Śmigłowce dla wojska. Co MON zrobił przez dwa lata?

Według plotek francuskie caracale są uziemione i wycofywane. Prawda jest taka, że wciąż latają bojowo w Afryce i Afganistanie /Airbus /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

4 października 2016 roku rząd zrezygnował z zakupu śmigłowców. Od dwóch lat, mimo licznych obietnic, nowe śmigłowce nadal nie trafiły do armii. Gdyby nie decyzja polityków, dziś wojsko miałoby już około 18 nowych maszyn.

Przypomnijmy: Polska miała kupić 50 śmigłowców caracal. 19 z nich miało zostać zbudowanych we Francji, przy współudziale polskich pracowników. Pozostałe 31 w Polsce, w nowej fabryce w Łodzi. Aby dotrzymać wymagań strony polskiej, brakujące 19 maszyn miało być wybudowane w Polsce z przeznaczeniem na eksport, np. do Kuwejtu, czy Singapuru. Brazylijczycy otworzyli produkcję caracali we własnych fabrykach. Pierwsze miały trafić do Polski w ostatnim kwartale 2017 roku.

Francuzi rozpoczęli produkcję, tymczasem 4 października 2016 roku Ministerstwo Rozwoju wydało komunikat: "Polska uznaje za zakończone negocjacje umowy offsetowej z Airbus Helicopters związanej z kontraktem na zakup śmigłowców wielozadaniowych Caracal dla polskiej armii. Kontrahent nie przedstawił oferty offsetowej zabezpieczającej w należyty sposób interes ekonomiczny i bezpieczeństwo państwa polskiego. Wysokość kontraktu to ok. 13,5 mld zł. Co najmniej tyle samo powinna wynieść wartość zobowiązań offsetowych spełniających cele określone w ustawie offsetowej. (...)"

Reklama

Negocjacje zerwano. Jednym z najczęściej podawanych argumentów była cena śmigłowców, którą określono na 13,5 mld zł za 50 śmigłowców wraz z offsetem, pakietem gwarantującym zamrożenie ceny części zamiennych na 30 lat, pakiet szkoleniowy wraz z symulatorami lotu.

Po zerwaniu rozmów padały kolejne obietnice. Co rząd zrobił, aby zastąpić wysłużone śmigłowce SAR, ZOP i transportowe? Odpowiedź mogłaby być krótka: nic.

Wszystkie obietnice MON

Tuż po zerwaniu rozmów dotyczących dostawy caracali Antoni Macierewicz zapowiedział zakup śmigłowców black hawk z dostawą do końca 2016 roku. Miał też zostać podpisany kontrakt z PZL Mielec. Minister mówił wówczas w mieleckiej fabryce: "Z tyłu za mną stoi egzemplarz śmigłowca Black Hawk. Już niedługo, mam nadzieję, takimi śmigłowcami będą latały polskie siły specjalne. Po dzisiejszej rozmowie z panem prezesem wiem, że mogę spokojnie powiedzieć, że jeszcze w tym roku i w tym tygodniu rozpoczną się rozmowy, w tym roku uzyskają one swoje zwieńczenie. (...) Już z tego co wiem w tym roku pierwsze śmigłowce, pozwalające na realizację ćwiczeń przez siły specjalne, zostaną im dostarczone. To pokazuje jakim potencjałem Polska dysponuje, to pokazuje jakim potencjałem Mielec dysponuje".

Niedługo później w Łodzi złożył kolejną obietnicę: "Podjęliśmy decyzję o tym, że już w tym roku są dostarczone przynajmniej pierwsze dwa helikoptery z Mielca, a w przyszłym roku osiem helikopterów. A równocześnie częścią umowy z Mielcem będzie porozumienie gwarantujące, że tutaj w Łodzi powstanie centrum serwisowe tych wszystkich prac, tych wszystkich helikopterów które dostarczy Mielec". Mówił wówczas o zakupie 21 śmigłowców Black Hawk.

Wieczorem tego samego dnia, 11 października 2016 roku, w TVP Info poinformował, że do Wojska Polskiego trafi przynajmniej 50-70 śmigłowców, przy czym dostawę pierwszych ośmiu zaplanowano na 2017 rok.

Już tydzień później przedstawiono dokument, w którym Macierewicz nadmienił, że pierwsze dostawy śmigłowców miałyby  miejsce w 2018 roku, czyli rok później niż dotychczas twierdził. Powiedział wówczas: "Ministerstwo Obrony Narodowej będzie zmierzało w toku całego procesu wyposażania polskich Sił Zbrojnych w co najmniej 50 śmigłowców do tego, żeby każda z fabryk produkujących w Polsce. mogła dostarczyć niezbędny Siłom Zbrojnym sprzęt." Zasugerował tym samym, że zamówienia trafią do amerykańskiej fabryki w Mielcu i włoskiej w Świdniku.

 Pod koniec października Centrum Operacyjne MON poinformowało, że śmigłowce dla sił specjalnych i SAR będą dostarczone w 2017 roku. Po czym rozpoczęto rozmowy z "z trzema potencjalnymi dostawcami śmigłowców, najpilniej wymaganych przez polskie siły zbrojne" - jak powiedziała Beata Perkowska, zastępca dyrektora CO MON.

Niestety już kilka dni później Macierewicz poinformował, że jego obietnica zakupu 21 śmigłowców "nigdy nie była aktualna".

- Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że ogłosiłem zakup w Świdniku od firmy Leonardo. Tak samo można powiedzieć, że ogłosiłem zakup od Airbusa - mówił na antenie TVP.

2 grudnia 2016 roku MON poinformował, że w ramach pilnej potrzeby operacyjnej planuje zakup 14 śmigłowców. Rok się kończył, a obiecanych w październiku śmigłowców nie było. 10 stycznia rzecznik MON, Bartłomiej Misiewicz, poinformował, że "testowe śmigłowce powinny zostać przekazane Siłom Zbrojnym na przełomie stycznia i lutego." Kończy się luty, a nowych śmigłowców nadal nie ma.

18 stycznia 2017 roku MON poinformował, że planuje zakupić po 8 maszyn dla Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej. Taka informacja znalazła się w komunikacie, który MON opublikował 20 lutego. I co dalej? Nadal nic.

Tajne postępowania

Obecnie trwają dwa postępowania na zakup śmigłowców i nie wiadomo kiedy mogą zostać zakończone. W połowie czerwca wiceminister MON, Wojciech Skurkiewicz, zapewniał, że dostawcy mają zostać zaproszeni do składania ofert w "najbliższych tygodniach". Na próżno szukać informacji o tym, że takie zaproszenie zostało wysłane.

Według informacji rządu MON przeznacza na zakup zaledwie 16 śmigłowców 8 mld zł. Licząc koszt zakupu śmigłowca podobnie, jak to robili politycy PiS jeszcze dwa lata temu, wówczas za sztukę płacono 270 mln zł. Obecnie cena podskoczyła do 500 mln zł. Teraz możemy tylko czekać, aż taka sama retoryka jak rok wcześniej, teraz pojawi się ze strony opozycji. Sami politycy rządzącej koalicji dają tę broń opozycji do ręki. Czyżbyśmy kupowali najdroższe śmigłowce świata?

Tego nie wiemy. Przebieg negocjacji jest nieznany - MON objął postępowanie tajemnicą. Utajnianie przebiegu negocjacji może budzić niepokój i obawę o transparentność zakupów. Nie wiadomo, jaki będzie offset i czy w ogóle będzie. Nie wiadomo też czy umowa obejmie także pakiet logistyczny i szkoleniowy, który zwykle stanowi większą część kosztów. Ponadto planuje się kupić dwa różne typy śmigłowców tworząc mikrofloty znacznie droższe w utrzymaniu i obsłudze.

Nie wiadomo jeszcze jaka kwota ostatecznie trafi na konto producenta, lub producentów, jednak uwidacznia się obłuda klasy politycznej, która kosztem żołnierzy rozgrywa swoje wewnętrzne spory. Nie wiadomo także, czy wiceminister Dworczyk, mówiąc rok temu o kwocie przeznaczonej na śmigłowce miał również na myśli przetargi, które dopiero mają się zacząć: w latach 2018-2022 planowane jest uruchomienie dwóch kolejnych postępowań: Na śmigłowce wielozadaniowe kryptonim "Perkoz", którego rozpoczęcie jest planowane na lata 2019-2020 i śmigłowce uderzeniowe kryptonim "Kruk", które miało być uruchomione w 2018 roku. Na razie o tych postępowaniach nic nie wiadomo.

Pudrowanie staruszka

Największy problem w parku śmigłowcowym Sił Zbrojnych RP stanowią ciężkie Mi-14PŁ/R, które już dożywają swoich lat. Mają odpowiednio 33 oraz 34 lata i są mocno wyeksploatowane. Obecnie marynarze Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej prowadzą odbiór śmigłowców, które były remontowane w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi. Prace miały na celu wydłużenie resursu maszyn o kolejne cztery lata. Obie maszyny, które przechodzą remont do 2010 roku pełniły służbę jako śmigłowce Zwalczania Okrętów Podwodnych, kiedy skończyły się resursy śmigłowców ratunkowych Mi-14PS , aby dotrzymać międzynarodowych zobowiązań, zdecydowano się na przebudowę powyższych maszyn. Zdemontowano z nich wyposażenie ZOP, powiększono drzwi boczne i zainstalowano sprzęt ratunkowy.

Zdania, co do słuszności przedłużania resursów bez remontu głównego są podzielone:
  - Przedłużenie resursu jest jedynie sztuczką administracyjną - mówi anonimowo jeden ze specjalistów lotniczych, związanych z wojskiem. - Śmigłowce miały już resursy przedłużane. Teraz jest to robione na zasadzie "uda się, nie uda". Płatowce są wysłużone i taki proceder może stanowić ewentualnie zagrożenie dla życia załóg i ratowanych.

Eksperci nie mają złudzeń, że chodzi jedynie o dopisanie kilku cyfr w dokumentacji, aby śmigłowce latały dłużej, niż zakładał producent.

- Technicy, owszem będą je utrzymywać w jak najlepszym stanie, ale jak długo jest to możliwe? - pyta. - Będą latały jak indyjskie MiG-i-21, do czasu, aż ze starości nie zaczną spadać wraz z załogami.

Caracale we Francji

Portal intelligenceonline.com poinformował rok temu, że śmigłowce caracal, które pierwotnie miały zostać wyprodukowane dla Sił Zbrojnych RP trafią do armii francuskiej. I tak się stało H-225M Caracal trafiły do jednostki GAM-56 Vaucluse.

GAM-56 powstała w 1976 roku dla wsparcia oddziałów Sił Specjalnych. Podlega Dyrekcji Generalnej ds. Bezpieczeństwa Zewnętrznego (Direction générale de la Sécurité extérieure - DGSE). Na co dzień stacjonuje na lotnisku Evreux. Jest francuskim odpowiednikiem polskiej 7 Eskadry Działań Specjalnych, w której, między innymi, śmigłowce miały służyć.

W polskiej prasie pojawiły się wówczas informacje, że francuskie śmigłowce zostały uziemione. Jest to półprawda. Caracale zostały wysłane na misje do Afryki i Afganistanu, gdzie były bardzo intensywnie użytkowane. Po powrocie do kraju okazało się, że politycy nie preliminowali funduszy na przeglądy techniczne maszyn, które wróciły z zagranicznych misji. Po interwencji deputowanych, francuskie ministerstwo przeznaczyło pieniądze na przeglądy techniczne i śmigłowce wróciły do linii. Obecnie w służbie znajduje się 19 śmigłowców w wersji dla wojsk specjalnych i SAR. Stopniowo zastępują one SA330 Puma, których w służbie pozostało 26.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy