Najlepsza armia świata to...

Mężczyzna może wojsko albo kochać, albo nienawidzić. To skrajna opinia, ale nie zmienia faktu, że są faceci stworzeni do życia w koszarowym drylu. Tacy mają nawet swoją armię marzeń - od lat niezmiennie w tym rankingu prowadzi US Army.

Jednak czy określanie amerykańskiego wojska mianem "najlepszej armii świata" ma jeszcze rację bytu? Niepokojące informacje płyną bowiem z samego Waszyngtonu. Zaangażowana w Iraku i Afganistanie US Army jest przeciążona i źle przygotowana do prowadzenia jednoczesnej wojny w innych regionach świata - podał jakiś czas temu "Washington Post" (a za nim PAP i inne agencje), powołując się na źródła rządowe i wojskowe.

Wojna niemożliwa?

Wyczerpane są zwłaszcza możliwości wojsk lądowych, których nie mogą w pełni zastąpić siły powietrzne i marynarka wojenna. Wydaje się więc, że między bajki można włożyć zapowiedzi o ewentualnym konflikcie z Iranem. A to przecież nie jedyny potencjalny amerykański przeciwnik - nie zapominajmy o Korei Północnej czy Pakistanie, który może stanowić zagrożenie w razie upadku prezydenta Perveza Musharrafa.

Reklama

Korupcja i brak dyscypliny

Jeśli więc nie armia amerykańska, to jaka? Może rosyjska, liczebnie potężna i - dzięki atomowemu arsenałowi - zdolna do obrócenia świata w perzynę? Ale z drugiej strony - od lat bezskutecznie zmagająca się z czeczeńskimi bojówkarzami, niedoinwestowana, trawiona przez korupcję i brak dyscypliny... Może więc chińska - wielomilionowa, ale z wciąż niedostateczną liczbą nowoczesnych systemów broni, zwłaszcza samolotów i okrętów?

Przereklamowana izraelska

Brytyjska? W pełni zawodowa, znakomicie wyszkolona i wyposażona? Być może, ale cieniem na klasę żołnierzy Jej Królewskiej Mości kładą się niezbyt udane misje w Iraku i Afganistanie. Izraelska? To byłoby idealne wskazanie - w końcu mowa o formacji, która od dziesięcioleci działa w warunkach bojowych i do zeszłego roku nie przegrała żadnej z wojen. No właśnie - do zeszłego roku... Mimo starań telawiwskich polityków i propagandystów, trudno za sukces uznać niedawną rozprawę z Hezbollahem.

Legia za mała

Niemiecka? Sami Niemcy narzekają, że ich wojsko ma za mało nowoczesnego sprzętu. I że nie jest w stanie wysłać za granicę więcej niż 5 tys. ludzi (niewiele więcej niż Polska w czasach największego zaangażowania w Iraku). No i pamiętajmy - Bundeshwera w sporej mierze jest armią z poboru... Francuska? Ta ma w swoim arsenale zarówno broń jądrową, jak i lotniskowiec. Ale 67 lat temu też uchodziła za potężną, a mimo to - w sporej mierze - rozpierzchła się na widok niemieckich czołgów... Jest co prawda jeszcze we Francji Legia Cudzoziemska, ale to przecież niewielka formacja, niemająca wpływu na jakość całej armii.

Małe, ciasne, ale własne

Może zatem polska? I niekoniecznie w myśl zasady: "małe, ciasne, ale własne". Tradycje w końcu mamy niezłe i bić się potrafimy. Bywa co prawda, że nie ma czym, ale kim - zawsze.

Marcin Ogdowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojsko | armia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy