Historia jednego Tygrysa

Niemal całkowicie nieznany epizod walk o Poznań stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnym, spośród wszystkich mających miejsce w trakcie miesięcznych walk o stolicę Wielkopolski. Co najciekawsze jednak, historia ta wciąż żyje, ponieważ co rusz pojawiają się nowe wątki i nowi świadkowie w "sprawie Tygrysa".

Być może także dzięki publikacji niniejszego artykułu na łamach "Odkrywcy" ktoś będzie mógł do niej jeszcze coś dopowiedzieć. Zapraszam więc do lektury krótkiej historii "Tygrysa z Poznania".

Idealnie zgrana załoga

W momencie ogłoszenia Poznania twierdzą - 20 stycznia 1945 r. - strona niemiecka, na czele z głównodowodzącym generałem majorem Ernstem Matternem poczęła dokładać wszelkich starań, aby skompletować garnizon Festung Posen, m.in. z żołnierzy podążających na front oraz tych, którzy wycofując się ze Wschodu, z różnych przyczyn przebywali w mieście. Tworzone w ten sposób jednostki alarmowe nie miały jednolitego składu, często zdarzało się, że żołnierze nie znali się wcześniej, co w nadchodzących walkach miało niejednokrotnie wyrażać się wzajemnym brakiem zaufania, zarówno pomiędzy pojedynczymi żołnierzami, jak i w relacjach żołnierzy z ich bezpośrednimi przełożonymi.

Reklama

Co ciekawe, ta niedogodna sytuacja nie miała, mimo wszystko, większego wpływu na sformowaną w ten sposób załogę jedynego, walczącego w Poznaniu czołgu typu "Tygrys". Zapewne przyczyny tego stanu rzeczy leżały w znacznym frontowym doświadczeniu oraz osobistych predyspozycjach żołnierzy, którzy weszli w skład obsady czołgu, co pozwoliło w szybkim tempie doprowadzić do idealnego zgrania całej załogi, procentującego w nadchodzących dniach na polu walki.

Rozdzielona na dwie części

W skład załogi "Tygrysa" będącego częścią tzw. Pancernej Rezerwy Uderzeniowej (jednostki skupiającej wszystkie posiadane przez garnizon Festung Posen czołgi i działa szturmowe), dowodzonej przez Hauptmanna Wolfganga von Malotkiego weszli: dowódca - Oberfeldwebel Fritz Sander, celowniczy - Obergefreiter Richard Siegert, kierowca Unteroffizier Fred Heckmann, ładowniczy - Kurt Algner, i radiooperator-strzelec MG -Kirrmeier.

Dowódca "Tygrysa" Fritz Sander, w momencie rozpoczęcia walk o Poznań miał na swoim koncie zniszczenie na froncie wschodnim około 35 rosyjskich czołgów i dział pancernych. Natomiast Richard Siegert walczył wcześniej, m.in. jako celowniczy niszczyciela czołgów Hornisse w 664. Ciężkim Batalionie Niszczycieli Czołgów w rejonie Witebska w 1943 r. Siegert, mimo iż był doświadczonym celowniczym działa kalibru 88 mm nigdy nie operował nim w czołgu. W związku z tym musiał przejść szybkie przeszkolenie w funkcjonowaniu i obsłudze obrotowej wieży "Tygrysa".

Jeszcze przed rozpoczęciem walk o Poznań Pancerna Rezerwa Uderzeniowa podzielona została na dwie części, z czego pierwsza skoszarowana została we wschodnim odcinku twierdzy w Forcie Rauch - tam trafił "Tygrys", jedna "Pantera" oraz kilka Sturmgeschützów, natomiast druga w odcinku zachodnim - w poznańskiej Cytadeli. Tu znalazły się m.in.: druga "Pantera", Panzer IV, Hetzer, Jagdpanzer IV oraz kilka Sturmgeschützów.

Likwidacja rosyjskiego obserwatora

Akcje przeprowadzone przez "Tygrysa" i jego załogę w Odcinku "Wschód" były jednak nieliczne i trwały zaledwie niespełna do końca stycznia. Najbardziej spektakularną z nich było rozpoznanie przeprowadzone najprawdopodobniej 23 stycznia w kierunku wschodnich obrzeży miasta, podczas którego "Tygrysa" wspierała "Pantera". Zlikwidowano wtedy rosyjskiego obserwatora artyleryjskiego, który usadowił się w swarzędzkiej wieży ciśnień.

Gdy w dniach 26 i 27 stycznia Rosjanom udało się przełamać obronę niemiecką w południowej i południowo-zachodniej części Poznania i w niebezpiecznie szybkim tempie zbliżyć się do centrum miasta, dowództwo niemieckie zdecydowało się przerzucić do zagrożonego Odcinka "Zachód" również część rezerw z Odcinka "Wschód". Tak stało się również z "Tygrysem" i przeważającą częścią stacjonujących tam pojazdów pancernych.

To prawdopodobnie właśnie podczas zaciętych walk w dzielnicy Wilda, "Tygrys" odniósł swoje pierwsze sukcesy w walce z rosyjskimi czołgami. Siegert pisał w swoich wspomnieniach:

"Wróg przełamuje obronę na południu miasta. Zostajemy wezwani, by zabezpieczyć jedno ze skrzyżowań. Dookoła jest niepokojąco cicho. W domach za nami są niemieccy piechurzy, przed nami >ziemia niczyja<. Stoimy przed słupem ogłoszeniowym, na samym środku skrzyżowania, pole ostrzału wzdłuż dwóch ulic. Gasimy silnik żeby się nie zdradzić. O mały włos sprowadziłoby to na nas nieszczęście. Obserwujemy okolicę. Pomijając zwykły w takich wypadkach ogień karabinowy i artyleryjski, dookoła jest spokojnie. Czyżbyśmy stali na niewłaściwej pozycji?

Obserwujemy, ale nie ruszamy się. Gdy zastanawiamy się, czy nie ostrzelać z MG okien otaczających nas domów, dostrzegamy około piętnastu >Iwanów< przeskakujących górkę gruzu i chowających się za ścianą domu. Spoglądają zza rogu. Nadal się nie ruszamy. Nagle rozlega się ogień karabinu maszynowego skierowany na nasz czołg i równocześnie słyszę głos dowódcy: >T-34 na godzinie 6.00, odległość 450 metrów, pocisk przeciwpancerny!<. Mamy zgaszony silnik, krzyczę więc: >Heckmann ruszaj! Ruszaj!<. Razem z Sanderem obracamy ręcznie wieżę w lewą stronę.

Rosyjski czołg zaczaił się za nami i teraz wyjeżdża zza ściany domu. Jego wieża obraca się i namierza nas. Nasz silnik załącza się, wduszam pedał uruchamiający siłownik i wieża obraca się w lewo. Ułamki sekund decydują o wszystkim. Przyciskam oko do okularu celownika, rękę trzymam na spuście. Widzę jego tył: >Teraz!<. Huk, ale razem z naszym wystrzałem widzę także błysk wystrzału T-34. Jego pocisk omija nas! Mój strzał uderza prosto w >wannę<, z wrogiego czołgu - dymi się. Kolejny strzał. Prawie równocześnie z hukiem wystrzału następuje eksplozja T-34".

Dowódca ranny w nogi

Następne dni przynoszą Sanderowi i jego załodze kolejne trafienia. Najpierw w dzielnicy Sołacz. Tutaj, prawdopodobnie 31 stycznia, "Tygrys" ukryty w zasadzce za drewnianym płotem zniszczył rosyjskie działo pancerne z odległości ok. 600 metrów.

Na przełomie stycznia i lutego 1945 r. walki o Festung Posen stały się jeszcze bardziej zacięte, ponieważ Rosjanie zbliżyli się do Śródmieścia, w którego gęstej i solidnej zabudowie Niemcy postanowili odtworzyć i ustabilizować swoją obronę. Ich najcenniejsza broń - "Tygrys" Sandera - miał odegrać tu szczególną rolę. Areną krwawej jatki stały się m.in. dzisiejsza al. Niepodległości, Zamek Cesarski, budynek Ziemstwa Kredytowego oraz Dom Żołnierza - ówczesna siedziba Gestapo.

Zanim jednak ofiarami "Tygrysa" paść miały kolejne rosyjskie czołgi i działa pancerne, jego załoga sama poniosła wielką stratę. Podczas odpierania jednego z rosyjskich ataków, Sander pojechał na akcję czołgiem Panzer IV w zastępstwie jego rannego dowódcy. W trakcie walki Oberfeldwebel Sander został ranny w nogi i przeniesiony do jednego z lazaretów mieszczących się w kazamatach poznańskiej Cytadeli. Zadania dowódcy "Tygrysa", łącząc tę funkcję z funkcją celowniczego, przejął Obergefreiter Richard Siegert.

Pocisk rozrywa mu burtę

Wkrótce doszło też do jednego z bardziej spektakularnych starć pomiędzy niemieckim "Tygrysem" a rosyjskimi czołgami. Załoga Siegerta została zaalarmowana, że przy skrzyżowaniu dzisiejszych ulic Zwierzynieckiej i Roosevelta zatrzymały się cztery rosyjskie ciężkie czołgi IS-2. Pisząc po latach swoją relację Siegert pomylił się jednak opisując je jako czołgi T-34.

"Armatę ustawiam w pozycji godziny 9.00. Heckmann otrzymał dokładne instrukcje: musimy zniszczyć wszystkie cztery czołgi, zanim choć jeden z nich zdąży wystrzelić. Żaden z nich nie może nam uciec. Saperzy robią trochę zamieszania strzelając z karabinów i pistoletów maszynowych, aby odwrócić uwagę Rosjan. Heckmann zapala silnik. Czołg toczy się powoli. Oko dociskam do okularu celownika. Teraz widzę ścianę Zamku, powolutku przesuwamy się dalej. (...)

Nie mija ćwierć sekundy, gdy mam już na celowniku rosyjski czołg stojący jako ostatni. Mój strzał pokrywa się idealnie ze >stop< kierowcy i przebija wannę T-34. Czołg płonie, a jego górny właz otwiera się. Nie mam jednak czasu by poświęcać temu więcej uwagi. Natychmiast zmieniam położenie działa, celując w następnego i naciskam spust. Także teraz nie mam czasu, aby obejrzeć dokładnie efekt trafienia, słyszę jednak w słuchawkach głos Algnera: >Pali się! Pali się!<. Trzeci >Iwan< jest już na moim celowniku. Strzelam, a efekt jest taki jak poprzednim razem. Namierzam czołg stojący najbardziej z przodu. Zanim zdążył wystrzelić, mój pocisk rozrywa mu burtę".

W tych samych dniach "Tygrys" wspierał Niemców broniących zaciekle gmachów położonych wzdłuż dzisiejszej al. Niepodległości. Tam zniszczył także co najmniej jeden T-34, działo pancerne oraz kilka dział przeciwpancernych. Podczas prowadzonych w tym czasie walk został trafiony kilkakrotnie z rosyjskiego działa przeciwpancernego, przez co rozregulowaniu uległy przyrządy optyczne celowniczego. Załoga dowiedziała się jednak o tej usterce dopiero wtedy, gdy Siegert dwukrotnie nie trafił, do wydawałoby się, pewnego celu.

Jedynym wyjściem okazało się dotarcie na Cytadelę w celu dokonania naprawy. W drodze doszło do kolejnego uszkodzenia czołgu. Podczas ostrzału z Katiusz, niedoświadczony w kierowaniu "Tygrysem" czołgista, chcąc wyjechać nim ze strefy ostrzału uszkodził sprzęgło. Niemcy, za pomocą trzech dział szturmowych, przeciągnęli "Tygrysa" na zewnątrz Cytadeli skąd miał prowadzić ogień w kierunku Rosjan nacierających z kierunku północnego przez rozciągający się tu otwarty teren.

Do połowy wciśnięty w ziemię

Wkrótce okazało się, że unieruchomiony "Tygrys" wcale nie musi być mniej efektywną i skuteczną bronią. Pierwszą jego ofiarą na tym odcinku stał się pojedynczy czołg T-34. W następnych dniach w polu ostrzału "Tygrysa" znalazły się dwa czołgi IS-2 będące dla niego bardzo groźnym przeciwnikiem. Czołg jadący z tyłu otrzymał trafienie mniej więcej z odległości 1200 metrów. Załoga IS-2 jadącego z przodu najprawdopodobniej nie zorientowała się w sytuacji i dalej spokojnie kierowała się w kierunku "Tygrysa". Rosyjski czołg został trafiony i eksplodował, a siła wybuchu była tak duża, że wcisnęła go prawie do połowy w ziemię.

Straty poniosła także załoga "Tygrysa". W tych dniach dwóch kolejnych członków jego załogi - Algner i Kirrmeier zostało rannych w wyniku rosyjskiego ostrzału i ewakuowanych do Cytadeli. Na ich miejsce pojawił się nowy ładowniczy Everoth.

Do jednej z ostatnich akcji Siegerta i jego kolegów doszło 17 lutego, gdy rosyjskie czołgi rozpoczęły atak przez byłe niemieckie lotnisko polowe, tzw. "Łąkę Zeppelinów". Siegert tak opisywał to, co się wtedy wydarzyło w swojej książce "Tygrys z Poznania":

Niesamowita eksplozja

"(...) na skraju Łąki Zeppelinów, obok najbliżej stojącego domu, przewraca się płot i wypełza T-34. Po chwili kolejny, kolejny i kolejny. Cztery, jeden za drugim, jadą pod ostrym kątem w naszym kierunku. (...) zaczynam strzelać, zaczynając od ostatniego. Odległość 1200 metrów, pocisk uderza i zrywa gąsienicę wrogiego czołgu. T-34 kręci się wokół własnej osi i zatrzymuje bokiem do mnie. Lepiej być nie mogło. Kolejny strzał w wannę i pierwszy z wrogich czołgów się pali! Rosjanie wyskakują z płonącego wraku.

Słyszę głos Heckmanna: >Odległość 1000 metrów!<. Ustawiam celownik, mierzę i strzelam. Trafiam idealnie pod wieżę! Włazy otwierają się, czołg dymi, a Rosjanie się ewakuują. Muszę zająć się trzecim od końca. Odległość najwyżej 800 metrów. (?) Huk wystrzału! Włazy otwierają się, czołg płonie. Pierwszy z wrogich czołgów jedzie jednak niewzruszenie w naszym kierunku. Nagle zwiększa prędkość - wygląda na to, że chce uciec! Odległość najwyżej 600 metrów. Teraz jest w odpowiedniej pozycji, żeby go trafić. Mój pocisk roztrzaskuje mu lewe koło napędowe. T-34 odwraca się o 90 stopni wryty w ziemię. Drugi strzał trafia w burtę, a zaraz potem niesamowita eksplozja wstrząsa powietrzem".

Zabity podczas ucieczki

W kolejnych dniach aktywność Rosjan na północnych przedpolach Cytadeli była niewielka, ponieważ trwał już szturm Cytadeli prowadzony z kierunku południowego i południowo-zachodniego. Kariera "poznańskiego Tygrysa" dobiegała końca, a jego załoga oczekiwała tego co miało niechybnie nastąpić. Rano 23 lutego 1945 r. Richard Siegert i Fred Heckmann oddali się w ręce Rosjan w domu stojącym nieopodal ich czołgu. Losy pozostałych członków załogi, jak i ładowniczego Everotha pozostają nieznane. Z rosyjskiej niewoli po pięciu latach powrócił jedynie Richard Siegert. Fred Heckmann został zastrzelony podczas próby ucieczki z obozu jenieckiego.

Podczas walk o Festung Posen załoga "Tygrysa" zanotowała na swoim koncie zniszczenie co najmniej 16 rosyjskich czołgów i dział pancernych. Weryfikacja tego, ile z nich zostało definitywnie wyłączonych z dalszej walki, a ile tylko uszkodzonych a następnie naprawionych przez Rosjan, wymaga dalszej dogłębnej analizy.

Maciej Karalus

Odkrywca
Dowiedz się więcej na temat: Rosjanie | płomień | Pantera | silnik | 1945 | pocisk | załoga | Tygrys | czołg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy