Mroczna strona Imperium

Ogromna twierdza w Londynie była niemym świadkiem najstraszniejszych wydarzeń w historii Imperium Brytyjskiego. Zamordowano tam następców króla, ścięto najwybitniejszych myślicieli czy przetrzymywano zastępcę Hitlera...

By umocnić panowanie nad Anglią, Wilhelm Zdobywca nakazał wznieść w Londynie, nad północnym brzegiem Tamizy, potężną twierdzę - Tower of London. Budowa rozpoczęta w 1070 roku trwała prawie 30 lat. Forteca miała symbolizować poddanym potęgę monarchy i zarazem stanowić więzienie dla jego wrogów. Postawiono ją na planie prostokąta, grubość jej murów wynosi niemal cztery metry, zaś wysokość 27,4 metra. W każdym rogu posiada dodatkowo wieżę.

Okryta ponurą sławą

W późniejszych wiekach najstarszą część twierdzy, zwaną White Tower (Biała Wieża), z polecenia Ryszarda Lwie Serce obwarowano dodatkowymi murami, a całość otoczono fosą, dobudowano też kolejne obiekty. Tower of London była typowym średniowiecznym zamkiem, łączącym funkcje obronne - mieściły się tu zbrojownia i prochownia - oraz więzienne. Do XVII wieku stanowiła też oficjalną rezydencję angielskich królów i zarazem ich schronienie, np. w 1381 roku młody Ryszard II ukrył się tu z rodziną przed plądrującymi Londyn buntownikami. Wieża, częściowo przebudowana w okresie renesansu, służyła rozmaitym celom, m.in. mieściła się tam menażeria i skarbiec. Jednak największą - i najbardziej ponurą - sławę zyskała jako więzienie i miejsce kaźni. W jej murach straciło życie wielu ludzi: zwykłych poddanych, arystokratów, a także członków monarszych rodów.

Szczątki znalezione pod schodami

Szczególnie odrażającą była zbrodnia, jakiej dopuścił się Ryszard III, każąc zamordować dwóch nieletnich synów i następców Edwarda IV, po śmierci ich ojca w 1483 roku. Odnalezione pod schodami w White Tower ludzkie szczątki uważa się za ich zwłoki. W Tower Green (dziedzińcu) czarne granitowe płyty upamiętniają miejsce, gdzie znajdował się szafot. Życie traciły tu wyłącznie koronowane głowy, jak dwie żony Henryka VIII, Anna Boleyn i Katarzyna Howard. W murach Tower więziono też Elżbietę, późniejszą władczynię Anglii, oskarżoną o spiskowanie przeciwko królowej Marii, zwanej "Krwawą".

Ścinano najsłynniejszych

W części twierdzy Tower Hill ścinano arystokratów, takich jak Robert Devereux, hrabia Essex, który dzięki swej urodzie został faworytem Elżbiety. Potem stracił łaski monarchini, wzniecił bunt i w 1601 roku położył swą głowę pod katowski topór. Do galerii sławnych więźniów należy najsłynniejszy (obok Erazma z Rotterdamu) myśliciel doby renesansu, Tomasz Morus, autor głośnej "Utopii". Trafił do więzienia, ponieważ nie popierał zerwania z papiestwem, na które zdecydował się Henryk VIII. Filozofa osądzono, skazano i ścięto na Tower Hill 6 lipca 1535 roku. Gdy żegnał się z życiem, miał rzec: "Umieram jako dobry sługa króla, ale przede wszystkim sługa Boga".

Ostatni więzień

Od drugiej połowy XVII wieku twierdza stała się składem wojskowym. Wciąż jednak osadzano tam aresztowanych ludzi, np. w latach 1914-1916 osoby podejrzane o szpiegostwo. Ostatnim więźniem Tower był jeden z najbliższych współpracowników Hitlera, Rudolf Hess. W 1941 roku porwał samolot i przyleciał do Wielkiej Brytanii, podobno z propozycją zawarcia pokoju. Nie doceniono jego wysiłków i siedział w Białej Wieży do końca wojny.

By nie odleciały ptaki

Obecnie Tower to jedna z najpopularniejszych brytyjskich atrakcji turystycznych i arcyciekawy obiekt muzealny. W pomieszczeniach twierdzy znajdują się m.in.: kolekcja zbroi z czasów Tudorów i Stuartów oraz artylerii, a także zbrojownia. Szczególną atrakcją jest drewniany blok, na którym po raz ostatni (w 1747 roku) ścięto w Anglii człowieka, niejakiego lorda Lovata.

Charakterystyczne dla Tower są kruki, mieszkające w zamkowych wieżach od XVII wieku. Wiktoriańska legenda głosi, że, dopóki w twierdzy będą żyły kruki, dopóty imperium brytyjskie pozostanie niezagrożone i nie zginie. Opowieść ta okazała się na tyle przekonująca, że do opieki nad nimi jest wyznaczany jeden ze strażników, zwany Ravenmasterem (dosł. panem kruków). Na wszelki wypadek, wedle zasady "przezorny zawsze ubezpieczony", kilka ptaków ma zawsze podwiązane skrzydła...

Reklama

Niektórym udało się zbiec

Z Tower podobno nie można było uciec, ponieważ wejście znajduje się zaraz nad wodą - podpływano do niego łódkami i prowadzono więźniów wprost do celi. Źródła historyczne podają jednak przykłady paru śmiałków, którym udało się zbiec. Pierwszym był Ranulf Flambard, biskup Durham, zamknięty z rozkazu króla Henryka I w 1100 roku. Duchowny po roku, za pomocą przemyconych dla niego lin, spuścił się z murów, przepłynął rzekę, po czym udał się do Normandii.

Podobnym szczęściarzem był jezuita, John Gerard, żyjący w XVI wieku. Znalazł się w Tower oskarżony o katolicką propagandę. Został skazany na śmierć, choć w trakcie przesłuchań, mimo tortur, nie przyznał się do winy. W więzieniu od razu zabrał się za opracowanie planu ucieczki. Z zewnętrznym światem kontaktował się za pomocą przemycanych przez sprzymierzeńców notatek, zapisanych niewidzialnym atramentem (z soku pomarańczowego). Pierwsza próba ucieczki nie powiodła się, druga okazała się bardziej fortunna. Jeden ze wspólników jezuity przepłynął fosę łódką i zdołał rzucić mu linę. Zakonnik o mało nie zginął, próbując zejść po niej w dół. Nie potrafił jej dostatecznie mocno ująć poranionymi w czasie tortur rękoma. Jednak Gerardowi udało się zbiec i wkrótce opuścił wrogi kraj. Resztę życia spędził w Rzymie.

Jacek Inglot

Śledztwo
Dowiedz się więcej na temat: twierdza | tower
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy