Tego Polaka chce dziś każda telewizja w kraju

Pierwszy raz zrobiło się o nim głośno, kiedy na budynku pewnej firmy wywiesił ogromny baner przedstawiający swoje CV. Potem słuch o nim zaginął, ale niedawno wrócił do świata mediów w wielkim stylu. Obecnie prowadzi bardzo popularny program w internecie, ale wszystko wskazuje na to, że niebawem pojawi się na ekranach naszych telewizorów. Z Łukaszem Jakóbiakiem rozmawiamy m.in. o zmianach, jakie w ostatnim czasie zaszły w jego życiu.

Trzy lata temu na siedzibie EMI Music Poland zawiesiłeś swoje CV w ogromnych rozmiarach. Czy to był przełomowy moment w twoim życiu?

Łukasz Jakóbiak: - To był tylko i aż kolejny krok do celu. Krok do przełamania barier i udowodnienia sobie, że to w moich rękach leży mój los. Nigdy nie jest łatwo mówić o bezrobociu czy szukaniu pracy. W pewnym sensie często to temat wstydliwy. To ogromne CV dodało mi dużo odwagi i pokazało, że jeżeli mamy na siebie pomysł i dążymy do realizacji nawet najbardziej szalonych celów, to otaczający nas ludzie potrafią okazać ogromne wsparcie.

Reklama

Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok? Nie mogłeś znaleźć pracy i stąd ten akt desperacji?

- To nie był akt desperacji, bo ja wówczas pracowałem. Miałem zaplanowane odejście, bo chciałem zmienić otoczenie. Zdecydowałem się na realizację tego pomysłu, ponieważ wierzyłem, że będzie on symbolem mojej determinacji i kreatywności.

Dużo zmieniło się w twoim życiu od tego momentu?

- Każdy dzień zmienia człowieka i jego życie. Cieszę się, że w moim życiu jest dużo takich ciekawych chwil. Wierzę, że na starość będę mógł komuś powiedzieć, iż żyłem intensywnie, kreatywnie i efektywnie. Chyba każdy z nas o tym marzy.

Otrzymałeś telefon z EMI Music? Zaproponowali ci pracę?

- Otrzymałem bardzo dużo telefonów od innych firm. EMI akurat nie szukała pracownika. Zacząłem współpracę przy wielu innych projektach.

Dziś znany jesteś ze swojego programu internetowego "20m² Łukasza". Co twoim zdaniem przesądziło o sukcesie tego przedsięwzięcia?

- Spontaniczność i szczerość. Pokazuję gwiazdy w naturalnym świetle. Moje rozmowy nie skupiają się jedynie na informacjach ze świata gwiazd. Zależy mi przede wszystkim na poznaniu mojego rozmówcy i jego perspektyw. Widzom podoba się taki format talk-show.

Czy faktycznie twoje mieszkanie ma w sobie "magię", która sprawia, że zaproszeni goście robią się bardziej dostępni i potrafią się przed tobą otworzyć?

- Sądzę, że powinniśmy odwrócić sytuację. Wszystkie studia telewizyjne mają masę kamer, światła, pracowników, reżyserów, publiczność. Nie dla każdego takie środowisko jest naturalne. W moim przypadku jest to kawalerka bez tych wszystkich atrakcji. Kameralna atmosfera i kontakt "face to face" z prowadzącym sprawiają, że rozmowa staje się luźna, nieschematyczna i przez to ciekawa.

Często sprzątasz swoje mieszkanie?

- Dosyć często. Generalnie lubię porządek.

W jednym z wywiadów przyznałeś, że kilka lat temu nie chciała cię żadna telewizja, a dziś chce każda. Naprawdę stałeś się aż tak pożądanym "towarem"?

- Nie ma co ukrywać, że jestem już po rozmowach na temat współpracy z paroma stacjami telewizyjnymi. Zauważyłem rosnące zainteresowanie moją osobą i moim programem. Nie wykluczam współpracy z telewizją, jednak muszę czuć, że dany format będzie do mnie pasował. Cenię sobie możliwość kreowania, tworzenia czegoś od podstaw, dlatego chciałbym mieć wpływ na wybór i charakter mojego potencjalnego, przyszłego programu w telewizji.

Nie obawiasz się, że twoje internetowe show w końcu się znudzi i ludzie i przestaną cię oglądać? Co wtedy?

- Najważniejsze to mieć nie jeden, ale kilka pomysłów na siebie. Jestem zwolennikiem tezy, że zwłaszcza w dzisiejszych czasach musimy być elastyczni, mieć otwarte umysły i nie bać się zmian. Strach zawsze jest paraliżujący i często nie pozwala nam na podjęcie ważnych i przełomowych decyzji.

Wiele osób twierdzi, że jesteś tylko "gwiazdą sezonową". Zgadzasz się z tym?

- Ja w ogóle nie sądzę, że jestem gwiazdą i to absolutnie nie jest to moim celem. Ja tylko pracuję i  zarabiam. Chcę mieć możliwość utrzymania się z tego, co lubię robić. Na chwilę obecną udaje mi się to.

Ludzie rozpoznają cię na ulicy?

- Zdarza się.

Dociera do ciebie fakt, że jesteś znany? Da się to zauważyć w codziennych sytuacjach?

- Powtarzam: nie czuję się gwiazdą. Natomiast zdaję sobie sprawę, że jestem rozpoznawalny. Jednak mimo wszystko nie przeszkadza mi to. Cieszę się, kiedy mogę wejść w interakcję z moimi widzami - czy to na YouTube, Facebooku, czy na ulicy.

Czy z prowadzenia programu w internecie da się wyżyć? Twoja sytuacja finansowa stanowczo uległa poprawie?

- Tak, moja sytuacja finansowa dzięki programowi poprawiła się, ale o dziwo nie było to moim celem. Z powodu "20m²" musiałem zrezygnować z innych działalności, na których zarabiałem na życie. Teraz zarabiam dzięki "20m²".

Jakie profity można uzyskać z tytułu prowadzenia bardzo popularnego programu w internecie? Mam na myśli wszystkie bonusy, które ci się teraz trafiają z racji tego, że jesteś popularny i rozpoznawalny?

- Przede wszystkim radość, którą mam z tego, że robię to, co lubię. Poza tym możliwość prowadzenia wielu spotkań motywujących.

Imponuje ci świat celebrytów? Potrafisz się w nim odnaleźć?

- Imponuje mi szczerość ludzi, wiedza i umiejętność rozwiązywania problemów.  Świat celebrytów jest taki sam, jak świat górników i piekarzy. Jest jak każdy inny...

Wiele osób twierdzi, że masz ogromne parcie na szkło. Jak to skomentujesz?

- Sprawa staje się już śmieszna. Nawet jeżeli tak, to przecież nikomu nie robię tym krzywdy. Kompletnie nie interesuje mnie tzw. pusta popularność, czyli taka, która nic za sobą nie niesie. Miałem propozycje udziału w programach, po których moja rozpoznawalność sięgałaby dużo dalej, ale nie chcę być znany tylko i wyłącznie z... bycia znanym.

"Ten człowiek to totalna wydmuszka. Typ, który zrobi wszystko, by było o nim głośno. Kiedyś był, potem przycichło i teraz chce wrócić. Sztuczny, antypatyczny pyszałek" - to jeden z komentarzy w internecie na twój temat. Takich opinii jest znacznie więcej. Jak reagujesz na tego typu komentarze?

- Nie czytam komentarzy, ale muszę przyznać, że jest to dosyć zabawne. Polacy lubią anonimowo komentować otaczającą ich rzeczywistość. Tak było, jest i będzie. Trzeba umieć to zaakceptować i odpowiednio się zdystansować.

W jednym z wywiadów ostro skrytykowałeś panią Grycan mówiąc: "Jak powiedziała Hanna Bakuła w moim programie, takie osoby powinny przy odprawie być ważone razem z bagażem i płacić za nadwagę". Twoim zdaniem to fair wyśmiewać się z czyjegoś wyglądu?

- Nie ja skrytykowałem, tylko pani Bakuła. I chcę zaznaczyć, że zostało to wyrwane z kontekstu - mam na myśli mój program. Co do choroby, to starajmy się, aby po prostu jej nie było. Nie dzielmy świata na zwykły i celebrycki.

Bardzo często nawiązujesz do Kuby Wojewódzkiego, który pewną wypowiedzią wystawił ci laurkę. Twoim zdaniem to oznacza, że już odniosłeś sukces?

- Do sukcesu każdy musi dojrzeć. Przede mną jeszcze długa droga, którą zamierzam pokonać z podniesioną głową. Chcę podejmować świadome decyzje, być fair w stosunku do siebie i do innych.

"Robię ten program, żeby niósł jakieś wartości" - to twoje słowa. Ja włączyłem pierwszy odcinek twojego programu, w którym Tomasz Jacyków sugeruje, że jeździ za granicę uprawiać seks z mężczyznami. Po chwili ten pan dodaje także, że bardzo nie lubi, jak ktoś - cytuję: "zębami zahacza mi siusiaka"...

- Wiesz co... Chodziłem ostatnio po muzeum Louvre i wyobraź sobie, że zamknęli jedną z sal...

Rozumiem... Zatem powiedz, jakie masz plany na przyszłość?

- Chcę być szczęśliwy i motywować ludzi do działania. Ponadto pragnę otaczać się osobami, marzeniami, planami i kolejnymi projektami.

Czy widzowie będą mogli zobaczyć cię w jakimś programie telewizyjnym?

- Tak, ale wszystko w swoim czasie. Na tę chwilę nic więcej nie mogę powiedzieć. Jak już wspomniałem wcześniej, wiele stacji prowadzi ze mną rozmowy. Chcę poznać ich propozycje i możliwości.

Co byś powiedział młodym ludziom, którzy dziś nie mogą znaleźć pracy?

- Mogę im użyczyć drugiej strony banera ze swoim CV. Oni muszą zdawać sobie sprawę z tego, że praca sama do nich nie przyjdzie. To nie jest tylko walka o pracę , ale przede wszystkim walka o swoje życie, o swoją przyszłość i siebie! To, jak daleko zajdziemy, zależy od nas samych. Trzeba o tym pamiętać.

Rozmawiał: Łukasz Piątek

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy