Stalin: "Polska granica ma być tu!"

Zanim trafię do pałacu Cecilienhof, w miejsce, gdzie między 17 lipca a 2 sierpnia 1945 roku konferowali najważniejsi przywódcy świata, jadę w zupełnie inną część Poczdamu - do willowej dzielnica Neubabelsberg na południu miasta. Wyposażony w lokalną mapę znajduję i Virchowstrasse, i Karl-Marx-Strasse. Niestety, większość książek i przewodników po Poczdamie nie wspomina tych ulic, a szkoda.

Willa Churchilla

Na Virchowstrasse 23, oddzielona solidnym płotem, stoi w głębi okazała willa, dzisiaj zamieszkała przez osoby prywatne, a od lutego 2009 roku zarządzana przez firmę komputerową. Oficjalnie obiekt ten nosi nazwę Haus Urbig - od nazwiska właściciela, wpływowego bankiera Franza Urbiga. Miejscowi o tym budynku mówią nie inaczej, jak tylko "willa Churchilla". Bo to tu mieszkał brytyjski premier.

Reklama

Choć nie do końca konferencji. 26 lipca 1945 roku wyjechał do Londynu na wybory. Przegrał je, i po dwóch dniach zjawił się w Poczdamie już nowy brytyjski premier, Clemens Attlee z Partii Pracy, nie do końca zorientowany w europejskiej strategii konserwatysty Winstona Churchilla. Pozwoliło to Stalinowi, który był w Poczdamie od początku do końca, pełnić rolę "wielkiego rozgrywającego".

W stosownym protokole pokonferencyjnym odnotowano ten fakt następująco: "17 lipca 1945 roku Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Harry S. Truman, Przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, Generalissimus J.W. Stalin i Premier Wielkiej Brytanii, Winston S. Churchill razem z p. Clementem R. Attlee, spotkali się w Berlinie na trójstronnej konferencji. (...) W okresie 17-25 lipca odbyło się dziewięć posiedzeń. Potem Konferencję przerwano na dwa dni. (...) W dniu 28 lipca p. Attlee powrócił na Konferencję jako premier".

Splądrowana po konferencji

W czasach NRD Villa Urbig służyła gościom Akademii Państwa i Prawa, później firmie filmowej i software'owej. Ulicą równoległą do Virchowstrasse, ale znacznie dłuższą, jest Karl-Marx-Strasse. Na jednym jej końcu, pod numerem 2, zamieszkał amerykański prezydent Harry Truman. Willa, którą zajął, zbudowana została w 1891 roku przez architektów Heinricha Josepha Kaysera i Karla von Groszheima, z przeznaczeniem dla wydawcy Carla Müllera-Grote. Zaprojektowano w niej 15 pomieszczeń.

W 1945 roku, już po Konferencji Poczdamskiej, została gruntownie splądrowana i ogołocona przez żołnierzy. Przepadła wówczas, m.in., pokaźna kolekcja malarstwa starych mistrzów holenderskich i ogromna biblioteka. Jeszcze w 1965 roku potomek Müllera-Grote upominał się o ruchomości domu, pisząc o tym w liście do Trumana. Były prezydent, mieszkający tu cały czas między 17 lipca a 2 sierpnia, miał odpowiedzieć, że nic nie było mu wiadomo o losach ostatnich właścicieli willi. Ci zaś mieszkali w tym czasie zaledwie o kilka kilometrów dalej.

Mały Biały Dom

"Mówiono mi wówczas, że właścicieli willi należy szukać nawet na Syberii..." - odpisał po latach Truman. Podczas Konferencji Poczdamskiej obiekt spełniał funkcję "małego Białego Domu". Latem 1945 roku Trumana absorbowała wojna w regionie Pacyfiku. To tu 26 lipca podpisał tzw. deklarację poczdamską (Postdamer Declaration), wzywając Japonię do bezwarunkowej kapitulacji. W ówczesnych źródłach nie można jednoznacznie ustalić, czy decyzja Trumana o użyciu broni atomowej na Japonię zapadła właśnie w tej willi, czy tu ustalono tylko, by tę informację podać na konferencji prasowej już po ataku nuklearnym. Historycy są w tej kwestii podzieleni.

Zaś na samej konferencji w Poczdamie doszła do Stalina wieść, że Amerykanie dysponują gotową do użycia w najbliższym czasie bronią atomową. Ponoć nie zrobiła na nim większego wrażenia. Atak na Hiroszimę miał miejsce już po Poczdamie (6 sierpnia 1945), trzy dni później zniszczono Nagasaki.

Truman Villa spełniała po wojnie różne funkcje. Był tu instytut nauki o prawie, szkoła średnia, a nawet skład mebli miasta Poczdam. Jesienią 1998 r. obiekt nabyła fundacja Friedricha Naumanna. Latem 1999 roku doszło tu do pożaru, po którym część wnętrz nieco przebudowano. Zwiedzanie możliwe jest jedynie raz w roku, podczas jesiennego dnia otwartego fundacji.

Na drugim końcu Karl-Marx-Strasse, pod numerem 27, stoi Villa Harpich. Zbudował ją w latach 1910-11 berliński architekt Alfred Grenander na zlecenie potentata mody Paula Herpicha. Wieść niesie, że tuż przed końcem wojny właścicielka domu, Luise Herpich, nim opuściła go, ukryła w ogrodzie znacznej wartości kolekcję biżuterii w nadziei, że gdy minie fala grabieży, wróci i odzyska swoje kosztowności.

Niestety, radzieccy żołnierze skutecznie przekopali przydomowy ogród. Dokonali tego na krótko przed przybyciem Stalina. Szukali wykrywaczami min i amunicji, znaleźli... skarb Luisy. Bywa i tak. Zaraz potem radzieckiemu przywódcy wybrano okazałą willę Harpicha na siedzibę podczas pobytu w Poczdamie. Informuje o tym wmurowana tablica na frontowej ścianie budynku.

Willa Stalina

Tylko delegacja radziecka i zaproszeni przez nią goście zajmowali podczas konferencji 62 wille w dzielnicy Neubabelsberg. Dzielnicę podzielono na sektory dla poszczególnych mocarstw, znakując je godłami państw, uczestników konferencji. Wszystkie sektory były silnie strzeżone.

Pan Hans-Jörg Trauer z Bauindustrieverband Berlin-Brandenburg, który jest dziś właścicielem "willi Stalina" - bo tak potocznie przyjęła się nazwa tego obiektu - wykazuje dużo zrozumienia dla historyczno-edukacyjnej misji "Odkrywcy" i zaprasza do środka, pokazując z detalami całe wnętrze. Widać architektoniczny przepych, szerokie wewnętrzne schody prowadzą do reprezentacyjnych pomieszczeń. Rozsuwane drzwi otwierają główną salę pierwszego piętra, z której wychodzi się na znany z podręczników do historii balkon. To fotografie Stalina i sprzymierzonych, wykonane na tym balkonie, obiegły cały świat. Z balkonu rozciąga się przecudny widok na ogród schodzący 8-metrową skarpą w kierunku jeziora Griebnitz. W 1961 roku widok ten przesłonił zbudowany mur berliński. Bo po drugiej stronie jeziora leżał już Berlin Zachodni.

Miłe zaskoczenie

W sierpniu 1955 roku, w 10. rocznicę zakończenia Konferencji Poczdamskiej, otwarto tu - na krótko - małe muzeum. Nie zachowało się. Kilka lat mieściła się tu Akademia Państwa i Prawa im. Waltera Ulbrichta, a od 1954 roku Wyższa Szkoła Filmowa i Telewizyjna NRD.

Kilka minut jazdy stąd na północ Poczdamu można dotrzeć do pałacu Cecilienhof. To znane miejsce, gdzie - po Teheranie i Jałcie - 65 lat temu ustalano porządek powojennej Europy. Pierwsze miłe zaskoczenie następuje już przy wejściu do parterowej części obiektu. Wśród słuchawek z nagranym przewodnikiem znajdują się i te z polską wersją językową. Nim dotrzemy do głównej sali konferencyjnej, warto zatrzymać się przy gablotach z historią przebiegu konferencji. Jedna z nich poświęcona jest rokowaniom na temat przebiegu granic, w tym polskiej granicy zachodniej. Na mapie zaznaczono aż 5 kolejnych wariantów przebiegu tej granicy omawianych podczas konferencji.

Pięć wariantów granicy

Wariant 1 - propozycja amerykańska - jako punkt wyjścia do rozmów przyjmuje granicę polsko-niemiecką z 1937 roku. Uznana za "prostacki opis" nie przechodzi. Jest 22 lipca. Tego samego dnia pojawia się wariant 2. To propozycja Churchilla. Podobna do amerykańskiej, ale wzdłuż Odry z Opolem i Raciborzem, aż do granicy czechosłowackiej. Wariant 3 to przekształcony przez Amerykanów wariant nr 2 (pojawia się 29 lipca) - przez Świnoujście, wzdłuż Odry na zachód od Szczecina, dalej wzdłuż Odry i Nysy Kłodzkiej aż do granicy z Czechosłowacją.

Jednak najważniejsze to dwa ostatnie - 4 i 5. Choć ostatecznie przyjęto znany nam wariant nr 5 (granica na Odrze i Nysie Łużyckiej, z polskim Szczecinem i Świnoujściem), to uwagę przykuwa wariant nr 4, wysunięty 29 lipca. Był on zgodny z ostatecznym i istniejącym dzisiaj przebiegiem granicy zachodniej - tylko wzdłuż linii Odry. Dalej wariant ten zakładał krótko przejście granicy wzdłuż rzeki Bóbr do Kwisy, a następnie wzdłuż całej rzeki Kwisy do jej źródeł w Górach Izerskich. Stąd dalej na południe wzdłuż dawnej granicy niemiecko-czechosłowackiej.

Dlaczego nie został przyjęty? Między bajki należy włożyć twierdzenia, jakoby Stalinowi wcześniej pomyliła się Nysa Łużycka z Nysą Kłodzką. To raczej Churchill i Truman jechali do Poczdamu z przeświadczeniem, by zarówno Breslau jak i Stettin "były pozostawione po niemieckiej stronie nowej granicy". Ta interpretacja nosiła ustaloną przez nich nazwę jako "linia Odry", gdzie granica miałaby przebiegać wzdłuż Odry i Nysy Kłodzkiej.

Podwójna rola Bieruta

Pojęcie "Ziem Odzyskanych" pojawiło się z drugiej, polsko-radzieckiej strony. Trumanowi nie podobało się, że Polacy zajęli ten obszar (Ziem Odzyskanych) bez porozumienia z "Wielką Trójką". Zaś Churchill jeszcze podczas spotkania w Jałcie zauważył w kwestii przyszłych ziem zachodnich, że "byłoby szkoda napchać polską gęś niemiecką karmą do tego stopnia, że padnie na niestrawność". Nic więc dziwnego, że gdy 24 lipca w Poczdamie, podczas szóstej, popołudniowej sesji plenarnej, z ust Stalina padła nazwa Nysy Łużyckiej jako granicy zachodniej Polski, Churchill natychmiast odrzucił tę propozycję, wnosząc jednocześnie, by polscy przywódcy osobiście przedstawili swoje stanowisko.

Polska delegacja, którą kierował Bolesław Bierut, spotkała się 24 lipca z Churchillem, który słabo orientował się w podwójnej roli Bieruta (jako prezydenta Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej i człowieka NKWD). Oprócz Bieruta w Poczdamie obecni byli Grabski, Osóbka-Morawski, Gomułka, Mikołajczyk, Rzymowski i Rola-Żymierski. Działacze ci posiadali niewielką wiedzę z zakresu zwłaszcza geografii i problematyki terytorialnej.

Plan cofnięcia granicy

Na wszelki wypadek, gdyby Churchill upierał się przy Nysie Kłodzkiej (Stalin był cały czas za Nysą Łużycką), strona polska przygotowała wariant pośredni. Jako ekspertów strony polskiej zaproszono do Poczdamu polskich uczonych (w tym geografów): prof. Walerego Goetla - szefa grupy, doc. Andrzeja Bolewskiego i doc. Stanisława Leszczyckiego. Grupa ta przybyła do Babelsbergu w Poczdamie po południu 25 lipca. Profesor Leszczycki w swoich wspomnieniach zapisał, że w ciągu siedmiu dni pobytu uczestniczył w wielu posiedzeniach i naradach ekspertów. Zapamiętał, że któregoś dnia Bierut zwrócił się do polskich geografów z pilnym żądaniem. Należało w ciągu jednej nocy opracować wariant... cofnięcia granicy zachodniej z ustalonej już Nysy Łużyckiej bardziej na wschód od tej rzeki. Chodziło o przeciwdziałanie poglądowi Churchilla, który upierał się przy wariancie zachodniej granicy Polski opartej o Odrę i Nysę Kłodzką.

"Przez noc pilnie przestudiowaliśmy mapy, atlasy oraz materiały statystyczne i na piątą rano opracowaliśmy wariant cofnięcia granicy zachodniej na wododział pomiędzy Nysą Łużycką a Kwisą. Memoriał wraz z mapą wręczyliśmy Bierutowi, który dokładnie zapoznał się z opracowaniem i po śniadaniu zadał nam szereg pytań, prosząc o dodatkowe wyjaśnienia. Przed południem Bierut miał rozmawiać ze Stalinem, a my oczekiwaliśmy w napięciu na wynik tej rozmowy. Gdy Bierut powrócił na obiad, wręczył mi z uśmiechem mapę oświadczając, że Stalin nie zgadza się na żadne poprawki. Odetchnęliśmy z ulgą. Na drugi dzień Churchill po przegranych wyborach wyjechał, a zastąpił go nowy premier Attlee" - wspominał profesor Leszczycki.

Nieobecni nie mają racji

Jak już wiemy, Attlee powrócił do Poczdamu jako premier rządu, po wygranych wyborach 28 lipca. Następnego dnia Stalin, "wielki rozgrywający", tylko formalnie poinformował pozostałych uczestników konferencji o przebiegu swojej rozmowy z Bierutem, mając w ręku mapę przygotowaną przez polskich uczonych. Co później znalazło się w dokumentach pokonferencyjnych jako tzw. wariant nr 4. Wariant, który w Poczdamie nie przeszedł, bo Stalin grał swoje, chcąc mieć i wpływy, i ziemie wysunięte jak najdalej na zachód.

Amerykańskiemu prezydentowi Trumanowi, który przewodniczył obradom "Wielkiej Trójki", pozostało 1 sierpnia spotkać się z polską delegacją i oświadczyć, ze przedstawiciele trzech mocarstw podjęli jednogłośną decyzję w sprawie zachodniej granicy Polski, która odtąd miała przebiegać wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej. A Churchill i jego plan graniczny z Nysą Kłodzką? Były premier napisał później: "Nigdy nie zgodziłbym się na Nysę Łużycką i odkładałem ten punkt do momentu ostatecznej konfrontacji".

Jednak w Poczdamie sprawdziło się stare porzekadło, że nawet wielcy nieobecni nie mają racji...

Janusz Skowroński

Odkrywca
Dowiedz się więcej na temat: Nysa | przywódcy | prezydent | obiekt | Józef Stalin | 1945 | churchill | stalin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy