Zobacz, jak powstaje książka

Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda proces pisania książki? Autorzy "Gliniarza" zdradzają kulisy pracy nad powieścią kryminalną.

Niektórzy pisarze twierdzą, że tworzenie książki to ciągła udręka i orka na ugorze. Chcąc by książka była jak najbardziej wierna rzeczywistości godzinami przesiaduje się nad dokumentami, dyskutuje z praktykami i zmienia akapit po akapicie.

Marcin Ciszewski i Krzysztof Liedel, autorzy powieści sensacyjnej "Gliniarz" rozmawiają o pasji twórczej, o powstawaniu tekstu i ciągłych zmianach, żeby tekst był wiarygodny i spójny.

Ciszewski: Chciałbym, żeby tę książkę, w zasadzie dokumentalną, czytało się równie gładko jak powieść. Są to mniej lub bardziej rozbudowane opowiadania ułożone w pewnym chronologicznym porządku. Postaraliśmy się wspólnie, żeby każde z nich miało puentę. Dodam, że to moja siódma książka, lecz pierwsza tego typu. Miałem tremę, ale myślę, że zadanie zostało wykonane. Nie wiem, Krzysztofie, co Ty o tym sądzisz, bo nie wiem, czy w ogóle to czytałeś. (śmiech)

Reklama

Liedel: Dla mnie oczywiście pisanie tej książki z Marcinem było jedną wielką przygodą. Od samego początku zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie, dlatego że ja mam niewielkie doświadczenie w pisaniu tego typu książek. Param się pisaniem, ale książek typowo naukowych, więc to w ogóle nieporównywalna materia. Natomiast charakterystyczne z mojego punktu widzenia, jak już książka powstawała, jest to, że bardzo często opowiadałem Marcinowi takie suche fakty, suche wydarzenia. Wydaje mi się, że mój język opowieści o tamtych czasach był wręcz służbowy. Taka ówczesna narracja.

Ciszewski: Zacząłeś, Krzysztofie, mówić jednak bliżej tekstu literackiego, tak bym to określił. To znaczy ewoluowałeś jako narrator. Mnie przychodziły różne pomysły do głowy, jak pamiętasz, męczyłem cię o jakieś szczegóły, detale, takie rzeczy, które dodawałyby tekstowi soli i pieprzu, jak ja to mówię, bo taką narrację trzeba najczęściej doprawić. No i to rzeczywiście dobrze wyszło. Wydaje mi się, że zwłaszcza w tych momentach, w których jest nie sama faktografia, tylko właśnie jakieś emocje, byłeś czymś zaniepokojony, z jakiegoś powodu byłeś wściekły, na przykład kiedy dostałeś kulkę, przecież byłeś ranny... Pamiętasz to?

Liedel: Tak, rzeczywiście stawałem się coraz sprawniejszy w opowiadaniu. Kiedy Marcin pierwsze dwa, trzy opowiadania przelał na papier, powiedział mi, jak one będą wyglądały, ja już mniej więcej po tym, jak to przeczytałem, dostrzegłem, o jakich rzeczach nie pamiętałem podczas opowiadania, albo na co nie zwracałem uwagi. Bardzo często tak było. Nie wiem, czy pamiętasz, że dotyczyło to bardzo szczegółowego opisu? Wyciągam pistolet...

Mnie się wydawało się, że wystarczy tyle powiedzieć. A Marcin wiedział, że trzeba jeszcze napisać, co to za pistolet, jak on wyglądał, jak go wyciągałem, czyli takie szczegóły, na które będzie zwracał uwagę ktoś, kto posługuje się językiem literackim i wie, co w tej książce jest. Natomiast wydaje mi się, że dla mnie najtrudniejszym elementem były te emocje jednak. Czy raczej brak umiejętności opisywania emocji; zdawałem sobie sprawę, że te emocje tak wyglądały, bo Marcin mnie zmusił, żebym się zastanowił, czy to był strach, czy jakieś podniecenie, czy może zupełnie inne uczucie.

Ciszewski: Oczywiście te opowiadania cechują się różną dramaturgią, ale trzeba dodać, i pewnie się z tym zgodzisz, że niektóre są nieodparcie śmieszne. Są takie rzeczy zabawne, i to zarówno, mówiąc szczerze, po stronie policji, jak i przestępców, pewne głupstwa, które robili wszyscy (śmiech). Na przykład, jak wsiadł wam jeden z włamywaczy do nieoznakowanego samochodu policyjnego i kazał się zawieźć prosto do dziupli i wygarnęliście wtedy trzech facetów poszukiwanych listami gończymi. No więc to są naprawdę momentami bardzo humorystyczne kawałki.

Liedel: Ta promocja zbiega się z wakacjami: to będzie fajna lektura właśnie dzięki tej lekkości, takiemu pomieszaniu stylów.

Ciszewski: Też mi się tak wydaje i zapraszamy do lektury Gliniarza. Liedel: Zapraszam zarówno tych, którzy będą chcieli przy tej książce wypocząć, jak i wszystkich, którzy chcieliby spojrzeć na policję inaczej, niż do tej pory przedstawiano ją w wielu książkach.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: Pisarz | książka | literatura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy