8 lat budował z zapałek wieżę Eiffla. Księga Rekordów Guinnesa oceniła dzieło
Richard Plaud z Francji spędził osiem lat na montażu ponad 700 tysięcy zapałek, by zbudować z nich 7-metrową wieżę Eiffla. Chciał trafić ze swoją konstrukcją do Księgi rekordów Guinnessa. Werdykt z biura był jednoznaczny. Mężczyznę zdyskwalifikowano. Co było powodem?
Do Księgi Rekordów Guinnessa trafiają rozmaite rzeczy, a jej popularność tak wzrosła, że różni ludzie od wielu lat starają się zapisać na jej kartach. Pomysłu na bicie rekordów Guinnessa są różne, pisaliśmy o największym powietrznym spektaklu z wykorzystaniem dronów, a także o zdobyciu przez Polkę rekordu na najdłuższy kontakt ciała z lodem.
Do spisu osób, którym udało się zrealizować jakieś nietuzinkowe wyzwanie, chciał trafić także pewien Francuz. Richard Plaud postanowił podjąć się wykonania budowli - największej na świecie repliki wieży Eiffla z zapałek. Trochę jednak się przeliczył - biuro Księgi rekordów Guinnessa go zdyskwalifikowało. Okazało się, że nie dopełnił jednego istotnego wymogu, by wyczyn był uznany za ważny.
Konstrukcja stworzona przez Plauda mierzy 7,19 metra i jest nieco wyższa od budowli, która do tej pory dzierżyła rekord Guinnessa. Mężczyzna jednak go nie pobił, ponieważ na pewnym etapie budowy swojej wieży uznał, że ułatwi sobie nieco życie. Zamiast oskrobywać zapałki, postanowił skontaktować się z jednym z ich producentów. Zamówił u niego same drewniane patyczki, bez główek umożliwiających zapalanie. Towaru było sporo - 190 tys. sztuk, a pudełka ważyły 15 kilogramów każde.
Łącznie Plaud zamontował 706 900 zapałek oraz samych patyczków, by ukończyć swoje dzieło i zgłosił się do biura Księgi rekordów Guinnessa. Spotkało go jednak rozczarowanie. Werdykt był jasny - dyskwalifikacja. Marzenia Francuza o własnym rekordzie poszły z dymem. Powodem paradoksalnie było właśnie nabycie zapałek bez siarkowych główek.