W Iraku znowu gorąco
Po kilku miesiącach spadku natężenia przemocy w Iraku, w marcu nastąpił ponowny, znaczny wzrost ataków na wojska amerykańskie, siły irackie i cywilów.
Te alarmujące wieści przynosi "New York Times", powołując się na dowództwo sił USA w Bagdadzie. Jak podaje gazeta, w marcu dokonano w Iraku 631 ataków zbrojnych, czyli ponad dwukrotnie więcej niż w lutym, kiedy było ich 239. Przeważająca większość - 562 - to ataki na wojska amerykańskie i sprzymierzone z nimi rządowe siły irackie (w lutym nastąpiło ich 177). Ataków na ludność cywilną naliczono w marcu 69, czyli niewiele więcej niż w poprzednim miesiącu (62).
Zaczęło się w Basrze
Gros ataków to akcje rebeliantów i terrorystów przeciwko Zielonej Strefie w Bagdadzie, gdzie mieści się siedziba rządu irackiego i ambasada USA. Silne starcia miały też miejsce w Mieście Sadra, czyli slumsach w stolicy Iraku, gdzie bojówki szyickiego przywódcy Muktady as-Sadra walczyły z siłami rządowymi i amerykańskimi.
Te ostatnie walki to dalszy ciąg konfliktu zbrojnego między milicją Sadra (Armia Mahdiego) a rządem premiera Nuriego al-Malikiego, który rozpoczął się od starć w Basrze na południu kraju.
Eskalacja przemocy w marcu przeczy optymistycznym ocenom sytuacji w Iraku, przedstawianym przez administrację prezydenta George'a Busha i republikańskiego kandydata na prezydenta, senatora Johna McCaina.
Generał - optymista
Najnowsze doniesienia dały dodatkowe argumenty przeciw wojnie Demokratom, którzy we wtorek kierowali przesłuchaniami w senackiej Komisji Sił Zbrojnych. Dowódca wojsk w Iraku generał David Petraeus i ambasador USA w Bagdadzie Ryan Crocker przekonywali tam senatorów, że sytuacja się poprawia.
Z drugiej strony, wzrost ataków w marcu dostarcza też argumentów przeciwnikom wycofywania wojsk z Iraku i wyznaczania terminarza ich ewakuacji.
Tomasz Zalewski