Śmigłowce w Wojsku Polskim. Większe braki, niż widać

Mi-2 służą już od ponad 50 lat. Żaden z rządów nie pomyślał o ich wymianie /East News
Reklama

Sytuacja polskiego lotnictwa śmigłowcowego nie jest taka dobra, jak chciałoby to widzieć Ministerstwo Obrony. Po krótkim kluczeniu i wymijającej odpowiedzi, MON odpisał na interpelację posła Stanisława Żmijana, która pokazuje jak katastrofalna jest sytuacja w Siłach Zbrojnych.

Kiedy Antoni Macierewicz obejmował stanowisko ministra Obrony Narodowej w rządzie Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że "Cały obraz tego co zrobiono z wojskiem polskim jest tragiczny". Obraz nie był faktycznie dobry, bo lata zaniedbań ministrów z czasów pierwszego rządu PiS i koalicji PO-PSL dawały się we znaki. Tymczasem zamiast naprawić sytuację wojska, Antoni Macierewicz wprowadził je w jeszcze większy kryzys.

Tuż po objęciu stanowiska Macierewicz skrytykował dwa najważniejsze programy ówczesnego Planu Modernizacji Technicznej - zakup śmigłowców wielozadaniowych, który wkrótce został anulowany i zakup systemu przeciwlotniczego średniego zasięgu, kryptonim "Wisła".

Reklama

Epopeja dotycząca śmigłowców ciągnie się do dziś, bo zakup homeopatycznej ilości śmigłowców dla Wojsk Specjalnych i Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej nie rozwiązuje problemu, a ze względu na mikrofloty, brak unifikacji typów, brak spójnego systemu szkolenia i zaplecza technicznego, jeszcze bardziej go potęguje.

Służby prasowe MON dwoją się i troją, aby do opinii publicznej docierały jedynie pozytywne przekazy - Wojsko Polskie otrzyma najnowocześniejsze śmigłowce. I tak to prawda. Niestety skrzętnie pomijane są niewygodne aspekty - brak przejrzystości postępowania, tragiczny stan gotowości śmigłowców w eskadrach, wszechobecna paranoja dotycząca tajności każdego elementu wyposażenia i jego obecności na pokładzie.

Z tego powodu nie dowiemy się, póki śmigłowiec S-70i nie pojawi się na prezentacji, czy będzie miał sondę do tankowania, czy też nie. MON uznał, że obecność tego elementu wyposażenia jest wyłączona z jawności. Być może technicy zostaną zmuszeni, aby ten dość spory element usuwać przed każdym publicznym pokazem? Jawność postępowania i wymijające odpowiedzi, to największy problem polityki informacyjnej MON. Przekonują się o tym nie tylko dziennikarze, ale także posłowie.


Interpelacja

18 grudnia 2018 roku poseł Platformy Obywatelskiej, Stanisław Żmijan, złożył interpelację, w której napisał:

"(...)Wobec pojawiających się sprzecznych informacji na temat przetargu na śmigłowce dla Marynarki Wojennej przekazywanych przez kierownictwo Ministerstwa Obrony Narodowej oraz polityków Prawa i Sprawiedliwości proszę o odpowiedź na następujące pytania:

Ile nowych śmigłowców zostało dostarczonych do Sił Zbrojnych RP w latach 2015-2018?

Ile śmigłowców zostało wycofanych ze służby w Siłach Zbrojnych RP w latach 2015-2018?

Czy w wymaganiach postępowania na śmigłowce dla Marynarki Wojennej zapisano, że produkcja lub montaż ma odbywać się w Polsce?

Proszę o rzetelną odpowiedź na postawione pytania".


1 lutego 2019 roku sekretarz stanu w MON, Wojciech Skurkiewicz odpisał:

"(...) Dnia 25 stycznia 2019 roku Minister Obrony Narodowej Pan Mariusz Błaszczak podpisał umowę na dostawę czterech śmigłowców S-70i Black Hawk dla Wojsk Specjalnych. Koszt jednego śmigłowca wraz z wyposażeniem wynosi ok. 75 mln. zł. Cała kwota umowy stanowi 683,4 mln. zł brutto z pakietami: logistycznym i szkoleniowym oraz doposażeniem. Terminy dostaw śmigłowców zostały przewidziane do końca 2019 roku".
Poseł uznał, że odpowiedź jest niezadowalająca, więc ponowił pytanie:

"(...) W udzielonej odpowiedzi zawarto informacje tylko o zakupie nowych śmigłowców. Brak jest danych nt. śmigłowców wycofanych z eksploatacji. Proszę zatem również o udzielenie odpowiedzi na pytanie: Ile śmigłowców zostało wycofanych ze służby w Siłach Zbrojnych RP w latach 2015-2018?

Na pytanie odnośnie do śmigłowców dla Marynarki Wojennej nie została udzielona jakakolwiek odpowiedź. Jest to przetarg szczególnie ważny z punktu widzenia Lubelszczyzny, ponieważ oferentem jest Grupa Leonardo, właściciel zakładów PZL Świdnik. W wielu informacjach medialnych przekazywanych przez lokalnych polityków rozbudzane są nadzieje na produkcje śmigłowców na Lubelszczyźnie. Ponawiam więc pytanie, czy w wymaganiach postępowania na śmigłowce dla Marynarki Wojennej zapisano warunek, że produkcja lub montaż ma odbywać się w Polsce?"

Tym razem pan Skurkiewicz odpowiedział znacznie pełniej, pokazując równocześnie, jak ważny zakup został anulowany:

"(...) uprzejmie informuję, że w latach 2015-2018 ze względu na stan techniczny wycofano z użytkowania 26 śmigłowców, z czego 4 śmigłowce zostały zdjęte z ewidencji i wykreślone z Rejestru Wojskowych Statków Powietrznych. W latach 2007-2015 wykreślono z Rejestru Wojskowych Statków Powietrznych 69 egzemplarzy śmigłowców.

Jednocześnie informuję, że dokumentacja dotycząca postępowania w sprawie zakupu śmigłowców dla Marynarki Wojennej jest niejawna".



Śmigłowców brak

Większość wycofywanych śmigłowców stanowią wiekowe Mi-2, których obecnie jest około 55. Popularne "czajniki" służą w Siłach Zbrojnych RP już od 52 lat i na razie ich następców nie widać nawet w dalszej przyszłości. Od marca tego roku MON prowadzi negocjacje z należącym do Włochów PZL Świdnik w sprawie remontów śmigłowców. W wojsku istnieją obawy, że remonty mogą się przedłużyć, jak było to w przypadku "Sokołów" i "Anakond" - maszyny dotarły do odbiorcy z kilkunastomiesięcznym opóźnieniem, w dodatku niektóre z nich zostały naprawione błędnie i marynarze odmówili ich odbioru.

Wycofywane są także najstarsze Mi-8 Wojsk Lądowych m.in. z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej oraz Mi-14 z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej, które miały zostać zastąpione przez H225M Caracal. Pierwszych nie ma czym zastąpić. Do Wojsk Lądowych miało trafić 16 śmigłowców transportowych i kilka z 13 zamówionych w wersji ratownictwa bojowego, a także śmigłowce ewakuacji medycznej. Po odrzuceniu umowy na caracale w 2016 roku nowego przetargu na śmigłowce dla Wojsk Lądowych nie rozpisano i na razie takich planów nie ma.

Podobnie ma się kwestia śmigłowców dla Marynarki Wojennej. Pierwotnie do Brygady Marynarki Wojennej miało trafić, zgodnie z potrzebami żołnierzy, osiem śmigłowców w wersji Zwalczania Okrętów Podwodnych i kilka ratowniczych. W sumie minimum 12 maszyn. Pierwsze miały wejść do służby w 2018 roku zastępując ponad trzydziestoletnie Mi-14, które miały zostać wycofane do początku 2019 roku ze względu na kończące się resursy.

W zamian zamówiono zaledwie cztery śmigłowce AW101, które zostaną dostarczone dopiero w 2022 roku. Wówczas Mi-14 będą dobijały do czterdziestki i będą dawno przekroczone wszelkie normy eksploatacyjne wyznaczone przez producenta. Ponadto, wiemy już jaka będzie specyfikacja śmigłowców, która jeszcze miesiąc temu była niejawna. Jak informuje MON, będą to śmigłowce wykonujące dwa rodzaje zadań równocześnie - ZOP i CSAR, co stanowi kuriozum na skalę światową. Ponadto, to czego Skurkiewicz nie napisał w odpowiedzi na interpelację, śmigłowce będą w znakomitej większości budowane w Wielkiej Brytanii. W Świdniku będą produkowane jedynie elementy przodu kadłuba bez wyposażenia elektronicznego.



Kruk odleciał

Nie jest żadną tajemnicą, że polskie śmigłowce szturmowe Mi-24 od wielu lat nie posiadają żadnej zdolności do niszczenia czołgów i jakichkolwiek ciężej opancerzonych pojazdów potencjalnego przeciwnika. Mi-24 wysłane na zagraniczne misje były uzbrojone jedynie w broń strzelecką i niekierowane pociski rakietowe 57 mm. Ponadto problem stanowią resursy tych maszyn, które dość szybko się kończą i większość maszyn ma zostać wycofana do 2022 roku. Tymczasem program "Kruk", mający na celu znalezienie następcy ponownie jest odsuwany.

"Kruk" został dodany do Planu Modernizacji Technicznej w połowie 2014 roku i dotychczas dla obu dotychczas rządzących ekip nie stanowił on priorytetu. Zarówno rząd PO-PSL, jak i PiS nie poczynił żadnych znaczących kroków, aby rozpocząć procedurę zakupu. Pierwotnie śmigłowce miały być kupione do 2019 roku. Ekipa Macierewicza jeszcze bardziej opóźniła program, choć "Kruk" trafił na listę priorytetów i kontrahent miał zostać wybrany w 2018 roku spośród ofert amerykańskich i włoskiej.


Dziś wiemy niewiele więcej. Jak w sierpniu 2018 roku pisał Skurkiewicz w odpowiedzi na interpelację poselską: "Aktualnie Inspektorat Wsparcia w zadaniu dotyczącym pozyskania śmigłowców uderzeniowych pk. "KRUK" prowadzi fazę analityczno-koncepcyjną i oczekuje na ocenę występowania podstawowego interesu państwa. Wstępne harmonogramy dotyczące pozyskania różnych typów śmigłowców (w tym również śmigłowców szturmowych) zostaną określone w ramach prac nad Programem rozwoju Sił Zbrojnych RP w latach 2017-2026 oraz Planem modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP w latach 2017-2026. Należy zaznaczyć, że precyzyjne terminy pozyskania przedmiotowych śmigłowców będą uzależnione od przebiegu postępowania na udzielenie zamówienia publicznego oraz możliwości produkcyjnych wybranego wykonawcy".

Oznacza to, że nowe śmigłowce nie trafią do Sił Zbrojnych przed 2022 rokiem, a szanse, że stanie się to do 2026 są niewielkie. Obecnie tra dialog techniczny związany z planowaną modernizacją śmigłowców Mi-24. Ma to być rozwiązanie pomostowe, póki nie pojawią się nowe wiropłaty.


Wojska Specjalne


Kolejne śmigłowce mają trafić do Wojsk Specjalnych, które, paradoksalnie, są w najlepszej sytuacji. Na stanie 7 Eskadry Działań Specjalnych obecnie znajduje się osiem śmigłowców Mi-17 w tym cztery specjalnie przystosowane Mi-17-1W. Do Wojsk Specjalnych mają trafić cztery śmigłowce. Ma to być produkt fabryki Sikorsky - S-70i Black Hawk. Co ciekawe, podczas trwających poprzednio postępowań, żołnierze Wojsk Specjalnych sugerowali, że proponowany śmigłowiec nie spełnia ich wymagań.

Głównie dlatego, że proponowany Polsce śmigłowiec nie jest odpowiednikiem używanych przez amerykańskie siły MH-60G/HH-60G Pave Hawk. Amerykanie nie sprzedadzą Polsce śmigłowców specjalistycznych w pełni wyposażonych, ponieważ taki zakup wymaga zgody Kongresu, a procedura może trwać nawet dwa lata. Stąd, jak informował MON, będzie to zwykła, uboga, wersja S-70i "zmodyfikowana według wymagań Sił Zbrojnych RP".

Jak się dowiedzieliśmy w kuluarowych rozmowach, Wojska Specjalne faktycznie doposażą śmigłowiec we wszystkie możliwe instalacje, aby były jak najbliższe wersjom amerykańskim. Nie wiemy, czy dotyczy to także napędu, przekładni i "cichych" łopat wirników. W rozmowach pojawiała się również informacja, że śmigłowce niekoniecznie muszą trafić do 7 Eskadry Działań Specjalnych, a mogą znaleźć się na stanie JW "Grom". Czy okaże się to prawdą, dowiemy się pod koniec 2019 roku, kiedy zgodnie z obietnicami rządu, śmigłowce mają trafić do służby.

Jakie zastępstwo?

Od 2007 roku wycofano z linii aż 95 śmigłowców. Miały je częściowo zastąpić kupowane w dużym przetargu H225M Caracal: 16 w wersji transportowej, 13 śmigłowców ratownictwa bojowego (CSAR), pięć śmigłowców ewakuacji medycznej, osiem śmigłowców dla Wojsk Specjalnych i osiem w wersji ZOP dla Marynarki Wojennej. Nie rozpisano jedynie kontraktu na zakup śmigłowców, które zastąpiłyby Mi-2 w zadaniach pomocniczych. Po anulowaniu umowy na śmigłowce wielozadaniowe, Antoni Macierewicz obiecał na antenie TV Republika, że "my do tej liczby łącznie 50 śmigłowców dojdziemy szybciej, mniejszymi kosztami i z lepszymi skutkami bojowymi, bo dla każdego wymagania będą inne, do tego dostosowane śmigłowce. A nie dla różnorodnych zadań jeden - po pierwsze przepłaca się wówczas, a po drugie nigdy dany typ wojsk nie ma odpowiednio dostosowanego sprzętu, bo spełniając ogólne zadania, nie spełnia tych konkretnych".

Gdyby kontrakt został wypełniony dziś byłoby na stanie Sił Zbrojnych około 40 z 50 zamówionych śmigłowców, a gdyby politycy dotrzymywali danego słowa, to zostałyby zamówione również śmigłowce w programie "Kruk" i ruszyłby wybór następców Mi-2. Tymczasem nie ma ani szybciej, ani taniej, ani dużo. Od anulowania przetargu kupiono zaledwie cztery śmigłowce szkolno-treningowe, cztery dla Wojsk Specjalnych i cztery dla Marynarki Wojennej. W tym czasie ze względu na stan techniczny wycofano z użytkowania 26 śmigłowców, a kolejne cztery mają być wycofane do końca tego roku. Tych nie ma czym zastąpić.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy