Inteligencja percepcyjna: Skąd się bierze fanatyzm?

Autor "Inteligencji percepcyjnej" stara się ustalić źródła i przyczyny przejawów fanatyzmu we współczesnym świecie /123RF/PICSEL
Reklama

Dlaczego podobają nam się produkty reklamowane przez celebrytów? Co sprawia, że niektóre postacie cieszą się posłuchem absolutnym wśród poddanych? Aby nauczyć się lepiej interpretować to, co dzieje się wokół nas potrzebna jest inteligencja percepcyjna.

Dr Brian Boxer Wachler na przykładzie badań naukowych i przykładów z popkultury i historii wyjaśnia, w jaki sposób nasz mózg może zmieniać interpretację własnych doświadczeń, a nawet nimi manipulować. Przytacza między innymi historię pierwszych chrześcijańskich krucjat, które uznaje się za przykłady religijnego fanatyzmu. Skąd w ogóle bierze się fanatyzm? 

Przeczytaj fragment książki "Inteligencja percepcyjna. Jak mózg tworzy iluzje i złudzenia"

Nie jest przesadą stwierdzić, że jesteśmy zewsząd bombardowani fanatyzmem. Docierają do nas informacje o radykalnych działaniach i inspirowanych religią aktach terroryzmu na całym świecie, które zachodzą z tak dużą częstotliwością i prędkością, że powoli się do nich przyzwyczajamy - czy to do strzelanin w centrach handlowych, czy do terrorystów ścinających głowy zakładnikom, czy wreszcie do samobójczych ataków w miejscach publicznych.

Reklama

Ekstremizm może przyjmować wiele form, z których nie wszystkie muszą wiązać się z przemocą fizyczną czy religią (choć jest to powszechne w przypadku sekt, o czym za chwilę). Na przykład fanatyczni obrońcy zwierząt oblewają ubranych w futra celebrytów czerwoną farbą. 

Radykalni przeciwnicy palenia protestują przeciwko każdej osobie z papierosem w ręku, nawet jeśli znajduje się w strefie dla palaczy. 

Nabuzowani uczestnicy demonstracji antywojennych zmuszają się do zbiorowych wymiotów, aby wyrazić swój sprzeciw wobec zaangażowania militarnego USA za granicą - takie zdarzenie miało miejsce w San Francisco.

Posiadanie silnych przekonań, wyrażanie i bronienie ich oraz usiłowanie (w granicach rozsądku) przekonania innych do swoich racji niekonieczne kwalifikuje się jako fanatyzm. Nie chciałbym w żaden sposób osądzać ani kategoryzować jakichkolwiek religii, przywódców religijnych czy ich wyznawców. 

Moim celem w tym rozdziale jest pokazanie, w jaki sposób inteligencja percepcyjna naraża nas na wchłonięcie przez fanatyczne światy, gdzie poglądy pozbawione są wszelkiego sensu i logiki i przeradzają się niemoralne lub niebezpieczne zachowania. I nie mówię tutaj o hordach nastolatków podłączonych na stałe do konsoli PlayStation - to jest dosłownie dziecięca igraszka w porównaniu z tym, o czym za chwilę będziemy mówić.


Papież, który wytoczył 200-letnią wojnę w imię Boga

W latach 1096-1272 najagresywniejszymi siłami świata nie były dzieci, które zdały sobie sprawę, że dały się oszukać, kupując "morskie małpki", ani obrońcy praw zwierząt sprzeciwiający się wykorzystaniu wielbłądów jako środka transportu na Bliskim Wschodzie. Byli to europejscy chrześcijanie dążący do odzyskania Ziemi Świętej (Jerozolimy) od muzułmanów i Turków. 

Szacuje się, że w dziewięciu wyprawach wojskowych zwanych krucjatami lub wyprawami krzyżowymi (niezły eufemizm) śmierć mogło ponieść od miliona do nawet dziewięciu milionów ludzi (dane są szacunkowe, gdyż najwyraźniej w tamtych czasach nikt nie zaprzątał sobie głowy tak błahymi statystykami).

Któż wszczął tę długą i krwawą rzeź? Czyżby wszyscy ci pobożni żołnierze obudzili się pewnego dnia, mówiąc: "Hej, zdobądźmy Ziemię Świętą - zbijemy fortunę na wodzie święconej wprost z Jerozolimy!". Otóż wyprawy zainicjował, rzecz jasna, Bóg, za lekką namową papieża Urbana II. 

Dnia 27 listopada 1095 r. ten francuski papież - nie do końca przypominający swoich współczesnych, dobrodusznych następców przemierzających świat w papamobile - wygłosił płomienne orędzie, w którym wezwał 100 000 uzbrojonych chrześcijan, by wyruszyli do Jerozolimy pod hasłem "Bóg tak chce" (łac. Deus lo volt). Urban II przekonał krzyżowców, że tak szlachetna misja (czytaj: barbarzyńska napaść) uwolni ich od grzechów, a także przyniesie konkretne dobra materialne i niewysłowione nagrody w niebie.

Czy Bóg osobiście podsunął papieżowi ten rewelacyjny pomysł? Czy określił, ilu dokładnie niewinnych ludzi musi zabić krzyżowiec, aby odpokutować za grzechy? Moment - czy czasem zgodnie z 10 przykazaniami i Biblią samo zabójstwo nie jest grzechem?

Papież Urban II był znakomitym oratorem i miał własne motywacje związane z krucjatami, choć początkowo odpowiadał jedynie na prośbę o pomoc otrzymaną od cesarza bizantyjskiego Aleksego I, który bronił chrześcijańskich terytoriów w Anatolii przed Turkami. Papież podtrzymywał tezę, że chrześcijanie powinni kontrolować Ziemię Świętą, ponieważ to tutaj zmarł i zmartwychwstał Jezus Chrystus. Co nieco wiedział też o zgromadzonych przez muzułmanów bogactwach. Ale generalnie był po prostu przepełniony nienawiścią do pogan o wierzeniach odmiennych od jego. 

Intencja jego słów wypowiedzianych w imię religii nie różniła się wcale od przesłania późniejszych przemówień Adolfa Hitlera, które manipulowały tłumem, jednocząc go wokół wspólnej sprawy i przeciwko wspólnemu wrogowi. Papież nazywał muzułmanów "poganami", którzy "wielbią demony", a chrześcijańskich żołnierzy zapewniał, że Bóg "jest ich przewodnikiem". 

Wyruszający na podbój żołnierze byli nieugięci w swych celach, w pełni przekonani, że Bóg jest po ich stronie. Niska inteligencja percepcyjna w szeregach chrześcijan pozwoliła, by nastrój udzielił się całej Europie i był przekazywany z pokolenia na pokolenie - nawet jeśli nagrody osiągnięte przez nich za życia (trudno powiedzieć co wydarzyło się potem) okazały się mniej imponujące od oczekiwanych.

Papież Urban II zmarł, zanim dotarły do niego wieści o podbiciu Jerozolimy (co jednak nie trwało długo). Nie miał też pojęcia o licznych kolejnych krucjatach ani o milionach ofiar, które pochłonęły, a które zainicjował.

Fragment książki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy