Modernizacja armii po węgiersku. Bratankowie robią to dobrze

Węgrzy podeszli do modernizacji armii z głową, ujednolicając swoją flotę śmigłowców, obniżając tym samym koszty eksploatacji /MON Węgier /domena publiczna
Reklama

Najbardziej miarodajne będzie porównanie przetargów na podobny sprzęt, wykorzystywany do takich samych zadań. Węgrzy rozpoczęli postępowanie na zakup nowych śmigłowców później niż Polacy. Dziś odbierają kolejne śmigłowce. Spójrzmy, jak to robią Bratankowie.

Węgierskie ministerstwo obrony poinformowało, że odebrane zostały trzy kolejne lekkie śmigłowce wielozadaniowe produkcji Airbus Helicopters H145M. Będą służyć w 87. Pułku Śmigłowców Uderzeniowych "Bakony", podlegającej dowództwu wojsk lądowych. Na Węgry dotarło już 16 z 20 zakontraktowanych dwa lata temu wiropłatów. Dostawa ostatnich czterech maszyn jest spodziewana w przyszłym roku.

Reklama

Oznacza to, że w ciągu dwóch lat Węgrzy nie tylko przeprowadzili postępowanie, ale też wynegocjowali znaczący offset i tworzą kompleksową bazę logistyczno-szkoleniową, w oparciu o ujednolicone platformy.

Dlatego też do prowadzenia zadań transportowych, ratownictwa bojowego i operacji specjalnych, Węgrzy wybrali śmigłowce H225M Caracal. Ze względu na podobieństwa obu statków powietrznych, ułatwi to logistykę i uprości system szkolenia.

Węgierskie caracale mają być dostarczone do 2023 roku. Nowe śmigłowce mają zastąpić używane obecnie poradzieckie śmigłowce M-8/17. Zakup nowego sprzętu przyspieszył kontrowersyjny kontrakt podpisany z lipcu 2016 roku na remont czterech Mi-17 w Rosji.

Śmigłowce na wojnie

Węgry staną się dziewiątym krajem, który będzie wykorzystywał śmigłowce H225M Caracal. Od 2006 roku do sił zbrojnych wprowadza je Francja, Brazylia, która rozpoczęła produkcję licencyjną, a także Meksyk, Malezja, Indonezja i Tajlandia. W ostatnich trzech miesiącach francuskie śmigłowce zamówił Kuwejt i Singapur.

Caracale bojowo są wykorzystywane przez francuskie siły specjalne w Afganistanie i podczas misji w Afryce. Co ciekawe, śmigłowce, które pierwotnie miały zostać wyprodukowane dla Sił Zbrojnych RP, trafiły do jednostki specjalnej GAM-56 Vaucluse.

W polskiej prasie pojawiły się wówczas informacje, że francuskie śmigłowce zostały uziemione. Jest to półprawda. Caracale zostały wysłane na misje, gdzie były bardzo intensywnie użytkowane.

Po powrocie do kraju okazało się, że politycy nie preliminowali funduszy na przeglądy techniczne maszyn, które wróciły z zagranicznych misji. Po interwencji deputowanych, francuskie ministerstwo przeznaczyło pieniądze na przeglądy techniczne i śmigłowce wróciły do linii. Obecnie w służbie znajduje się 19 śmigłowców w wersji dla wojsk specjalnych i SAR. Stopniowo zastępują one SA330 Puma, których w służbie pozostało 26.

Węgierskie zakupy

Bruno Even, prezes Airbus Helicopters, powiedział po podpisaniu kontraktu:

- Jestem wdzięczny za zaufanie, jakie rząd węgierski pokłada w naszej firmie. Wesprzemy ambitny program modernizacji sił zbrojnych Węgier "Zrinyi 2026". Byliśmy świadkami profesjonalizmu i entuzjazmu węgierskich ekspertów i pilotów, których wkład był kluczowy dla zapewnienia sukcesu tego projektu.

Jak podkreślił, nie jest to pierwszy zakup Węgrów śmigłowców produkcji Airbusa.

- Węgierskie siły zbrojne będą mogły polegać na efektywnym ekonomicznie tandemie śmigłowców H145M i H225M, który umożliwi im wykonanie wszystkich ważnych misji, od zadań realizowanych przez śmigłowce lekkie, misji uderzeniowych, aż do transportu taktycznego i ratownictwa bojowego.

Zacieśnienie współpracy i zakupy większej liczby śmigłowców Airbusa sprawiły, że centrum serwisowe europejskich śmigłowców znajdzie się na Węgrzech. Jeszcze nieco ponad cztery lata temu takie centrum serwisowe wraz z fabryką miało powstać w Łodzi.

Polska droga

Węgierski zakup uwypukla jedynie brak długoterminowej polityki polskiego rządu w kwestii zakupów dla wojska. O planach Airbusa pisaliśmy już w grudniu 2018 roku. Europejski koncern od początku dekady szukał miejsca, w którym mógłby rozszerzyć swoją produkcję, wzrastającą ze względu na coraz większe potrzeby rynku cywilnego i wojskowego.

W ramach kontraktu na zakup dla Sił Zbrojnych RP śmigłowców wielozadaniowych były plany wybudowania nowej fabryki w Łodzi. Airbus podkreślał w piśmie do premier Beaty Szydło, że zgodził się na utworzenie wraz z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi w Łodzi, "jedynego w Polsce państwowego zakładu produkcji śmigłowców, w którym Polska posiadałaby 90 proc. udziałów".

Część kontraktu miała sfinansować budowę linii produkcyjnej, a także transfer technologii i utworzenie centrum naukowo-badawczego. Airbus planował utworzenie w Polsce piątego filaru koncernu, który miałby się zająć rozwojem nowych konstrukcji i produkcją śmigłowców. Fabryka w ponad 90 proc. miała należeć do Skarbu Państwa, w przeciwieństwie do zakładów w Mielcu i Świdniku, których właścicielem są podmioty zagraniczne.

W zakładach w Łodzi, Radomiu i Dęblinie miało powstać około 6 tys. miejsc pracy. W tym 1,2 tys. w głównych zakładach, a pozostałe u koproducentów na terenie Polski. Niestety, zaprzepaszczono możliwość utworzenia państwowej, polskiej fabryki śmigłowców.

Po zerwaniu rozmów przez rząd PiS Airbus rozpoczął poszukiwania nowego kooperanta. Znalazł go na Węgrzech, gdzie rozpoczął się pierwszy z planowanych etapów budowy fabryki produkującej i serwisującej śmigłowce, a także centrum projektowe. Obecnie na terenie Polski znajdują się jedynie montownie całkowicie należące do Włochów i Amerykanów, które produkują nieliczne elementy wyposażenia i składają skorupy kadłubów.

Zakupy po polsku

4 października 2016 roku rząd zrezygnował z zakupu śmigłowców. Od czterech lat, mimo licznych obietnic, nowe w pełni wartościowe śmigłowce nadal nie trafiły do armii. Zakupione cztery śmigłowce S-70i w żaden sposób nie spełniają wymagań pola walki. Już na etapie zamawiana można było mieć pewność, że będą to wydmuszki - śmigłowce zostały wyposażone w uproszczoną awionikę, a jedyne wojskowe wyposażenie ograniczało się do opancerzonych foteli, transpondera AN/APX-117, namiernika sygnałów ratunkowych i uzbrojenia.

Według MON śmigłowce dopiero są dostosowywane do wymagań wojska. Na razie jedyne zakupione cztery sztuki służą do szkolenia i rotacyjnie są wysyłane na doposażenie.

Podobnie ma się sprawa z zakupem śmigłowców dla Marynarki Wojennej.

Umierająca brygada

Obecnie polscy marynarze latają na ponad 30-letnich maszynach, które miały zostać wycofane do początku tego roku. W 2017 roku zapadła decyzja, że wdrożona zostanie procedura wydłużenia resursu dwóch śmigłowców ratowniczych Mi-14PŁ/R, która ma pozwolić na ich eksploatację przez kolejne cztery lata. Problem w tym, że stan techniczny kadłubów właściwie przekreśla jakąkolwiek nadzieję, że dotrwają do osiągnięcia gotowości bojowej przez nowe śmigłowce.

W 2017 roku Mieczysław Majewski z PZL Świdnik, pytany, kiedy firma mogłaby dostarczyć śmigłowce, odpowiadał:

- Budowa takiej maszyny trwa 2 lata. Jeśli ktoś mówi, że da się dostarczyć szybciej, to owszem można, ale coś co będzie latać, ale na pewno nie tak zaawansowany śmigłowiec.

- Produkujemy je, więc wiemy jak to wygląda - dodawał.

Więcej i lepiej?

Możemy się zatem spodziewać, że pierwsze śmigłowce dotrą do Polski w 2022 roku. Pięć lat później, niż pierwotnie planowano. A miało być szybciej, taniej i lepiej, jak mówił w TV Republika w 2017 roku Antoni Macierewicz:

- My do tej liczby łącznie 50 śmigłowców dojdziemy szybciej, mniejszymi kosztami i z lepszymi skutkami bojowymi, bo dla każdego wymagania będą inne, do tego dostosowane śmigłowce. A nie dla różnorodnych zadań jeden - po pierwsze przepłaca się wówczas, a po drugie nigdy dany typ wojsk nie ma odpowiednio dostosowanego sprzętu, bo spełniając ogólne zadania, nie spełnia tych konkretnych.

Tymczasem, aby ratować coraz gorszą sytuację sprzętową, śmigłowcom ratunkowym Mi-14PŁ/R sztucznie przedłużono resursy. Maszyny mają odpowiednio 35 oraz 36 lat i są mocno wyeksploatowane.

- Przedłużenie resursu jest jedynie sztuczką administracyjną - mówi anonimowo jeden ze specjalistów lotniczych, związanych z wojskiem. - Śmigłowce miały już resursy przedłużane. Teraz jest to robione na zasadzie "uda się, nie uda". Kadłuby są wysłużone i taki proceder może stanowić ewentualnie zagrożenie dla życia załóg i ratowanych.

Eksperci nie mają złudzeń, że chodzi jedynie o dopisanie kilku cyfr w dokumentacji, aby śmigłowce latały dłużej, niż zakładał producent.

Mikrofloty

Czy zakup AW101 jest słuszny? W sytuacji, w jakiej znalazła się Marynarka Wojenna nie ma już wyboru. Polska kupuje śmigłowce bezsprzecznie znakomite, jedne z najlepszych w swojej klasie na świecie, jednak nie odpowiadające wymaganiom Marynarki Wojennej i jej potrzebom, a także planom rozwoju floty.

Ponadto przez indolencję polityków MON kupuje śmigłowce w ilościach homeopatycznych bez niezbędnego zaplecza, co w przyszłości przełoży się na bardzo duże koszty utrzymania i tak drogich maszyn.

Dzięki dużej liczbie zunifikowanych śmigłowców znacznie spadają zakupy części, serwisu, szkolenia załóg i ogólnowojskowej logistyki. W przypadku małych flot nie są możliwe hurtowe zakupy części, brak jest jednolitego systemu szkolenia i a kadry zmuszone są do kosztownego szkolenia zagranicą. W czasach, kiedy armie na świecie dążą do ograniczenia różnorodności typów, Polska robi wręcz przeciwnie.

Obecnie Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej używa pięciu różnych typów śmigłowców. W Wojskach Specjalnych na 12 maszyn osiem to dwie wersje Mi-17, a cztery S-70i.

Bez planu

W Wojskach Lądowych wykorzystywane są Mi-8/17, W-3 i Mi-2 różnych wersji. Problemem jest jednak wiek śmigłowców. Zwłaszcza Mi-2, które mają już ponad 50 lat. W sumie do wymiany nadaje się niemal cały park maszynowy.

W programie Perkoz MON planuje zakup 32 śmigłowców, które zastąpią 41 Mi-2, a program Kruk ma wybrać następcę szturmowych Mi-24, które z braku pocisków przeciwpancernych mają niewielką wartość bojową. Niestety to byłoby na tyle.

Według planów niemal 40 śmigłowców W-3 Sokół ma pozostać na uzbrojeniu do 2026 roku. Niewiele dłużej posłużą Mi-8. Miały je zastąpić caracale. Z końcem 2020 roku kontrakt zostałby wypełniony niemal w całości. Tymczasem od 2016 roku nie drgnęło nic w kwestii wyboru następców. I na razie na horyzoncie nie pojawia się żadna perspektywa.

Offsetowa mrzonka

Węgrzy w ramach offsetu przy zakupie 36 śmigłowców otrzymają 49 procent udziałów w spółce, której fabryka budowana jest w miejscowości Gyula, w pobliżu granicy z Rumunią. Od 2021 roku będą tam produkowane metalowe podzespoły do przekładni głównych wszystkich typów wiropłatów, produkowanych przez Airbus Helicopters, które następnie będą wysyłane do montowni w innych państwach.

Tymczasem MON w ramach zakupu czterech śmigłowców AW101 podpisał umowę offsetową o wartości niespełna 400 mln zł. Dotyczy ona wyłącznie zdolności do prowadzenia obsługi technicznej śmigłowców we własnym zakresie bez możliwości wprowadzania jakichkolwiek modyfikacji.

Oznacza to, że polskie Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 w Łodzi oraz Centrum Morskich Technologii Militarnych Politechniki Gdańskiej będą mogły jedynie serwisować zakupione śmigłowce.

Offset obejmuje m.in., żeby wymienić te najistotniejsze elementy: przekazanie wiedzy i umiejętności, które zezwolą na przeprowadzenie czynności przygotowawczych, wstępnych przedlotowych, startowych i polotowych, jak również demontażu, montażu i sprawdzania systemów, instalacji i układów śmigłowca AW101, wykonywanie obsługi technicznej systemów: pław radio- i hydroakustycznych, łączności i sygnalizacji. Producent przekaże także informacje dotyczące umiejętności wyważania śmigłowca i technologii zdejmowania i nanoszenia powłok malarskich.

Mizerne zyski

Śmigłowce są produkowane w Yeovil w Anglii i we włoskim Vergiate koło Mediolanu. Należąca do spółki fabryka w Świdniku wyprodukuje jedynie zespoły owiewek silników i przekładni, wyposażenie kabiny pilotów: płytę sufitową, puste przedziały awioniki z drzwiczkami, płytę tablicy rozrządu oraz konsole pulpitów.

Wszystkie te elementy bez wyposażenia elektronicznego. Ponadto Świdnik wyprodukuje elementy konstrukcyjne śmigłowca: przegrodę i owiewkę nosową oraz tylną część kadłuba, wraz z opcjonalną rampą.

Jak widać za zakupem zaledwie czterech śmigłowców nie stoi ani zwiększenie potencjału polskich WZL w Łodzi, ani transfer technologii. Ponadto Włosi nie przeniosą dla tak nikłej liczby maszyn produkcji do swoich zakładów w Świdniku. W dodatku MON nie zapewnił zapasu części, a szkolenie będzie prowadzone zagranicą, co dodatkowo podniesie koszt eksploatacji tak niewielkiej floty.

Jeszcze gorzej ma się sprawa z offsetem za S-70i - jego po prostu nie ma. Zakupy nie przyniosły żadnych dodatkowych zysków. Prócz wizerunkowych. Politycy partii rządzącej bardzo chętnie fotografowali się w halach fabrycznych i na tle wiropłatów. Jednak to żołnierze będą musieli zmierzyć się z niefrasobliwością rządzących.

----------------------------------------

Trwa wielka loteria na 20-lecie Interii! Weź udział i wygraj! Każdego dnia czeka ponad 20 000 złotych- kliknij i sprawdź »  

W tym roku świętujemy swoje 20-lecie i mamy dla Ciebie niespodziankę. Masz szansę wygrać wielką gotówkę już dziś!  Zapraszamy do udziału w Multiloterii. Każdego dnia do wygrania minimum 20 000 złotych, a w wybrane dni grudnia nawet 40 000 złotych! Dołącz do tysięcy Internautów biorących udział w grze! Kliknij link GRAM o duże pieniądze już teraz!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy