Życie na ostro

Został okrzyknięty Białą Strzałą, nadzieją białych w biegach sprinterskich. Po zawodach ruszał w trasę z zespołem heavymetalowym Sceptic. Ostatnio Marcin Urbaś zabrał się za... pisanie fantastyki.

Co było pierwsze, bieganie czy śpiewanie?

Oczywiście pierwsze było bieganie! Zacząłem trenować w wieku 11 lat. A pierwszy zespół, w którym śpiewałem, założyliśmy z kolegą dopiero w 1994 lub 1995 roku. Na początku to była totalna amatorka.

Muzyka jest dla ciebie pasją, a sport pracą, czy odwrotnie?

Biegam sprintersko 18 lat, a od paru lat zarabiam na tym pieniądze. Na muzyce nie zarobiłem złamanego grosza. Kiedy byłem młodszy, urywałem się na każdy koncert i sprawiało mi to wielką frajdę. Ale od jakiegoś czasu coraz trudniej godzić te dwie rzeczy. Brakuje czasu i w tej chwili wspieram zespół jedynie duchowo.

Reklama

Sportowcy muszą się oszczędzać, odżywiać według określonej diety, ograniczać używki. Natomiast życie rockmana kojarzy się raczej z hasłem sex, drugs and rock'n'roll.

Jestem typem domatora i nie bawi mnie imprezowanie. Myślę, że można mnie nawet uznać za nudziarza (śmiech). Z tych trzech słynnych haseł doświadczyłem oczywiście rock and rolla. Prochów nigdy brać nie będę, a seks z przygodną znajomą mnie nie interesuje. Co do diety, nie stosuję żadnej. Jem wszystko, później spalam to na treningach.

Tradycja nakazuje, żeby każdy heavymetalowiec miał długie włosy. Co się stało z twoimi?

Nie zapuszczałem włosów dla subkultury, tylko dla siebie. Nic nie trwa wiecznie, więc i na mnie przyszedł czas, w którym te długie włosy mi się znudziły. To był powód ich ścięcia.

Mało kto wie, że Marcin Urbaś to nie tylko sprinter, wokalista zespołu heavymetalowego Sceptic, autor tekstów, ale także... pisarz.

To trochę za dużo powiedziane. Napisałem raptem jedna nowelkę "Miasto, które nigdy nie zasypia". Niektórym się spodobała. Wielu może się wydać infantylna, ale w końcu nie jestem pisarzem, tylko amatorem. Jest to całe 60 stron fantastyki. Może kiedyś ktoś będzie chciał ja wydać...

Największe marzenia w każdej z dziedzin, którymi się zajmujesz: sport, muzyka, pisanie?

Sport - osiągnąć to, co innym i mnie samemu się nie śniło. Muzyka - stworzyć taki materiał, żeby 20 lat później fani mówili, że to był jeden z lepszych wokalistów metalowych w tym kraju. Pisanie - nie mam marzeń. Już się na tym poletku spełniłem (śmiech).

Kiedy i gdzie w najbliższym czasie będzie można cię zobaczyć na bieżni i na scenie?

Na bieżni raczej nie w sezonie halowym, ponieważ traktuję halę ulgowo. Na scenie raczej mało prawdopodobne, bo nie mam już na to czasu. Ale być może w sklepach muzycznych pojawi się za jakiś czas projekt z moim nazwiskiem wśród wykonawców.

Rozmawiał Adam Liss

Marcin Urbaś

Kto? Sprinter, wokalista i pisarz-amator. Ma 29 lat.

Co zrobił? Jest drugim w historii białym sprinterem i trzecim Europejczykiem, który przełamał magiczną barierę 20 sekund w biegu na 200 metrów (19,98). Wyczynu tego dokonał w Sewilli w 1999 roku w półfinale mistrzostw świata. Urbaś jest mistrzem Uniwersjady 2001 oraz sześciokrotnym mistrzem Polski na tym dystansie. Zdobył złoty medal podczas Halowych Mistrzostw Europy Wiedeń 2002, brązowy medal w HME Madryt 2005. Nagrywa płyty i koncertuje z zespołem heavymetalowym Sceptic.

Co lubi? Kocha swoją narzeczoną, jazdę samochodem, dobrą muzykę, piwko na krakowskim Rynku i... kawał dobrego, niezdrowego fast fooda.

Patrycja Markowska (nagrała z Marcinem Urbasiem piosenkę z okazji olimpiady w Sydney):
- Spotkaliśmy się, kiedy Marcin był gwiazdą, a ja początkującą wokalistką. Przyjechał na plan teledysku z całą świtą. Trener wciąż chodził za nim i powtarzał, żeby nie biegał boso po mokrej trawie, bo się przeziębi. Mówił mu wciąż, że musi być najlepszy. Pomyślałam, że spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność. Ja bym chyba nie zniosła takiej presji. Marcin wysłuchiwał tego ze spokojem. Był nadzwyczaj skromnym facetem. Doskonale nam się pracowało.

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: sport | bieganie | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy