Warsztaty dla supertaty!

Czego przyszli ojcowie uczą się na warsztatach, przygotowujących ich do największej życiowej roli? Sprawdź!

Drodzy panowie. Zawartość tych dwóch pięciolitrowych baniaków z wodą to mniej więcej taki ciężar, jaki nosi wasza druga połówka w ciąży. Przypnijcie je sobie. A teraz wykonamy kilka ćwiczeń. Na początek spróbujemy zmyć sobie lakier z paznokci u stóp. O co chodzi? Nie macie pomalowanych czy trudno wam dosięgnąć? Jesteśmy na warsztatach dla supertaty.

Paweł Cukrowski, specjalista od rehabilitacji, uczy właśnie... empatii. Wokół przejęci mężczyźni. Część z nich ma już ojcowski chrzest za sobą. Reszta dopiero się przygotowuje do, jak mówią, największego wyzwania życia. Wśród nich Patryk Osęka i Artur Gano, trzydziestolatkowie z Warszawy. Bo to tu działa pierwsza w kraju szkoła ojcostwa z prawdziwego zdarzenia. Program został zaprojektowany specjalnie dla mężczyzn, a patronat objęła Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej (niektórzy wykładowcy są z nią związani zawodowo).

Reklama

Misja i wyzwanie

Oberwaliście kiedyś? Więc wiecie, że pierwszy raz to jest szok, a za drugim już wiadomo: "byle nie w nos". Macie po prostu doświadczenie. Tak samo jest z ciążą, pierwsza będzie dla was najtrudniejsza - mówi Paweł Cukrowski. Tłumaczy: - Co robicie, jak uszkodzi się koło w samochodzie? Pędzicie do warsztatu. Jeśli popsuje się koło w samochodziku syna, przyjmijcie, że to tak samo priorytetowa sprawa. Jeśli będziecie ignorować dziecko, przestanie przychodzić do was po pomoc.

Po twarzach słuchaczy widać, że takie argumenty trafiają w sedno: z powagą przyjmują do wiadomości, że to oni mają nam zmywać paznokcie u stóp, otwierać drzwi do samochodu, wiązać buty i naprawiać zabawki dziecka.

Na warsztatach bycie mężem i ojcem wygląda jak misja, której bohaterami stają się mężczyźni. Dlaczego? Bo mężczyźni lubią wielkie wyzwania. Ale też dlatego, że wychowanie dziecka i opieka nad nim to naprawdę trudne zadanie.

- Łatwo powiedzieć: klepnij dziecko w plecy, gdy się zakrztusi. Spróbuj to zrobić, kiedy twoja ręka jest szersza niż plecy malucha - mówi przejęty Patryk Osęka (za miesiąc zostanie ojcem) i trenuje na lalkach inną metodę pomocy w zakrztuszeniach: układanie dziecka głową w dół.

- Kiedy zdarzy wam się wypadek na placu zabaw, nie będziecie mieli ze sobą apteczki. Robicie opatrunek z tego, co jest pod ręką. Jeśli rana krwawi, nie sięgajcie po papierowe serwetki z pobliskiej restauracji. Ściągnijcie obrus, bo najlepsze jest płótno - mówi Anna Korycka, instruktor pierwszej pomocy i ekspert Europejskiej Rady Resuscytacji (przywrócenie oddechu i tętna), a ojcowie wpatrują się w nią, jak rekruci na szkoleniu przed pierwszym wyjściem na pole bitwy.

Ojciec to brzmi dumnie

W całej Europie mężczyźni coraz później decydują się zostać ojcami. Nie dlatego, że nie chcą. Traktują ojcostwo bardzo poważnie: "Chciałbym mieć dziecko, ale to ogromna odpowiedzialność", mówią. W Polsce jest tak samo. Patryk Osęka jest tu najmłodszy, ma 26 lat: - Czuję, że to sprawa, do której trzeba podejść poważnie i profesjonalnie - mówi.

Obok niego siedzi Karol - przyszedł na warsztaty, chociaż jeszcze (jak mówi) "nie jest w ciąży": - Zastanawiamy się nad tym z żoną. Chciałem się podszkolić, żeby mieć ogólną wiedzę - mówi. - Potem może nie być na to czasu: ciąża, poród, opieka... Mój kumpel niedawno został ojcem i okazało się, że nie umie ubrać małego na spacer. Jest cały w nerwach, gdy ma go ponosić, żeby się odbiło. Ja będę to miał w małym palcu.

Kilka miesięcy temu stacja Discovery zakończyła badania współczesnych mężczyzn w Europie, w tym także w Polsce. Wynika z nich, że aż dwóch na pięciu Polaków reprezentuje typ nazwany przez ekspertów jako "nowoczesny i powściągliwy". To mężczyzna, który nie wstydzi się zajmować domem, lubi spędzać czas z rodziną i chce wychowywać swoje dziecko na równi z partnerką. - Bycie ojcem staje się dziś najważniejszą rolą mężczyzny - mówi dr Jacek Kochanowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Aż 63 proc. Polaków uważa, że mężczyzna potrafi wychować dziecko tak samo dobrze jak kobieta. To wysoki procent, który pokazuje, że polscy mężczyźni nie różnią się od kolegów z Europy Zachodniej.

Trzydziestolatek Artur Gano już jest ojcem. Kiedy córka miała trzy lata, jego żona wróciła do pracy. - Wtedy to ja spędzałem z małą więcej czasu. Odbierałem ją z przedszkola, chodziłem na plac zabaw. Gdyby policzyć godziny, byłem tatą na więcej niż pół etatu - mówi z dumą. Na warsztaty przyszedł, by odświeżyć zapomnianą wiedzę i "zostać superojcem", żartuje. Drugie dziecko w drodze.

Patryk Osęka (poród za miesiąc) już ustalił z żoną, że kąpiele będą należały do niego: - Jeśli będę musiał zostać dłużej w pracy? Trudno, syn na mnie poczeka. Gorzej byłoby, gdybyśmy wcale nie mieli kontaktu. Patryk chce się też zajmować małym w weekendy. Kupił już wózek, gromadzi akcesoria. Na czas po porodzie planuje wziąć dwa tygodnie urlopu: - Od dłuższego czasu nie biorę wolnego w pracy, żeby sobie na to pozwolić - wzdycha.

Jak mówi Jacek Kochanowski: - Mężczyźni coraz rzadziej pytają: czy to wypada facetowi? Wśród studentów i znajomych nie spotkałem mężczyzny, który zastanawiałby się "jak pozostać męskim, wychowując dziecko". Wychowanie jest męskim zadaniem. Przecież było takie również wcześniej: kiedyś ojciec "przejmował" syna spod władzy matki i w autorytarny, twardy sposób uczył go męskości.

Survival i wsparcie

Organizatorką warsztatów Supertaty jest Izabela Operlein, socjolog i psycholog. Na pomysł wpadła w czwartym miesiącu ciąży, niezadowolona z tego, czego nauczyli się z mężem w szkole rodzenia. On został współorganizatorem przedsięwzięcia oraz... pierwszym studentem. - Mężczyźni potrzebują wiedzy o rozwoju dzieci. W przeciwieństwie do kobiet, rzadko czytają podręczniki o wychowaniu. Sami mieli często ojców milczących i nieobecnych, nie bardzo więc mogą liczyć na wzory wyniesione z domu. Potrzebują też podpowiedzi, konkretnych rozwiązań codziennych problemów, z jakimi zetkną się w nowej roli. Inaczej ich nauczycielkami będą tylko żony, a to nie jest najlepszy start w ojcostwo - mówi Operlein.

Patryk Osęka też zaczął od szkoły rodzenia i również się rozczarował: nie mieli żadnych zajęć praktycznych. Jak ustawić wanienkę do kąpieli? Jakie akcesoria są naprawdę przydatne? Sterylizować zabawki czy oswajać dziecko z bakteriami? - przeszukiwał internet, ale nie wiedział, komu wierzyć: czy to napisał ekspert, czy jakiś dowcipniś? - Podoba mi się, że na warsztatach zajęcia prowadzą także mężczyźni, inni ojcowie. Oni mówią o swoich doświadczeniach i podają twarde dane - mówi.

- Uważałem, że przepisy dotyczące podróży z dziećmi są przesadne, a dowiedziałem się, że gdyby nie zapiąć dziecka w foteliku to przy prędkości 40 km/h może wypaść przez szybę z taką siłą, jakby spadało w dół z 10 metrów! To jest realny problem, z którym mogę się zmierzyć - mówi Patryk.

- W szkole rodzenia słyszałem tylko: musi pan wspierać swoją żonę. Artur Gano narzeka: - Facet, który chce być dobrym ojcem, jest zostawiony sam sobie. nikt nie usiłuje go wspierać i rozumieć. A przecież także dla nas narodziny dziecka to koniec świata. Artur nazywa ojcostwo szkołą przetrwania. Do dziś pamięta, jak skradał się po schodach z zakupami i rozpakowywał torby, wstrzymując oddech - stuk albo szelest folii budziły dziecko. Nieprzespane noce. Zero imprez. Koledzy w odstawce. Baby blues u żony.

- Moja wielka pasja do koszykówki, sztuk walki to dziś wspomnienie. Teraz dobrą formę zapewnia mi bieganie za rowerem córki. Mam niezłe wyniki - uśmiecha się Artur. Przygotowuje się właśnie na kolejny survival.

- Nie boję się, że źle przewinę czy upuszczę dziecko - mówi. - Mam inny koszmar: jestem w firmie, w sali konferencyjnej prezentacja wyników mojego działu. A ja zasypiam na stole... Bo jak mam być sprawny w pracy po dwóch miesiącach wstawania w nocy? Już się umówił z żoną: tym razem nie będzie jej podawał nad ranem dziecka do karmienia. Ona jednak może się zdrzemnąć w ciągu dnia. - Ja w tym czasie będę w pracy i nikt mi nie da taryfy ulgowej z powodu ojcostwa. Jest wdzięczny, że żona zwyczajnie go rozumie.

Patryk jest dobrej myśli. - Na pewno dziecko zabiera wolny czas. Ale nie patrzę na to, jak na wyrzeczenie. W końcu chodzi o mojego syna. Chcę być przy nim, jak nauczy się siadać i chodzić. Z czego rezygnuję? Z sauny w piątkowe popołudnie? Z przepłynięcia paru długości na basenie? Nadrobię, kiedy będę uczył syna pływać.

Zaufaj i zostaw

Dziś zajęcia bhp. Na ogromnym ekranie pojawia się obraz mieszkania. Widziane z góry, przypomina trójwymiarową planszę do gry. Z każdego kąta - z półki nad przewijakiem, gniazdek w ścianie, szafki na środki czystości - wygląda ryzyko. - Celem prawdziwego faceta jest, jak nam mówiono, posadzenie drzewa, spłodzenie syna i wybudowanie domu - zaczyna szkolenie Piotr Gremplewski. - Jeśli jednak syna już mamy, okazuje się, że dom nie wystarczy - musi to być dom bezpieczny. I to jest dopiero wyzwanie, zaraz wam udowodnię.

Kursanci, jak w grze survivalowej radzą sobie wirtualnie z kolejnymi zasadzkami: kontaktami, niebezpiecznymi regałami, rozmieszczeniem gaśnic przeciwpożarowych (muszą być!). Ćwiczenia komputerowe przechodzą w praktykę: - Na kolana! - komenderuje Piotr Gremplewski. - Dotąd patrzyliście na dom z pozycji dorosłego. Wasze dziecko po domu przemieszcza się po podłodze. Macie pięć minut, żeby odnaleźć wszelkie możliwe zagrożenia - wyjaśnia.

Ojcowie posłusznie czołgają się po zaimprowizowanym w sali obok mieszkaniu. Jeden wyciąga spod łóżka śrubkę, inny odnajduje torbę foliową. Wychodzą na dwór odpalić gaśnicę: - Żebyście nie stracili głowy, gdy w domu zacznie się pożar - tłumaczy instruktor. Mężczyźni są zachwyceni...

Jak mówi Izabela Operlein: - Tata nie jest mamą bis. Istnieją działania, w których mężczyźni po prostu czują się lepiej i pewniej. Ewolucja i kultura chciała, by zajmowali się zapewnianiem bezpieczeństwa, walką, kontaktem ze światem zewnętrznym. Choć wiele się zmieniło, to ojcowie częściej niż matki uczą córki wychodzić "na zewnątrz": uprawiać sport, walczyć o swoje, bardziej też podbudowują poczucie wartości dzieci. Dla synów stają się idolami i wzorem do naśladowania, a taka rola niesie za sobą dużą odpowiedzialność i wymaga zaangażowania. Warto to wspierać.

Przez to, że wychowanie dzieci zaczęto uważać za "zajęcie kobiece", ojcowie czuli się w domach niepotrzebni, mówili: moja żona robi to lepiej, nie wiem, co robić z dzieckiem, to mnie nudzi.

Artur, któremu wkrótce urodzi się druga córka, narzeka: - Bawić się z dziewczynką to wcale nie jest prosta sprawa dla faceta. Zazdroszczę żonie tej łatwości, z jaką umie urządzić zabawę w sklep czy w Kopciuszka. Mnie to przychodzi z trudem. Nie mam pomysłów ani inwencji. Liczył, że na warsztatach nauczą go, jak bawić się w dziewczęce zabawy. - A tu bhp. Fajne, to mnie interesuje, ale czy to wystarczy?

- Zamiast zmuszać się do zabawy w sklep, ojciec ma inne zadanie. Uchylić rąbka męskiego świata: sportu, gier, ukochanych książek ze swojego dzieciństwa, jednym słowem robić z dzieckiem to, w czym on się dobrze czuje. Być obok po męsku, spędzać czas razem.

To pozwala mężczyznom przypomnieć sobie siebie sprzed lat, zrealizować z dziećmi własne pasje, na przykład pływanie żaglówką. Artur, niegdyś pasjonat sztuk walki, może przecież chodzić ze starszą córką na aikido, uczyć ją gry w koszykówkę - radzi Operlein mężczyznom.

A kobietom? - Zaufaj mu, zostaw go z dzieckiem. Mężczyźni przez stulecia byli nauczycielami i wychowawcami, radzili sobie znakomicie.

- W każdym z nas tkwią potrzeby i umiejętności związane z posiadaniem dzieci. Niekoniecznie zależą od płci. Są przecież kobiety, które wcale nie chcą mieć potomstwa - mówi dr Kochanowski.

- W niektórych kulturach, np. w Melanezji, opieka nad dziećmi to domena ojców. Styl wychowania dostosowuje się do świata, w którym żyjemy. Nasz zmierza w kierunku partnerstwa, więc wychowanie też idzie w tym kierunku: dowodem są zaangażowani ojcowie.

Patryk dowiedział się właśnie od położnej, że mleko matki można zamrażać i podawać podgrzane w butelce. - To zupełnie zmienia sytuację. Będę mógł się zająć Brunonem "na poważnie", a nie przez chwilkę, żeby żona wzięła prysznic.

- Zostawałem z córką sam na całe weekendy od drugiego tygodnia jej życia, żona studiowała - opowiada Artur. - Teraz idzie na studia podyplomowe, więc wkrótce będę się opiekował dwiema dziewczynkami.

- Mężczyźni będą się zajmowali wychowywaniem dzieci w coraz większym stopniu - dodaje Kochanowski. Z czasem męskie rozmowy o tym, jak leczyć kaszel czy w co się bawić z synem, staną się standardem.

Karolina Święcicka

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: ojcostwo | opieka | ojciec | wychowanie | żona | warsztaty | dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy