Zdrowa nadwaga to mit? Nowe badanie obala „paradoks otyłości”

W świecie medycyny istnieje tzw. „paradoks otyłości”, czyli pogląd, że osoby z nadwagą mają mniejsze szanse na komplikacje z powodu niewydolności serca. Kolejne badanie zmierzyło się z tym poglądem, stwierdzając, że nie ma podstaw naukowych, a lepszym identyfikatorem ryzyka zawału serca od BMI jest szerokość nadgarstka.

Czym jest "paradoks otyłości"?

Otyłość przyjmowana jest za czynnik rozwoju niewydolności serca. Jednak medycyna nie ma jasnego stanowiska wobec jej udziału w prognozowaniu niewydolności ze zmniejszoną frakcją przerzutową. Stąd powstał "paradoks otyłości", który zakłada, że jak nadwaga i otyłość sprzyjają rozwojowi niewydolności serca, to gdy takie choroby się rozwinął, osoby o wyższym BMI były mniej narażone na zgon i lepiej radziły sobie z chorobą.

Zaczęto nawet przyjmować, że dodatkowy tłuszcz stanowi barierę ochronną przed komplikacjami, w związku z tym, że osoby chore często tracą wtedy na wadze. Nad tym zagadnieniem pochylili się badacze z Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Zauważyli, że istniały już nawet różne sugestie, czemu otyłość zdawała się chronić przed niewydolnością serca. Przez to wbrew intuicji zaczęło się przyjmować otyłość jako dobrą rzecz dla chorych.

Reklama

Okazuje się jednak, że "paradoks otyłości" może mieć bardzo proste wyjaśnienie. Wszystkiemu winne jest BMI.

BMI jednak nie takie dobre do mierzenia nadwagi

Autorzy badań zauważyli, że teza "paradoksu otyłości" o dobrym wpływie dodatkowego tłuszczu na niewydolności ze zmniejszoną frakcją przerzutową opierała się na badaniach BMI. Mimo że popularne jako miara otyłości jest ono niedokładne, nie uwzględniając np. stosunku tłuszczu do masy mięśniowej, lokalizacji tkanki tłuszczowej czy masy szkieletu różniącej się względem płci, wieku czy rasy.

Naukowcy przeanalizowali razem z BMI inne sposoby pomiaru proporcji osób z niewydolnością ze zmniejszoną frakcją przerzutową, porównując je z badaniem BMI. Wśród nich były pomiary antropometryczne np. stosunek obwodu talii do wysokości, szerokość nadgarstka do wysokości czy poziom peptydów natriuretycznych - hormonów, które są wydzielane we krwi, gdy serce jest pod presją, jak w przypadku niewydolności serca.

Według badaczy te pomiary mają lepszą jakość w oszacowaniu zagrożenia związanego z niewydolnością serca niż BMI. Okazało się, że po ich zastosowaniu "paradoks otyłości" był mniej widoczny bądź całkowicie znikał.

"Paradoks otyłości" to faktycznie mit?

Badanie burzy założenia paradoksu i według autorów zwalcza groźny trend, mówiący, że otyłość wśród osób chorych na przewlekłe choroby serca jest niegroźna. Wskazują, że należy alarmować je nad faktycznymi konsekwencjami, a nie pozostawiać w stanie, który może im zaszkodzić. Przy tym podkreślają, że np. mierzenie stosunku wysokości do obwodu talii powinno zastąpić BMI.

Jednak zauważają, że ich badanie miało swoje ograniczenia. Na przykład nie uwzględniła zmian w masie ciała czy obwodzie talii w okresie obserwacji, czy nie było danych na temat sprawności sercowo-oddechowej uczestników. Trudno więc oszacować, czy "paradoks otyłości" nie jest prawdziwy w kontekście utraty masy ciała przez otyłych pacjentów. Niemniej autorzy badań są pewni, że otyłość nigdy nie jest dobra dla osób z niewydolnością serca.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: otyłość | nadwaga
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy