Łowca pedofilów: Dziecko jest święte

Krzysztof Dymkowski - łowca pedofilów - z asystentką Karoliną /Polsat Play
Reklama

Jak zachowują się potencjalni przestępcy seksualni w sieci? Czym kuszą dzieci? Dlaczego udaje im się namówić je na spotkanie? Co mogą zrobić rodzice, aby zapewnić dzieciom bezpieczeństwo w sieci? To tylko niektóre z pytań, jakie zadaliśmy Krzysztofowi Dymkowskiemu, byłemu motorniczemu z Wrocławia, który pod wpływem osobistych doświadczeń postanowił wypowiedzieć wojnę pedofilom.

Efekty pracy jego zespołu (towarzyszą mu m.in. asystentka Karolina i pies Sara) można śledzić w programie "Łowca Pedofilów" na antenie Polsatu Play w każdą niedzielę od godz. 22.30.

Reklama

Dariusz Jaroń, Interia: Rodzice pytają pana, jak mogą chronić dzieci w internecie?

Krzysztof Dymkowski, łowca pedofilów: - Nieraz o to pytają, piszą, dzwonią do nas. Po obejrzeniu programu instalują dzieciom aplikację do nagrywania rozmów telefonicznych, przeglądają ich korespondencję i nagle wychodzi na jaw, że z ich córką czy synem pisze od jakiegoś czasu podejrzany człowiek.

Nie odetniemy dziecka od sieci w 2020 roku.

- Oczywiście, że nie! Nie można tego robić, bo Internet to wciąż skarbnica wiedzy i możliwości, ale trzeba mieć oczy szeroko otwarte, a przede wszystkim rozmawiać z dzieckiem, żeby nie miało przed rodzicami tajemnic.

Zaufania nie da się wypracować z dnia na dzień...

- To prawda, ja tylko zwracam uwagę na to, co z mojej perspektywy jest dla bezpieczeństwa dziecka kluczowe. A najważniejsze jest to, że nie może się bać powiedzieć tacie czy mamie, że taki pan do niego pisze, wysyła dziwne linki, jakieś zdjęcia.

O jakiej skali zjawiska rozmawiamy?

- Wciąż mamy pełne ręce roboty. Pokazuję się w mediach, moja asystentka tak samo, a oni dalej się umawiają z dziećmi. Zatrzymaliśmy jakiś czas temu w Szczecinie mężczyznę. W trakcie akcji mówił do mojej asystentki, udającej nastolatkę: “Nie wiem, czy jesteś prawdziwa. Jest taki kretyn z Wrocławia, mówią na niego łowca pedofilów, nawet już mu grożą". Asystentka umiejętnie zmieniła temat, ale to pokazuje, że mimo ryzyka wpadki, dalej umawiają się z dziećmi.

W jaki sposób udaje im się zdobyć zaufanie dzieci?

- Próbują uzależnić je od siebie. Wchodzą w rolę dobrego wujka i często powtarzają: nie mów o naszej tajemnicy mamie i tacie.

Gdzie pedofile zastawiają swoje sidła?

- Wszędzie. Na wszystkich portalach czatowych, w mediach społecznościowych, piszą do dzieci na Facebooku, zaczepiają na Skypie, ściągają je na Gadu-Gadu. Tak złapaliśmy księdza, namierzonego w Niemczech. Nakłaniał dzieci do połączeń na Skypie, a potem, ciężko o tym mówić, onanizował się przed kamerą. Nawet łapówkę zapłacił w wysokości 16 tysięcy złotych, żeby internauta, który go namierzył, nie wydał go organom ścigania. Wie pan, co jest w tej historii najgorsze?

Co?

- Kuria wszystko próbowała ukryć.

Skąd pan to wie?

- Bo ją zawiadomiłem. Ten ksiądz wcześniej pracował w pewnej polskiej miejscowości. Napisałem więc do kurii, informując, że mają duchownego, który pokazuje dzieciom w kamerce w internecie inne czynności seksualne. Kuria próbowała zatuszować sprawę, a ksiądz przeniósł się do Niemiec.

Zamiatanie problemu pod dywan.

- A przecież teraz jest o tym głośno. Wychodzi coraz więcej spraw nie tylko związanych z molestowaniem dzieci, ale też z ukrywaniem afer przez kościelnych hierarchów.

Przez pandemię ma pan mniej pracy?

- Wręcz przeciwnie. Mamy wysyp grzybów po deszczu. Nawet teraz, kiedy z panem rozmawiam, mamy zastawione pułapki w kolejnych miejscach w całym kraju. Następni podejrzani o pedofilię trafią wkrótce przed wymiar sprawiedliwości.

Z czego to wynika? Dzieci siedzą dłużej w internecie w ramach nauki zdalnej?

- Tak. Dużo czasu spędzają w sieci. Bardzo źle się dzieje, tyle powiem.

Dlaczego pan ich łapie?

- Z przyczyn osobistych. Siedemnaście lat temu taki człowiek skrzywdził 13-letnie dziecko mojej dobrej znajomej. Niedługo później to dziecko rzuciło się pod pociąg. Pojechałem na pogrzeb. Pięć dni później mama dziecka skoczyła z dziesiątego piętra.

Podwójna tragedia.

- Wtedy powiedziałem sobie, że im nie odpuszczę. Mogą mi grozić, straszyć, a ja będę zgłaszał policji każdego, kto spróbuje się umówić z dzieckiem na seks lub wysyła pornografię dziecięcą. Większość ze złapanych, o ile dobrze kojarzę ok. 60 procent, ma w domu pornografię dziecięcą. O szczegóły proszę pytać policjantów, to oni przeszukują mieszkania, zabezpieczają komputery i materiał dowodowy.

Kiedy kończy się pana zadanie?

- W sądzie na sprawie karnej. Jeżdżę na rozprawy, czasem korzystam też z przepisu o pomocy prawnej, który pozwala na zdalny udział w rozprawie, jeśli ta toczy się w sądzie daleko od mojego miejsca zamieszkania.

Jak policja reaguje na sygnały łowcy pedofilów - czytaj na następnej stronie >>>

Głównie zajmuje się pan łowieniem podejrzanych. Policja tego nie może robić?

- Oczywiście. Więcej powiedziałby na ten temat rzecznik, ale generalnie policja nie może prowadzić prowokacji.

Pan może?

- Ale to nie są prowokacje. Kiedy piszę z takim człowiekiem w sieci, na pytania o seks odpowiadam: "Nie wiem", "Nie znam się na tym". Prowokacją byłoby sugerowanie, nakłanianie tego człowieka. Nie można tego robić, bo sprawa upadnie w sądzie.

Policja szybko reaguje na pańskie sygnały?

- Błyskawicznie.

Zbiera pan dokumentację i wysyła funkcjonariuszom do konsultacji?

- Działam na bieżąco. Dzwonię do jednostki właściwej terytorialnie, informuję, że będzie akcja, przekazuje materiały, a później, gdy policja zabezpieczy dowody, usuwam je, bo nie chcę mieć takich rzeczy na twardym dysku. Nie jest przyjemne oglądać jak facet, przekonany, że pisze z dzieckiem, wysyła swoje nagie zdjęcia albo onanizuje się przed kamerką. Przecież to jest chore!

Policja weryfikuje pańskie przypuszczenia?

- Tak, są specjalnie przygotowani funkcjonariusze, którzy analizują przekazany materiał i na tej podstawie wydają decyzję o zatrzymaniu podejrzanego.

Czy podejrzani to wyłącznie mężczyźni?

- W zdecydowanej większości. Co jakiś czas zdarza się kobieta, teraz ogłasza się jedna pani, ale nie mogę powiedzieć gdzie, żeby jej nie spłoszyć.

Jakiś czas temu w “Skandalistach" na Polsacie wspomniał pan o statystykach...

- Tak - w ciągu 2,5 roku naliczyłem ponad 500 przypadków.

A to tylko wycinek rzeczywistości.

- Oczywiście. Ja też mam prywatne życie, ja też pracuję zawodowo.

Pedofile mają jakieś przyjęte schematy działania? Coś się powtarza w tym, co piszą do dzieci, jak chcą je nakłonić na spotkanie?

- Każda sytuacja jest inna. Za każdym razem po drugiej stronie siedzi inny człowiek. Trzeba trzeźwo myśleć, żeby się nie zapomnieć. Odkąd jest program, stali się nieco bardziej ostrożni. Więcej też się mówi o pedofilii. Uważają, jest trudniej, ale powoli wszystkich się wyłapie. Taki jest mój cel.

To może program nie ułatwia, tylko utrudnia panu działanie?

- Nie utrudnia. Pomimo tego, że ich łapiemy, że są świadomi istnienia takich ludzi jak ja, nadal umawiają się z dziećmi. A skala jest ogromna. Pomaga mi wiele osób, sam piszę teraz z grupą około 35 podejrzanych, każdy z moich przeszkolonych znajomych ma podobną liczbę aktywnych korespondencji w obecnej chwili.

Kiedy pojawia się możliwość postawienia zarzutu?

- Gdy padają propozycje seksualne. Umawianie się z dzieckiem na seks jest zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności, wysyłanie pornografii dziecku - do trzech lat więzienia. Samo posiadanie pornografii dziecięcej grozi karą do 12 lat pozbawienia wolności, a jak mówiłem, u 60 procent z nich policjanci znajdują tego typu materiały.

Skądś te filmy i zdjęcia mają.

- Policja idzie po sznureczku. Od kogo dostał te materiały? Niewykluczone są dalsze zatrzymania, o reszcie niech mówi policja.

Coś pana jest jeszcze w stanie zdziwić po latach?

- Nie.

Emocjonalnie to musi być trudne.

- Już się uodporniłem. Jak z nimi piszę, to głównie zajęty jestem analizowaniem wypowiedzi pod kątem prawnym, sprawdzania czy jest punkt zaczepienia.

Interweniuje pan na własną rękę?

- Nawet w ostatnim czasie zdarzyło się kilka razy wyręczyć policję. Na Śląsku dokonaliśmy kilku ujęć obywatelskich. Coraz więcej osób się do mnie zgłasza, są firmy ochroniarskie, agencje detektywistyczne. Chcą pomagać. Zasada jest prosta - dziecko jest święte. Jeżeli taki człowiek zrobi mu krzywdę, będzie miało traumę do końca życia.

A podejrzany po kilku latach wyjdzie na wolność...

- Tak szybko nie wyjdzie, kara w przypadku wykorzystania seksualnego dziecka wynosi do 12 lat pozbawienia wolności, ale znam przypadek złapanego gościa, który dostał trzy lata, a po wyjściu z więzienia znów to zrobił z dzieckiem. Za recydywę dostał 10 lat.

Co mówią podejrzani w chwili zatrzymania?

- Tłumaczą, że przecież do niczego nie doszło! Oni tylko chcieli pogadać. I dla tej rozmowy wsiadł kilka godzin wcześniej w samochód i przejechał kilkaset kilometrów? Ci ludzie są przekonani, że skoro zamknęli przeglądarkę, nikt nie wie, o czym pisali z dzieckiem. Nie wiedzą, że na bieżąco archiwizuję korespondencję, bo to materiał procesowy.

Jak uchronić dziecko przed kontaktem z pedofilem - czytaj na następnej stronie >>>

Czy są okresy w roku, kiedy problem pedofilii narasta?

- Nie ma. To się dzieje na okrągło. Niech pan zrobi doświadczenie i o dowolnej porze dnia lub nocy wejdzie na czat, założy nicka Basia13 i czeka. Kilka minut i się zacznie. Najpierw pytania o potwierdzenie wieku, a potem zdjęcia, filmy, linki, konkretne propozycje. Ręce opadają.

A święta?

- Pamiętam, że przed rokiem chyba 22 grudnia mieliśmy zatrzymanie. Był też gość, który w Wigilię umawiał się z dzieckiem, kiedy siedziało z rodzicami przy stole. Namawiał, żeby później przyszło do niego na spotkanie.

Wspomniał pan o pogróżkach. Korzystał pan z ochrony?

- Nie boję się pogróżek. Czekam i zapraszam do Wrocławia. W mojej dzielnicy ludzie wiedzą czym się zajmuję, nie pozwolą, żeby mi włos z głowy spadł. Poza tym jestem ostrożny, a o wszelkich pogróżkach powiadamiam organy ścigania.

Zdarzają się pomyłki? Albo próby wrobienia kogoś w pedofilię?

- W ramach programu nie. Natomiast raz byłem prywatnie złapać gościa podejrzanego o pedofilię na Śląsku. Zgłosili się do mnie internauci z prośbą o wsparcie. Okazało się, że jedna pani posunęła się za daleko w swoich przypuszczeniach, sąd sprawę umorzył, a ludzie zaczęli pisać, że mam przeprosić niesłusznie oskarżonego pana.

Przeprosił pan?

- Chwileczkę - ja tylko pojechałem z pomocą, ale to nie ja z nim pisałem, nie ja składałem zawiadomienie, tylko pewne małżeństwo, które z tym panem pisało. Jeżeli sąd go uniewinnił, to powinien założyć sprawę cywilną tej parze, a nie wiązać mnie z nią.

Wracamy na koniec do potrzeby weryfikacji podejrzeń. Musi być ten policyjny stempel. Tytułem podsumowania naszej rozmowy - co radzi pan rodzicom?

- Proszę nie odcinać dzieci od sieci, ale mieć oczy szeroko otwarte, sprawdzać wyrywkowo, z kim dziecko pisze na messengerze, no i przede wszystkim - trzeba rozmawiać z dzieckiem, żeby nie miało tajemnic przed mamą i tatą. Dziecko musi mieć pewność, że jeśli dostanie dziwną wiadomość, propozycję, której nie rozumie lub nagie zdjęcia, może przyjść do rodzica i powiedzieć: “Popatrz, ktoś do mnie takie rzeczy pisze".

A co mediami społecznościowymi? Zabronić korzystania małym dzieciom?

- To inna sprawa. Każda aplikacja ma swój regulamin, a w nim informacje o dolnej granicy wieku użytkownika. Tyle że dzieci same sobie zakładają te aplikacje w szkole. Nie mamy na to wpływu, że cała klasa zakłada messengera, więc nasza córka czy syn robią to samo, ale możemy kontrolować zachowanie dziecka w sieci, a tym samym - dbać o jego bezpieczeństwo.

Rozmawiał: Dariusz Jaroń

Więcej w programie "Łowca Pedofilów" na antenie Polsatu Play w każdą niedzielę od godz. 22.30.

Zobacz również:

-----------------

Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii! 

Zagłosuj i wygraj ponad 20 000 zł!

Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polsat Play
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy