Polska w NATO. Co się zmieniło po 20 latach?

Większość brygad zmechanizowanych posiada sprzęt, który ma około 40 lat /st.chor. Rafał Mniedło /domena publiczna
Reklama

Włączenie się w struktury obronne zachodniego świata było wyzwaniem dla Sił Zbrojnych RP. Polska armia bazująca na rekrutach z powszechnego poboru zaczęła operować ramię w ramię z jednostkami tworzonymi przez zawodowych żołnierzy. Wprawdzie doborowe formacje Wojska Polskiego od lat uczestniczyły w misjach ONZ a sam proces przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego poprzedzały lata przygotowań jednak nowe realia wymusiły rewolucję jakościową w wojsku.

Trudna transformacja lat dziewięćdziesiątych zbierała swoje żniwo we wszystkich dziedzinach działalności państwa. Nie ominęła też wojska. W dobie drastycznych cięć budżetowych oszczędzano na wszystkim, w tym również na kosztownych programach modernizacyjnych.

Polscy lotnicy rozpoczęli służbę w NATO za sterami wiekowych samolotów MiG-21bis oraz nieco nowocześniejszych MiG-29 i Su-22. Jednak, pomimo trudność, Siły Zbrojne zmieniały swój obraz. Zaangażowanie w operacje wojskowe na Bałkanach, w Iraku i wreszcie w Afganistanie powodowało, że polscy żołnierze coraz bardziej upodabniali się do swoich zachodnich kolegów.

Reklama

Na wojnę

Paradoksalnie efektem przystąpienia do NATO było zaangażowanie znacznych sił w działania bojowe. Początkowo w Zatoce Perskiej, potem w Afganistanie Polacy prowadzili złożone operacje wykorzystując jednostki specjalne, wozy opancerzone, artylerię i wreszcie lotnictwo. Po raz pierwszy po 1945 Polacy zdobywali doświadczenie na współczesnym polu bitwy.

Jednak największym przełomem związanym z obecnością Polski w NATO była rewolucja w sposobie funkcjonowania sił zbrojnych. Wojsko Polskie przestało być armią z poboru, zgodnie z modelem wypracowanym jeszcze w Związku Radzieckim. Sojusznicze zobowiązania wymogły na Sztabie Generalnym tworzenie wyspecjalizowanych struktur, które następnie były angażowane w ramach międzynarodowych operacji pod egidą NATO.

Takie działanie wymagało angażowania specjalistów, nie tylko znających język angielski ale również specjalistyczne procedury obowiązujące u sojuszników. Coraz więcej polskich żołnierzy szkoliło się poznając doktrynę i sprzęt swoich zachodnich kolegów. Następnym krokiem była budowa armii zawodowej. Taki model miał pozwolić na wykształcenie i utrzymanie wykwalifikowanych kadr w ramach trzech korpusów; szeregowych, podoficerów i oficerów zawodowych.

Nowoczesność w morzu potrzeb

Wykwalifikowani specjaliści byli niezbędni gdyż równolegle rozpoczął się proces modernizacji technicznej. Praktycznie w każdej dziedzinie polska armia wymagała i nadal wymaga unowocześnienia. Kryzys lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych spowodował, iż niektóre formacje dysponują sprzętem przestarzałym o dwie generacje.

Dziś wprawdzie armia dysponuje kilkoma nowoczesnymi systemami uzbrojenia jak wielozadaniowe samoloty F-16C/D Block 52+, kołowe bojowe wozy piechoty Rosomak, czołgi Leopard 2A4/2A5 i stosunkowo licznie wprowadzone do uzbrojenia systemy przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike LR Dual. Obecnie unowocześniana jest artyleria i obrona przeciwlotnicza.

Z dumą prezentowane są Wojska Specjalne, utworzone na modłę amerykańską i częściowo brytyjską. Polscy komandosi podczas wielu misji bojowych udowodnili, że profesjonalizmem nie odbiegają od swoich kolegów z innych formacji NATO.

Pilne braki

Trzeba pamiętać, że to co nowoczesne to tylko wycinek wyjątkowo skomplikowanej machiny jaką są siły zbrojne. Na modernizację cały czas czeka Marynarka Wojenna z przestarzałymi jednostkami, których resursy i potencjał modernizacyjny właśnie się wyczerpują. Marynarze nie mogą doczekać się nowoczesnych okrętów podwodnych, które mają zostać kupione w ramach programu Orka. Paradoksalnie najpotężniejszym orężem marynarki są pociski kierowane NSM rozlokowane na lądzie!

Jednostki zmechanizowane muszą zostać wkrótce wyposażone w nowoczesne gąsienicowe bojowe wozy piechoty i niszczyciele czołgów zdolne dotrzymać kroku na polu bitwy Leopardom 2, które również wymagają modernizacji. Pilny jest również zakup nowoczesnych śmigłowców uderzeniowych, które udzielą wsparcia jednostkom pancernym z powietrza.

Stosunkowo najlepiej mają artylerzyści. Wojsko kupuje 155-mm samobieżne armatohaubice Krab i 120-mm samobieżne moździerze Rak. Dysponują wyrzutniami rakietowymi WR-40 Langusta zdolnymi razić cele do 40 km. W ramach programu Homar podpisano umowę na zakup dywizjonowego modułu ogniowego, który będzie bazował na amerykańskich wyrzutniach HIMARS. Uzbrojeni w pociski ATACMS artylerzyści będą mogli razić cele odległe o 300 km.

Muzealne eksponaty

Pomimo umowy na zakup pierwszych baterii pocisków przeciwlotniczych średniego zasięgu Patriot prace nad budową nowoczesnej, wielowarstwowej obrony powietrznej dopiero się zaczęły. Bez parasola, który utworzą systemy pozyskiwane w ramach programów Wisła i Narew, polscy żołnierze będą mogli liczyć na środki obrony bardzo krótkiego zasięgu kupowane w ramach programów Poprad i Pilica. Jak pokazał konflikt gruzińsko-rosyjski to zdecydowanie za mało aby zapewnić bezpieczeństwo swoim oddziałom.

W trudnej sytuacji znajdują się również Siły Powietrzne. Wyposażone zarówno w sprzęt produkcji amerykańskiej i radzieckiej stanowią barwny konglomerat różnych rozwiązań. Konieczne staje się pozyskanie nowoczesnych samolotów w ramach programu Harpia.

Wysłużone Su-22 i MiG-29 powinny trafić na zasłużoną emeryturę do Muzeum Lotnictwa. Nie inaczej wygląda kwestia wymiany śmigłowców. Kolejne remonty Sokołów i Mi-14 to rozwiązanie, które tylko nieznacznie odsuwa konieczność pozyskania nowych konstrukcji zdolnych do przeprowadzania operacji ratowniczych nad morzem czy też zwalczania okrętów podwodnych. Następne w kolejności do wymiany są Mi-2 i stosunkowo nowocześniejsze Mi-8 oraz Mi-17 obecnie pełniące rolę podstawowych śmigłowców transportowych w Wojsku Polskim.

Najlepiej prezentują się Wojska Specjalne. Stały się one wizytówką Polski w operacjach sojuszniczych. Jesteśmy też państwem ramowym NATO w zakresie operacji specjalnych. Przyczyn jest kilka. Najbardziej trywialną z nich jest to, że formacje specjalne są stosunkowo tanie i łatwe do wyposażenia. Najnowocześniejsza broń osobista i wyposażenie indywidualne kosztuje znacznie mniej od nowej generacji czołgów bądź samolotów.

Jednak przypisywanie niskiemu budżetowi kluczowej roli było by bardzo krzywdzące dla polskich komandosów. Niewątpliwie podwalinami ich sukcesów były decyzje podjęte na początku lat 1990. i wielu ludzi, którzy mieli odwagę realizować swoją wizję często ścierając się z przełożonymi i politykami. Reszta to już ciężka praca i poświęcenie żołnierzy, często walczących ramię w ramię ze swoimi kolegami z NATO podczas operacji na całym świecie.

Co NATO dało Polsce?

Podsumowując dwadzieścia lat obecności w Sojuszu Północnoatlantyckim warto pokusić się o podsumowanie tego czasu w kilku aspektach. Niewątpliwie Polska uzyskała polityczne gwarancje bezpieczeństwa najpotężniejszego sojuszu wojskowego na świecie. Zostały nawiązane a następnie zacieśnione bilateralne stosunki z USA. Siły Zbrojne RP kupiły nowoczesne systemy uzbrojenia i uzyskały dostęp do dotychczas nieosiągalnych wojskowych rozwiązań technicznych. Polacy ćwiczyli i walczyli ramię w ramię z sojusznikami z Europy i Ameryki Północnej, nie tylko uczą się współdziałać w ramach międzynarodowych operacji ale, co ważniejsze coraz lepiej rozumieją się ze swoimi kolegami z innych armii.

Członkostwo w NATO zbiegło się z największą od 1945 reformą Sił Zbrojnych RP. Pozostaje mieć nadzieję, że zarówno żołnierze jak i politycy zrozumieją funkcjonowanie wojska jako systemu systemów, w którym nowoczesne wyposażenie musi być obsługiwane przez wykwalifikowanych specjalistów. Wymiana jednego komponentu często przyniesie wymierny efekt dopiero wówczas, gdy zostanie unowocześniona całość. NATO umożliwia nam dostęp do procedur, techniki, wiedzy i doświadczeń innych.

Jakub Link-Lenczowski


MilMag
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy