Wojenny fortel. Jak zwłoki pomogły oszukać Niemców

Oddziały specjalne, służące na pustyni, nie przejmowały się zbytnio przepisami mundurowymi. Tym bardziej, że nie zawsze mundur był wskazany /Imperial War Museum /domena publiczna
Reklama

Podrzucone ciała były wykorzystywane przez armie świata od początku konfliktów. Wincenty Kadłubek wspominał podstępy wikingów, którzy udawali np., że wódz zmarł i urządzali jego pogrzeb, atakując później uspokojonych przeciwników. Podrzucali również ciała chłopów przebrane w stroje ludzi z północy, sugerując fałszywą marszrutę. Podczas II wojny światowej podobnie działały najsłynniejsze oddziały specjalne.

Jedną z najsłynniejszych operacji, w których wykorzystano ciało własnego żołnierza, była "Cascade" - plan wprowadzenia w błąd feldmarszałka Rommla co do miejsca uderzenia pod El Alamain. Dokonać tego miała grupa żołnierzy pod dowództwem płk. Dudley’a Clarke’a nazwana Force A.

Reklama

Zespół ten był częścią MI9 - sekcji wywiadu zajmującej się sabotażem i wsparciem ruchu oporu na terenach okupowanych. Śmiało można powiedzieć, że była to jedna z najdziwniejszych jednostek na świecie. Można tam było spotkać ulicznego handlarza, artystę malarza, scenarzystę i scenografa filmowego, chemika, magika i jednego sierżanta, który miał dość służby kancelaryjnej.

Aby rozpocząć operację przeciwko wojskom Osi, brytyjska 8. Armia potrzebowała 6 tysięcy ton materiałów pędnych, żywności i amunicji. Wszystko to należało ukryć na płaskiej jak stół pustyni. Do tego dochodziło zmylenie przeciwnika co do kierunku uderzenia.

Z kanistrami i puszkami jedzenia nie było większego problemu - zostały poukładane w starych transzejach, wzdłuż ich ścian. Promienie słoneczne padające z góry powodowały, że zapasy były całkowicie niewidoczne dla aparatów fotograficznych samolotów rozpoznawczych.

Najważniejsze było jednak jeszcze przed nimi: musieli przekonać Rommla, że uderzenie nastąpi na południu. Znaleziono na to sposób...

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!

Wielka iluzja

Za dnia czołgi bardzo powoli jechały na południe, jednak po zmroku skręcały na drogę prowadzącą na północny-zachód, a liście palmowe ciągnięte przez wielbłądy zacierały ślady gąsienic. Wraz ze wschodem słońca na czołgi czekały makiety ciężarówek, pod którymi się ukrywały, a w miejscu, gdzie poprzednio stały, ustawiono makiety czołgów z płótna żaglowego.

"Budowano" również rurociąg prowadzący na południe, który w rzeczywistości był jedynie iluzją i powstał z zasypywanych i odkopywanych beczek po paliwie. Na zdjęciach lotniczych wszystko wyglądało bardzo realistycznie...

Pozostało jeszcze upewnić Rommla co do warunków terenowych w rejonie Alam Halfa. W rzeczywistości był to teren pełen wydm, wręcz niemożliwy do przejścia przez jednostki pancerne. Brytyjczycy spreparowali mapy, które wręczyli majorowi, który został przyłapany zdradzaniu tajemnic niemieckiej agentce - Hekmeth Fahmy.

Pozostawiono mu wybór - albo stanie przed sądem wojennym, który skaże go na śmierć, a jego rodzina okryje się hańbą, albo wyleci w powietrze dostarczając spreparowane dokumenty a rodzina zostanie powiadomiona, że zginął, jak bohater w tajnej operacji. Obiecano mu również, że jego nazwisko nigdy nie zostanie podane do wiadomości opinii publicznej. Dotrzymano obietnicy. Jego nazwisko do dziś nie jest znane.

Oficer wyruszył Jeepem Willysem w stronę linii wojsk osi, udając zagubionego. W pewnym momencie na pustyni wyrósł słup piasku i rozległ się huk. Samochód został wyrzucony w górę, zmieniając się w kupę powyginanej stali.

Wkrótce resztki jeepa, ciało oficera i brązową, skórzaną aktówkę odnalazł włoski patrol wysłany, aby sprawdzić, co było przyczyną wybuchu. Kilka godzin później Rommel otrzymał fałszywe mapy, które utwierdziły go, że Brytyjczycy przeprowadzą uderzenie na południu.

Dzięki temu fortelowi udało się ukryć tysiące ton zaopatrzenia, kilkaset czołgów, kilka tysięcy żołnierzy i - co najważniejsze - zmylić kierunek uderzenia. Niedługo później ponownie wykorzystano ciało oficera, który miał przy sobie fałszywe mapy.

Bezdomny bohater

Rankiem 30 kwietnia 1943 roku Jose Antonio Rey Maria, rybak z hiszpańskiej wioski Punta Umbria, zauważył w morzu zwłoki brytyjskiego oficera. W skórzanej teczce przyczepionej do jego nadgarstka znajdowały się ściśle tajne dokumenty, szczegółowo opisujące przygotowania do lądowania na Sardynii i na Bałkanach.

Niemcy natychmiast przejęli te cenne informacje, ale zignorowali ważny szczegół: angielski żołnierz nigdy nie istniał, a dokumenty, które przewoził, były fałszywe. W rzeczywistości jest to jedno z najbardziej pomysłowych oszustw, jakie przygotowały brytyjskie tajne służby. Operacja "Mincemeat" miała na celu zmylenie Niemców, co do miejsca desantu w basenie Morza Śródziemnego.

Tym razem operację przygotował komitet "Double Cross" działający w ramach brytyjskiego MI5. Pułkownik Ewen Montagu, który kierował projektem, wspominał, że najtrudniejsze było znalezienie odpowiednich zwłok, które podczas sekcji nie wzbudzą podejrzeń. Po długich poszukiwaniach trafiono na ciało Glyndwra Michaela, 34-letniego włóczęgi z Walii, który zmarł z wychłodzenia i dodatkowo miał zapalenie płuc.

- Zapalenie płuc mogło się okazać przydatne, gdyż zwykle przy tej chorobie w płucach zbiera się płyn, podobnie jak u człowieka, który dryfuje na powierzchni wzburzonego morza - tłumaczył płk Montagu.

Fałszywy żołnierz

W przypadku operacji "Cascade" wystarczył sam martwy oficer. Był żołnierzem, więc sprawdzenie jego tożsamości nie nastręczało Niemcom problemu. Po prostu przekazali przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż jego dane Brytyjczykom, którzy podziękowali i potwierdzili autentyczność znaleziska. W tym przypadku było trudniej.

MI-5 stworzyła więc fikcyjną postać: majora Williama Martina, oficera Royal Marine urodzonego w Cardiff. Wyposażono go w fałszywy dowód tożsamości, listy miłosne od narzeczonej imieniem Pam, komplet kluczy do domu w Londynie, bilety na spektakl i kilka poważnych notatek. Całe jego życie było spreparowane w najdrobniejszych szczegółach.

Ponadto Montagu poprosił o pomoc najwyższych dowódców. Poprosił aby gen. Archibalda Nye, zastępca szefa Sztabu Imperialnego wysłał prywatny list do gen. Harolda Alexandra, dowódcy 18. Grupy Armii w Afryce Północnej, który miał dowodzić lądowaniem na Sycylii. W liście znalazła się, niby przypadkiem, informacja o dwóch planowanych desantach - w Grecji i na Sardynii. Aby jeszcze bardziej uwiarygodnić list pojawił się w nim prawdziwy kryptonim lądowania na Sycylii. Jednak w liście operacja "Husky" miała zostać przeprowadzona w Grecji.

Wszystkie te dokumenty znalazły się w teczce oficera. Teraz należało dostarczyć zwłoki w miejsce, gdzie Niemcy nie będą podejrzewać oszustwa. Ciało zostało włożone do specjalnego pojemnika, wypełnionego suchym lodem i umieszczone na pokładzie okrętu podwodnego HMS "Seraph". U wybrzeży Andaluzji ciało zostało wrzucone do morza, a prądy zabrały je dokładnie tam, gdzie spodziewali się Brytyjczycy.

Jose Antonio Rey Maria natychmiast powiadomił miejscową policję, a jeden z funkcjonariuszy poinformował o znalezisku niemieckiego agenta. Fortel się udał. Sam Hitler uwierzył w to oszustwo i rozkazał wzmocnić garnizony na Bałkanach i Sardynii, ułatwiając w ten sposób aliantom udane lądowanie na Sycylii w sierpniu 1943 roku.

Więcej o tych niezwykłych oszustwach dowiesz się z programu "Szpiedzy, którzy zmienili bieg historii", który zostanie wyemitowany 14 kwietnia o 22:00 na antenie Polsat Doku.

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: II wojna światowa | Morze Śródziemne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy