"Złote biedaszyby". Polowanie na nielegalnych górników

Francuska piechota morska na rzekach Gujany próbuje zwalczyć nielegalne kopalnie złota /Jody Amiet/AFP /East News
Reklama

Francuskie władze od lat walczą z nielegalnym wydobyciem złota, które niszczy środowisko naturalne. Mimo rzucania coraz to nowych sił, jest to walka z wiatrakami.

Do Gujany Francuskiej można polecieć mając jedynie dowód osobisty w kieszeni. Choć leży w Ameryce Południowej i graniczy z Brazylią oraz Surinamem, jako departament zamorski Francji, należy do Unii Europejskiej. Ponad 80 procent powierzchni Gujany pokrywają wilgotne lasy równikowe poprzecinane gęstą siecią rzek. Szybki rozwój górnictwa i unijne dotacje dla rolnictwa spowodowały, że zieloną granicę zaczęły przekraczać coraz większe grupy nielegalnych imigrantów. Głównie z Brazylii. Także oni stanowią największą grupę nielegalnych górników, wydobywających z rzek złoto.

Reklama

Armia francuska, wraz z lokalną policją stara się ograniczyć nie tylko napływ imigrantów, ale także "garimpeiros" - nielegalnych górników. Do walki z nimi skierowano ponad 500 żołnierzy, policjantów i celników. W ubiegłym roku, w ramach operacji "Harpia" Francuzi wykonali ponad 1300 patroli, które doprowadziły do zlikwidowania 765 nielegalnych kopalni i zajęcia sprzętu, gotówki oraz złota o wartości 26 milionów Euro. Wojskowi przyznają, że to walka z wiatrakami.

- W miejscach łatwo dostępnych, w pobliżu rzeki, wracają z dwoma spalinowymi generatorami, piłą łańcuchową i ponownie uruchamiają swoją działalność w ciągu trzech dni, gdy tylko odejdziemy - mówił dziennikarzom AFP podpułkownik z 9 brygady piechoty morskiej, która wystawia do gujańskiej operacji swoje pododdziały. Dziennikarzom przedstawił się jedynie imieniem Thomas - zgodnie z wytycznymi francuskiej armii, nazwiska żołnierzy znajdujących się na misji nie mogą pojawić się w prasie.

Nawet, kiedy załogom śmigłowców i samolotów patrolowych uda się zlokalizować nielegalne kopalnie, to patrole nie są w stanie dotrzeć na tyle szybko, żeby złapać przestępców na gorącym uczynku. W przeciwieństwie do sąsiedniej Brazylii, Francuzi w Gujanie nie posiadają wyspecjalizowanych jednostek rzecznych. Brazylijczycy kontrolują graniczną rzekę Oyapock, dzięki patrolowcom Flotilha do Amazonas, które trafiły tam na początku 2018 roku.

Francuzi wykorzystują drewniane łodzie z doczepianymi silnikami, które pilotują tzw. Bushinengue, potomkowie surinamskich niewolników, których przodkowie uciekli do dżungli, gdzie nauczyli się nawigować, po amazońskich rzekach. Przy ich pomocy piechota morska poluje na mniejszych i większych właścicieli złotych biedaszybów.

Ochrona środowiska

Nielegalne kopalnie są likwidowane nie tylko ze względów podatkowych, ale głównie ze względu na niebezpieczne substancje, jakie trafiają do rzek, niszcząc ekosystem. Władze departamentu szacują, że rocznie nielegalnie wydobywanych jest około 10 ton złota, w tym samym czasie do rzek, wód gruntowych i gleby trafia około 13 ton rtęci, wykorzystywanej podczas nielegalnych prac górniczych.

Władze podkreślają, że stanowi to poważne zagrożenie nie tylko bezpośrednio dla mieszkańców Gujany, ale także dla rolnictwa. Stąd ciągłe patrole i wypady grup interwencyjnych. Problem w tym, że często, nim piechota morska wyląduje na brzegu, to górnicy zdążą spakować przenośne agregaty, pompy i na swoich łodziach uciekają głębiej w dżunglę. Każdego dnia w gujańskich lasach trwa zabawa w kotka i myszkę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy