Na początku wakacji 1 lipca 2019 roku świat okrążyły wieści, że doszło do pożaru rosyjskiej atomowej łodzi podwodnej Łoszarik. Co wiemy o tej tajnej maszynie, rzekomo przeznaczonej do badań dna morskiego? Czy Rosjanie naprawdę używają go do niszczenia podwodnych kabli światłowodowych z internetem? Dlaczego okręt podwodny rzeczywiście spłonął? Czy groziła nam katastrofa nuklearna?
Dokładne parametry łodzi podwodnej Łoszarik typu AS-12, jedynej, jaką kiedykolwiek zbudowano, są tajne. Wiadomo, że ma podwójną obudowę. Z zewnątrz wygląda więc jak klasyczny okręt podwodny, jednak wewnątrz skrywa siedem połączonych ze sobą batysfer (modułów w kształcie kuli, zdolnych do zanurzenia na dużych głębokościach).
Łoszarik ma około 69 metrów długości i siedem szerokości. Jedna z batysfer ma w sobie ukryty reaktor jądrowy, który napędza okręt. Jego budowa rozpoczęła się jeszcze w czasach Związku Radzieckiego.
Po drugiej wojnie światowej walka między USA i ZSRR toczyła się nie tylko o podbój kosmosu, ale także oceanu. Pierwszy okręt podwodny napędzany energią jądrową o nazwie USS Nautilus, USA włączyło do swojej marynarki w 1954 roku. W odpowiedzi Sowieci w 1958 roku zbudowali łódź podwodną K-3 Leninskij Komsomoł.
Rok później Amerykanie wypuścili USS George Washington, pierwszą łódź podwodną uzbrojoną w pociski balistyczne Polaris. Wysiłki obu narodów polegały wówczas na opracowaniu nie tylko coraz większych okrętów podwodnych. Miały być one zdolne do zanurzenia się na taką głębokość, aby ich podwodne operacje mogły zostać niewykryte.