"Ślązak". Epopeja politycznej niekompetencji

"Ślązak" w Stoczni Wojennej. Jeszcze nie wiadomo, jak długo będzie trwała budowa okrętu /Wojciech Strozyk/REPORTER /East News
Reklama

Budowa "Ślązaka" ciągnie się od 17 lat i końca nie widać. Trwają za to konsultacje, dyskusje i debaty.

Kiedy listopadzie 2001 roku podpisywano kontrakt na budowę siedmiu korwet, mówiono, że jest to największe seryjne zamówienie na nowe okręty dla Polskiej Marynarki Wojennej od lat. Planowano, że pierwsza jednostka będzie ukończona w ciągu niecałych 4 lat, do końca czerwca 2005 roku. Podczas uroczystości położenia stępki nieoficjalnie mówiło się, że koszt budowy jednego okrętu wyniesie od 250 do 300 milionów złotych.

Nie od dziś wiadomo, że wszelkie ówczesne szacunki można włożyć między bajki. Tylko w latach 2001-2006 na realizację programu przeznaczono 497 milionów złotych. Kolejne setki milionów MON przelewał w następnych latach, a równocześnie projekt się kurczył. Z początkowych siedmiu korwet, najpierw ograniczono go do pięciu, aż w końcu pozostał samotny "Gawron", vel "Ślązak".

Reklama

W połowie kwietnia 2018 roku Inspektorat Uzbrojenia poinformował, że dotychczas koszt budowy "Ślązaka" wyniósł 1,171 miliarda złotych. Z tego, nieistniejąca już Stocznia Marynarki Wojennej otrzymała 693 123 210,70 zł, Thales Nederland - 347 348 548,65 zł, a spółka Enamor Sp. z o.o. - 130 825 007,34 zł. Kwota ta miała być wystarczającą, aby do końca 2016 roku "Ślązak" wszedł do służby.

Jak się wkrótce okazało były to kolejne mrzonki. Nie tylko nieprawidłowo określono zakres potrzebnych prac i ich kosztorys, ale także nie zabezpieczono środków na bieżące prace konserwacyjne. Trzeba bowiem pamiętać, że "Ślązak" znajduje się już 17 lat w budowie. Niektóre z zamontowanych mechanizmów już dawno utraciły  gwarancję producenta. Tymczasem prace znów stoją.

Wieczna budowa

Inspektorat Uzbrojenia przejął okręt od syndyka SMW 19 marca. Pracownicy byłej Stoczni Marynarki Wojennej zeszli z okrętu już na początku lutego. Choć i wcześniej były przestoje, związane głównie z brakiem funduszy na wynagrodzenia dla pracowników stoczni.

Od lutego tego roku na okręcie pracują jedynie pracownicy firm Thales i Enamor, którzy prowadzą próby swoich systemów. Przerwane zostały próby portowe, które wykazały nieprawidłowe funkcjonowanie wielu systemów, które utraciły już gwarancję. Usterki te wynikają z niezwykle długiego okresu budowy.

Obecnie trwają rozmowy pomiędzy Inspektoratem Uzbrojenia, a należącą do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Stocznią Wojenną. Obie strony uzgadniają zasady dokończenia budowy okrętu i przeprowadzenia prób. Umowa miała zostać podpisana do końca kwietnia. Jednak już w trakcie pisania tego tekstu, dotarła do nas informacja, że umowa zostanie podpisana dopiero w kolejnym kwartale. Oznacza to, że okręt na pewno nie wejdzie do służby w tym roku. Pozostaje pytanie ile jeszcze podatnik, przez indolencję polityków, będzie musiał dopłacić do budowy?

Polityczna niekompetencja

Kolejne rządy od 2001 roku chwaliły się, że polski przemysł samodzielnie buduje korwetę. Pojawiały się kolejne propozycje, plany i założenia. Zgodnie z założeniami "Programu rozwoju Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007 - 2012" i "Programu rozwoju Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej na lata 2009 - 2018" Polska Marynarka Wojenna miała otrzymać priorytet rozwoju. W obu programach zakładano, że korweta zostanie oddana do służby w 2015 roku.

Tuż po wejściu w życie obu planów odbyło się pierwsze techniczne wodowanie okrętu, który był już wyposażony we wszystkie największe urządzenia wewnętrzne. Następnie planowano instalować pozostałe mechanizmy. Niestety, nie doszło do tego, ponieważ minister Bogdan Klich ponownie zawiesił program.

Ówczesny rzecznik MON Jacek Sońta podkreślał wówczas, że eksperci i wojskowi rozważali trzy opcje. "Pierwszym wariantem była kontynuacja budowy korwety z koniecznym finansowaniem, nawet w granicach miliarda złotych. Drugi wariant zakładał rezygnację z projektu i oddanie okrętu na złom, gdyż nie było zainteresowania odkupieniem kadłuba. Trzeci zaś przewidywał wykorzystanie już zbudowanej platformy i przerobienie na okręt patrolowy" - wyjaśniał Sońta. W ten sposób umarła korweta "Gawron", a narodziła się wydmuszka - patrolowiec "Ślązak".

W ramach przebudowy zrezygnowano z planowanego wcześniej przeciwokrętowego i przeciwlotniczego uzbrojenia rakietowego, a także z systemów zwalczania okrętów podwodnych. Okręt miał otrzymać jedynie działo OTO-Melara kal. 76 mm, dwa rosyjskie działka przeciwlotnicze kalibru 30 mm AK-630M, które zostały zdemontowane z wycofanych okrętów typu Tarantul-I, cztery ręczne wyrzutnie rakiet krótkiego zasięgu i cztery karabiny maszynowe.

Inna władza. Ta sama bajka

Jeszcze rok temu Antoni Macierewicz buńczucznie zapowiadał, że "wróci także modernizacja polskiej marynarki, i wrócą także niezbędne, nowoczesne skuteczne zmiany, które przyniosą chwałę polskiej marynarce i skuteczność działania."

Były to jedynie puste słowa. Wówczas SMW pracowała na okręcie bez podpisanej umowy z MON.

- Budujemy go do dzisiaj bez podpisanego aneksu do umowy lub nawet porozumienia stron - mówili wówczas chcący zachować anonimowość pracownicy stoczni. - Umowa wygasła z końcem listopada zeszłego roku, podpisano jedynie porozumienie o budowie do końca 2016 roku. W tym czasie miał być podpisany aneks do umowy o zmianie terminu przekazania go zamawiającemu oraz prostujący pewne nieprawidłowości z przeszłości. Do dzisiaj jest niepodpisany.

W końcu porozumienie udało się podpisać, ale nie zmieniło to sytuacji okrętu. Stocznię Marynarki Wojennej przejęła PGZ, która w oświadczeniu wydanym po zakupie, poinformowała, że "zamierza konsolidować przemysł stoczniowy w ramach Grupy z uwagi na konieczność zabezpieczenia interesów bezpieczeństwa państwa, w tym przede wszystkim Marynarki Wojennej, związanych z realizacją programu ‘Zwalczanie zagrożeń na morzu’, zawartego w Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP. Dodatkowym czynnikiem jest także wypełnienie jednego z punktów Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju dotyczącego odbudowy przemysłu stoczniowego w Polsce."

Miało być wówczas szybko: w styczniu kupno stoczni, w lutym przejęcie, a potem zamówienia na remonty. Do dziś nic z tych planów nic nie wyszło. Ponad rok po wydaniu oświadczenia stoczni, PGZ poinformowała, że planuje dokończenie "Ślązaka", zrealizuje wspólnie ze stocznią Nauta kontrakt na modernizację ORP "Piast" i... sprzeda grunty, z których zysk planuje zainwestować w przygotowania do zdobycia nowych zleceń. Coraz mniej osób związanych z Marynarką Wojenną wierzy, że uda się dokończyć "Ślązaka", a jeśli tak to za ile?

Cena wprowadzonej do służby w 2013 roku niemieckiej korwety typu Braunschweig K-130, "Ludwigshafen" oscylowała wokół 1 mld złotych. Jest to okręt uzbrojony m.in. w dwie wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych RIM-116 RAM, cztery wyrzutnie pocisków przeciwokrętowych RBS15 Mk32. O takim wyposażeniu "Ślązaka"  możemy jedynie pomarzyć.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: militaria
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy