Garaże dla Leopardów. W końcu się doczekają

Nowoczeste czołgi stały pod chmurką niszczejąc. Dopiero teraz będą budowane garaże /st.chor. Rafał Mniedło /domena publiczna
Reklama

Leopardy czekały na dach nad pancerzem od wiosny 2017 roku, kiedy decyzją ministra Antoniego Macierewicza 11. Dywizja Pancerna została pozbawiona swego największego atutu: dwóch batalionów znakomitych czołgów, a otrzymała przestarzałe T-72M1, które ostatnim razem miała na stanie w 1995 roku!

Krytycy tej decyzji podkreślali wówczas, że w Żaganiu znajduje się rozległe zaplecze z garażami, warsztatami, magazynami i poligonem, pozwalające na serwisowanie i utrzymywanie w eksploatacji Leopardów. Garnizon w Wesołej nadal nie jest do tego przygotowany. I w drugą stronę: w Żaganiu nie ma zaplecza i wyszkolonej obsługi dla T-72.

Reklama

W ten sposób przerzucone na wschód czołgi początkowo stanęły pod chmurką i niszczały. Dopiero po pewnym czasie zakupiono ogrzewane namioty. Te jednak w trudnych warunkach atmosferycznych i bez odpowiednio przygotowanego podłoża szybko niszczały, nie dając praktycznie żadnej osłony.

Dopiero po dwóch i pół roku Ministerstwo Obrony Narodowej rozstrzygnęło przetarg na budowę garaży dla Leopardów. Mimo to jednostki nadal są bardzo dalekie od osiągnięcia gotowości do prowadzenia działań. O gotowości bojowej będzie można pomarzyć jeszcze przez pewien czas. Na miejscu brak zaplecza poligonowego i szkoleniowego. Nadal nie rozwiązano kwestii braków kadrowych, a ponad 60 czołgów znajduje się w modernizacji, której końca, z różnych względów, nie widać. W dodatku nadal brakuje dedykowanej amunicji.

Skutek decyzji min. Macierewicza jest taki, że rozmontowano dwie znakomite jednostki, które, m.in. ze względu na braki kadrowe, oddalenie od zaplecza logistycznego, brak odpowiedniej bazy szkoleniowej w pobliżu Warszawy, nadal nie odzyskały gotowości bojowej.

Oznacza to, że nie tylko najsilniejsza dywizja pancerna w regionie została na lata zdezorganizowana, ale zmiany na gorsze dosięgły także inne zgrupowania pancerne. Głośno o tym mówił gen. broni Waldemar Skrzypczak w wywiadzie udzielonym Marcinowi Ogdowskiemu:

- Uważam to za destrukcję. Więcej, jest to absolutnie wrogie działanie, bo oznacza rozbijanie potencjału jednego z najsilniejszych związków taktycznych w Europie. Zabranie Dywizji batalionu pancernego, w przyszłości drugiego, i przerzucenie go kilkaset kilometrów dalej, podważa sens jej istnienia. Potęga "jedenastej" brała się ze skomasowania sił dwóch pancernych brygad (czterech batalionów). Owo nagromadzenie środków walki było niczym grot igliczny, który rozwaliłby wszystko na swojej drodze.


Pancerna pięść

11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej była największą i najsilniejsza polską jednostką pancerną. Była to również najsilniejszą jednostką tego typu w Europie Środkowej. 11. Dywizja została pozbawiona swego największego atutu: dwóch batalionów znakomitych czołgów, nowoczesnych czołgów Leopard.

Stało się to z winy domorosłych strategów i polityków zarządzających MON. W Polsce pokutuje opinia, że garnizony wojskowe powinny być rozmieszczone jak najbliżej zagrożonej granicy. Wiele krajów na takim myśleniu już się wykrwawiło. W tym i Polska w 1939 roku. Wówczas rozlokowanie dywizji wzdłuż granic również miało podłoże polityczne. Zapomina się bowiem, że miejsce stacjonowania jednostki w czasie pokoju nie musi tożsame z rozśrodkowaniem na czas wojny.

Znacznie łatwiej bowiem wyprowadzić grupę brygadową z zaplecza, niż przesuwać ją w zagrożony rejon wzdłuż linii frontu. Przerzucanie tak znacznej jednostki w zasięgu działania lotnictwa frontowego może skończyć się jej unicestwieniem. Należy też pamiętać, że brygada pancerna ma charakter jednostki odwodowej i jest wysyłana na najbardziej zagrożone odcinki. Jej lokalizacja w bezpośredniej bliskości frontu nigdy nie była wskazana, co nieraz udowodniły podobne przypadki w historii.

Przedstawiciele MON tłumaczyli wówczas, że związane jest to ze znacznie krótszym czasem reakcji i uniknięciem ewentualnego zaskoczenia. Jest to nieco pokrętna logika, bowiem łatwiej jest zaskoczyć jednostki znajdujące się w zasięgu rakiet taktycznych, niż te, które są rozlokowane na zapleczu. Nie wspominając o roli, jaką powinien odegrać wywiad w ostrzeganiu przed potencjalnym zagrożeniem.

Czołgi Leopard 2, pozyskane zostały z nadwyżek Bundeswehry w dwóch transzach. Pierwsza wynegocjowana przez rząd Leszka Millera w 2002 roku i druga, wynegocjowana przez rząd Donalda Tuska w 2013 roku. W tym samym roku rozpoczęto prace nad umową dotyczącą modernizacji pozyskanych czołgów, którą ostatecznie podpisała w grudniu 2015 roku ekipa Antoniego Macierewicza.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: militaria | Wojsko Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy