Czołg FT-17 jak wisienka na torcie

Sądzę, że w Afganistanie znajduje się jeszcze jeden unikalny czołg, który w latach 20. służył polskiej armii – mówi gen. bryg. Jarosław Wierzcholski, zastępca dowódcy Dowództwa Regionalnego Wschód sił ISAF w czasie XI zmiany PKW. Generał był jedną z osób, które negocjowały z Afgańczykami sprowadzenie do Polski zabytkowego Renault FT-17.

Jak to się stało, że zainteresował się Pan pancernymi wozami?

Wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy byłem komendantem poznańskiego Centrum  Szkolenia Wojsk Lądowych. Poznałem wówczas mjr. Tomasza Ogrodniczuka, kustosza Muzeum Broni Pancernej. To prawdziwy miłośnik wszystkiego, co posiada stalowy pancerz. Dzięki niemu zainteresowałem się bronią pancerną. Udało mu się zarazić mnie entuzjazmem oraz wiarą, że zawsze i wszędzie warto poszukiwać śladów naszej historii.

Gdy wyjeżdżał Pan na misję, nie było jeszcze pewne, czy Renault FT-17 to czołg używany kiedyś przez Polaków...

Reklama

"Renówki" szukaliśmy już dużo wcześniej. Pierwsze informacje, że czołg może znajdować się na terenie Afganistanu pochodziły z Patton Army Museum, dokąd Amerykanie ściągnęli dwa egzemplarze czołgu. Wyjazd na misję stał się doskonałą okazją do zbadania sprawy. Razem z płk. Robertem Kazimierskim, polskim attaché obrony w Kabulu, rozpoczęliśmy poszukiwania. Od jednego z afgańskich oficerów otrzymaliśmy zdjęcia FT-17. Dziennie wymieniałem dwadzieścia, trzydzieści e-maili z historykami, pasjonatami i miłośnikami broni pancernej. W końcu udało się potwierdzić, że czołg był używany przez Polaków w czasie wojny w 1920 roku. Sądzę, że w Afganistanie jest jeszcze jeden taki unikat. Na razie jednak nie mogę nic więcej powiedzieć.

Dużo przeszkód musieliście pokonać, sprowadzając czołg do kraju?

Czołg przez długie lata stał przed budynkiem brygady Afgańskich Sił Bezpieczeństwa. I od rozmowy z jej dowódcą gen. bryg. M. Sadeyem Hayatem rozpoczęliśmy "negocjacje". Kilka godzin dyskutowaliśmy o historii  FT-17, tłumaczyliśmy, w jaki sposób czołg znalazł się na ich terytorium i jak ważny jest on dla Polaków. Zanim generał zgłębił tę wiedzę, nie do końca zdawał sobie sprawę z historycznej wartości "renówki". W sprawę zaangażowaliśmy też szefa afgańskiego Sztabu Generalnego gen. Shera Mohammada Karimiego, który jednak nie chciał samodzielnie podejmować decyzji o przekazaniu czołgu. Okazało się, że te nasze rozmowy to był dopiero początek zabiegów, które potem były już prowadzone na wielu szczeblach w kraju i zagranicą. Wsparło nas wiele osób, a w całą sprawę zaangażował się prezydent Bronisław Komorowski. Pod koniec września uczestniczył on w posiedzeniu ONZ w Nowym Jorku. Polski prezydent rozmawiał wówczas z prezydentem Afganistanu Hamidem Karzajem i od niego uzyskał zgodę na sprowadzenie czołgu do kraju.

Wie Pan, kto przeprowadzi renowację Renaulta?

Nie, aczkolwiek osobiście oddałbym czołg w ręce ludzi z poznańskiego muzeum. Nie wiem, czy są w Polsce równie dobrzy fachowcy od tego rodzaju sprzętu. Pokazali to zresztą na przykładzie czołgu Sherman Firefly, sprowadzonego z Belgii dla Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W ciągu pół roku sprawili, że wrak, który 20 lat służył jako cel na poligonie, stał się kompletnym, poruszającym się o własnych siłach egzemplarzem.

Pojedzie Pan obejrzeć czołg, gdy już po renowacji stanie w którymś z muzeów?

Oczywiście, że pojadę, bez względu na to, gdzie będzie stał. To część naszej polskiej historii i byłoby świetnie, gdyby zobaczyło go jak najwięcej Polaków. Czołg powinien mieć jednego właściciela, ale najpierw mógłby pojeździć po muzeach całej Polski, od Kołobrzegu, Gdańska aż po Żagań.

Jeszcze w Afganistanie wspominał Pan, że sprowadzenie tego czołgu to dla Pana sprawa honoru. Czuje Pan dziś satysfakcję?

Olbrzymią. Ten czołg to też część mojej własnej historii. Byłem obecny w chwili jego załadunku na samolot, sam pakowałem kolektor ssący, który osobno znalazłem w Afganistanie. Ten czołg jest prawdziwą wisienką na torcie. Satysfakcja jest wielka, FT-17 jest unikatowy jako militarny zabytek, a dla nas, Polaków, jest dodatkowo bezcenny. Niezmiernie się cieszę, że wzbogaci on polskie zbiory muzealne, a każdy zainteresowany będzie mógł czołg zobaczyć. Zainteresowanie jest spore, co też widać w mediach czy portalach społecznościowych. Zdjęcia z załadunku "renówki" błyskawicznie obiegły cały Internet.

Paulina Glińska

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: Wojsko Polskie | generał | Afganistan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy