Kolumbijska Rambo złożyła broń

Legendarna partyzantka, Nelly Avila Moreno alias Karina z kolumbijskiej guerilli FARC, po ponad 20 latach walki w dżungli złożyła broń i oddała się w ręce władzy.

Według kolumbijskiego rządu, Karina, która przewodziła "Frontem 47", była jedną z najbardziej brutalnych przywódców marksistów z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC). W chwili, gdy zdecydowała się na kapitulację, jej rozkazom podlegał 350-osobowy oddział.

Pułkownik Buendia w spódnicy

Czytelnikowi "Stu lat samotności" Gabriela Garcii Marqueza historia Kariny przypomni postać nieuchwytnego pułkownika Aureliano Buendía, który brał udział w 32 powstaniach, wielokrotnie cudem unikał śmierci i w ponadnaturalny sposób raz po raz uciekał oddziałom rządowym.

Reklama

Karina byłaby "pułkownikiem Buendia w spódnicy", gdyby tylko przyszło jej na myśl spódnicę założyć. - Znana była z okrucieństwa i brawury. Przez 20 lat pozostawała nieuchwytna, a była jednym z najważniejszych naszych celów - mówi Juan Manuel Santos, kolumbijski minister obrony. - Krążyły o niej legendy, że potrafi przeprowadzić każdą akcję, że nie imają się jej kule. Tacy ludzie szybko awansują w partyzanckiej hierarchii, a ona była jedną z kobiet, które w FARC dotarły najwyżej - dodaje.

Avila, która ma teraz trochę powyżej czterdziestki, oskarżana jest o cztery masakry dokonane między 1994 a 1996 rokiem w północno-zachodnim regionie Uraba, z którego pochodzi, a także dziesiątki uprowadzeń i zamachów na urzędników państwowych przeprowadzonych na przestrzeni kilkunastu lat.

Mówi się, że to ona stoi za brawurowymi atakami na Jurado w grudniu 1999 roku, gdzie zginęło 25 żołnierzy a 12 zostało porwanych i na San Marino w grudniu 2005 roku, gdzie zginęło 8 policjantów a 30 zostało pojmanych. W lipcu 2002 roku jej oddział najechał na miasteczko Arboleda-Pensilvania, gdzie zginęło 13 policjantów a jedna kobieta została pochowana żywcem tylko za to, że była żoną jednego z nich.

Kolumbijska "Rambo" w walkach straciła oko i pierś. Ma liczne blizny na ciele i niedowład ramienia, w którym na stałe utkwiła kula. Teraz, po kilkunastu latach unikania zasadzek i cudownych ucieczek z oblężenia, złożyła broń w małym miasteczku Antioquia.

Jak kot, miała dziewięć żyć

Prezydent Alvaro Uribe od pewnego czasu przekonywał Karinę do poddania się w zamian za gwarancje bezpieczeństwa, a jej zneutralizowanie uczynił jednym z priorytetów w walce z partyzantką FARC.

Kilka razy w ostatnich miesiącach armia rządowa była już blisko jej pojmania, lecz Karila cały czas wymykała się z potrzasku. W jednej z tych potyczek straciła oko. - Zaczynaliśmy już myśleć, że ma dziewięć żyć jak kot - mówi Santos.

Pętla wokół Avili zaczęła zacieśniać się po tym, jak armia rządowa w wyniku działań prowadzonych od marca zabiła dwóch liderów FARC.

Jeden z nich, bezpośredni przełożony Avili, został zdradzony przez ochroniarza, który później odebrał sowitą nagrodę od państwa. Na dowód, że zabił swojego dowódcę, ów ochroniarz pokazał jego obciętą rękę.

Ale według Santosa, głównym powodem poddania się Avili nie był lęk przed zdradą, tylko "głód panujący w jej oddziale". Ona sama mówi, że w wyniku ciągłego oblężenia od dwóch lat nie miała kontaktu z innymi oddziałami.

Santos mówi, że Avila zostanie objęta rządowym programem demobilizacji. Grozi jej maksymalnie 8 lat więzienia. Dla rządu Kolumbii jej kapitulacja to wielki sukces, bo może przekonac wielu innych partyzantów, by poszli w ślady legendarnego dowódcy.

Nieuchwytny pułkownik Aureliano Buendía po złożeniu broni wrócił do rodzinnego Macondo i do końca swych dni wytwarzał małe rybki ze złota. Nie wiadomo na razie, co robić będzie Karina.

tłum i opr. ML

INTERIA.PL/AFP
Dowiedz się więcej na temat: broń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy