Zbigniew Gutkowski: Wiem czym jest Wigilia z dala od domu

Znany z regat oceanicznych samotników Zbigniew Gutkowski, dobrze wie, czym jest Wigilia z dala od domu. "Nie przeżywałem tego specjalnie. Kiedy nie było choinki, na to, że jest Boże Narodzenie, wskazywał tylko kalendarz" - tak żeglarz wspomina święta na oceanie.

Gdański żeglarz niedawno po raz kolejny zmierzył się z Oceanem Atlantyckim. Wystartował w 11 edycji prestiżowych transatlantyckich regat załóg dwuosobowych Transat Jacques Vabre z Francji do Brazylii. Teraz Gutkowski jest w Polsce i wraz z żoną Elizą i córką Zuzanną przygotowuje się do Bożego Narodzenia.

Jednak nie zawsze miał okazję celebrować ten czas z najbliższymi. 40-letniemu zawodnikowi czterokrotnie zdarzało się spędzać święta na ocenie. Między innymi w 2010 r., gdy uczestniczył w wyścigu dookoła świata Velux 5 Oceans, w którym zajął drugie miejsce. Wtedy poza domem musiał spędzić również Wielkanoc.

"Nie przeżywałem tego specjalnie. Kiedy nie było choinki czy kolęd, na to, że jest Boże Narodzenie, wskazywał tylko kalendarz" - wraca wspomnieniami do świąt na oceanie.

Reklama

Jeśli zdarzało się, że święta wypadały podczas regat, żeglarz życzenia bliskim składał przez telefon satelitarny. Miał dostęp do Internetu, ale korzystanie z sieci na oceanie jest bardzo kosztowne. Rozmowa przez Skype'a kosztowałaby fortunę. Przykładowo, wysłanie jednominutowego filmu z jachtu do komisji regat to koszt ok. 1 tys. euro.

A co ze świąteczną ucztą? Gdy jego rodzina zasiadała do wigilijnej wieczerzy, on ze swojej spiżarki wyjmował potrawę przypominającego zupkę błyskawiczną.

"Musiało mi wystarczyć jedzenie liofilizowane, które przed zalaniem wrzątkiem ma postać suchego proszku. Z takiej żywności korzystali najpierw astronauci. Mamy polską firmę, która w żywność liofilizowaną jest w stanie zamienić nawet schabowego z ziemniakami. Niestety nie mogłem sobie zrobić niczego świeżego, bo miałem tylko butlę z gazem i czajnik" - wyjaśnia Gutkowski. Jego wigilijne menu to np. liofilizowana ryba.

Podczas długich rejsów żeglarz od czasu do czasu przybija do portów. Zdarzało się, że święta spędzał w bardzo odległych krajach, jak Singapur, RPA, Stany Zjednoczone lub Australia. Tam, gdzie działa Polonia, zapraszany był na uroczystości utrzymane w duchu polskiej tradycji.

Przede wszystkim jednak towarzyszką żeglarza jest samotność. "Najdłużej nie widziałem człowieka przez ponad miesiąc. Nie lubię samotności, ale w tym sporcie są takie, a nie inne reguły gry" - stwierdza.

Te reguły dobrze przyswoił i zajmuje wysokie lokaty w regatach. Ostatnio w transatlantyckim wyścigu załóg dwuosobowych Transat Jacques Vabre był siódmy. Na trasie wiodącej z francuskiego Le Havre do brazylijskiego Itajai towarzyszył mu Maciej "Świstak" Marczewski. Była to pierwsza polska załoga startująca w tej imprezie od początku jej istnienia. Żeglarze metę osiągnęli 27 listopada.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: żeglarz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy