Po pierwsze szkolenie

Wiodącą rolę w organizacji i prowadzeniu szkolenia dowództw oraz administracji odgrywał Sztab Generalny Wojska Polskiego.

Pierwsze cztery lata powojenne (1945-1949) nie sprzyjały szkoleniu. Negatywnie na jego wyniki wpłynęły w tym czasie reorganizacja i nieustanne zmiany dyslokacyjne, a także realizacja przez wojsko doraźnych zadań politycznych i gospodarczych oraz związanych ze zwalczaniem zbrojnego podziemia. Szkolenie dowództw i sztabów znajdowało się na początkowym etapie organizacji. Trudności w tej dziedzinie pogłębione były brakiem odpowiednio przygotowanej kadry oficerskiej. Wraz ze stabilizacją wewnętrzną kraju sytuacja ulegała stopniowej poprawie.

Organizacja szkolenia

Do programów szkolenia wprowadzano zarówno problematykę operacji obronnych, jak i zaczepnych. Uwzględniano kwestię operacyjnej obrony wybrzeża morskiego, co już w latach 1946-1947 postulowali generał Stefan Mossor i kontradmirał Adam Mohuczy. Początkowo skupiano uwagę na poziomie dywizji i korpusu, a następnie armii. Punktem zwrotnym stały się ćwiczenia szkieletowe ze środkami łączności w terenie przeprowadzone w maju 1950 roku. Po raz pierwszy poświęcono je operacji frontowej. Wtedy też zaczęto prace nad nową koncepcją organizacyjną Frontu Polskiego. W procesie szkolenia dowództw i sztabów w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych zarysowały się jego rola, miejsce i zadania w operacji strategicznej na północnym kierunku zachodniego teatru działań wojennych (ZTDW).

Organizacja szkolenia - w tym akademickiego i kursowego - w latach 1950-1955 umożliwiła obsadzenie podstawowych stanowisk dowódczych i sztabowych oficerami polskimi, odpowiednio przygotowanymi do dowodzenia wojskami w nowych warunkach prowadzenia ewentualnej wojny. W 1955 roku oficerowie wykształceni na polskich uczelniach wojskowych - w tym w Akademii Sztabu Generalnego WP, Wojskowej Akademii Technicznej i Wojskowej Akademii Politycznej - stanowili już ponad 96 procent ogólnego stanu, a co dziesiąty z nich miał wyższe wykształcenie cywilne lub wojskowe. Oficerowie Armii Radzieckiej stanowili już tylko 0,4 procent korpusu oficerskiego, chociaż nadal zajmowali większość podstawowych stanowisk kierowniczych i dowódczych w Wojsku Polskim. Tymczasem w grupie dowódców korpusów, dywizji i brygad na 56 stanowisk ewidencyjnych pozostawało wtedy już tylko siedmiu oficerów radzieckich.

Reklama

Zmiany po październiku

Po przełomie październikowym w Polsce w 1956 roku nastąpiły również zmiany w organizacji szkolenia. Zachowano jego bogate formy, zrezygnowano jednak z kosztownych, kilkumiesięcznych zgrupowań poligonowych organizowanych w okresie, kiedy ministrem obrony narodowej był marszałek Konstanty Rokossowski. Nowa sytuacja w państwie i wojsku sprzyjała wypracowaniu i wdrażaniu w życie polskich założeń obronnych, wyrażających się między innymi organizowaniem własnego systemu obronnego i szkolenia w układzie zewnętrznym (front) i wewnętrznym (obrona terytorialna). W rozwoju sztuki operacyjnej uwzględniono wnioski z wojny koreańskiej, indochińskiej oraz wojen izraelsko-arabskich, a także ówczesne tendencje i koncepcje użycia broni jądrowej.

W szkoleniu strategiczno-operacyjnym od 1965 roku problematykę operacji frontowych i armijnych łączono ściśle z obroną terytorialną kraju (OTK). W porównaniu do lat poprzednich tematyka i cele ćwiczeń stały się bardziej zróżnicowane, zawierały coraz więcej oryginalnych problemów i rozwiązań operacyjnych oraz taktycznych. Wnioski z ćwiczeń wykorzystywano w procesie doskonalenia zdolności bojowej i mobilizacyjnej sił zbrojnych oraz sprawności pozostałych ogniw systemu obronnego państwa, ze szczególnym uwzględnieniem początkowego okresu wojny.

Nowa jakość

Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ćwiczeniom wszystkich rodzajów sił zbrojnych, rodzajów wojsk i służb działających w ramach frontu zewnętrznego i wewnętrznego nadano nową jakość. Wypracowano system kompleksowego szkolenia strategiczno-operacyjnego, w którym ważną rolę odgrywały wieloszczeblowe ćwiczenia dowódczo-sztabowe, kursy metodyczno-szkoleniowe i doroczne odprawy szkoleniowe kierowniczej kadry pionu dowódczo-sztabowego, politycznego, kwatermistrzowskiego i technicznego, którymi kierowali bezpośrednio minister lub wiceministrowie obrony narodowej. Odbywały się one systematycznie na terenie różnych okręgów wojskowych i przyczyniły do skorygowania i rozwinięcia polskich założeń obronnych oraz sprecyzowania koncepcji organizacji OTK.

Coraz więcej uwagi zwracano na zgrywanie dowództw i sztabów z organami administracji cywilnej. Od 1967 roku za szkolenie kierowniczej kadry tej administracji odpowiedzialny był prezes Rady Ministrów. Szkoleniem objęto także kadrę studiów wojskowych i studentów wyższych uczelni cywilnych.

Zmiana metod

Pierwszy generalny sprawdzian zintegrowanego działania systemu obronnego na wypadek ewentualnej wojny odbył się podczas ćwiczeń strategiczno-operacyjnych "Lato '67", a drugi przy okazji manewrów "Kraj '73". Zaawansowane było przygotowanie przedsięwzięcia o podobnym charakterze "Kraj '79", z którego zrezygnowano z powodu pogarszającej się sytuacji społecznogospodarczej. Polskie dowództwa i sztaby szczebla operacyjnego często brały udział w ćwiczeniach Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego.

W szkoleniu w latach osiemdziesiątych zmieniły się przede wszystkim proporcje, jeśli chodzi o formę i metody. Odchodzono od ćwiczeń z dużą liczbą wojsk i sprzętu bojowego na rzecz szkieletowych, epizodycznych i dowódczo-sztabowych szczebla operacyjnego. O ile wcześniej ćwiczono przechodzenie frontu i armii do operacji zaczepnej po fazie obronnej bitwy granicznej na terenie NRD, o tyle pod koniec lat osiemdziesiątych priorytet miała obrona na terenie kraju. Wpłynęły na to zmiany, które zaszły w doktrynach wojennych, zarówno UW, jak i polskiej (od 1990 roku doktrynie obronnej Rzeczypospolitej Polskiej).

Opracowywanie manewrów

Przez niemal 45 lat organizacją szkolenia strategiczno-operacyjnego i operacyjnego zajmowały się głównie wyspecjalizowane jednostki organizacyjne Sztabu Generalnego WP (Zarząd Operacyjny i Oddział, a później Zespół Szkolenia Operacyjnego), a także pionu szkolenia sił zbrojnych, to jest Głównego Zarządu Wyszkolenia Bojowego, a następnie Inspektoratu Szkolenia i Głównego Zarządu Szkolenia Bojowego.

Wymienione instytucje SGWP we współpracy z innymi komórkami szkoleniowymi instytucji centralnych MON stanowiły sztaby kierownictwa ćwiczeń szczebla strategiczno-operacyjnego. Do nich należało opracowywanie manewrów i pomoc w kierowaniu ich przebiegiem przez ministra obrony narodowej, Sztab Generalny WP lub szefów IC MON. Brały one również udział w przygotowaniu i prowadzeniu ćwiczeń o charakterze koalicyjnym w ramach ZSZ UW.

Zgranie dowództwa

W roku 1976 został sprecyzowany "kompetencyjny zakres obowiązków szkoleniowych" na każdym szczeblu dowodzenia. Określono w nim rolę przełożonych w przygotowaniu dowództw i sztabów jako organów dowodzenia, zgrywaniu podległych im wojsk i systemów zabezpieczenia działań na danym szczeblu organizacyjnym wojska. Wiceministrowie obrony narodowej odpowiadali za szkolenie oficerów w bezpośrednio podległych instytucjach centralnych. Szefowie (dowódcy) rodzajów wojsk i służb - za szkolenie oficerów w podległych strukturach organizacyjnych.

Za przygotowanie i zgranie dowództw szczebla strategiczno-operacyjnego i operacyjnego minister obrony narodowej oraz szefowie IC MON, według właściwych im kompetencji. Na przykład główny inspektor szkolenia odpowiadał za zgranie dowództwa i sztabu frontu. Dowódcy okręgów wojskowych (OW) i rodzajów sił zbrojnych (RSZ) byli odpowiedzialni za zgranie podległych im dowództw i sztabów armii, korpusów lub flotylli.

"Lato", "Kraj", "Tarcza" i "Sojusz"

Minister obrony był organizatorem i wraz z przewodniczącym KOK współprowadzącym ogólnokrajowe ćwiczenia pod kryptonimem "Lato" lub "Kraj". Kierował także niektórymi ćwiczeniami układowymi o charakterze strategiczno-operacyjnym pod kryptonimem "Tarcza" lub był współorganizatorem podobnego typu manewrów, pod kryptonimem "Sojusz".

Oficerowie SGWP brali udział w treningach sztabowych analogicznych instytucji sił zbrojnych państw UW, a oficerowie dowództw i sztabów frontu i armii w wielu sojuszniczych ćwiczeniach w skali strategiczno-operacyjnej lub operacyjnej pod różnymi kryptonimami ("Sojusz", "Fala", "Zachód", "Tranzyt", "Bariera" i inne). Manewrami w powierzonych obszarach odpowiedzialności szkoleniowej kierowali także szef SGWP i inni wiceministrowie obrony oraz dowódcy OW i RSZ.

Uderzenia jądrowe

Ćwiczenia frontowe, a zwłaszcza wieloszczeblowe ogólnokrajowe, odzwierciedlały ówczesne poglądy na charakter ewentualnej wojny i problemy obrony kraju. Przykładowo w manewrach "Kraj '73" przyjęto założenie, że agresja przeciwnika mogłaby się rozpocząć od użycia klasycznych środków walki oraz broni chemicznej (bojowych środków trujących typu sarin). W wyniku tej fazy działań, w której strona przeciwna użyła przez około 700 samolotów, w ciągu dwóch dób mogło zginąć w sumie 93 tysiące, a odnieść rany 205 tysięcy osób. Zakładano przy tym, iż wcześniej rozśrodkowana zostanie część ludności najbardziej zagrożonych województw.

Prognozowano, że w przypadku przejścia do działań z bronią jądrową przeciwnik może wykonać 107 uderzeń jądrowych, z tego 86 powietrznych i 21 naziemnych o łącznej mocy 5 megaton. Z tego 3,5 megatony przypadłoby na uderzenia powietrzne, 1,5 megatony na naziemne. Z tej liczby najwięcej uderzeń przewidywano na rubieże rzek (Odra - 28, Wisła - 26) - oraz rejon Wybrzeża i Pomorza Zachodniego (22). Ponadto brano pod uwagę 23 uderzenia na obiekty pojedyncze i osiem na rejony przeładunkowe na wschodniej granicy państwa. Do najważniejszych obiektów zaliczano: system OPK, ośrodki administracyjne, mosty, węzły kolejowe i drogowe, węzły łączności, zakłady przemysłowe (zwłaszcza zbrojeniowe), rejony przeładunkowe kolejowe i morskie, bazy materiałowe kraju oraz składy paliw. Łączna moc ładunków jądrowych użytych przez przeciwnika do uderzeń na rubież Wisły wynosiłaby 1350 megaton (800 megaton powietrzne i 550 megaton naziemne) oraz na rubież Odry - 1870 megaton (1200 megaton powietrzne i 670 megaton naziemne).

Strefa zniszczeń

Zakładano, że na obiekty grupowe położone w rejonie Wybrzeża i Pomorza Zachodniego przeciwnik może wykonać uderzenia powietrzne o łącznej mocy 900 megaton, a na pozostałe obiekty - 490 megaton. W wyniku takiej liczby uderzeń jądrowych mogły powstać obszary stref skażeń promieniotwórczych na terytorium Polski, liczące 27 300 kilometrów kwadratowych). W strefach skażeń straty ludności cywilnej mogłyby wynieść: 52 tysiące po upływie pierwszej doby, 77 tysięcy po upływie pięciu dób i 103 tysiące po upływie dziesięciu dób. W wyniku fali uderzeniowej zginęłoby łącznie około 1,4 miliona osób. Z powodu strat poniesionych przez ponad 1,3 tysiąca przedsiębiorstw mógł zaś nastąpić spadek mocy produkcyjnej i zapasów materiałowych gospodarki narodowej o 30-40 procent.

Przy założeniu, że przeciwnik wykonałby 200 uderzeń jądrowych na terenie kraju, w tym 50 na obszary zurbanizowane (średnia moc wybuchu 150 kiloton), strefa zniszczeń całkowitych

mogłaby objąć tysiąc kilometrów kwadratowych, w tym 250 kilometrów kwadratowych obszarów zurbanizowanych. Odpowiednio większe byłyby strefy zniszczeń ciężkich (4,3 tysiąca kilometrów kwadratowych) i średnich (21,5 tysiąca kilometrów kwadratowych). Największa byłaby strefa zniszczeń ogólnych (26,8 tysiąca kilometrów kwadratowych).

Prawie połowa Polski skażona

Stopień napromieniowania byłby najwyższy po wybuchach naziemnych. Wyróżniano cztery strefy skażenia promieniotwórczego: umiarkowane, silne, niebezpieczne i szczególnie niebezpieczne. Największa byłaby strefa skażenia umiarkowanego (według prognoz - 97 tysięcy kilometrów kwadratowych). Najmniejsza - skażenia szczególnie niebezpiecznego (1,9 tysiąca kilometrów kwadratowych). Powierzchnię taką prognozowano z uwzględnieniem 60 naziemnych wybuchów jądrowych. Wzrosłaby ona znacznie przy większej liczbie wybuchów naziemnych.

Przykładowo, gdyby było 80 wybuchów tego rodzaju, strefa umiarkowanego skażenia mogłaby objąć 130 tysięcy kilometrów kwadratowych, a szczególnie niebezpiecznego - 2,5 tysiąca kilometrów kwadratowych. Po wykonaniu przez przeciwnika 60-80 naziemnych uderzeń jądrowych na rejony (rubieże) lub pojedyncze obiekty, całkowita powierzchnia skażeń promieniotwórczych objęłaby od 30 do 40 procent obszaru Polski. Zależałoby to również od kierunku wiatru średniego w górnych warstwach atmosfery, jego prędkości i proporcji, w jakich pokrywałyby się strefy skażeń.

Śmigłowce najlepsze

W akcjach ratowniczych duże znaczenie miała organizacja rozpoznania sytuacji ogólnej i specjalistycznej na obszarach skażonych bronią jądrową. W systemie rozpoznania brałyby udział wojska, terenowe sztaby wojskowe, MO i straż pożarna oraz obrona cywilna. Informacje o rejonach uderzeń i parametrach wybuchów jądrowych miały pochodzić w pierwszej kolejności z ogniw ostrzegania Wojsk Obrony Powietrznej Kraju i Marynarki Wojennej. Do najbardziej wiarygodnych zaliczano środki rozpoznania powietrznego.

To one mogły dostarczyć informacji o rejonach uderzeń jądrowych, stopniu zniszczenia lub obezwładnienia obiektów, stanie dróg oraz kierunkach wejścia sił ratowniczych do rejonów porażenia bronią jądrową i tym podobne. Do tego najbardziej miały się nadawać śmigłowce.

Ludzie zasypani w schronach

Rozpoznanie wojskowe i OC miało być ściśle zsynchronizowane. Przewidywano, że w akcji ratowniczej, likwidacji skutków uderzeń jądrowych i chemicznych wezmą udział siły wojskowe i OC. Do likwidacji bezpośrednich skutków uderzeń jądrowych mogły być użyte wojskowe oddziały i pododdziały ogólno wojskowe, rozpoznania skażeń, zabiegów specjalnych, medyczne, remontowo-ewakuacyjne, inżynieryjne, transportu ogólnego i tym podobne. Z okręgów wojskowych mogły być zaangażowane między innymi specjalistyczne grupy ze składu stacjonarnych obiektów medycznych i remontowo-produkcyjnych, kolumny transportu sanitarnego i ogólnego, jednostki inżynieryjno-budowlane, jednostki szkolne, rezerwowe, szpitale wojskowe.

Z formacji OC miały być angażowane oddziały pierwszej pomocy medycznej (OPPM) i zmilitaryzowane oddziały PPM, oddziały ratownictwa technicznego, w tym także zmilitaryzowane, oddziały odkażania i dezaktywacji (OOD i ZOOD), a także pododdziały przeciwpożarowe. Z urządzeń stacjonarnych Obrony Cywilnej mogły być wykorzystane szpitale i ośrodki zdrowia, punkty zabiegów sanitarnych organizowane na bazie łaźni i kąpielisk, punkty odkażania transportu (myjnie samochodowe i bazy transportowe) i odzieży (pralnie i farbiarnie). Do akcji zostałyby włączone także terenowe i zakładowe oddziały samoobrony. Siły ratownicze dzieliły się na dwie grupy: centralnego podporządkowania i terenowego podporządkowania.

Ludzi z zasypanych schronów miały wydobywać oddziały ratownictwa technicznego. Jeden ORT w ciągu doby wydobyłby ludzi z 10-12 takich schronów.

Franciszek Puchała

Śród tytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: tarcza | sojusz | obrona | MON | wojsko | ćwiczenia | oddziały | szkolenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy