Komar: Największy morderca naszych czasów

Krew piją jedynie samice. Samce żywią się nektarem, a krew zupełnie ich nie interesuje /Smith Collection/Gado / Contributor /Getty Images
Reklama

Chociaż nie są ani wielkie i silne jak tygrysy, ani jadowite jak niektóre gatunki węży, przenoszą bardzo niebezpieczne choroby. To właśnie ten fakt sprawia, że są one największymi zabójcami w królestwie zwierząt, jeśli chodzi o liczbę ofiar. Mowa tu o komarach. Nie chodzi jednak wbrew pozorom o stworzenia żyjące daleko w egzotycznych krajach. Niebezpieczeństwo grozi również nam.

Na przenoszone przez komary choroby umrze rocznie 750 000 ludzi, kolejnych około 200 000 000 zachoruje w wyniku ukąszenia. Komary mają na sumieniu najwięcej istnień na naszej planecie. Tylko w Polsce żyje około 50 gatunków tych zwierząt. Występują przede wszystkim w tzw. lasach łęgowych, w pobliżu zbiorników wodnych, gdzie mają idealne warunki do rozmnażania. Jedna samiczka może złożyć aż do 300 000 jajeczek. Rozwój komara przebiega w czterech stadiach: jajeczko, larwa, poczwarka oraz osobnik dorosły.

Która krew smakuje najlepiej?

Jedyne mały procent komarów jest nieszkodliwy dla innych stworzeń. Wiele z nich jest natomiast odpowiedzialnych za przenoszenie śmiertelnych chorób takich jak żółta gorączka, wirus Zika, ale także najgorszej ze wszystkich chorób przenoszonych tą drogą, czyli malarię. Tylko ta choroba ma na sumieniu rocznie aż 600 000 żyć. Ale w jaki sposób komary wybierają swoje ofiary? Wygląda na to, że niektóre grupy krwi smakują im bardziej niż inne. Według badań przysiądą one dwa razy chętniej na osobach z grupą krwi 0 niż A. Grupa krwi B znajduje się gdzieś pośrodku, jeśli chodzi o popularność wśród komarów.

Reklama

Bakterie i dwutlenek węgla 

Komary potrafią zidentyfikować wydychany przez nas dwutlenek węgla na odległość kilkudziesięciu metrów. Ogólnie można powiedzieć, że ludzie wyżsi wydychają go więcej i dlatego są dla komarów wyraźniejszym celem. Według badań z roku 2011 niektórzy ludzie mogą je również przyciągać za pomocą szczególnego rodzaju bakterii żyjących na ich skórze, zwłaszcza jeśli mają ich tam dużą liczbę. W ten sposób dałoby się również wyjaśnić, dlaczego niektóre miejsca na naszym ciele są dla owadów bardziej atrakcyjne niż inne. 

Tropikalne komary w Polsce?

Najniebezpieczniejsze dla człowieka komary żyją przede wszystkim w tropikalnej oraz subtropikalnej Afryce, Ameryce Środkowej i Południowej oraz części Azji. W ostatnich latach, głównie za sprawą zmian klimatycznych i coraz cieplejszych zim, niektóre ich rodzaje rozprzestrzeniły się jednak również na obszary, gdzie wcześniej nie żyły. Jednym z nich jest komar tygrysi (Aedes albopictus) przenoszący choroby wirusowe, z których niektóre mogą być nawet śmiertelne. Po jego ukąszeniu możemy się zarazić chorobą denga lub chikungunya, Gorączką Zachodniego Nilu czy żółtą gorączką. Gatunek ten był już widziany u naszych sąsiadów - w Niemczech, na Słowacji czy w Czechach, nie dotarł jednak jeszcze do Polski.

W roku 2018 w Czechach oraz w Niemczech zarejestrowano po kilku latach ponowne zachorowania na Gorączkę Zachodniego Nilu. Następnie choroba zaatakowała w Grecji i we Włoszech. Ta tropikalna choroba została nazwana według gatunku komarów które ją przenoszą, a żyją w okolicy Nilu w Afryce Północnej, a jej objawy przypominają objawy grypy.

Migrujące ptaki

Same komary nie szerzą tropikalnych chorób, a jedynie je przenoszą. Za szerzenie odpowiedzialne są czynniki chorobotwórcze. W przypadku zachorowań na gorączkę Zachodniego Nilu występujących u naszych sąsiadów były to prawdopodobnie migrujące ptaki pochodzące z Afryki Subsaharyjskiej, które sprowadziły chorobę do Europy. Komary piją krew zarażonych ptaków i mogą w momencie ukąszenia człowieka przenieść wirus na niego.

100 mln chorych

Jeśli chodzi o choroby tropikalne występujące u polskich turystów po powrocie z zagranicznych urlopów, prym wiodą dur brzuszny, malaria oraz denga. Inna jej nazwa to gorączka krwotoczna, a chorzy czują się tak, jakby łamały się ich kości. Póki co nikt nie zaraził się jeszcze żadną z tych chorób na terytorium Polski. W krajach tropikalnych na malarię choruje rocznie 100 milionów osób. 

Nie tylko komar tygrysi 

Informację o tym, że komar tygrysi jest już w Polsce, jako pierwszy podał "Dziennik Zachodni" powołując się na fotografię emerytowanego pracownika Uniwersytetu Śląskiego dra Antoniego Winiarskiego. Chociaż okazało się, że widoczne na zdjęciu stworzenie nie jest tym szczególnie niebezpiecznym rodzajem azjatyckiego komara, znane są przypadki kiedy zwierzę zostało "przywiezione" przez turystów w samolocie i razem z nimi opuściło maszynę. W Polsce nie musimy się jednak tego obawiać.

A gdzie malaria ma się dobrze?

Komar tygrysi nie musi być jednak komarem-wektorem jednego z powyższych wirusów. Staje się nim jedynie wtedy, gdy wypije krew osobnika zarażonego, najczęściej poza terytorium Europy. U naszych czeskich sąsiadów komar tygrysi pojawił się na Morawach w okolicy miasto Brzecław, gdzie wraz z nim wystąpiły zachorowania na choroby uważane za egzotyczne. Obszar ten jest szczególnie gorący.

Biedni mają pecha

Malaria to ostra i przewlekła choroba pasożytnicza przenoszona przez samice komarów Anopheles. Jest to jednocześnie jedna z najczęściej występujących na świecie choroba zakaźna, na którą rocznie zachoruje ponad 200 milionów osób. Choroba ta dotyka przede wszystkim biedniejsze warstwy społeczne. Osoba, która na nią zachorowała, wykształca w sobie odporność, która niestety nie trwa wiecznie. Kolejne zachorowania mają jednak dużo lżejszy przebieg.  

Wpływ globalnego ocieplenia

Naukowcy z niemieckiego Bayreuthu oraz sztokholmskiego Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób zbadali, jaki wpływ na rozszerzenie chorób tropikalnych mogą mieć zmiany klimatu. Mimo że przedmiotem ich badań był wirus chikungunya, ich wyniki dotyczą również innych schorzeń wirusowych. Naukowcy doszli do wniosku, że jeśli tempo globalnego ocieplenia w najbliższym czasie się zwiększy, choroby te będą powszechnie przenikać również na południe Europy oraz do USA.

Choroba ludzi zgarbionych

Wirus chikungunya (czyt. czikugunia) został opisany w połowie XX wieku w Tanzanii i Ugandzie. Tubylcy nadali mu miano pochodzące od jego objawów. W języku Makondo słowo chikungunya znaczy mianowicie "chodzić przygarbionym". Chorobę powoduje wirus z grupy Alfa, a do jej objawów należą gorączka, bóle stawów, głowy oraz mięśni. Do dziś nie istnieje na nią lek. Można leczyć jedynie objawy, przede wszystkim gorączkę. Chorobę chikungunya przenoszą dwa gatunki komarów - komar tygrysi oraz komar tropikalny. Z powodu zmian klimatycznych dużo łatwiej przedostają się do miejsc, w których nigdy wcześniej nie żyły. Komary te mogą przeżyć jedynie w klimacie długotrwale ciepłym, co jak dotąd nie było możliwe w Europie, sytuacja ta jednak szybko się zmienia. 

Miliard zagrożonych

Według badań takim chorobom jak wirus Zika, denga lub żółta gorączka będzie musiało w przyszłości stawić czoła kolejny miliard ludzi. Naukowcy przewidzieli kierunek migracji dwóch komarów-wektorów Aedes aegypti oraz Aedes albopictus. Swoje badania oparli na rosnących temperaturach w niektórych rejonach świata.

Niebezpieczeństwo wielkich miast

W chwili obecnej nie istnieje skuteczna szczepionka przeciw wirusom przenoszonym przez komary, a kilka preparatów przeciw chorobie denga znajduje się w fazie testów. Eksperci ostrzegają, że choroby przenoszone przez komary mogą się pojawić w miejscach gęściej zaludnionych. Wielu obywateli tych miejsc zostanie wystawionych na działanie tego typu wirusów po raz pierwszy. Ponieważ osoby, które wcześniej nie spotkały się z chorobą nie miały jeszcze okazji wykształcić w sobie odporności, epidemie mogą być początkowo bardzo rozległe.

Treści popularno-naukowe z miesięcznika Świat na Dłoni wydawnictwa Amconex

Świat na Dłoni
Dowiedz się więcej na temat: komary | wirus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy