy wśród nietoperzy. Żywią się krwią głównie zwierząt ciepłokrwistych, przede wszystkim ptaków, ale nietoperz zwany wampirem zwyczajnym preferuje krew ssaków.

Rolnicy z Ameryki Południowej zwalczają je, ponieważ gatunek ten często atakuje pasące się bydło. Wampir zwyczajny dzięki receptorom umiejscowionym wokół nozdrzy wybiera najlepsze miejsce do ukąszenia na ciele ofiary. Następnie nacina swymi bardzo ostrymi zębami i zlizuje spływającą krew.

Ponieważ krew ma niską wartość energetyczną, zwierzę musi pić jej znaczną ilość. Jednocześnie przybiera na wadze, dlatego potem trudno mu unieść się w powietrze. Po posiłku spędza dzień ukryty w dziuplach drzew, jaskiniach i innych kryjówkach.

Niezwykłe u wampirów zwyczajnych jest to, że podobnie jak np. morsy opiekują się osieroconymi osobnikami. 

Ameryka i Europa

Raporty o chupacabrze pierwotnie pochodzą z kontynentu amerykańskiego, ale później stworzenia były rzekomo widziane w Karpatach, w Portugalii, a nawet na opuszczonym obszarze elektrowni jądrowej w Czarnobylu, gdzie prawdopodobnie zmutowała, ponieważ miała cztery rzędy zębów. Opisy wyglądu chupacabry bardzo się od siebie różnią, a gdyby założyć, że są one prawdziwe, nie mogłyby dotyczyć tego samego zwierzęcia. Według niektórych świadków stworzenie jest dwunożne, natomiast według jednych z pierwszych doniesień pochodzących z Portoryko zwierzę porusza się na czterech nogach.

Cechami charakterystycznymi chupacabry podobno są bezwłosa skóra oraz kły pokaźnych rozmiarów. Część rzekomych obserwacji stwierdza, że może zmieniać kolor skóry albo, że posiada skrzydła. Czasem jest wielkości małego psa, innym razem może się mierzyć z niedźwiedziem. Podobno posiada także wielkie oczy, podobne do ludzkich.

Demon z Portoryko

Chupacabra jest stosunkowo młodym zjawiskiem. Pierwszy raz miała zostać zauważona w 1995 r. w Portoryko, wtedy mówiono, że jest wielkości małego humanoida. Według miejscowych rolników była odpowiedzialna za śmierć kilku owiec, które zabiła wysysając z nich krew. Wkrótce doniesienia z Portoryko dotarły na resztę kontynentu amerykańskiego, przez Stany Zjednoczone, Meksyk, do Hondurasu, Nikaragui, Panamy aż do Peru, Boliwii, Argentyny i Chile.

W niektórych krajach chupacabra wzbudza ogromny strach, podczas gdy w innych urządza się na nią polowania. Ponoć kilka razy została sfotografowana, a nawet sfilmowana. Kilka okazów rzekomo złapano, podobno znaleziono kilka martwych. Jak naukowcy reagują na tego typu "znaleziska"?

Chore zwierzę czy monstrum?

Świerzb jest bardzo uciążliwą chorobą. Powoduje go roztocze, świerzbowiec drążący (Sarcoptes scabiei) i może występować zarówno u ludzi, jak i innych ssaków, takich jak psy, koty, kopytne, wołowate, dziki, wombaty, koale oraz niektóre małpy. Jednym z objawów tej choroby skóry jest wypadanie włosów. W zaawansowanym stadium choroby dochodzi do całkowitego wyłysienia. U wszystkich zwierząt, które podejrzewano, że są przedstawicielami gatunku chupacabry i które udało się przebadać naukowcom, zdiagnozowano świerzb lub inne choroby skóry. Najczęściej okazywało się, iż były to zarażone świerzbem kojoty lub psy.

Interesujące jest to, iż wspomniane już pierwsze doniesienia na temat chupacabry w bardzo dużym stopniu pokrywają się z opisami kosmitów z filmu Mutant, który pojawił się na ekranach kin niedługo przed wydarzeniami w Portoryko. Również pogłoski o całkowitym wysysaniu krwi nie mogą być prawdziwe. Raport sporządzony przez lekarzy weterynarii, którzy badali zwierzęta zaatakowane przez chupacabrę, niczego takiego nie wykazał.

Kojot ze świerzbem

W 2010 roku biolog Barry O ́Connor z Uniwersytetu Michigan przeprowadził badania dotyczące występowania chupacabry w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie zwierzęta, z którymi miał styczność, okazywały się kojotami chorymi na świerzb. Chore oraz osłabione drapieżniki nie miały siły polować na dziką zwierzynę, dlatego ich łupem stawały się zwierzęta hodowlane. Łatwiej choremu zwierzęciu zaatakować zwierzęta gdzieś w zagrodzie, niż ścigać jelenia lub zająca, dodaje O ́Connor.

Najprawdopodobniej chupacabra jest tylko mitem. Nie oznacza to jednak, że poznaliśmy już wszystkie gatunki zwierząt czy roślin żyjących na Ziemi. Każdego roku naukowcy odkrywają nowe gatunki. I można jedynie przypuszczać, ile z nich wyginie, zanim zdążymy dowiedzieć się czegokolwiek na ich temat. 


21 wiek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy