Narzekasz na śnieg i mróz? To nic przy zimie stulecia z 1978 roku
Ludzie uwięzieni w autobusach i pociągach, przerwy w dostawach prądu i ciepłej wody, na chodnikach wąskie korytarze pomiędzy górami śniegu. W 1978 roku Polskę zaatakowała "zima stulecia" z niszczycielską mocą, której "nie pamiętali najstarsi górale". Do walki ze śniegiem i mrozem władza wysłała nawet czołgi.
Atak "zimy stulecia" zaczął się w nocy z 29 na 30 grudnia 1978 roku, kiedy do Polski zaczęły wkraczać wyjątkowo mroźne masy powietrza znad Skandynawii. Temperatura zaczęła raptownie spadać i już w sylwestra w niektórych miejscach w Polsce sięgała nawet -30°C. Ale prawdziwy dramat przyniosły opady śniegu w skali wręcz niewyobrażalnej, co jeszcze było połączone z bardzo silnym, porywistym wiatrem. Już 1 stycznia 1979 roku praktycznie cała Polska była sparaliżowana.
Kolejne miasta zaczęły zgłaszać problemy z dostawami węgla do elektrociepłowni, gdyż zamarzały zwrotnice kolejowe, a od mrozu pękały szyny. Sytuacja była tak poważna, że wojewoda gdański wprowadził na terenie całego województwa stan klęski żywiołowej.
Zwały śniegu dosłownie zablokowały ulice w dużych miastach. Z nadzwyczajną sytuacją pogodową nie dawały sobie rady służby miejskie. Na pomoc ludności ruszyła armia. Do niektórych zasypanych miejscowości mogły dotrzeć jedynie czołgi i ciężkie pojazdy wojskowe, których gąsienice radziły sobie z grubą warstwą zbitego śniegu. W dużych miastach autobusy poruszały się miejscami w tunelach wykopanych w śniegu.