Eksperyment dowodzi: Lubimy krzywdzić

Byłbyś w stanie kogoś skrzywdzić fizycznie? Tak dotkliwie, by krzywdzony poczuł niewyobrażalny ból, tracił przytomność, krzyczał wniebogłosy? Nie? Tak samo myśleli uczestnicy badania w latach 60. Pomimo upływu lat, większość z nas dziś prawdopodobnie postąpiłaby podobnie.

Autorytety mają niebagatelny wpływ na życie człowieka. - Nie ma nic złego w posiadaniu kogoś, na kim chce się wzorować, kogo chce się słuchać - twierdzi Bartłomiej Żukowski, właściciel ośrodka terapeutycznego Sensica.eu. - Problemy pojawiają się, gdy osoba ta wymusza na nas zachowania, do których normalnie byśmy się nie dopuścili.

Wpływ kar za pamięć

Jednym z najbardziej zaskakujących, a równocześnie stojących na granicy etyki eksperymentów jest eksperyment Milgrama badający posłuszeństwo wobec autorytetów. Po umieszczeniu ogłoszenia w prasie, zgłosiło się kilku ochotników, którzy mieli wziąć udział w badaniu "wpływu kar na pamięć". Dostali nawet wynagrodzenie (obecnie około 100zł), z zaznaczeniem, że pieniądze są otrzymywane za samo wzięcie udziału i nie zostaną im one odebrane.

Reklama

Prąd za karę

Ochotnicy ("nauczyciele") byli w jednym pomieszczeniu, natomiast w drugim siedział "uczeń", rzekoma kolejna "osoba badana" (w rzeczywistości pomocnik, który wcielał się w swoją rolę); pokoje oddzielono szybą. Nauczyciel wypowiadał słowa, wyrażenia, zdania, by badać pamięć ucznia. Za każdą negatywną odpowiedź uczeń otrzymywał karę w postaci wstrząsu elektrycznego, z każdą kolejną złą odpowiedzią odpowiednio wyższą.

Przed eksperymentem ochotnicy zostali porażeni prądem o wartości 45V, co było uznawane już za dość bolesne. Podczas samego badania, przy 75V uczeń zaczął już mówić o ogromnym bólu, przy 150V krzyczeć, a pewnym momencie być tak wyczerpany fizycznie i psychicznie, by nie wydawać już artykułowanych odgłosów.

Przepraszali, że nie zabili

Sądzisz, że Ty nie pozwoliłbyś na cierpienie drugiej osoby? Badani też tak sądzili. Dopóki eksperymentator nie przypominał im na każdym kroku, że to eksperyment. Dopóki sugestywnie, ale grzecznie dawał do zrozumienia, że ma kontynuować. Efekt? 65% z biorących udział w badaniu zaaplikowało uczniowi dawkę śmiertelną, doskonale o tym wiedząc. Gdy nie byli w stanie zwiększyć mocy, większość z nich przepraszała - nie, nie siebie. Eksperymentatora. Że nie dają rady. (Co więcej - w zmodyfikowanej wersji eksperymentu, w której badani nie widzieli krzyczącej i poruszającej się w konwulsjach osoby badanej, aż 90% zdecydowało się na najsilniejszą dawkę!).

Kontrowersyjne "nie"

Czy można było przerwać badanie? Jak najbardziej. Wystarczyło stanowczo i zdecydowanie mówić "nie", dokładnie czterokrotnie, ani przez chwilę nie zmieniając zdania - bo tylko cztery razy eksperymentator mógł sugerować kontynuowanie badania, po tym czasie eksperyment przerywano. Nikt nie odmówił kary aż do wartości 300V (!), określanej już jako "niezwykle silny wstrząs".

Dlaczego ten eksperyment jest ważny dla każdego z nas? Uświadamia nam, jak bardzo jesteśmy podatni na wpływ autorytetu, "kogoś wyżej". Mądrzejszego, piękniejszego, o większym prestiżu społecznym. Nie możemy zatracać jednak swojego poczucia własnej wartości. Nie wiemy, jak zachowalibyśmy się, gdyby od naszego zachowania zależało cierpienie i ból, a nad sobą czulibyśmy oddech kogoś, kogo szanujemy.

Kto zamęcza ciebie?

Nie musimy wybiegać aż tak dalece w naszej wyobraźni, przyjrzyjmy się naszemu otoczeniu. Czy są osoby, które zmuszają Cię do robienia czegoś, na co wcale nie masz ochoty? A może ulegasz wpływom nie tylko konkretnej osoby, ale wygrywa nad Tobą uzależnienie, depresja? Warto popracować nad własną asertywnością i umiejętnością stanowczego mówienia "nie", jak podkreślają specjaliści z Sensica.eu. Należy uzmysłowić sobie, z czym sobie nie radzimy, nazwać swoje problemy. I dostrzec, że jesteśmy istotami obdarzonymi wolną wolą.

 


materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: psychologia | eksperyment | badanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy