Tak druga armia świata rozbraja miny. Kłoda i "za ojczyznę"

Jeżeli zastanawialiście się kiedyś, jak armia Putina radzi sobie z ogromnymi polami minowymi na froncie Ukrainy, to kilku sołdatów właśnie postanowiło to pokazać. Okazuje się, że obok saperki najlepszym przyjacielem rosyjskiego sołdata jest kłoda, którą musi uderzać w miny.

Miny są jedną z największych bolączek zarówno ukraińskiego, jak i rosyjskiego żołnierza. Dlatego wydawałoby się, że za naszą wschodnią granicą opracowuje się już różne metody bezpiecznego unieszkodliwienia ukrytych ładunków. Jednak jak bardzo się mylimy pokazali rosyjscy żołnierze, którzy pokazali, że po co bawić się w rozbrajanie miny... jak można je zdetonować po prostu w nie uderzając.

Pokazują i objaśniają to zresztą na filmie. Po znalezieniu takiej miny wystarczy ją trochę odkopać, aby łatwiej ją aktywować. Potem wystarczy znaleźć najmłodszego szeregowego, dać mu długą kłodę i powiedzieć, że ma bojowe zadanie, za które dostanie medal. Tak o to można prowadzić rozminowywanie nawet niewielkiego zagajnika.

Reklama

Samo nagranie ma w sobie dziwny urok, jaki w ciągu wojny na Ukrainie wytworzyła w sobie rosyjska armia. No bo niby jest druga w rankingach, niby ciągle ma dominować w sprzęcie, ale na koniec dnia to jakoś nas chyba nie dziwi widok rosyjskiego żołnierza nawalającego w miny jak jakiś jaskiniowiec. Zupełnie jakby poznawał nową, zupełnie nieznaną technologię.

Praktyka częstsza niż może się wydawać

Zwalniając jednak konie komedii, to takie detonowanie miny poprzez silne uderzenie, jest znaną i stosowaną praktyką na Ukrainie. Wykonują ją także Ukraińcy, którzy muszą sobie radzić z rosyjskimi polami minowymi. W wielu przypadkach zwykli żołnierze nie mają odpowiedniego sprzętu do rozbrajania, więc sięgają do wszelkich rzeczy, którymi na niewielką odległość mogą zdetonować miny.

Takie działanie może sprawdzić się jednak tylko na niewielkie i pojedyncze miny. Nie mają one aż tak dużo ilości materiału wybuchowego i nie wyrzucają tak dużo odłamków. Dla żołnierza, który uderzy w nią taką kłodą, największym mankamentem będzie huk i dym. Paradoksalnie to sama kłoda może stać się potężnym odłamkiem, co zresztą widać na jednym z nagrań. No cóż, zawsze można spróbować patentu strzelenia w minę z karabinu... stojąc od niej jakieś trzy metry.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ukraina | rosyjska armia | Rosjanie | miny lądowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy