Pezet & Małolat: Na swojej "zajawce" można zarobić

Spotkaliśmy się z Pawłem i Michałem, by dowiedzieć się m.in. czy w Polsce da się zarobić na muzyce i sprzedawaniu ubrań, jakie są plusy i minusy bycia znanym raperem, oraz dlaczego niektóre byłe dziewczyny Pezeta plują sobie dziś w brodę.

W dzieciństwie toczyliście ze sobą regularne wojny, czy byliście solidarnymi braćmi, którzy skoczyliby za sobą w ogień?

Pezet: Bywało różnie. Do wojny dochodziło w momencie, kiedy bardzo mocno poróżniliśmy się w danej kwestii. Ale jeśli któremuś z nas działo się coś niedobrego, to jeden drugiego wspierał.

Małolat: Zdarzały się sytuacje, że ostro się poprztykaliśmy. Były kłótnie i szarpaniny. Niemniej jednak po mordach się nie laliśmy. Były też chwile, gdzie ta braterska solidarność w pewnych, szczególnych sytuacjach bardzo się uaktywniała.

Reklama

Czy Małolat zabiegał na podwórku o względy starszego o cztery lata brata i jego kolegów?

Małolat: Ja w pewnym sensie "wkleiłem" się do ekipy Pawła. Byłem młodszy od Onara i Dizkreta, więc chłopaki zaczęli na mnie mówić "Małolat", co zresztą  trwa do dzisiaj. Ale muszę powiedzieć, że nigdy nie postrzegali mnie jako gnojka. Traktowali mnie na równi.

Pezet: Michał nie musiał jakoś specjalnie wkupiać się w nasze łaski. Nie było potrzeby, by cokolwiek udowadniał. Bardzo szybko został zaakceptowany.

Rywalizowaliście między sobą o dziewczyny?

Pezet: Czy ja wiem...  Może raz się zdarzyło. Ale to tak nieinwazyjnie...

Małolat: Ja nie przypominam sobie, by doszło do takiej rywalizacji.

Który z was jako pierwszy zaczął się interesować kulturą hip-hop? Kto, kogo tym "zaraził"?



Pezet: Myślałem, że dziewczynami (śmiech). A tak serio  - to chyba ja. Chociażby z tego względu, że jestem starszy.

Małolat: To było bardzo dawno temu. Wyszła wtedy płyta Liroya i bardzo zajaraliśmy się tą muzyką, bo była to pierwsza oficjalna, polska płyta rapowa. Zainspirowało nas to do pisania tekstów. Paweł naskrobał jakieś zwrotki, a ja podłapałem temat i również zacząłem pisać.

Pezet: Pamiętam nawet fragment tego pierwszego tekstu, ale w życiu nie namówisz mnie, żebym Ci go teraz zapodał.

Później cała ta hip-hopowa machina ruszyła u was pełną parą...



Małolat: Może nie tak od razu, bo przecież na początku nagrywaliśmy się na zwykłym magnetofonie  - z kasety na kasetę.

Pezet: Na jednym magnetofonie puszczało się bit, a na drugim włączało się REC.

Małolat: Nagrywaniem na poważnie pierwszy zajął się Paweł.

Pezet: I też nie powiedziałbym, że to wszystko poszło od razu za ciosem. Mówimy cały czas o latach dziewięćdziesiątych, a ja swoją pierwszą płytę nagrałem w roku 2002.

Małolat: Płomień był wydany wcześniej...

Pezet: Zgadza się, ale pierwszą solówkę wydałem w 2002. Wtedy traktowałem to jako totalną zajawkę i zresztą do dziś tak to traktuję. Wówczas nie wiązałem z rapem jakiejkolwiek przyszłości.

Poniekąd uprzedziłeś moje kolejne pytanie. Traktowaliście rap jako zabawę, a stał się on waszą pracą, z której się utrzymujecie. Jesteście zaskoczeni, że ta miłość do muzyki przetrwała tak długo?



Pezet: Nie podejrzewałem, że będziemy mogli z tego żyć i że wszystko pójdzie w dobrą stronę. Powiem więcej: do tego stopnia nie podejrzewałem, iż dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że przecież minęło tyle lat, a ja cały czas robię to samo i pozwala mi to na fajne życie i utrzymanie rodziny.  

Czy kiedykolwiek usłyszeliście od rodziców lub swoich dziewczyn: "Weźcie się za normalną robotę, bo z tego Waszego hip-hopu chleba nie będzie!" ?

Pezet: Oczywiście, że tak. Myślę, że rodzicie są dziś dumni z tego, co robimy. Ale pewnie z drugiej strony mają też duże obawy, bo przecież wychowani są w innych realiach i martwią się, czy to co robimy jest na tyle stabilne, by zapewniało nam jakieś tam bezpieczeństwo finansowe i nie tylko.  A dziewczyny? No były pewne kłopoty. Na etapie późnego bycia nastolatkiem, kiedy zaczynasz coś planować - "Może byśmy razem zamieszkali, może wzięlibyśmy jakiś kredyt" - nagle okazuje się, że...  "Stary, ty jesteś niepoważny, zajmujesz się przecież jakąś rapową muzyczką"... No ale później niektóre z nich pluły sobie w brodę (śmiech).

Kiedy przychodziły chude miesiące to z tyłu głowy pojawiała się myśl, by rzeczywiście rzucić ten hip-hop i iść do normalnej pracy?

Małolat: Ja na swoim koncie mam wydane zaledwie dwie płyty. Na pierwszej praktycznie nic nie zarobiłem, bo była to czysta zajawka i w ogóle nie nastawiałem się na zysk. Dopiero przy drugim krążku te finanse rzeczywiście się pojawiły i poczułem, że mogę z tego żyć.

Pezet: Małolat w międzyczasie robił jeszcze różne inne rzeczy (śmiech).

Małolat: No robiłem... Ale wracając do pytania - dzięki muzyce mogę opłacić rachunki, kupić sobie jedzenie i ubranie. Paweł w swoim dorobku ma więcej płyt ode mnie. Był tak czas, kiedy zarabiał duże pieniądze i rozwalał je na lewo i prawo. Ale to już chyba minęło, prawda? Paweł - dorosłeś już do tego, by odłożyć coś na życie? (śmiech).

Pezet: Ej ty ty - nie rozpędzaj się!

Małolat: Tak już zupełnie poważnie - ja miałem sporo takich momentów, kiedy brakowało mi kasy i musiałem iść do normalnej roboty.

Pezet: Ja także miałem takie momenty, ale z tą różnicą, że u mnie trwały one krócej.

Potrafilibyście dziś siedzieć osiem godzin za biurkiem?

Pezet: Nie wiem. Na pewno nie planuję tego.

Małolat: Ja sobie tego nie wyobrażam. Ale przecież to się tylko tak mówi. Zależy do czego zmusiłoby nas życie. Obecnie z naszej działalności są pieniądze i na szczęście nie musimy się martwić o pracę. Aczkolwiek ja bym się chyba nie odnalazł w sytuacji, gdzie ktoś stoi nade mną, dyktuje mi co mam robić i na każdym kroku mnie opierdala.

Pezet: Ja mam taką mentalność, że nie wydaje mi się, żebym robił hip-hop do pięćdziesiątki. Ale to nie oznacza, że po pięćdziesiątce muszę wszystko rzucić i zacząć zupełnie inne życie. Chodzi mi o to, że kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy przestaniemy robić swoją muzykę, ale zaczniemy robić coś wokół muzyki.

Bracia Waglewscy talent do robienia muzyki odziedziczyli po ojcu, który jest wokalistą zespołu Voo Voo. Podobnie rzecz się ma w przypadku rodziny Cugowskich. A  po kim bracia Kaplińscy odziedziczyli talent do muzyki?

Pezet: Może po dziadku...

Był muzykiem?

Pezet: Nie, ale ładnie gwizdał (śmiech). Wiesz... ciężko to ocenić, bo np. mój tata bardzo lubi muzykę, słucha jej bardzo dużo i uważam, że zna się na niej. Może to jest jakiś trop...

Przez bardzo długi okres czasu nie chwaliliście się tym, że jesteście braćmi. O tym fakcie wiedziało tylko wąskie grono ludzi. Dlaczego?

Pezet: Nie robiliśmy z tego zabiegu marketingowego. Dopiero jak wyszła nasza wspólna płyta to siłą rzeczy ludzie dowiedzieli się, że jesteśmy braćmi.

Małolat: Myślę, że nasi wierni fani wiedzieli o tym. Ale faktycznie - jakoś nie afiszowaliśmy się z tym.  

Ty Michał w kawałku "Rap z boiska" nawijasz nawet: "Przestań się w końcu pytać czy jestem Pezeta bratem".

Małolat: Ludzie podbijali do mnie na koncertach i rzeczywiście pytali "Ej Małolat, Ty jesteś Pezeta bratem?". Zdarzało się to bardzo często. Stąd ten wers na płycie.

Pezet: Wiesz, Michał musiał wyjść z mojego cienia (śmiech).

Kto jest lepszym raperem - Michał czy Paweł?

Pezet: Michał

Małolat: Paweł

Spodziewałem się takiej odpowiedzi... Wy się recenzujecie?

Pezet: Zdarza nam się. Działa to na takiej zasadzie, że jeden z nas mówi: "Stary sprawdź to - napisałem zwrotkę".

Małolat: Rapujemy sobie wzajemnie.

A jak któryś z Was ma gorszy dzień, to potraficie wówczas szczerze powiedzieć: "Wyrzuć to lepiej do kosza"?

Pezet: Michał jesteś szczery?

Małolat: Pewnie. Ale nasze zwrotki są tak zajebiste, że to się nigdy nie zdarza (śmiech).

"Nie rozumiesz rzeczy, które mnie bolą. To tylko mój hip-hop umie pojąć to wszystko" - to fragment tekstu z kawałka Pezeta pt. "Ukryty w mieście krzyk". Czy kartka i długopis to dla Was w pewnym sensie konfesjonał, w którym możecie się wyspowiadać z tego wszystkiego, co w Was siedzi?

Pezet: Dla mnie absolutnie tak właśnie jest. Wylewam niestety z siebie różne rzeczy. I należy podkreślić słowo niestety, bo m.in. w taki sposób kończę pewne bardzo ważne etapy w swoim życiu...

A nie jest łatwiej pogadać szczerze z przyjacielem, który mógłby Was wysłuchać?

Pezet: To jest potrzeba zrobienia jakiś rzeczy w sposób twórczy. Nie wiem, czy to zawsze jest dobry pomysł, bo łatwo można popaść w straszny patos. Zwłaszcza, kiedy przeżywa się coś bardzo wzniosłego, a nie potrafi się tego gdzieś tam w sobie ukryć przed światem. Ja poetą nie jestem i wyrażam to w taki sposób, jaki umiem. Czasami zdarza się napisać coś kiczowatego. Ale generalnie wolę się wygadać do kartki niż przyjacielowi. 

Małolat: Myślę, że to co piszemy, jest tak naprawdę naszą autobiografią. Opisujemy nasze życie. Za pomocą słów przekazujemy emocje, które w nas siedzą.

Posłużę się kolejnym cytatem, ale tym razem autorstwa Małolata. "Wróciłbym na ulicę, wiem - byłem w tym dobry. Mam większe ambicje, psie, nie zrobisz mnie koronnym". Zatem jakie macie ambicje?

Małolat: W odniesieniu do tego wersu mogę powiedzieć, że wolę robić jakieś fajne, pozytywne rzeczy w zgodzie z literą prawa, niż siedzieć na ulicy i handlować narkotykami. A tak w ogóle to chcę się rozwijać i tworzyć muzykę.  Zbierać doświadczenie i cały czas iść do przodu.

Pezet: Moją ambicją było udowodnienie wielu ludziom, ale przede wszystkim sobie, że w Polsce można robić dobrą muzykę hip-hopową i odnieść sukces. I mówiąc słowo "sukces" nie mam na myśli całej tej otoczki celebryckiej. Moją ambicją nie jest pokazywanie mordy w Bitwie na głosy, ale zrobienie płyty, która się obroni, i której nakład się sprzeda. Ambicją jest to, by na koncercie było mnóstwo ludzi, którzy będą się dobrze bawić, co zresztą się udaje, bo wszystkie nasze ostatnie koncerty są biletowane i frekwencja jest 100-procentowa. Natomiast nie mam ambicji, by moja twarz pojawiła się na czołówce magazynu plotkarskiego , by zasiadać jako juror w telewizyjnym show czy w momencie, kiedy rodzi mi się dziecko, sprzedawać jego zdjęcie do gazet.

Pewnie każdy z Was dostał od życia mocnego kopniaka. Czy wówczas okazywało się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie? Domyślam się, że w przypadku Małolata był to ten nieciekawy okres, kiedy trafiłeś za kratki. No chyba, że się mylę?

Małolat: Nie, nie mylisz się. Faktycznie dla mnie prawdziwą lekcją życia był okres spędzony w więzieniu. Kiedy poszedłem siedzieć, to przekonałem się, że ci moi przyjaciele mnie nie zawiedli. To było bardzo miłe, gdy dostawałem od nich listy ze wsparciem. Spotykając się na widzeniu z mamą i tatą również miło było usłyszeć, że wszyscy mnie pozdrawiają i czekają na mnie. Człowiekowi od razu robi się lepiej, kiedy usłyszy dobre słowo lub dostanie od kogoś paczkę.

Pezet: Małolat powiedz, że zależało Ci tylko na paczkach ze słodyczami (śmiech).

Małolat: Ja w takiej bardzo ekstremalnej sytuacji na swoich bliskich się nie zawiodłem. A przecież równie dobrze te osoby mogły powiedzieć: "Kurwa, on siedzi w więzieniu, to jest kryminalista, nie chcemy mieć z nim nic wspólnego".

Pezet: W tym naszym środowisku jest chyba większa tolerancja na tego typu historie. A czy ja dostałem mocnego kopniaka od życia? Miałem taki okres, kiedy byłem zupełnie spłukany. Nie miałem kasy. Nic, zero. I to nie był okres przed wydaniem pierwszej płyty, bo zdarzało się to także później. To był chyba taki mocny kopniak, bo przychodziły myśli, że to co robię nie ma sensu i dalej nie da rady tego ciągnąć. Wówczas w takich momentach naprawdę nie jest wesoło.  Widać jak na dłoni, że coś nie gra. Bo przecież robię płytę,  a nie mam nawet kasy, by iść do sklepu po papierosy. Tym bardziej były to przykre sytuacje, że to się działo już w tym moim dorosłym życiu, kiedy mieszkałem z jakąś dziewczyną i planowałem swoją przyszłość. Ciężko jest się dostosować, kiedy Twoja dziewczyna ma normalną pracę od poniedziałku do piątku, a Ty pracujesz głównie w weekendy, bo grasz koncerty. Jeszcze ciężej jest, kiedy robisz to co robisz, a koniec końców nic z tego nie masz. I nagle jest opcja, że musisz wydusić z siebie: "Kochanie, pożycz mi na fajki".  Na szczęście ten etap mam za sobą i mam nadzieję, że on już nie wróci.

Żałujecie czegoś w swoim życiu? A może wychodzicie z założenia: "żałuj tylko tego, czego nie zrobiłeś"?

Pezet: Chyba to drugie. Oczywiście kilku rzeczy żałuję, ale są to na tyle prywatne sprawy, że nie będę o nich opowiadał. Mam na myśli relacje z bliskimi ludźmi i błędy, które popełniłem.

A w sensie artystycznym? Nagranych kawałków, napisanych zwrotek?

Pezet: W tym sensie żałuję wielu nagranych kawałków. Wynika to z tego, że ja nie mam dystansu do tego, co robię. Zazwyczaj jest tak, że kiedy wychodzi moja płyta, to w całości jej już nie lubię. Chodzi mi o to, że po jej przesłuchaniu wydaje mi się, że coś mogłem zrobić lepiej i wówczas efekt byłby jeszcze lepszy. Ja już tak mam...

A Ty Michał nie żałujesz płyty z Ajronem, na której tak bardzo się otworzyłeś?

Małolat: Zgadza się - otworzyłem się, ale zamysł był taki, by zrobić prawdziwą uliczną płytę. Nie żałuję tej decyzji, bo przecież akurat wtedy zajmowałem się tym, czym się zajmowałem i opisałem to dosadnie. Moim zdaniem płyta jest dobra.

Pezet: Ten krążek Małolata był chyba pierwszą w Polsce płytą, na której opisano sytuacje, o których nikt wcześniej nie nawijał. Natomiast patrząc na rynek amerykański, to tam raperzy o pewnych rzeczach mówią bez ogródek. W Polsce odbywa się to zupełnie inaczej.

Małolat: Mnie to wręcz wkurzało, że pojawia się pojęcie "rap uliczny", a nikt nie kwapi się, by tak naprawdę o tym nawijać.

Kiedy Małolat został skazany, w Internecie pojawiły się opinie, że sam sobie jest winien, bo na płycie opowiada o tym, jak sprzedaje narkotyki. Naprawdę Twój krążek był jakimś argumentem dla sądu i w czy w ogóle mógł być?

Małolat: Nie. Płyta nie miała żadnego znaczenia w moim procesie.

Pezet: Z tego co wiem, to chyba nie mogłaby być argumentem dla sądu. Przecież gdybym ja był autorem takiej płyty, to mógłbym Ci już teraz powiedzieć: "Stary, przecież ja to wymyśliłem, to jest fikcja".

Jak wygląda dzień znanego, polskiego rapera? To prawda, że dla Was dzień zaczyna się po godzinie 15?

Małolat: Kiedy koncertujemy to  wiadomo, że człowiek musi następnego dnia odpocząć - zwłaszcza, że czasami gramy trzy dni z rzędu. Ja do 15 nie śpię, bo źle bym się czuł, kiedy robiłbym sobie o tej godzinie śniadanie. Ale nie ukrywam, że po koncercie do tej 11, 12 lubię pospać. Teraz koncertujemy trochę mniej, bo zajęci jesteśmy wytwórnią, którą niedawno uruchomiliśmy i szczerze przyznam, że mieliśmy z tym niezły zapierdziel. 

Pezet: Mnie się wydaje, że obecnie jest trochę mniej tego przysłowiowego rock and rolla.

Prowadzenie firmy odzieżowej i wytwórni sprawia, że jeśli dajmy na to w środę wieczorem dzwonią kumple i wyciągają Was na imprezę, to wówczas gdzieś tam z tyłu głowy pojawia się myśl, że jutro trzeba wstać wcześnie rano i pozałatwiać mnóstwo spraw, więc impreza w środku tygodnia odpada?

Małolat: Są takie momenty. W moim przypadku wygląda to tak, że raczej zamiast biby w środku tygodnia wolę posiedzieć z moją dziewczyną w domu, zaprosić kumpla, wypić po dwa piwka i obejrzeć  jakiś film czy mecz.

Pezet: U mnie jest zupełnie inaczej. Albo jest dosłowny rock and roll albo nie ma nic. Większy spontan niż u Michała. Teraz w moim życiu jest taki czas, że zupełnie nie potrzebuję tej przysłowiowej imprezy. Po prostu nie chcę tego. W tej chwili prowadzę bardzo usystematyzowane życie. Wygląda to tak, że po koncercie grzecznie idę spać, bo rano muszę być na nogach. Ponadto mam małe dziecko, więc nie mogę sobie pozwolić na pewne rzeczy. Aczkolwiek boję się, że kiedyś znowu wrócę do tego rock and rolla.

Macie jakieś hobby? Jak się "resetujecie", kiedy przychodzi zmęczenie i przesyt muzyką?

Pezet: Ja akurat nie mam takiego problemu, żebym musiał odpoczywać od muzyki. Jednak pojawia się on, kiedy gram za dużo koncertów. Wówczas faktycznie szukam tego "resetu", chcę jakoś przewietrzyć głowę. Zdarza się nawet tak, że przez zbyt dużą ilość koncertów często choruje i odbija się to na moim zdrowiu. Wtedy mam dość grania. Niestety ostatnio w ogóle nie mam czasu na hobby, a bardzo chciałbym się nauczyć grać na gitarze. Zajawką jest także streetwear - czyli ciuchy. Interesuje mnie to, co w danym czasie noszą np. hip-hopowcy w Nowym Jorku, jakie są tam trendy itp.

Małolat: Jestem pasjonatem nowych technologii. Interesuję się wszystkimi nowinkami, które pojawiają się na rynku. Uwielbiam firmę Apple i jestem jej wiernym fanem. Natomiast dla mnie najlepszym sposobem na odstresowania się, jest wyjazd na Mazury. Lubię tam pojechać i posiedzieć sobie na jakimś pomoście. To działa kojąco na moje nerwy, bo mogę się wówczas odizolować od ludzi.  Wolę mazury niż polskie morze, bo uważam, że nad Bałtykiem od pewnego czasu zrobił się festyn.

 

Skąd wziął się pomysł na Waszą firmę odzieżową KokaFeat?

Pezet: Tak jak wspomniałem wcześniej - mam dużą zajawkę na streetwear. Brakowało mi na polskim rynku firmy, która spełniałaby moje oczekiwania pod tym względem. Nie chcę nikogo obrażać i negować, bo są przecież marki robiące ciuchy dla hip-hopowców, ale dla mnie to jeszcze nie jest to coś.

A Prosto? Bardzo popularna i ceniona marka...

Pezet: Oczywiście, że tak. Niemniej jednak ja chciałbym osiągnąć coś zupełnie innego. Nie oznacza to jednak, że ubrania Prosto mi się nie podobają. Swego czasu nosiłem nawet ich ciuchy. Chciałbym być dobrze zrozumiany w tej kwestii: mimo, iż podobają mi się ubrania Prosto, to jednak brakuje mi na polskim rynku firmy, o której mógłbym powiedzieć, że jest w stu procentach dla mnie. Ja chciałbym stworzyć markę, która nawiązywałaby do amerykańskich firm odzieżowych takich jak Crooks&Castles. Aczkolwiek nie wiem czy mi się to uda, bo w Polsce nie jest łatwo zrobić coś takiego.

Czy w  Polsce można dobrze zarobić na sprzedawaniu takich ubrań?

Pezet: W tym kraju jest taka dziwna mentalność, że jak ktoś założy "rurki", albo koszulkę w kolorze innym niż biały, czarny, czy szary, to ludzie od razu zaczynają mówić, że "on się sprzedał".  Gdybym ja się chciał sprzedać, to w pierwszej kolejności nagrałbym teraz płytę "oldschoolową", bo taka jest teraz moda i gwarantuję Ci, że ona najlepiej by się dziś sprzedała. Ale nie nagram jej, bo na razie nie mam na to ochoty. Powtarzam: muszę chcieć. Nie chcę tworzyć na siłę. Tak samo jest z ciuchami. Wracając do pytania - czy da się na tym zarobić? Da się. Natomiast zarabiałbym jeszcze więcej, gdybym miał do tego bazarowe podejście. A ja mam ambicję zrobić coś, co mi się podoba i w czym sam dobrze się czuję, a nie coś, co dobrze się sprzeda.

Ceny Waszych ubrań są dosyć wysokie w porównaniu z popularnymi "sieciówkami". Skąd się to bierze? To kwestia ceny zakupu lepszych jakościowo materiałów, czy po prostu chcecie wylansować KokaFeat na markę ekskluzywną?

Pezet: Nie targetujemy naszych klientów w ten sposób, że chcemy sprzedawać ciuchy tylko bogatym ludziom. Stawiamy na jakość. Robiąc ubrania nie może być mowy o oszczędzaniu na materiałach, bo to automatycznie przekłada się na jakość.

W Polsce ta hip-hopowa moda na przestrzeni lat diametralnie się zmieniła. Kiedyś raperzy chodzili w lenarach, a teraz na scenie występują w spodniach ze zwężaną nogawką. Jak Wy postrzegacie tę zmianę?

Małolat: Zgadza się. To wszystko niesamowicie się zmienia. Pamiętam, że w latach 1998-2005 o dziwo warszawscy raperzy chodzili w wąskich spodniach. Może nie w takich "rurach" jak teraz, ale mimo wszystko w wąskich. Trochę to pachniało dresiarstwem, bo do tych spodni ubierałeś świecące buty Nike, a na górę bluzę Lacoste, która de facto była do dresu, a nie do dżinsów.

Pezet: To było chyba zaczerpnięte z Francji. Raperzy z Marsylii i Paryża tak się ubierali i w końcu ta moda dotarła również do nas. Te style od lat się przenikają i nadal tak będzie.

Zakładając firmę odzieżową radziliście się Sokoła w sprawach związanych właśnie z produkcją ubrań? A może Prosto traktowało Was jako konkurencję na rynku?

Pezet: Chyba nigdy z nim na ten temat nie rozmawiałem. Nie szedłem do Sokoła i nie pytałem go: "Stary jak to najlepiej uszyć?". Oczywiście nie wiedziałem wielu rzeczy, ale teraz nabraliśmy doświadczenia i mamy o tym jakieś pojęcie. Nie traktujemy Sokoła i jego firmy jak konkurencji. Ja absolutnie o Prosto nie powiem złego słowa. Fajne jest to, że nam podobają się ich projekty, a im nasze.

Dostaliście jakieś propozycje od  stacji telewizyjnych, by wystąpić w popularnych programach jako jurorzy? Ostatnio to bardzo modne...

Małolat: Ja takiej propozycji nie miałem, ale Paweł chyba dostał.

Pezet: Owszem było coś na rzeczy. Jednak obecnie nie są to dla mnie sprawy priorytetowe. Nie chcę mówić co to była za propozycja, bo być może kiedyś z niej skorzystam. Natomiast na tę chwilę nie wiem, ile ktoś musiałby mi zapłacić, żebym się zaangażował w coś takiego.

A gdyby pojawiła się propozycja ze wspomnianej wcześniej Bitwy na głosy?

Pezet: Nie potrafię Ci teraz powiedzieć co bym zrobił. Nie wiem. Nie chcę do tego podchodzić tak zero-jedynkowo. Chociaż kiedyś w takich sprawach byłem bardzo ortodoksyjny. Ale moje życie się zmienia - mam 32 lata, urodziła mi się córka, muszę zarabiać pieniądze. Pewnie miałbym mega szacunek u swoich fanów, gdybym otrzymał propozycję za pięćset tysięcy złotych i bym ją odrzucił. Być może tak właśnie bym zrobił, bo mam takie podejście, że jeśli się postaram, to na przestrzeni kilku lat sam mogę zarobić te pieniądze, ale nie robiąc z siebie pajaca. Z drugiej strony jakby ktoś przyszedł i powiedział :"Stary wystąp, dam Ci bańkę", to chyba tylko idiota od razu kategorycznie powiedziałby nie.

Małolat: Myślę, że gorszą opcją jest sprzedanie swojej muzyki w taki właśnie sposób. Jest pewien polski raper, który przez długi czas żył z dala od fleszy, aż nagle pojawił się w mediach i zaczął robić disco. W dodatku k...a tandetne na maksa. To jest smutne, że świadomie zdecydował się na taką muzykę i tym samym sprzedaje w ten sposób swój wizerunek.

Pezet: Dlatego moim zdaniem lepiej jest robić swoją muzykę, którą się lubi i wystąpić w Bitwie na głosy, niż wstać któregoś dnia i powiedzieć sobie: "Dobra, k...a, od teraz robię disco polo, bo słyszałem, że oni najwięcej zarabiają".

Jakie są plusy i minusy bycia w Polsce znanym raperem?

Pezet: Nigdy nie zabiegałem o to, żebym był rozpoznawalną osobą. Niestety coraz częściej mi się to zdarza i powiem szczerze, że coraz bardziej mnie to wkur***. To nie jest moja bajka. Jakoś średnio się w tym odnajduję. Plusem jest to, że mogę robić coś co lubię i za co mi jeszcze płacą.  To jest fajne.

Małolat: Ja też zacznę od minusów.

Pezet: Kaplińscy tak mają (śmiech).

Małolat: Czasami jest tak, że przez długie tygodnie nie ma się w ogóle weny. Wówczas nie piszesz, nie nagrywasz, więc nie masz kasy. Plusem jest to, co powiedział już Paweł. Można zarabiać na swojej zajawce.

Dobrze znacie się z Eisem, więc skorzystam  z okazji i zapytam was: gdzie jest Eis? Namawialiście go, by wrócił do hip-hopu?

Pezet: Robiłem to wielokrotnie. Miałem z nim kiedyś taką zajebiście szczerą rozmowę i wcale mu się nie dziwię, że on nie chce wrócić. Doskonale go rozumiem.

Małolat: Jest cień szansy, że Eis coś tam nagra...

Ludzie na forach internetowych od wielu lat domagają się jego powrotu na scenę. Gdyby Eis nagrał płytę, to śmiem twierdzić, że bardzo dobrze by na niej zarobił...

Pezet: Ty to wiesz, ja to wiem, ale on tego nie wie. Nikt mu tego nie zagwarantuje.

Małolat: Ludzie domagają się jego płyty, bo bardzo im się podobał  jego ostatni krążek. Ale jestem święcie przekonany, że Eis nie chciałby nagrać takiej samej płyty, jak ta poprzednia. Ja też nigdy nie nagram takiej płyty, jak z Ajronem. Chociaż wiem, iż wielu moich fanów bardzo by tego chciało.

Pezet: Wydaje mi się, że Eis dobrze się czuje bez rapu. On nie traktuje tego jako porażki. Powiedział mi kiedyś: "Jaki kraj, taka porażka". Ja mu nawet czasami trochę zazdroszczę, że on robi to, co robi.

Małolat: Zaproponowałem mu dogranie się na moją solówkę.

Zgodził się?

Małolat: Właściwie to...  wiesz co... Nie gadajmy o tym, ok?

To prawda, że Eis jest szefem popularnego serwisu plotkarskiego?

Pezet: Bez komentarza. Nie chcę się wypowiadać o sprawach zawodowych Eisa.

Ostatnie pytanie. Czy warto kupić waszą nową płytę, a jeśli tak, to dlaczego?



Pezet: Uważam, że warto ją kupić, bo jest to pewnego rodzaju świeżość na polskim rynku. W tym sensie, że materiał nagrany jest z żywymi instrumentami. Ponadto jest to materiał zarejestrowany podczas naszego koncertu, na którym grał z nami band. Ale być może nie warto po nią sięgać, jeśli ktoś nie ma ochoty na taki flirt z nieco innym gatunkiem. Nie jest to aranżacja w stu procentach rapowa.

Rozmawiał Łukasz Piątek

Zobacz teledyski Pezeta na stronach Muzyka.Interia.pl!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Małolat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy