Armia w rozsypce

Siły zbrojne Mali potrzebują nie tylko reorganizacji, przeszkolenia i nowego sprzętu, lecz także zupełnie inaczej myślących żołnierzy.

Trwa wojskowa misja szkoleniowo-doradcza Unii Europejskiej w Mali. Nie jest to pierwsza zewnętrzna pomoc dla sił zbrojnych tego państwa. Na początku minionej dekady spore pieniądze na doposażenie armii malijskiej wydały Stany Zjednoczone. Uzyskała ona również wsparcie ze strony między innymi Francji, Japonii i Niemiec. Szczodrość państw zachodnich wiązała się głównie z aktywnością Al-Kaidy w Islamskim Maghrebie.

Inwestycje w armię Mali i innych państw regionu miały zatem ułatwić walkę z terroryzmem, ale też ruchami separatystycznymi. Pierwsze miesiące 2012 roku okazały się dla donatorów wielkim rozczarowaniem. Armia malijska szybko uległa bojownikom tuareskim z Narodowego Ruchu Wyzwolenia Azawadu. Część żołnierzy przeszła na stronę wroga, inni zaczęli bezładny odwrót na południe. Niektóre odcięte oddziały przekroczyły granicę państw ościennych. Według relacji części żołnierzy zdarzało się, że na wieść o wojnie osoby z zamożnych rodzin porzucały służbę i wracały do domu.

Reklama

Pustynne eszelony

Gdy już tliła się rewolta Tuaregów na północy Mali, USA przekazały tamtejszej armii w końcu października 2011 roku w obozie wojskowym w Kati sprzęt wart 4,5 miliarda franków CFA (jednostka monetarna używana w kilkunastu państwach Afryki Środkowej i Zachodniej). Na uroczystości byli obecni ówczesny prezydent Amadou Toumani Touré, minister obrony i weteranów wojennych Natié Pléah, szef sztabu sił zbrojnych generał Gabriel Poudiougou oraz przedstawiciele ambasady amerykańskiej w Mali i Dowództwa Afryki (AFRICOM).

Malijczycy dostali wtedy od Amerykanów 77 pojazdów, w tym 44 pikapy, 18 ciężarówek Mercedesa i 6 sanitarek. Ogółem przez lata USA przekazały 350 wozów. Poza tym armia malijska wzbogaciła się o amerykańskie radiostacje pokładowe i przenośne firmy Harris, telefony komórkowe, mundury, buty, plecaki, kamizelki taktyczne, hełmy, zestawy rusznikarskie, lornetki, systemy optyczne. Nie był to pierwszy taki dar Waszyngtonu dla Mali.

Znacząca część wojskowej pomocy zagranicznej trafiła do 33 Pułku Komandosów-Spadochroniarzy, ponieważ jednostka czerwonych beretów cieszyła się zaufaniem prezydenta Touré. Dlatego również często ćwiczyła wspólnie z instruktorami z amerykańskich wojsk specjalnych. Za lojalność wobec głowy państwa komandosów-spadchroniarzy spotkały represje po ubiegłorocznym puczu wojskowym, którego dokonały pod przywództwem kapitana Amadou Haya Sanogo oddziały stacjonujące w Kati.

Część z nich aresztowano i dopiero na początku 2013 roku uwolniono. W tym roku władze zapowiedziały reorganizację wojsk specjalnych, która prowadzi do zniknięcia 33 Pułku jako zwartej jednostki. W obozie w Djikoroni w Bamako postanowiono pozostawić tylko kompanię szkolną, a dwie kompanie operacyjne rozmieścić w Gao i Timbuktu.

Innym beneficjentem współpracy z USA były eszelony bojowe (Echelons Tactiques Inter Armes, ETIA), czyli specjalne jednostki stworzone do działań na pustynnych terenach północnych. Szczegóły dotyczące ich organizacji i przeznaczenia opisano w ujawnionych przez WikiLeaks depeszach dyplomatycznych wysłanych z ambasady USA w Bamako.

We francuskiej wojskowości jako eszelon określano jednostkę o etacie większym niż kompania, ale mniejszym od batalionu. Malijskie ETIA można uznać za wzmocnione kompanie. Według depesz z 2009 roku liczyły one po około 200 żołnierzy i 20 pojazdów. W skład eszelonu wchodziło pięć plutonów piechoty, pluton pojazdów pancernych (BRDM-2 lub BTR-y), pluton moździerzy na ciężarówkach i pluton zaopatrzeniowy. Każdy z pododdziałów pochodził z innej jednostki i służył w ETIA przez sześć miesięcy. Dowódcą był oficer w stopniu podpułkownika bezpośrednio podległy dowódcy okręgu wojskowego.

Wiele niewiadomych

W założeniach ETIA miały być zdolne do  działania przez 14 dni bez konieczności uzupełniania zapasów. W jednej z depesz z ambasady USA stwierdzono, że zostały lepiej wyposażone niż inne podobnej wielkości jednostki malijskie. Choć dyplomaci zaznaczyli, że część broni pochodzenia rosyjskiego lub chińskiego jest przestarzała i według anonimowego oficera z USA eszelon nie spełniał wielu amerykańskich standardów wojskowych, to i tak ETIA uznano za skuteczniejsze od innych oddziałów w zwalczaniu Al-Kaidy.

W 2009 roku na terenie dwóch północnych okręgów wojskowych istniały trzy takie formacje - 1 ETIA w Tessalit, 4 ETIA w Timbuktu i 6 ETIA w Nampala. Według późniejszych informacji do wybuchu powstania Tuaregów stworzono ich w sumie sześć, między innymi 2 ETIA w Kidal. W pierwszym okręgu wojskowym z dowództwem w Gao było ich cztery, a pozostałe dwa w piątym - z kwaterą główną Timbuktu.

"The Military Balance 2011" podał, że malijskie wojska lądowe liczyły przed wybuchem rebelii na północy 7350 żołnierzy. Wraz z lotnictwem, jednostkami paramilitarnymi (żandarmerią, Gwardią Narodową, Gwardią Prezydencką) i milicją było to 15 tysięcy 550 ludzi. 

Gdy jednak 14 lipca 2010 roku na Polach Elizejskich defilowali malijscy meharyści, francuski resort obrony informował, że we wszystkich formacjach służy 20 tysięcy osób. Z kolei w jednym z artykułów, który ukazał się w kwietniu 2012 roku na stronie Jeuneafrique.com, podano liczbę 22 tysięcy. W malijskich mediach pojawiły się informacje o nawet 25-tysięcznych siłach bezpieczeństwa, zaś w materiale analitycznym na temat wyposażenia sił zbrojnych Mali sporządzonym przez AFRICOM oceniano liczebność wojsk lądowych na 7,5 tysiąca, lotnictwa na 700, a marynarki wojennej (jednostka rzeczna z kilkoma łodziami patrolowymi) na 80 wojskowych.

Najwyższym szczeblem taktycznym w siłach zbrojnych Mali jest pułk, który odpowiada batalionowi w innych armiach. W armii malijskiej było ich przed wojną 17-18: 12-13 pułków piechoty, dwa wojsk inżynieryjnych oraz po jednym pancernym, spadochroniarzy i artylerii. Przy czym nie ma pewności co do struktury oraz miejsc stacjonowania części z nich.

Największym garnizonem wojskowym było i jest Kati, gdzie znajduje się również dowództwo trzeciego okręgu wojskowego. W tej miejscowości stacjonują 31 i 32 Pułk Piechoty Zmotoryzowanej, 34 Pułk Saperów, 35 Pułk Pancerny i 36 Pułk Artylerii.

Archaiczny arsenał

Sprzęt pancerny armii malijskiej - czołgi, samochody opancerzone i kołowe transportery - został wyprodukowany w ZSRR i Chinach. W publikacjach pojawia się informacja między innymi o 21 czołgach T-34, ale nie ma pewności, czy są one nadal używane. Mali ma też tuzin nowszych T-54/T-55. Kraj ten dysponuje również lekkimi czołgami. Od dawna wiedziano o 18 chińskich wozach typu 62, zaskoczeniem zaś była informacja, że Malijczycy korzystają z nieznanej liczby posowieckich PT-76. Gdy czołgi te wyjechały na ulice, okazało się, że mają armatę D-56T z hamulcem wylotowym typu reakcyjnego, czyli pochodzą z lat 1952-1957 (jest to pierwszy znany przypadek eksportu wczesnej wersji PT-76).

Autor artykułu na stronie Jeuneafrique.com podał, że w 2010 roku Mali zakupiło 40 wozów BRDM-2 i 40 transporterów BTR, bez wskazania konkretnego typu. Specjalistyczne publikacje szacowały, że Malijczycy mieli w momencie wybuchu rebelii przynajmniej 60 pojazdów BTR-40, BTR-60 i BTR-152.

Artyleria polowa składała się z trzech baterii, z których każda miała działa innego typu. Pierwsza dysponowała ośmioma haubicami D-30 kalibru 122 milimetry, druga - sześcioma armatami polowymi M-46 kalibru 130 milimetrów, a trzecia - sześcioma 100-milimetrowymi armatami polowymi wzór 1944 (BS-3). Malijczycy mieli też dwie wyrzutnie rakietowe BM-21, ponad 30 moździerzy, sześć armat przeciwpancernych kalibru 85 milimetrów i 24 wyrzutnie przeciwpancernych pocisków kierowanych Malutka.

W źródłach są rozbieżności co do tego, czy naziemna obrona powietrzna jest częścią wojsk lądowych, czy sił powietrznych. Mali miało dwie baterie armat przeciwlotniczych kalibru 37 i 57 milimetrów, baterię rakiet SA-3 oraz kilkadziesiąt przenośnych wyrzutni Strzała-2.

Nie wiadomo, ile z tego sprzętu pozostało w rękach rządowych. W mediach pojawiły się zdjęcia zniszczonych pojazdów pancernych, a także informacje między innymi o zdobyciu przez Tuaregów w Gao 11 czołgów PT-76.

Obecnie armia malijska rozpoczyna wielką transformację, którą wspiera Unia Europejska. Pozostaje mieć nadzieję, że przyniesie ona lepsze efekty niż wcześniejsza pomoc zagraniczna. Nadzieją są nowi ludzie, którzy wstępują do reformujących się sił zbrojnych. Żołnierze ci muszą mieć inną mentalność niż poprzednicy, być świadomi, że armia ma służyć społeczeństwu i chronić obywateli niezależnie od ich przynależności etnicznej. Wcześniej wielu traktowało współobywateli jako osoby, które można tłamsić i łupić. Malijczycy oczekują z nadzieją na zmiany, które pozwolą im nie bać się własnej armii.

Lotnictwo w rozsypce

Większość źródeł podaje, że lotnictwo malijskie ma eskadrę myśliwców MiG-21, których kupiono 17. Nadal w użyciu jest 9-12. W końcu 2011 roku Mali kupiło ponoć u jednego z członków Wspólnoty Niepodległych Państw dwa samoloty szturmowe Su-25, jednak brak informacji o ich dostawie. Rocznik "The Military Balance" wymienia też sześć szkolnych odrzutowców L-29 oraz pięć transportowców (An-2, An-24 i An-26). 

Jest jeszcze 6-7 małych samolotów obserwacyjnych Tétras B, jeden transportowy Basler BT-67, który bazuje na gruntownie zmodernizowanej konstrukcji płatowca Douglas DC-3 (Mali nabyło cztery sztuki) oraz dwa przekazane przez Libię w 2010 roku SIAI-Marchetti SF-260. Na początku 2012 roku Malijczycy mieli też od dwóch do sześciu śmigłowców szturmowych Mi-24. Dwa z nich kupiono w 2007 roku w Bułgarii. Poza nimi dysponowali dwiema chińskimi maszynami Z-9B (konstrukcja bazuje na AS.365 Dauphin) oraz po jednym Mi-8 i AS.350B Écureuil.

Mariusz Wróbel

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: Francja | konflikt | USA | NATO | Wojsko Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy