Zishe Breitbart: Chłopiec ze Strykowa, który został Supermanem

Jeden ze stałych numerów Breitbarta - mężczyźni rozbijają kamienne bloki na jego piersi /Z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego
Reklama

Ta opowieść rozpoczyna się u progu dwudziestego stulecia w siedmiotysięcznym Strykowie. 22 lutego 1893 roku w rodzinie żydowskiego kowala na świat przyszedł tu mały Zishe.

Przegryzał metalowe obręcze

Już jako trzylatek zaczął pomagać ojcu w kuźni. Predyspozycje przekazane w genach w połączeniu z fizyczną pracą od przedszkolaka sprawiły, że chłopiec w błyskawicznym tempie nabierał siły, której pozazdrościć mogli mu dorośli mężczyźni.

Nastoletni Zishe zrozumiał, że ma fach w rękach i wcale nie było to kowalstwo. Gdy w okolicy pojawił się cyrk, postanowił do niego dołączyć. Jego popisowymi numerami stało się rozciąganie podków, przegryzanie metalowych obręczy i rozrywanie łańcuchów. 

Reklama

Rosnącą popularność atlety przerwał wybuch pierwszej wojny światowej. 21-latek trafił na front w służbie carskiej. Gdzie dokładnie walczył, tego nie wiadomo. Gdy kurz wojenny opadł, młody mężczyzna rozpoczął nowe życie w Niemczech.

W pelerynie na wielkie sceny

Zishe występował na ulicach i targach. Wszędzie tam, gdzie znalazł widownię dla swoich popisów, skorą do tego, by wrzucić mu do kapelusza kilka monet.  

Młody siłacz miał szczęście. Podczas jednego z ulicznych pokazów w Bremie dostrzegł go Paul Vincenz Busch, dyrektor słynnego cyrku. Natychmiast dał mu pracę. W ciągu kilku następnych lat Zishe zdobył serca mieszkańców Europy i Stanów Zjednoczonych. 

Publika była spragniona dłuższych występów siłacza, dlatego przygotowano dla niego specjalny program. Zapowiadano go jako “człowieka z żelaza", ubierano w pelerynę, mówiono nawet, że jest w stanie gołymi rękami zatrzymać rozpędzony pociąg. 

Brzmi znajomo, prawda?

***Zobacz także***

Superman z Nowego Jorku

Na początku lat 20. Zishe był gwiazdą. Na jego nowojorski występ przyszło 85 tysięcy widzów. Zarabiał 7000 dolarów tygodniowo, co już wtedy było niezwykle atrakcyjną wypłatą. 

Angażowano go do reklam i filmu, napisał nawet książkę o zaletach treningu siłowego.

O popularności strongmana świadczy lakoniczność jego adresu pocztowego. Wystarczyło napisać na kopercie “Superman - New York", by wysłać list do Breitbarta. 

Podczas tournee po Stanach Zjednoczonych występy mocarza ze Strykowa najprawdopodobniej ujrzało na własne oczy - lub przynajmniej o nim usłyszało - dwóch młodych żydowskich chłopców, których rodziny trafiły za ocean z Europy Środkowo-Wschodniej.

Działo się to na przełomie 1923 i 1924 roku w Cleveland i Toronto.

Nigdy nie poznał Clarka Kenta

Mały Jerry Siegel miał dziewięć lat, gdy Zishe przyjechał do Ohio. Lokalny dziennik “Cleveland Times" pisał o występie Supermana. Inne tytuły także podchwyciły ten przydomek. Chłopiec zachwycił się siłaczem. Podobnie jak jego rówieśnik Joe Shuster, gdy Breitbart zawitał do Toronto.

- Pierwszym impulsem do stworzenia postaci Supermana były występy Zishego Breitbarta w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Oglądali je Jerry Siegel i Joe Shuster, którzy mieli wówczas po dziewięć lat. Wtedy przyszło im do głowy, żeby stworzyć postać człowieka niezwyciężonego, silnego, który będzie walczyć z przeciwnościami tego świata - mówił na antenie TVP Łódź Jacek Perzyński, historyk badający losy siłacza. 

W czerwcu 1938 roku ukazał się pierwszy komiks opowiadający o przygodach Supermana, autorstwa Shustera i Siegela. Niestety, Zishe Breitbart nigdy o Clarku Kencie i jego bardziej bohaterskim obliczu nie usłyszał.

Kiedy pierwsi czytelnicy złapali za komiks, siłacz ze Strykowa nie żył od kilkunastu lat.

Nie pomogła amputacja

To miał być występ jakich wiele. Latem 1925 roku w Radomiu Zishe Breitbart prezentował typowy dla siebie numer: wbijanie gwoździ gołymi rękami. 

Pokaz się udał, niestety jeden z gwoździ pechowo ranił mocarza w nogę. Wdało się zakażenie. Uraz okazał się na tyle poważny, że mężczyzna trafił do szpitala w Berlinie. Nie pomogła kuracja, zakażenia nie zatrzymała również amputacja.

Zishe Breitbart zmarł 12 października 1925 roku w Berlinie. Miał 32 lata. Pamięć o nim z czasem wyblakła. Supermanowi - w odróżnieniu od kryptonitu - zapomnienie nie grozi.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Superman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama