Morski sztylet

Naszym specjalsom marzą się pojazdy, którymi nie pogardziłby nawet James Bond.

Wśród producentów urządzeń do walki na morzu liderami postępu okazały się firmy amerykańskie, w tym M Ship Company czy STIDD. Na zlecenie wojsk specjalnych USA ich inżynierowie skonstruowali środki bojowe, które składają się na kompleksowy system transportu morskich komandosów. To platformy do przerzutu sił na duże odległości, pozwalające także na samodzielne, skryte przejście do miejsca akcji.

By nie stać się zwierzyną

Do przerzutu żołnierzy morskich oddziałów specjalnych wraz z wyposażeniem od lat używa się okrętów podwodnych z odpowiednio przygotowanymi dokami dla pojazdów podwodnych. Żołnierze mogą też wydostać się bezpośrednio przez wyrzutnie torpedowe. Klasyczny okręt podwodny może poruszać się właściwie jedynie do izobaty 20 metrów. W akwenie o mniejszej głębokości traci zasadniczy atut - skrytość działania.

Z myśliwego może łatwo stać się zwierzyną. Co jednak zrobić, gdy podwodnym komandosom przyjdzie działać w bardzo płytkich wodach, a odległość do rejonu akcji będzie duża? Powinni poprosić zwierzchników o superszybką, lekką platformę nawodną, taką jak amerykańska Stiletto (nazwa zapożyczona z języka włoskiego oznacza krótki sztylet używany w średniowieczu przez rycerzy do zadawania "ciosu łaski").

Reklama

Niewielkie zanurzenie

Okręt zbudowany przez M Ship Company został zwodowany w styczniu 2006 roku. Zaprojektowany z myślą o działaniu w bezpośredniej bliskości brzegu, ma specyficzną konstrukcję. Kompozytowy kadłub otrzymał kształt zbliżony do litery M (technologia M-hull), a w istocie jest to jednostka wielokadłubowa. Dzięki temu ma niewielkie zanurzenie, zaledwie 91 centymetrów, oraz bardzo wysoką stateczność.

Te parametry w połączeniu z imponującą prędkością dochodzącą do 55 węzłów sprawiają, że jednostka idealnie nadaje się do działania w strefie litoralnej. Takie jest zresztą jej przeznaczenie - ma być używana do ochrony wybrzeża, do patroli na rzekach i innych płytkich akwenach. Innym atutem okrętu jest modułowa konstrukcja, która umożliwia stworzenie dowolnej konfiguracji podsystemów i ich integrację.

Długotrwały pobyt na morzu

Stiletto przydatność do akcji specjalnych udowodnił już w pierwszej bojowej misji, wymierzonej w kolumbijskie kartele narkotykowe. Jego zasięg 500 mil morskich przy prędkości maksymalnej może wydawać się niezbyt imponujący, ale na Morzu Karaibskim jest wystarczający. Przy budowie starano się nie marnować wewnętrznej przestrzeni okrętu. Nie ma w nim zatem miejsca na ogromne zbiorniki paliwa czy składy innych zapasów koniecznych do długotrwałego pobytu na morzu. Stiletto ma szybko i sprawnie wykonać zadanie, a nie udawać jacht dla nowobogackich.

Kadłub jednostki mierzy zaledwie 27 metrów długości i 12 szerokości. Standardowo wypiera około 45 ton, a jeśli jest załadowany - o 20 ton więcej. Uzyskana kubatura pozwala trzem osobom załogi na przeniesienie aż 12 ludzi z wyposażeniem Specwar. Dzięki niewielkiemu dokowi na rufie oraz lądowisku okręt może służyć jako baza bezzałogowych aparatów latających. Zmieści się w nim jedenastometrowa łódź półsztywna. Może się w nim także znaleźć wyposażenie pozwalające na samodzielne przejście do miejsca akcji - platformy napędowe dla nurków (Diver Propulsion Device, DPD).

Są to urządzenia, które konstrukcją nawiązują do włoskich i brytyjskich pojazdów z czasów II wojny światowej. Wyglądem przypominają krótkie torpedy o pękatym kadłubie. Niewielka masa (około 80 kilogramów) oraz wymiary sprawiają, że łatwo przetransportować je drogą lądową, powietrzną i morską. Są w stanie przewozić dwóch w pełni wyekwipowanych nurków oraz 46 kilogramów ładunku. Mogą pracować przez ponad dwie godziny, pokonując w tym czasie około 5 mil morskich.

Parking na dnie

Nie wszyscy zainteresowani będą mogli sobie pozwolić na budowę bądź zakup tak wyspecjalizowanej jednostki jak Stiletto z całym arsenałem podsystemów przenoszonych na pokładzie. Na rynku uzbrojenia już wcześniej pojawiła się inna nowatorska platforma do transportu niedużych grup płetwonurków bojowych. To wielozadaniowa jednostka bojowa MRCC (Multi-Role Combat Craft) - oferowana od 2007 roku przez firmę STIDD Systems.

Napędzające ją dwa silniki wysokoprężne i pędniki strugowodne pozwalają na pokonanie na powierzchni około 200 mil morskich i osiągnięcie maksymalnej prędkości 32 węzłów z pełnym ładunkiem. Dzięki napędowi wysokoprężnemu jednostka może również poruszać się, gdy jest częściowo zanurzona. Wtedy jej prędkość nie ulega zasadniczej redukcji, a sam aparat staje się trudny do wykrycia.

Tym, co decyduje o wyjątkowości MRCC, jest możliwość przejścia do rejonu działań w stanie całkowitego zanurzenia. Operuje wówczas jako "mokry" pojazd podwodny. Oczywiście, w zanurzeniu zasięg i prędkość aparatu dramatycznie spadają, ale zyskuje on zdolność skrytego podejścia. W tym trybie jest w stanie pokonać nawet 20 mil morskich z prędkością przekraczającą 6 węzłów. Umożliwiają mu to wydajne akumulatory litowo-jonowe.

Odwrót z pełną prędkością

Urządzenie ma kształt niewielkiego (9,9x2,3 metra) wrzeciona zbudowanego z aluminium i materiałów kompozytowych. Jest tak skonstruowane, że element, który na powierzchni jest dziobem, pod wodą staje się rufą. Tam umieszczono pędniki i stery głębokości, które na czas przejścia z dużą prędkością są chowane do wnętrza kadłuba.

MRCC mieści sześcioosobową grupę płetwonurków (w tym dwóch członków załogi) i około tonę ładunku. Mogą to być dwa wspomniane wcześniej DPD, również produkt firmy STIDD, do których transportu jest on przystosowany.

Po dojściu do miejsca akcji MRCC pozostawiany jest na dnie w bezpiecznej odległości, a płetwonurkowie za sterami DPD wykonują samodzielne przejście. Po wykonaniu zadania i powrocie do MRCC pozostają wciąż w zanurzeniu i mogą wspólnie opuścić rejon działania, po czym w bezpiecznej odległości wynurzyć się i odejść na powierzchni z maksymalną prędkością.

MRCC wyposażono w elektronikę, którą stanowią: sonar dziobowy, log dopplerowski i urządzenia nawigacyjne. Wszystkie parametry wyświetlane są na dwóch ekranach.

Jednostka została skonstruowana tak, aby łatwo można ją było transportować za pomocą samolotów C-130, C-141, C-5 i C-17. W warunkach morskich na większe odległości bez trudu może być przenoszona na pokładach okrętów.

Patent na nowość

MRCC stanowi nową jakość w działaniach podwodnych grup dywersyjnych. Pozwala na bardzo szybkie dostarczenie żołnierzy niemal bezpośrednio do miejsca akcji. Nie są oni wówczas ani wyziębieni przez długotrwały kontakt z wodą, ani wyczerpani. To wpływa na ich skuteczność w dalszej akcji. Im szybciej dostarczy się ich w rejon działania i stamtąd zabierze, tym większa szansa, że nie zostaną wykryci przez przeciwnika. Ponadto mogą zabrać ze sobą więcej wyposażenia.

Wszystkie te czynniki pozwalają stwierdzić, że MRCC zrewolucjonizował przerzut morskich grup specjalnych. Nic dziwnego, że jego producent postarał się o uzyskanie wyłączności na wytwarzanie i dalszy rozwój tej jednostki. Czy zobaczymy podobną na polskim wybrzeżu?

Innowacyjny kadłub

W ostatnich latach jednostki wielokadłubowe wracają do łask.Na rynku są już takie trałowce i małe jednostki desantowe. Projektuje się także znacznie większe okręty, na przykład niszczyciele. Dzieje się tak za sprawą stabilności oferowanej przez katamarany.

Kadłub typu M, zastosowany w Stiletto, ma jeszcze więcej zalet. Dzięki szerokości i specyficznej konstrukcji części podwodnej w czasie marszu wytwarza poduszkę powietrzną, która rozprowadza równomiernie energię fali dziobowej. Pozwala to na zmniejszenie kołysania pionowego. Taki stabilny okręt jest znacznie bardziej przyjazny dla operujących z jego pokładu płetwonurków, bo zmniejsza ryzyko wystąpienia u nich urazów przeciążeniowych w trakcie przejścia morzem.

Zdzisław Kryger

***

Świetny, ale kosztowny

Jeszcze długo pozostanie on tylko w sferze naszych marzeń. Stiletto to dla nas wymarzona platforma do zapewnienia przerzutu i realizacji morskich operacji specjalnych. Jestem jednak realistą i zdaję sobie sprawę, że jeszcze długo pozostanie ona tylko w sferze naszych marzeń. Tym bardziej że utrzymanie takiej wyspecjalizowanej jednostki jest kosztowne. Uważam, że korzystnym rozwiązaniem byłoby jej symbiotyczne wykorzystanie. Ponieważ wykonujemy zadania na korzyść Marynarki Wojennej w rejonie jej zainteresowania, przygotowanie jednostki oraz wyszkolenie jej załogi mogłoby pozostawać w kompetencjach floty, natomiast wykorzystanie jej w morskich operacjach specjalnych należałoby do nas.

Taki wariant gwarantowałby racjonalizację kosztów, gdyż utrzymywanie okrętu wielkości Stiletto wymagałoby stworzenia przez Wojska Specjalne osobnego, okrętowego systemu logistycznego, a Marynarka Wojenna już taki ma. Chociaż byłaby to jednostka bardzo przez nas pożądana, działania moglibyśmy jednak również prowadzić, korzystając z pojazdów w rodzaju MRCC.

Generał Włodzimierz Potasiński już klika lat temu zgłosił propozycję zakupu takiej platformy. Niewykluczone więc, że w najbliższej przyszłości mogłaby stać się ona elementem naszego wyposażenia. Aby jednak zakup tego kosztownego sprzętu doszedł do skutku, potrzebna jest decyzja, której podjęcie nie leży w naszych kompetencjach.

Komandor Dariusz Wichniarek , dowódca jednostki wojskowej Formoza.

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: pojazdy | James Bond | wojsko | okręt podwodny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy