Wyszukiwarki ujawniają prawdziwą opinię Rosjan na temat wojny w Ukrainie

Analiza trendów internetowych pokazuje, że wbrew temu, co sugerują propagandyści oraz różne oficjalne sondaże, coraz mniej Rosjan akceptuje oficjalne kremlowskie uzasadnienie wojny w Ukrainie.

Analiza trendów internetowych pokazuje, że wbrew temu, co sugerują propagandyści oraz różne oficjalne sondaże, coraz mniej Rosjan akceptuje oficjalne kremlowskie uzasadnienie wojny w Ukrainie.
Władimir Putin nie cieszy się wcale takim poparciem Rosjan, jakie wskazują oficjalne sondaże /POOL THIBAULT CAMUS/BC /AFP


Zarówno rządowe, jak i niezależne (a przynajmniej teoretycznie), sondaże opinii publicznej w Rosji, wskazują na ciągłe poparcie dla inwazji Putina na Ukrainę i prowadzonych tam działań wojennych. Według portali Voice of America czy Euronews, prowadzone ostatnio przez rosyjski rząd badania opinii publicznej pokazują dwie tendencje w odniesieniu do wojny w Ukrainie. Wykazały, że aż 80 proc. badanych wyraziło zaniepokojenie finansowymi i społecznymi skutkami zachodnich sankcji nałożonych po inwazji Rosji na Ukrainę, ale jednocześnie nie obwiniają oni Kremla i nadal wspierają "specjalną operację wojskową".

Reklama

Rosjanie są za wojną. Ale czy na pewno?

Co bardziej zaskakujące, nieco niższe, ale wciąż bardzo korzystne dla Kremla wyniki, pokazała też anonimowa ankieta internetowa przeprowadzona przez Open Minds Institute (OMI) na temat wartości i przekonań społecznych, która wykazała, że około 55 proc. respondentów nadal opowiada się za kontynuacją wojny. Tu jednak zaczynają pojawiać się pierwsze wskazówki, dlaczego tak jest - OMI zastrzegł, że prawie jedna piąta respondentów odmówiła odpowiedzi na pytania dotyczące ich stosunku do wojny, a jeden z uczestników skomentował to słowami: “Dziękuję, że nie muszę zeznawać przeciwko sobie".

Mówiąc krótko, wielu Rosjan ewidentnie obawia się otwartego wyrażania swoich poglądów, dlatego jak zauważa Kyiv Post, ich prawdziwe poglądy na temat wojny w Ukrainie i obawy, które z tego wynikają, można znaleźć raczej w ich wyszukiwaniach internetowych i różnią się one od tego, co chciałby kreować Kreml. A przynajmniej tak wynika z analiz, jakie przeprowadził niezależny rosyjski magazyn The Insider, a konkretniej jego redaktorka Dada Lyndell, specjalistka ds. danych, która działa w ramach International Center for Journalists (ICFJ) i specjalizuje się w białym wywiadzie.

Wskazuje ona na sześć obszarów, które bardzo często pojawiają się w rosyjskich wyszukiwaniach w Google i Yandex i są jej zdaniem dobrym wyznacznikiem rosyjskich nastrojów. Pierwszy to pytanie "kiedy skończy się wojna i kto wygra" - tak, wojna, bo jak się okazuje większość Rosjan tak właśnie nazywa wydarzenia w Ukrainie. Wyraźny jest też wzrost zapytań "kto przegrywa", a nie "kto wygrywa", a także poszukiwań perspektyw "porozumienia pokojowego" lub "negocjacji".

Wróżki i kryształowe kule?

Obawy Rosjan dotyczące przyszłości świetnie pokazuje również rosnąca nieufność do oficjalnych prognoz, która objawia się coraz silniejszym zwrotem ku... przepowiedniom internetowych wróżek, czarodziejów, wieszczy i wszelkiego rodzaju szarlatanów. I wydaje się, że nawet armia rosyjska podąża tym "nadprzyrodzonym" trendem, bo wolontariusze przesyłają "zaczarowane" paczki zawierające modlitwy, konsekrowane krzyże i papierowe ikony "Św. Jerzego Zwycięskiego", aby chronić żołnierzy na linii frontu.

Widać też wyraźny niepokój związany z atakami dronów, które zwróciły na wojnę uwagę nawet apolitycznych mieszkańców. Bo jak mówi litewski politolog Mindaugas Lapinskas, "drony stały się skutecznym sposobem zwrócenia uwagi na wojnę, ponieważ znaczna część populacji interesuje się wydarzeniami tylko wtedy, gdy jest nimi bezpośrednio dotknięta".

W wynikach wyszukiwania, zwłaszcza z pierwszych miesięcy wojny, można też dostrzec wyraźny podział na zapytania "czemu zaatakowali" i "czemu zaatakowaliśmy", wskazujący na pewne zdezorientowanie mieszkańców Rosji. I podobne widać też w sytuacjach, kiedy z "radaru" znika Władimir Putin, jak to było ostatnio podczas buntu Prigożyna. Rosjanie zaczynają się też zastanawiać, po co ich prezydentowi Ukraina i... kiedy zakończy się jego "przywództwo".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ukraina | wojna | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy