Wymiana na "moście szpiegów"

Zimnowojenny wyścig zbrojeń oraz stan permanentnej rywalizacji dwóch obozów politycznych, skupionych wokół USA i ZSRR, wymagał pracy ogromnej rzeszy szpiegów i różnej maści informatorów. Zdobywali oni i przekazywali obcemu wywiadowi często ściśle tajne informacje, pomocne w ewentualnym konflikcie, który - na szczęście - nigdy nie wybuchł.

Marny agent wsypuje asa wywiadu

Jednym z rosyjskich agentów działających w USA był płk KGB Reino Häyhänen, Rosjanin fińskiego pochodzenia. W trakcie pięcioletniego pobytu w Ameryce nie przysłuży się jednak swojej ojczyźnie i nie zdobył żadnych, interesujących tajne służby informacji. W 1957 r. dostał nawet rozkaz powrotu do ZSRR. Przeczuwając, że jego zwierzchnicy będą chcieli wyciągnąć konsekwencje wobec jego mało efektywnej służby, postanowił przejść na stronę Amerykanów. Zgłosił się do ambasady USA w Paryżu, gdzie tamtejsi agenci CIA przekazali go w ręce FBI.

Häyhänen nawet jeśli chciał, nie mógł zdradzić Amerykanom siatki KGB w USA, ponieważ pojedynczy agenci - na wypadek ewentualnej wpadki - nie znali nazwisk i adresów zamieszkania pozostałych szpiegów. Jedynym kontaktem pułkownika z KGB był jego przełożony - znany jako "Mark". Häyhänen wyjawił, jak raz został zabrany przez niego do pewnego magazynu na nowojorskim Brooklynie. Agenci FBI odkryli, że magazyn został wynajęty przez niejakiego Emila Goldfusa, artystę i fotografika.

Reklama

Kosztowny błąd szpiega

Tak naprawdę Emil Goldfus nazywał się Rudolf Iwanowicz Abel i był doskonałym, znającym płynnie pięć języków, agentem KGB. Karierę w radzieckich służbach wywiadowczych rozpoczął podczas II wojny światowej. Po jej zakończeniu dalej był aktywnym agentem. Pod fałszywym nazwiskiem dostał się do obozu dla uchodźców we wschodnich Niemczech, skąd wyemigrował do Kanady. W 1948 r. przedostał się do USA, gdzie zaczął później zakładać siatkę agentów, wtedy jeszcze NKWD.

Informacja o zdradzie Häyhänena bardzo szybko dotarła do Abla, który postanowił zniknąć na pewien czas. Po pół roku spędzonym w ukryciu na Florydzie uznał, że w jest już bezpiecznie i postanowił do Nowego Jorku. To był błąd. 21 czerwca 1957 r. był całkowicie zaskoczony, kiedy do pokoju hotelowego, w którym mieszkał, wtargnęli agenci FBI. W jego mieszkaniu znaleziono m.in. wydrążony w środku ołówek, w którym chowano wiadomości; pędzel do golenia ukrywający w środku mikrofilm, czy radio i książkę kodową. Ablowi udowodniono trzy przypadki szpiegostwa i pod koniec 1957 r. skazano na 30 lat. Tylko dzięki zabiegom swojego obrońcy - Jamesa Donovana - nie trafił on do celi śmierci. Donovanowi udało się bowiem przekonać sędziego, że Abel może być źródłem istotnych informacji lub będzie go można kiedyś wymienić za amerykańskiego szpiega. Jego przeczucia były trafne...

Misja nad ZSRR

Niecałe trzy lata po osadzeniu Abla w więzieniu w Atlancie w stanie Georgia, 1 maja 1960 r., z lotniska w pakistańskim Peszawarze wystartował ultranowoczesny, stratosferyczny odrzutowy samolot rozpoznawczy U-2. Za sterami zasiadał, zatrudniony przez CIA, Francis Gary Powers. Jego zadaniem było przelecieć ponad 3 tys. km nad Związkiem Radzieckim, zebrać informacje wywiadowcze i wylądować w norweskiej bazie Bodo. Po pokonaniu połowy trasy, w okolicach Swierdłowska (obecnie Jekaterynburg), samolot został trafiony przez rakietę S-75. Z racji ich technicznej niedoskonałości, Rosjanie odpalili aż 14 pocisków, przy okazji zestrzeliwując jednego z tropiących amerykański samolot Migów-19. Powers zdołał się katapultować i bezpiecznie wylądować. Wpadł w ręce radzieckich żołnierzy.

Koniecznie obejrzyj, jak wygląda świat z pokładu U-2

(James May, znany z programu "Top Gear", doświadczył tego lecąc wersją treningową - dwuosobowym TU-2)

Świat o wydarzeniu dowiedział się 5 maja 1960 r. z ust Nikity Chruszczowa. Amerykanie dopiero dwa dni później potwierdzili, że U-2 był w radzieckiej przestrzeni powietrznej, ale zaprzeczyli, że prowadził misje szpiegowską. Zestrzelenie samolotu wywołało bardzo poważny kryzys na linii Moskwa-Waszyngton. W trakcie czterostronnych rozmowy władz USA, ZSRR, Wielkiej Brytanii i Francji, jakie odbyły się 16 maja 1960 r. w Paryżu na temat przyszłości Niemiec, prezydent Eisenhower odmówił przeproszenia Chruszczowa za incydent. Ten w rewanżu odwołał Eisenhowerowi zaproszenie do odwiedzenia ZSRR.

Powers natomiast w sierpniu 1960 r. przyznał się przed radzieckim sądem, że prowadził misję wywiadowczą. Został skazany na 10 lat pozbawienia wolności, z czego 3 miał odsiedzieć w więzieniu, a resztę wyroku w obozie pracy.

Wymiana dwóch mocarstw

Pomimo skazania Powersa, władze USA nie zaprzestawały rozmów na temat jego uwolnienia. Długotrwałe negocjacje udało się zakończyć w lutym 1962 r. Rosjanie zdecydowali się wymienić Powersa za Rudolfa Abla. Amerykanie zgodzili się, bowiem przebywający od pięciu lat w więzieniu Abel nie wyjawił im żadnych tajemnic.

Na miejsce wymiany wyznaczono Berlin, a dokładniej wyłączony z ruchu most Glienicke (Glienicker Brücke), znany później jako "most szpiegów", bowiem właśnie tam jeszcze wielokrotnie podczas zimnej wojny dochodziło do wymiany agentów wrogich sobie mocarstw. Rankiem 10 lutego 1962 r. na końcu mostu w Berlinie Wschodnim stanął Rudolf Abel, natomiast na przeciwległym - Francis Gary Powers. Na środku mostu, przy białej linii wyznaczającej granicę państwa, stali amerykańscy i rosyjscy negocjatorzy. Wśród nich był także adwokat Abla - James Donovan, który brał aktywny udział w rozmowach na temat wymiany swojego klienta. Na znak osób znajdujących się na środku mostu, Abel i Powers ruszyli. Minęli się dokładnie o 8.52, kiedy oboje przekroczyli w jednej chwili białą linię. Od tej chwili byli już wolni...

Dwa różne zakończenia

Po powrocie do USA, Powers został oczyszczony przez CIA i Senat z winy popełnienia jakichkolwiek błędów podczas lotu U-2 nad ZSRR. Swoje wspomnienia spisał w książce - "Operation Overflight". Zginął w 1970 r. podczas katastrofy helikoptera jednej z lokalnych stacji telewizyjnych w Los Angeles, w której pracował jako reporter.

Natomiast Rudolf Abel, po powrocie do ZSRR został zmuszony do odejścia na emeryturę. KGB obawiało się, że w trakcie pięcioletniego pobytu w więzieniu mógł on przejść na stronę Amerykanów. W 1968 r. wydał książkę, której spisał swoje życie. Zmarł trzy lata później.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | Berlin | samolot | FBI | CIA | wymiana | KGB | ZSRR
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy