Bo za słabo chwalą. Rosja walczy ze swoimi blogerami wojennymi
Kreml postanowił wypowiedzieć kolejną wojnę, tym razem swoim blogerom wojennym, którzy parafrazując znanego polskiego polityka, niby piszą o działaniach Rosji na froncie, ale się nie cieszą i nie celebrują ich "odpowiednio".
Rosja po buncie Jewgienija Prigożyna i grupy Wagnera desperacko potrzebuje paliwa dla swojej propagandy, tymczasem nóż w plecy wbijają jej nawet "zaprzyjaźnieni" blogerzy wojskowi, którzy wydają się sceptycznie podchodzić do rzekomych sukcesów armii Kremla na froncie. Zamiast cieszyć się i chwalić osiągnięcia rosyjskiej armii, ta wpływowa społeczność zaczyna krytykować postępy wojenne, co zdaniem amerykańskiego think tanku Institute for the Study of War (ISW) może świadczyć o tym, że Rosja tak naprawdę nie odnosi żadnych wartych odnotowania sukcesów.
Ukraińska kontrofensywa postępuje wolniej, niż oczekiwał tego sam Kijów oraz jego zachodni sojusznicy, ale Ukraińcy systematycznie wyzwalają kolejne okupowane tereny, nie ukrywając przy tym, że armia rosyjska okopana wzdłuż linii obronnych stawia silny opór. Kreml postanowił jednak nagłaśniać wszystkie takie sytuacje, w których udało się powstrzymać czy też opóźnić Siły Zbrojne Ukrainy, chwaląc w mediach społecznościowych sukcesy swojej armii. Tyle że nie wszyscy chcą to widzieć w ten sposób i rosyjscy blogerzy coraz częściej kwestionują doniesienia swojego ministerstwa obrony.