Wyznania seksbomby

Z Ewą Sonnet, fotomodelką i piosenkarką znaną między innymi z tańców na lodzie, rozmawia Ilona Adamska.

Ilona Adamska: - Jak wspominasz początki swojej pracy jako fotomodelki?

Ewa Sonnet: - Początki na ogół są trudne. Miałam szczęście, ponieważ trafiłam na uczciwych, rzetelnych ludzi, a takich w tej branży jest niewielu. Większość niestety wykorzystuje sytuacje, kiedy młode, atrakcyjne dziewczyny, żądne przygody czy kariery w show-biznesie są podatne na nieostrożność i "naiwność". To takie polowanie na łanie, które gromadnie podążają do "światła". Czyha na nie wiele niebezpieczeństw. Jeśli będą jednak zbyt nieufne i przesadnie ostrożne, mogą odrzucić ciekawą propozycję i zaprzepaścić jedyną i niepowtarzalną okazję. Takie okazje trwają bardzo krótko i są przelotne. Okazja zawsze ma to do siebie, że trwa krótko - inaczej nią nie jest.

Reklama

Wymagany jest zdrowy rozsądek z odrobiną "inności". Show biznes to nie życie codzienne, trzeba odrzucić kilka "zasad", którymi kieruje się ogół. Jeśli ktoś chce kierować się zasadami życia ogółu, to nie może myśleć o pracy w tej branży.

- Obcowanie z zimnym obiektywem aparatu jest dla ciebie każdorazowo wyzwaniem, czy zdążyłaś się już z nim zupełnie oswoić?

EW: - Sesja zdjęciowa to nie sam obiektyw. Pracują przy niej różni ludzie: raz fajni, innym razem nie; raz znajomi, innym razem zupełnie obcy. Możesz dobrze pracować z fotografem, ale być w konflikcie ze stylistą czy wizażystą. To takie docieranie się i szukanie kompromisów. Na planach zdjęciowych pracuje kilka, kilkanaście osób, a to ciągnie za sobą różnorodność zdań. Jednak sesja zdjęciowa to dla mnie określenie wywołujące pozytywny nastrój - nie kojarzy mi się z tymi negatywnymi drobiazgami.

- Co najbardziej podoba ci się w zawodzie fotomodelki?

EW: - Ekshibicjonizm siedzi w każdym człowieku, w kobietach szczególnie. To widać na co dzień: kobiety się malują, stroją, opalają, dbają o figurę. Robią to, ponieważ mają nadaną przez naturę chęć pokazania się z tej atrakcyjnej strony. W pracy fotomodelki dostaje się bardzo mocną i skondensowaną dawkę zabiegów upiększających. Kobieta jest wówczas w siódmym niebie. Zaraz potem taka "podrasowana" staje przed obiektywem i jest to ten moment, kiedy rzeczywiście istnieje dla niej tylko to "okienko" na świat. To daje dawkę adrenaliny, satysfakcji, chęci pokazania: " Patrzcie, to ja". Jest się wtedy pępkiem świata. Ale oczywiście na chwilę. Wierzcie mi, 90 proc. kobiet w takim momencie zmienia nastawienie do siebie, nabiera pewności siebie i przesuwa bariery tzw. moralności. Dziewczyna, która przed sesją zdjęciową zarzeka się, że nie pokaże się nawet w bieliźnie, w trakcie jej trwania, bez najmniejszego wstydu, "odkryje" więcej. A zaraz po sesji prosi o zmycie makijażu, ponieważ wstydzi się w nim wyjść na ulicę.

W trakcie trwania sesji zdjęciowej przenosimy się w zupełnie inny świat, a zaraz po niej wracamy do rzeczywistości. Te różnice zacierają się wraz ze zdobytym doświadczeniem, w momencie, kiedy wkrada się pewna rutyna.

- Czy zajmowanie się zawodowo modelingiem jest zajęciem obciążającym czasowo, wymagającym wysiłku, nieustającym wyzwaniem?

EW: - To z definicji wolny zawód. Nie mogłabym pracować non stop, codziennie, bez przerwy. Do tej pracy trzeba mieć dużo chęci, zapału, weny. Traci się to wszystko już po trzech dniach zdjęciowych. To w pewnym sensie wyzwanie, ale przyjemne. Do czasu, kiedy staje się monotonne. Wówczas należy zdecydowanie odpocząć.

- Uważasz, że przede wszystkim uroda pomaga w odniesieniu sukcesu w świecie show-biznesu, czy ważne, by dziewczyna miała coś jeszcze w głowie?

EW: - Pracuję od 6 lat jako modelka i z własnego doświadczenia wiem, że kluczem do sukcesu jest nie tylko uroda, ale również zapał, motywacja, determinacja i urok osobisty. Podobnie jak zawodowi sportowcy, modelki muszą mieć talent. Ważna jest też wytrzymałość i mocny charakter. Indywidualność, nieprzeciętność, styl i pewność siebie powinny z modelki promieniować. Dobry agent wszystkie te cechy rozwinie i sprzeda. Czy możesz powiedzieć o sobie, że wszystkie te cechy posiadasz? Jaka naprawdę jest Ewa Sonnet?

W show-biznesie uroda, talent, poziom IQ nie przeszkadzają. Im więcej cech, tym lepiej. Do tego koniecznie trzeba dodać pracowitość i wytrwałość. Bez tych dwóch ostatnich na pewno się nie uda, mając nawet pierwsze trzy. Krąży mit, że sukces przychodzi z dnia na dzień. Że ktoś cię "odkrywa" i już jesteś gwiazdą. To nieprawda. Możemy być pewni, że zawsze, gdy ktoś odniósł sukces, to poprzedziła go katorżnicza praca. Może nie podobać się to, co dana osoba tworzy, ale należy mieć szacunek za ogrom wysiłku, jaki włożyła w swoją pracę.

Pytasz mnie, czy ja posiadam te cechy. Posiadam je w różnym stopniu zaawansowania. W branży muzycznej jestem na etapie doskonalenia. Jestem na -tym ciężkim etapie, który wymaga pracowitości i wytrwałości. Postawionym przede mną zadaniem nie było nagranie jednego utworu, jednej płyty, udzielenia 40 wywiadów i zagrania 50 koncertów. To wszystko jest niezbędne i jest częścią procesu tworzenia gwiazdy. Czy ten proces zakończę i czy nawet, jeśli go zakończę, to czymś zaowocuje? Nie wiem. W przypadku, jeśli nie, to właśnie zdałam maturę, która pozwoli mi rozpocząć studia i pójść tą bardziej standardową drogą.

- Bardzo przejmujesz się tym, co piszą i mówią o tobie ludzie?

EW: - Jeśli ktoś mówi o kimś prawdę - określa osobę, o której mówi, jeśli mówi nieprawdę - określa siebie.

To może być dziennikarz, który mówiąc/pisząc nieprawdę określa siebie jako "marnego pismaka", koleżanka, która mówiąc nieprawdę określa siebie jako "judasza". Jeśli nieprawda jest powtarzana w formie plotki, to powtarzający taką plotkę bez jej sprawdzenia określa siebie jako "głupiutkiego ignorancika", bez własnego rozumu. Istnieje jeszcze nieprawda powstała na skutek kierowania się stereotypami. Wówczas głoszący ją sam siebie mianuje jako "zacofanego półgłówka". Wszystkie te określenia są negatywne, więc lepiej unikać kłamstwa. Prawdy są trzy, kłamstwo jest jedno - zawsze upokarzające dla kłamiącego.

- Opowiedz, proszę, o początkach swojej muzycznej kariery...

EW: - Jestem na początku mojej muzycznej kariery. Po nagraniu mojej drugiej płyty, już wkrótce, mam zamiar ten początek opuścić i przenieść się dalej (śmiech).

- Kto jest twoim największym autorytetem?

EW: - W każdej dziedzinie mam autorytet. Gdybym miała wybrać jednego człowieka, przed którym miałabym największy respekt i bicie serca, stojąc mu naprzeciw, to na pewno byłby to Jan Paweł II. Nie stanęłam przed nim nigdy. Był tak wielkim autorytetem, że moje poczucie skromności nie puściłoby mnie do niego.

- Czego najbardziej się boisz?

EW: - Samotności.

- Przywiązujesz dużą wagę do wyglądu? Jak dbasz o swoją figurę?

EW: - Dbam o siebie tak, aby czuć się dobrze. Mniej niż wiele kobiet, ale więcej niż wiele innych.

- Mężczyzna to dla ciebie przede wszystkim przyjaciel, partner, opiekun? Które cechy uważasz za najważniejsze?

EW: - Mężczyzna i kobieta są idealną parą, jeśli się szanują. Ginie szacunek, ginie wszystko!

- Czym jest dla ciebie sukces?

EW: - Sukces to osiągnięcie satysfakcji z wykonanej czynności. Taka encyklopedyczna definicja, która pomaga mi cieszyć się z tych małych, jak i większych sukcesów.

- Plany na najbliższą przyszłość...

EW: - Przede wszystkim dwa wyjazdy do Sztokholmu. Zakończę tym samym nagrywanie mojej drugiej płyty ? angielskojęzycznej. Mam naprawdę wspaniałe utwory, które będą przebojami. I zaraz potem znowu kształcenie: wokal, choreografia, fonetyka, wokal, choreografia, fonetyka ?

- Dziękuję za rozmowę.

Ilona Adamska

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy